Startuj z namiNapisz do nasDodaj do ulubionych
   
 

Pamiętnikiem opiekuje się Arwena_Eowina_Black.

  Zostaję!!!
Dodała Lili Evans Sobota, 19 Kwietnia, 2008, 14:41

Dementuję! Zostaję, notka już niedługo. Ktoś musiał mi się włamać na konto i muszę przyznać, że gdy tu zajrzałam i zobaczyłam te dwa zdania prawie zemdlałam z wrażenia...
Cóż przykro mi, że słabe zabezpieczenie konto spowodowało, takie zamieszanie.
Pozdrawiam Arwena (cały czas w szoku)

[ 530 komentarze ]


 
Niespodziewana niespodzianka....
Dodała Lili Evans Niedziela, 27 Marca, 1977, 20:32

Notkę dedykuję M., dziękuję Ci za wzbudzanie moich ambicji, a z okazji Twoich urodzin życzę Ci zdrowia, szczęścia i spełnienia marzeń. Może i banalnie, ale szczerze :-). Temat noty i Twoje urodziny to zbieg okoliczności, czy przeznaczenie? xD.

Z góry, przepraszam czytelników za tą notkę, ale tak to już jest, gdy ma się za dużo pomysłów na raz, a myśli tańczą po głowie w rytmie reggae. :-D :-P

25.03
Muszę opisać jak wygląda moja rozmowa z Potterem, bo jak to zostanie we mnie to nie wytrzymam….
- Cześć!
- Ach… To Ty. Cześć.
- A, co? Spodziewałaś się Smarkerusa?
- Nie nazywaj go tak! A w ogóle skąd wiesz, że miałam się z nim spotkać? Podsłuchiwałeś?
- Próbowałem, ale mówiliście za cicho.
- Jesteś nieznośny!
- Dlatego, mnie tak lubisz.
- Masz bujną wyobraźnie, nie należę do Twojego fanklubu i nie jestem jak te piszczące panienki…
-Wiem, Lilly. Dlatego ja tak lubię Ciebie.
- Potter! Nie wydurniaj się… Dobrze latasz na miotle, ale… na mnie to nie działa…!
- Wiem, Evans… Ale jeszcze kiedyś się ze mną umówisz. Żegnaj Beybe!
Wtedy odchodzi i myśli, że zrobił na mnie wrażenie… A Pfff… Rozumiem, że te dziewczyny na niego lecą, bo jest zabawny, według większości dziewczyn przystojny… Ale ja nie chce być jak one. A zresztą za często o nim piszę. Od kwietnia, ani razu, o nim nie napiszę!



27.03
Ktoś mnie woła, Taa… Zabiję tą małą konspiratorkę, ale jak zwykle muszę upomnieć samą siebie, aby zacząć od początku.
Janet wywołała mnie do dormitorium, rozejrzałam się i nie zauważyłam niczego podejrzanego.
- O! Popatrz, ten ktoś, kto Cię wołał zostawił Ci karteczkę!- udała zaskoczenie – Masz iść do sali zaklęć, a tam czeka na Ciebie niespodzianka.- przeczytała z małej niebieskiej karteczki.
-Acha, a Ty oczywiście nie rozpoznałaś tego tajemniczego osobnika? Mimo, że skoro się tutaj dostał musiał być gryfonem? Taka, głupia to ja JESZCZE nie jestem, więc pozwól, że wrócę na górę i…
-No, dobra… To niespodzianka… od osób, które znasz, ale proszę idź tam zrób to w imię naszej długoletniej przyjaźni.- powiedziała to błagalnym tonem.
- Arghh… Znowu mnie w coś wrabiasz, ale pamiętaj ten tekst działa na mnie po raz ostatni.- odpowiedziałam siląc się na obojętność. Moja wrodzona ciekawość nie pozwoliłaby mi wrócić na górę i udawać, że nic się nie stało. Wyszłam na korytarz rozmyślając, któż to chce mnie zaskoczyć. Może Sev? Nie… Nie wszedłby do dormitorium. Grupa gryfonów, ale kto dokładnie? Mam tylko nadzieję, że to nie…
Moje rozmyślania przerwała postać w ciemnej pelerynie i kapturze, która biegła w moja stronę z nożem. Zapewne, każdy normalny człowiek na moim miejscu zacząłby uciekać w przeciwną stronę, albo zaczął miotać zaklęciami gdzie popadnie, ale ponieważ ja znajdowałam się w kompletnym szoku stałam w miejscu i ze zdziwieniem wpatrywałam się w postać. Gdy ten osobnik zbliżył się do mnie na jakieś 2 metry, zwolnił i zachowywał się tak jakby nie wiedział, co ma zrobić. W końcu zatrzymał się tuż przede mną i stanął jak wryty, ja przez cały czas nie widziałam twarzy tej postaci. To wszystko wydarzył się tak szybko, że mój umysł nie zdążył przetworzyć informacji i zapytałam najgłupiej jak potrafiłam:
- Pan do kuchni?
Z Sali obok wyskoczyła grupa Gryfonów, śmiejąc się do łez, a postać zdjęła kaptur i zobaczyłam Quentina – jednego z moich dobrych kolegów.
-Haahahaha! Lilly to było świetna, kto Ci powiedział o niespodziance urodzinowej?- spytał Remus.
- Na mnie nie patrzcie, nic jej nie mówiłam! Skąd wiedziałaś?- spytała Janet.
Stałam otoczona przez moich kolegów i nic nie rozumiałam. W tamtej chwili uważałam za logiczne zapytania faceta z nożem, o to czy zmierza do kuchni. Więc po raz kolejny tego dnia popisałam się elokwencją:
- Eee…? Ale… Co się dzieje?
Usłyszałam kolejny dziki wybuch śmiechu i powoli zaczęłam coś kojarzyć.
- Potter! Wystąp!- krzyknęłam niczym generał do wojska. Potter z głupim uśmiechem wyszedł z tłumu.
-Acha!- wydałam okrzyk Sherlocka
Holmesa, który odkrył jakiś spisek- Wiedziałam, że na długo nie dasz mi spokoju! Wiedziałam, że to…- ogarnęłam cały korytarz ręką- to Twój kolejny chory pomysł!. – powiedziałam to, a moje oczy zaczęły niebezpiecznie iskrzyć.
- Evans, to nie tak jak myślisz…
- Już gdzieś to słyszałam. – wyplułam jadowicie.
- To niespodzianka na Twoje urodziny od wszystkich Gryfonów!- krzyknął tonem mówiącym „Radzę się wszystkim szybko wycofać”.
- Aa…Eee.. Yy… O!- wyjąkałam.- Ech, bardzo mi miło, że pomyśleliście…- Wszyscy jakby odetchnęli z ulgą- Ale, co to do cholery miało znaczyć?
- Kiedyś nam opowiadałaś o tych horkorach mugolskich i o tym, że chciałabyś się znaleźć w niebezpiecznej sytuacji, żeby zobaczyć jak się zachowasz.- Syriusz wyszczerzył zęby.
-Ach….Horrorach- wyjąkałam. Zaczęłam rozumieć, że to nie jest kolejny głupi pomysł Pottera, ale „miła” niespodzianka urodzinowa od moich przyjaciół.
-Ach, już rozumiem- to nie jest kolejny głupi pomysł Pottera, tylko miła niespodzianka od przyjaciół. Dziękuje wszystkim.- powiedziałam uśmiechając się przymilnie, mimo że nadal byłam w szoku. – No prawie wszystkim.- powiedziała cicho do Jamesa.

Tutaj powinnam wyjaśnić, dlaczego jestem coraz bardziej wredna w stosunku do Pottera. Janet szła ze mną korytarzem i dosyć głośno powiedziała: „Nie rozumiem, dlaczego nie podoba Ci się James”, Nagle z klasy obok wybiegł uradowany Potter i puścił mi oko, ponieważ spojrzałam się na niego spojrzeniem mówiącym: „Zgiń, przepadnij maro nieczysta”, ten idiota jakby stracił swoja pewność siebie i zahaczył rękawem o klamkę, zakończyło się to upadkiem. Z okrutnym śmiechem poszłam dalej, ale gdy się odwróciłam zobaczyłam, że mimo tej głupiej sytuacji Potter cieszy się z czegoś jak dziecko. Wieczorem podszedł do mnie Remus i powiedział, że się cieszy, że nareszcie przejrzałam na oczy, ponieważ nic nie rozumiałam Remus wytłumaczył mi, dlaczego Potter jest taki szczęśliwy. Okazało się, że dziś przez przypadek (Taa, akurat przypadek) usłyszał jak Janet do mnie mówi: „ Rozumiem, dlaczego podoba Ci się James”. Arghhh… A mówiłam, że nie rozumie słowa „nie”? W tym jednym zdaniu ominął, aż dwa „nie”…. Podeszłam do niego i powiedziałam, że jak podsłuchuje to niech, chociaż robi to dobrze.
Teraz, udowadniam wszystkim, że Potter mi się nie podoba!!! A wracając do tematu to:

-Lilly, ale to był pomysł Jamesa…- powiedział Syriusz z ironicznym uśmiechem (uwielbiam jak się tak uśmiecha… xD)
- Ychmm.. No właśnie pomysł trochę kulawy… ten nóż… Ale wykonanie świetne! Quentin byłeś boski!- próbowałam wybrnąć z sytuacji.- A tak po za tym…. To urodziny miałam w styczniu.- dodałam z uśmiechem.
- Ale jakbyśmy zrobili urodzinową imprezę w dzień twoich urodzin to nie byłoby niespodzianki. – zaśmiała się Janet- Po za tym, W dzień swoich urodzin byłaś na imprezie u Ślimaka…
Nic ciekawego się tam nie działo, dlatego nic nie pisałam w pamiętniku… Hmm… ja w ogóle nie pisałam o swoich urodzinach… No cóż wypadło mi z głowy.
- Zapraszamy na imprezę urodzinową do klasy!- krzyknął Quentin. Wszyscy wbiegli do środka. Sala od zaklęć zmieniła się zupełnie, było tam pełno serpentyn i innych małych ozdóbek, o których nie chce mi się pisać. Było fajnie, choć krótko (Profesor Sprout wbiegła dwie godziny później do Sali z okrzykiem: „ Dożywotni szlaban! I minus 50 dla gryfonów… Urodziny? Wszystkiego najlepszego Lilly, no dobra dwutygodniowy szlaban i minus… 15 punktów, a teraz SIOOO!!!”)

Impreza się udała… Ale cały czas się zastanawiam, gdzie jest Potter, wyszedł po godzinie z imprezy i od tego czasu go nie widziałam… Nie był dziś na lekcjach. Nie, że się o niego martwię, ale… No, dobra- martwię się…. Jako o kolegę z domu. Pójdę się spytać Syriusza, może on coś będzie wiedział.

PS- Piszę mniej chaotycznie, trochę mniej, ale zawsze! Czyli wszystko jasne, ja się w nikim nie zakochałam…

[ 446 komentarze ]


 
Świat jest dziwny...
Dodała Lili Evans Piątek, 25 Lutego, 1977, 19:05

Witam! Notka się pojawia, ponieważ przez Wasze komentarze, nie mogę tak po prostu opuścić tego pamiętnika. Oczywiście, to zasługa wszystkich osób komentujących, ale jest parę osób, które wspierają mnie już od bardzo dawna i przez cały czas w skuteczny sposób mnie mobilizują – zapewniam, że gdyby nie one już od paru miesięcy ten pamiętnik prowadziłby ktoś inny. Więc dziękuję: M. (Twój wywód był bardzo przekonujący :D ), adri (Za zrozumienie i motywacje.), @nce (Za dyskusje ;) i za, że zawsze jest.), Emisi (Za dobre rady i wsparcie) oraz Darii, Idze, Hermie. Wszystkim ogólnie rzecz biorąc dziękuje za całokształt działalności :D.



Świat jest dziwny! Powiadam wam, świat jest dziwny, ludzie są dziwni, psychopatyczni mordercy, którzy pragną zawładnąć światem i pozbyć się mugoli też są dziwni. A ludzie, którzy im służą i słuchają jak psy, są dziwniejsi niż sami psychopaci. Domyślam się, że nie rozumiesz (znowu mówię do pamiętnika.) o czym mówię, więc streszczę tę sprawę najlepiej jak potrafię.
Nie pisałam bardzo długo, ponieważ byłam zajęta nauką, długimi wieczornymi rozmowami z moim najlepszym przyjacielem, ale głownie kłótniami z Potterem. Już się przyzwyczaiłam, że każdego dnia tuz po lekcji odbywam małą kłótnie z Potterem, później odrabiam lekcję i się uczę, a następnie idę na długi spacer po błoniach z Severusem. W tym miejscu zrobię małe porównanie, które powinno trochę wyjaśnić.
Potter- skretyniały idiota, nie rozumie słowa „nie”, jest uparty, niepoukładany, nie miły, nie inteligentny, uosobienie wszystkiego, czego nienawidzę.
Severus- miły gentelman, inteligentny, potrafię z nim gadać godzinami. Jest oryginalny, ma ciekawy charakter. Trochę tajemniczy, ale przedemną potrafi się otworzyć.
Teraz ta najdziwniejsza wiadomość: Mimo, że Sever jest taki pociągający jest tylko moim przyjacielem, a dlaczego? Nie wiem, ale inaczej być nie może. Za to o Potterze myślę cały czas… Czasem wyobrażam sobie, że jest inny i że… z nim chodzę. Ale po chwili wzdrygam się z obrzydzeniem, w końcu jest taki, a nie inny. O Sevie nigdy nie myślałam jako o moim przyszłym chłopaku i to chyba dziwne….No, bo on jest moim przyjacielem i w ogóle… Och wiem pisze jakoś chaotycznie, ale Potter… ARGHHH!!! Już ani razu o nim nie wspomnę!
A więc pewnego pięknego dnia, gdy Severus nie mógł się ze mną spotkać, przechodziłam obok zakazanego lasu i usłyszałam rozmowę grupy ślizgonów:
- Zostanę Śmierciożerca od razu po szkolę. Już rozmawiałem ze starym, Czarny Pan potrzebuję nowych pomocników.
- Mnie od razu nie mianuję, moja matka jest mało ważna wśród jego sług…
- Lucjusz, a jak z Tobą? Ty masz pewnie z górki, starożytny ród i w ogóle…
- Taa, pewnie też od razu po Hogwarcie zostanę jego…
W tym momencie wolałam się wycofać. Uciekłam do dormitorium…
Ale to wydarzenie otworzyło mi oczy na tajemnicze zniknięcia, morderstwa i strach, jaki panował w świecie czarodziejów.. W bezpiecznym Hogwarcie nie zwracałam na to uwagi, ale teraz… też zaczynam się bać. Sam-wiesz-kto poluję na mugoli i mugolaków. A śmierciożercy? Co oni w nim widzą? Co widzi w nim Lucjusz? Jak ktoś taki dumny jak on może mu służyć? Mam tylko nadzieję, że nie każdy ślizgon jest jego zwolennikiem… Chyba czas na rozmowę z Sevem.

Zawładnęła mną przerażająca wizja… Moja była, młodzieńcza miłość, jako Śmierciożerca, napada mnie lub moją rodzinę w ciemnej uliczce z okrzykiem: „Giń szlamo”. Brr….

Teraz napadła mnie jeszcze bardziej przerażająca wizja… Ja i Potter... Uuu… Ciekawe jakby wyglądało nasze dziecko, albo jakby się zachowywało, mam nadzieje, że nie byłoby takie jak On… znaczy się on. Zresztą to nie możliwe i…eee… obrzydliwe. Przecież ja go nienawidzę, a te myśli wynikają z nadmiaru nauki i.... SPOJRZEŃ INNYCH DZIEWCZYN!!! Te idiotki przechodząc obok mnie patrzą się na mnie jak na… nienormalną. Tylko, dlatego, że ignoruje Pottera i dlatego, że mi się nie podoba, bo mi się nie podoba.
Czy tylko ja uważam, że powinnam iść spać? Tak jakoś chaotycznie piszę, Janet mówi, że zachowuje się jak zakochana, ale ja przecież nie jestem zakochana no, bo niby, w kim? Pff… Zakochana, ciekawe, w kim? Ta, to ma głupie pomysły. Mężczyźni są podłymi szowinistycznymi świniami i nie są mi do niczego potrzebni!!! O Właśnie! O tej pory chłopak będzie albo moim przyjacielem albo wrogiem. Taa… Pokażę Janet, dam jej przykład… może przestanie wisieć na każdej przerwie na tym Rogerze.

Dobra, wiem… to brzmi jakby naprawdę ktoś mi się podobał, ale to tylko pozory. Ja jestem po prostu zdenerwowana… Muszę kończyć, Janet mówi, że ktoś mnie woła.
CDN.

[ 510 komentarze ]


 
Wspomnienia i "efekt nadmiaru nauki"
Dodała Lili Evans Niedziela, 05 Grudnia, 1976, 17:36

Witam, po raz kolejny. Życie płynie raczej monotonnie, śmieję się, płaczę, spędzam czas ze znajomymi, uczę się pilnie, przesadzam mandragory, walczę z boginami- jak każda przeciętna nastolatka. Co prawda, w gazetach trąbią o jakichś niebezpieczeństwach, napadach, morderstwach, ale jakoś mało mnie to obchodzi-jestem bezpieczna w Hogwarcie. Ale mam za to niespodziankę. Robiłam porządek w kufrze i znalazłam mój stary pamiętnik z trzeciej i czwartej klasy. Miałam dużo uciechy jak czytałam wszystkie notki, ale zrozumiałam jaką byłam kiedyś „głupiutką idioteczką”. Postanowiłam, że dwie notki wkleję do tego pamiętnika, aby mieć jakieś porównanie. Oto notka z trzeciej klasy:
Założyłam się z przyjaciółką, że przetransmutuję pióro w chomika. Najpierw przez okrągły tydzień, siedziałam w bibliotece i szukałam odpowiedniego zaklęcia. Przeczytałam wiele opasłych ksiąg, aż wreszcie moim oczom ukazało się to, czego szukałam. Popędziłam do dormitorium dziewcząt usiadłam na łóżku, wycelowałam różdżką w pióro i wyszeptałam:
- Pluster!
Odczekałam chwilkę, nic się nie stało. Wykonałam krótki ruch różdżką i prawie krzyknęłam:
-Pluster! Pluster! Pluster!
Naglę tuż za sobą, usłyszałam śmiech…
- Lilly, daj spokój! Przyznaj, przed wszystkimi, że ci się nie uda to nawet nie będziesz musiała wykonać kary.
- Uda mi się! Mogę nawet jutro przed wszystkimi gryfonami przetransmutować to pióro- odparłam hardo.
- Dobra, jutro po lekcjach!- powiedziała i wyszła z pokoju.
Padłam na łóżko, byłam zrozpaczona wizją ośmieszenia się przed całym domem. Będą mi to wypominać do końca życia…
Obudziłam się następnego dnia o 5 rano. Wymknęłam się z dormitorium i udałam do pustej klasy. Do godziny ósmej ćwiczyłam zaklęcie. Piórko tylko nieznacznie się poruszało po wymówieniu zaklęcia. Przez wszystkie lekcję, myślałam o zbliżającej się klęsce. Tuz po ostatniej lekcji, wpadłam na pewien pomysł. Pędem puściłam się, do gabinetu profesor Minerwy.
- No dobrze, pokaż jak to robisz- powiedziała zrezygnowanym głosem profesorka, po chaotycznym przedstawieniu mojej sytuacji.
-Pluster!- Krótki ruch różdżki, piórko nawet nie drgnęło.
- Wszystko jasne, musisz to zrobić tak- profesorka długo zamachnęła się, różdżką i wyszeptała- Plusterrr!
Na miejscu pióra siedział, przerażony chomik.
-Poćwicz chwile i pędź do dormitorium- mruknęła obojętnie profesorka.
Po piętnastu minutach byłam już w dormitorium.
-Już myślałam, że stchórzyłaś- wyszeptała mściwie Janet.
-Chciałbyś co? No dobrze, zapraszam tutaj, oto pierwszy raz w historii Trzecioklasistka, przetrasmutuje pióro w chomika- powiedziałam głośno, wszyscy stanęli wokół mnie.
Od chrząknęłam i powtórzyłam ruch profesorki szepcząc:
-Plusterr!
W dormitorium zapanowała cisza, na miejscu pióra siedział przerażony chomik. Pozornie wszystko w porządku, ale… ten chomik był upierzony.
Wszyscy, wybuchli śmiechem. Zakładu nie wygrał nikt, a to zdarzenie przeszło do historii. Patrząc na to teraz, rozumiem, że „r” było za krótkie.

No cóż, miałam wtedy trzynaście lat(mam nadzieję, że to wystarczające wytłumaczenie).

Teraz ta druga, z czwartej klasy:

30.01
Dziś skończyłam 14 lat. Urodziny zapowiadały się spokojnie. Nikt z dalszej rodziny nie zapowiedział przyjazdu, z braku wolego czasu, ale zapewnili, że przyślą prezenty. To też po pysznym obiedzie, zaczęłam oglądać prezenty. Dwie ciotki przysłały mi magiczne księgi, (przypomniał mi się hogwart, za tydzień wracam do szkoły- po feriach) dziadkowie zasypali mnie słodyczami, rodzice kupili upragnioną sowę, a od starszej siostry Petuni, dostałam zgniecioną laurkę. Do otwarcia został ostatni prezent : Od kochającego wujka Achacego. Głosił napis na opakowaniu. Przestraszyłam się nie na żarty, wujek ten jest znany w całej rodzinie z różnych dziwactw. Na ostanie urodziny przysłał mi kurę, już zwyczajna kura byłaby dość dziwnym prezentem, ale ta na dodatek zionęła ogniem. Postanowiłam zachować ostrożność. Z duszą na ramieniu poczęłam otwierać pudło. Gdy zerwałam ostatni kawał papieru, moim oczom ukazała się zwykła kłoda drewna.
- Eeee… Mamo możesz mi wytłumaczyć, dlaczego ten stary dziwak wysłał mi na urodziny… kawał drewna?
- Może do ozdoby twojego pokoju… albo to jakiś niezwykle rzadki gatunek… magicznego…ee…drzewa?- mama dzielnie broniła honoru rodziny.
- Nie wysilaj się. On po prostu doszczętnie zwariował! Trzeba to wywalić zanim…
- Nie! Jak odwiedzi nas wujek Achacy i zauważy, że nie ma jego prezentu to może mu się zrobić przykro!- Och, i jak tu wytrzymać z taka matką.
- To, chociaż przestawmy to pod stół…- skapitulowałam, Wraz z matką i ojciec podnieśliśmy pniak i wrzuciliśmy pod stół. Po czym każdy wrócił do swoich spraw.
Leniuchowałam tak sobie w najlepsze, aż coś mnie tchnęło i zajrzałam do księgi, którą dostałam od ciotki. Nosiła tytuł „ Magiczne sztuczki upiększania”. Zainteresował mnie rozdział „Błotne eliksiry, ujędrniające”:
„Gdy będziesz zbierać błoto na bagnach, uważaj na błotoryje. Są to zwierzęta wyglądające jak kłoda drzewa, które lubię łapać ludzi za kostkę…”
Natychmiast zbiegłam do salonu, ale było już za późno…
Tata wrzeszczał jak oszalały okładając książką błotoryja przyczepionego do jego kostki. Mama skamieniała przyglądała się temu z kuchni. Postanowiłam coś zdziałać. Podbiegłam do błotoryja, usiadłam na nim i rozwarłam jego szczękę. Tata wyją kostkę z jego paszczy, lecz nie przestawał wrzeszczeć i okładać go po głowie…
Po 10 minutach cała rodzina siedziała przy stole, omawiając sytuacje i zastanawiając się, co zrobić ze zwierzęciem. Błotuś (każdemu zwierzęciu trzeba dać jakieś imię) udawał pień tuż przed kominkiem.
- Ta bestia, chciała mi zeżreć nogę!- lamentował tata.
- Spokojnie kochanie. Musimy go odstawić, do jego środowiska naturalnego!
- Zgadzam się! Bagna są nie daleko.
- Dobra… Z chęcią się go pozbędę- westchnął tata. Wziął kluczyki do samochodu i razem z mamą wrzucił Błotusia do samochodu. Pomachałam mu na do widzenia. W sumie, te błotoryje to całkiem sympatyczne stworzenia, jak nie gryzą w kostkę oczywiście…

Och, te wspomnienia…Ale z ciotkami nie utrzymuję już kontaktu. Zresztą były przyszywane- tak samo jak wujek. Zjawili się nie wiadomo skąd, jak miałam dwanaście lat i zaprzyjaźnili z moimi rodzicami… stąd to magiczne wujostwo.
I co? Kiedyś opisywałam ciekawe zdarzenie, atak błotoryi, zakłady, szlabany. A teraz? Tylko problemy sercowe i kłótnie z Potterem. Może zrobię, coś szalonego, nie powtarzalnego…? I nie odpowiedniego, dla mojego wieku. Zobaczy się. Ale nie będę nic planować, w końcu to coś będzie spontaniczne! I wtedy ewentualny czytelnik, czytając mój opis Przyszłego-Spontanicznego-Ciekawego-Wydarzenia, będzie pod wrażeniem, mojego wyczynu.

Dopisane 10 minut później:
Przepraszam, za ten ostatni komentarz, to efekt nadmiaru nauki. A więc, dobranoc.(Zaraz! Czy ja przypadkiem nie życzę miłej nocy pamiętnikowi? Jest ze mną, źle... naprawdę źle.)

[ 686 komentarze ]


 
Wszystko po staremu...
Dodała Lili Evans Wtorek, 26 Października, 1976, 20:32

Ha! Witam! Chciałam zostawić ten pamiętnik w spokoju i przestać go zaśmiecać moimi wspomnieniami, ale ten piękny dzień zmusił mnie po prostu do sięgnięcia po pióro. Postanowiłam, że zacznę notkę od…dokończenia miłosnej opowieści z Petunią w roli głównej. To wszystko zabrzmi jak wielka pokręcona bajka, w której morał brzmi „Okazuję się, że nienawiść również może łączyć ludzi”. No, więc zaczynamy:
Dawno, dawno temu(a dokładniej dwa miesiące temu) pewna rudowłosa piękność( w końcu skromność to podstawa^^), postanowiła złączyć dwie istoty( no, bo ludźmi to ich trudno nazwać). Niestety Książę Vernon(książę wieprzy, można dodać) zamiast zakochać się w pięknej i mądrej Księżniczce Petuni (^^), zakochał się w jej siostrze, która zwała się Lilly. Ruda była niezwykle wybredna, jeśli chodzi o mężczyzn, więc w przypływie śmiałość krzyknęła do Księcia „ TY?! Nawet na moje zwierzątko domowe się nie nadajesz!”. Gdy Księżniczka Petunia się o tym dowiedziała, załamała się i jeszcze bardziej znienawidziła swą siostrę ( O ile to możliwe oczywiście). Złamane i przepełnione nienawiścią do dziewczyny, która go odrzuciła, serce Vernona połączyło się z równie złamanym i nienawidzącym sercem Petuni. A złączyła ich nienawiść do Lilly.
Tak, wiem jestem pokręcona, ale to słoneczko mnie zachwyca. Pewnie zastanawia was, co jeszcze się wydarzyło w ciągu tych dwóch miesięcy? Oczywiście, kłótnie z paczką Pottera (Jak za dawnych czasów) i nowy kolega. Podkreślam słowo kolega. Uczęszczam z nim na zajęcia dodatkowe z eliksirów. Parę razy rozmawialiśmy i facet mnie po prostu fascynuje. Interesuje się czarna magią, jest tajemniczy i.. dojrzały. Uważam, że nadaje się na przyjaciela, no o ile pozwoli z sobą dłużej porozmawiać, bo odnoszę wrażenie, że mnie unika…
No dobra już mówię…Tak, to jest Severus Snape, wiem, że jest ślizgonem, wiem, że wydawał się kretynem. Lecz gdy nikt nie patrzy zachowuje się „normalnie” i nie nazywa mnie szlamą… Po prostu zależy mi na inteligentnych znajomych.
O boże, przypomniał mi się Potter, a dokładnie nasza ostania kłótnia… A wyglądało to tak:
Szłam sobie korytarzem i nagle słyszę:
-Lilly, skarbie!- i czuję jak jakiś chłopak obejmuje mnie ramieniem.
-Nie mów tak do mnie idioto i trzymaj ręce przy sobie!- szybko odsunęłam się od Pottera i wyciągnęłam różdżkę. To wszystko obserwowała profesor Sprout.
-Panie Potter, jeśli koleżanka sobie tego nie życzy nie mów tak do niej. Panno Evans nie przezywaj kolegi, a tera się przeproście.- Profesorka wszystko to mówiła z rozbawieniem.
Jako że bardzo łatwo się denerwuje, w tej sytuacji już kipiałam…
-Przykro mi pani profesor, nie mogę go przeprosić, ponieważ nie rozmawiam z idiotami.
Wtedy odezwały się resztki godności Pottera.
-Ja tez jej nie przeproszę, bo nie rozmawiam z oziębłymi i rozpieszczonymi- tu Potter bez namysłu powiedział-hipokrytkami.
-Pewnie nawet nie wiesz, co to znaczy- byłam zdziwiona, on po raz pierwszy mnie obraził. Kłóciłabym się dalej gdyby nie profesorka.
-DOSYĆ! Minus dziesięć punktów dla Gryfonów. Jeśli się natychmiast nie przeproście
Poleci kolejna dziesiątka! Potter!- teraz wyglądała naprawdę groźnie.
-Przepraszam nie jesteś oziębłą i rozpieszczoną hipokrytką-dawny Potter wrócił, zrobił do mnie maślane oczy…
-Panno Evans!
-Przepraszam, rozmawiam z idiotami-powiedziałam z niebezpiecznym błyskiem w oku i odeszłam. Potter i Sprout zbaranieli. Na następnej lekcji zielarstwa profesorka nie była dla mnie miła, ale było warto. Nigdy nie zapomnę tej głupiej miny Pottera!
Co prawda ostatnio dostałam kazanie od Janet, że ranię tego idiotę. Ale nie moja wina, że on mnie tak denerwuje! Nie moja wina, że zachowuje się jak kompletne dziecko! Nie moja wina, że go nie kocham, a nawet go nie lubię! Nie moja wina, że chłopak sobie wmówił, że mnie kocha! Nie moja wina…! No właśnie. Teraz jestem skazana na samotność…
W takich chwilach przypomina mi się Lucjusz, jedyny facet, którego traktowałam na poważnie. Opanowany, zabawny, czułam się przy nim bezpiecznie. No, ale tak było kiedyś. Wystarczył jeden mój wybuch, aby go spłoszyć. Teraz jest inny… teraz jest z inną. Chyba trzeba już na zawsze zamknąć rozdział o krótkiej miłości z Lucjuszem i równie krótkiej „przyjaźni” z Potterem. Czas na…kąpiel… Na razie plan krótko terminowy…

[ 1472 komentarze ]


 
Po prostu wakacje...
Dodała Lili Evans Poniedziałek, 16 Sierpnia, 1976, 15:11

Witam!
To moje najdziwniejsze wakacje. Nigdzie nie wyjeżdżałam, przez cały czas siedziałam przed TV ( znam już losy większości bohaterów z „Mody na sukces”- to moje największe osiągnięcie tego lata). A na dodatek w sklepie… Zaraz wszystko od początku…
Pewnego pięknego słonecznego dnia, postanowiłam wybrać się do sklepu oddalonego od mojego domu o godzinę drogi. No to moja najdłuższa wycieczka w te wakacje, będę się miała czy pochwalić przed Janet. Jej Hiszpania jest nieporównywalna z tymi pięknymi widokami, które teraz widza moje oczy-krytyczne spojrzenie padło na zniszczone kamienice i duże śmietniki, z których wysypywała się zawartość-No tak ładną drogę sobie wybrałam...
Szłam tak jeszcze chwilkę, aż wreszcie ujrzałam upragniony supermarket. Weszłam, po kluczyłam chwilkę miedzy regałami, aż wreszcie znalazłam dział z lodami. Wybrałam czekoladowo- waniliowo- toffiowo- ajerkoniakowy i poszłam w stronę kas. Moim biednym oczom ukazała się kolejka składająca się z trzech osób, Niby nic strasznego, a jednak ich wózki były wypełnione do granic możliwości…. Zapowiadało się dłuuugie popołudnie. Nagle w kolejce tuz za mną ustawił się pulchny młodzieniec, który był prędzej w wieku Petuni niż moim.
-Cześć- odwróciłam się na chwile w jego stronę. Wyglądał na jednego z tych bardzo upierdliwych chłopaków.
-Hej- odpowiedziałam chłodno.
-Yyyy… Ale duszno…- powiedział czerwieniąc się pod moim rozwścieczonym spojrzeniem.
Nie dość, że stałam w nieporuszającej się do przodu kolejce tylko, dlatego żeby kupić rozpuszczonego już loda. Nie dość, że było mi gorąco to jeszcze ten kretyn zawracał mi głowę pogodą.
- Tak, masz rację, kogo interesuje pogoda… No przecież nie mnie… Nie, nie.. JA się interesuję boksem wiesz to taki męski sport, zresztą sam mam niezły prawy sierpowy, kiedyś…- i opowiadał tak bez ładu i składu przez około pięć minut. W końcu nie wytrzymałam, musiał, coś zrobić żeby ta kolejka się w końcu ruszyła.
-Przepraszam cię na chwilkę- powiedział miło się uśmiechając do tego chłopaka.
Będę improwizować może uda mi się jakoś skrócić kolejkę.
-Przepraszam panią- powiedział do starszej kobiety, która stał przede mną- słyszałam jak pan w dziale z kosmetykami mówił, że pierwsza osoba, która do niego podejdzie i powie hasło „To nie czary to mój tusza do rzęs” wygra dożywotni rabat 75% na wszystkie kosmetyki.- efekt był natychmiastowy kobieta ruszyła biegiem mamrocząc po drodze „To nie czary…. tusz do rzęs”.
Teraz został tylko młody mężczyzna. Spojrzałam, co ma w wózku i wpadł mi pomysł do głowy
- Proszę pana!- powiedział przerażona, a on odwróci się jak na komendę- Niech pan nie kupuje tej karmy dla kota. Nie słyszał pan, że zawiera arszywiteroze. A chyba pan wie, co ona robi ze zwierzęciem…- Mężczyzna pokiwał głową…
-No tak, jasne… To bardzo szkodliwy składnik, że nie zauważyłem tego wcześniej- powiedział jakby doskonale wiedział, czym jest wymyślona przed chwila przez mnie nazwa.
Poleciał wymieni karmę na inną.
Ekspedientka kończyła właśnie obsługiwać jakąś kobietę. Zapłaciłam za roztopionego loda i wyszłam ze sklepu. Uśmiechnęłam się szeroko: No Lilka masz łeb na karku. I zaśmiał się głośno, zobaczyłam, że ludzie patrzą się na mnie podejrzliwie, więc tylko wyrzuciłam loda i ruszyłam przed siebie. Myślałam, że to już koniec przygód na dziś, ale niestety dogonił mnie ten chłopak ze sklepu.
- Czego chcesz?- warknęłam
- Idziesz w tą są stronę, co ja, więc pomyślałem, że pójdziemy razem… Jak masz na imię?
- Lilly- odpowiedziałam niechętnie, wiedziałam, że teraz i tak nic go już ode mnie nie odklei.
-A ja Vernon Dursley.- powiedział dumnie.
-Kto?- Wyrwało mi się.
-Vernon Dursley, wiesz ja chodziłem do tej sławnej szkoły Smeltings…
Mówił i mówił a ja zastanawiał się, co zrobić. Przyprowadzić go do domu i poznać z Petunia czy lepiej nie…W końcu to o nim mówiła przez całe wakacje, jaki to on przystojny, dumny itp. Hmm… może lepiej nie ingerować, może w końcu Petunia się odważy i do niego zagada, albo on ją zauważy… Nie na to nie można liczyć.
- … codziennie tędy spaceruje o tej porze…
Uśmiechnęłam się sama do siebie. No Lil będziesz musiała pomóc siostrze i zabawić się w swatkę. Hmm…to może być ciekawe, acz nie koniecznie przyjemne…
Pożegnałam się z chłopakiem i ruszyłam do domu. Szłam rozmyślając, dlaczego właściwie pomagam swojej siostrze, która mnie… hmm… nie lubi… Wróciłam do domu ległam na łóżko i marzyłam o powrocie do Hogwartu, albo chociaż o spotkaniu z Janet. A teraz chyba się zdrzemnę.

[ 671 komentarze ]


 
Wspomnienia w wakacje...
Dodała Lili Evans Czwartek, 29 Lipca, 1976, 19:24

WYNIKI EGZAMINU POZIOM STANDARDOWYCH UMIEJĘTNOŚCI MAGICZNYCH

Lily Violet Evans otrzymała:

Astronomia Z
Opieka nad magicznymi stworzeniami P
Zaklęcia W
Obrona przez czarną magią W
Wróżbiarstwo Z
Zielarstwo P
Historia magii P
Eliksiry W
Transmutacja W

No proszę! Wyniki całkiem, całkiem i te wybitne. Ciekawe jak poszło Joy i Janet… Obrona przed czarną magia- z niej jestem najbardziej dumna, bo na nią najwięcej musiałam pracować.. Przypomniał mi się dzień sumów z OPCM… Nie należał do najprzyjemniejszych:

- Lily! Jak ci poszło?- i nie czekając na odpowiedź, Janet zaczęła opowiadać- Spodziewam się, co najmniej Zadowalającego, choć pewnie przy pytaniu dziesiątym odpadłam... No i już po Obronie przed czarna magią...
-Obrona to jeden z łatwiejszych przedmiotów, jak nie będę mieć wybitnego... To na początku roku szkolnego powiem Potterowi, że jest wspaniały a ja się w nim podkochuję...- powiedziałam na luzie.
- Zakład przyjęty! Chodź do dziewczyn, są przy jeziorze...
Chciałam odmówić, ale zobaczyłam wśród nich Joy. Dosiadłyśmy się do nich i zaczęłyśmy omawiać testy. Było całkiem przyjemnie, dopóki nie zobaczyłam, jak Potter (tak, znowu mówimy do siebie po nazwisku) bawi się złotym zniczem, który pewnie podwędził z szatni i obserwuje jak rozmawiam z koleżankami. Gdy nasze spojrzenia się spotkały demonstracyjnie odwróciłam się do niego tyłem.
- To nic nie dało cały czas się patrzy- szepnęła Joy- Czemu się właściwie z nim nie pogodzisz?
- Bo jest podły i próżny!
- Próżno to może i jest, ale z tą podłością przesadzasz….
W tym samym momencie na błoniach rozległy się śmiechy i krzyki. Odwróciłam się i ujrzałam Severusa Snape wijącego się na ziemi przez stopami Pottera. Natychmiast wstałam i pobiegłam w tamtą stronę, Z ust Snape wydobywały się różowe bańki mydlane, wyglądał jakby się dusił…
-ZOSTAWCIE GO!- wrzasnęłam.
Od razu gry Potter mnie zobaczył, zmierzwił sobie ręka włosy….żałosne…
- Co jest Evans?- zapytał, Potter szarmanckim głosem.
- Zostawcie go- powtórzyłam, spojrzałam na niego z odrazą, teraz byłam pewna, że już się z nim nie pogodzę…- Co on wam zrobił?
- No wiesz… - powiedział powoli- to raczej kwestia tego, że on istnieje… jeśli wiesz, co mam na myśli…
Parę osób wybuchło śmiechem, ze świętej czwórki tylko Lupin się nie roześmiał…
- Wydaje ci się, że jesteś zabawny, tak?- zapytałam chłodno- A jesteś tylko zarozumiałym, znęcającym się nad słabszymi szmatławcem, Potter. Zostaw go w spokoju.
- Zostawię, jak się ze mną umówisz, Evans- powiedział, jak ja mogłam się z nim przyjaźnić? Jak?- No… nie daj się prosić… Umów się ze mną, a już nigdy więcej nie podniosę różdżki na biednego Smarka.
Zauważyłam, że zaklęcie rzucone na Severusa przestawało działać, ale nic nie zrobiłam…
- Nie umówiłabym się z tobą nawet wtedy, gdybym musiała wybierać między tobą, a wielkim pająkiem.
- Nie masz szczęścia Rogaczu- powiedział Syriusz, odwracając się w stronę Snape`a – OJ!
Coś błysnęło i z policzka Jamesa trysnęła krew. Znowu błysk i Severus wisi głową w dół. Szata opadła mu na głowę odsłaniając chude nogi i poszarzałe gatki.
Rozległy się głośne śmiechy.
- Puść go!- znowu wrzasnęłam.
- Na rozkaz!- Powiedział Potter i Snape zwalił się na ziemie.
- Petrificus totalus!- Rozległ się głos Syriusza i Snape znowu runął zesztywniały.
- ZOSTAWCIE GO W SPOKOJU!- krzyknęłam wyciągając różdżkę.
- Ech, Evans, nie zmuszaj mnie, żebym zrobił ci krzywdę- powiedział nie pewnie Potter.
-To cofnij swoje zaklęcie!
Potter zrezygnowany wyszeptał przeciwzaklęcie.
-Bardzo proszę. Masz szczęście, że Evans tu była Smarkerusie…
- Nie potrzebuję pomocy tej małej brudnej szlamy!- odrzekł obojętnie, Snape.
- Świetnie! – powiedziała wytrącona z równowagi- W przyszłości nie będę sobie tobą zawracać głowy. I na twoim miejscu wyprałabym gacie Smarkerusie.
Och, no wiem, że zagranie poniżej pasa, ale byłam wściekła…
-Przeproś ją!- ryknął Potter, celując różdżka w Snape.
- nie zmuszaj go żeby mnie przepraszał! Jesteś taki sam jak on…
- Co? Ja nigdy bym cię nie nazwał… sama wiesz jak!
-Targasz sobie włosy, żeby wyglądać tak, jakbyś dopiero, co zsiadł ze swojej miotły, popisujesz się tym głupim zniczem, chodzisz po korytarzach i miotasz zaklęcia na każdego, kto cię uraził, żeby pokazać, co potrafisz… dziwię się, że twoja miotła może w ogóle wystartować z tobą i z twoim wielkim napuszonym łbem. MDLI mnie na twój widok.
Odwróciłam się i odeszłam. Słyszałam jak mnie wołał, ale nie chciałam mieć już z nim nic wspólnego… Zaliczyłam kolejny wybuch złości.. Choć w sumie wszystko wróciło do normy tak jakbyśmy w ogóle się nie przyjaźnili. Ja go nie lubię, on mnie drażni… Och ulżyło mi jak to z siebie zrzuciłam. Mam wrażenie, że od śmierci taty tak wszystko się z chrzaniło.. On na pewno by mi coś doradził…No cóż a teraz wrócę do moich wakacyjnych zajęć, czyli oglądania TV…

[ 559 komentarze ]


 
Wakacje i ciekawe perspektywy na przyszły rok...
Dodała Lili Evans Wtorek, 22 Czerwca, 1976, 22:59

Przepraszam, że nie pisałam, ale całe noce ( ;-) ) i dnie spędzałam na nauce. Ale na szczęście już po!!! Standardowe Umiejętności Magiczne przeminęły bez powrotnie i jakoś specjalnie za nimi nie tęsknie ;-) . Mam wrażenie, że poszło mi dobrze. Ale po za SUM-mami zdarzyło się jeszcze troszkę…
Nastąpiło nie uniknione spotkanie z Lucjuszem, zerwałam z nim… tą znajomość. Przez parę dni był bardzo przybity, próbował mnie przekonać, do dania mu drugiej szansy. Wyznał parę rzeczy, które chciałabym usłyszeć jeszcze tydzień temu, ale.. teraz jest już za późno… Myślałam, że zostaniemy, chociaż kumplami takim zwykłymi na „cześć”, ale on się zmienił zaczął „kręcić” z Narcyzom, drwił ze wszystkich na około… i zgasił się płomyk w jego spojrzeniu… Jakby nie wierzył w przyszłość… Nie wiem, co się stało… mogło go zaboleć moje zachowanie, ale nie w aż takim stopniu… Ech, Lucek, co się dzieje?? Niestety to już nie moja sprawa….
Stres przed egzaminami i przykre myśli związane z moja nie doszłom miłością, były głównymi czynnikami, które wpłynęły na moją decyzje… Poszłam wziąć kąpiel w łazience prefektów… Normalnie tego nie robie, bo nie lubię chodzić sama nocą po Hogwarcie. Rozebrałam się i wskoczyłam do ciepłej spienionej różnymi bąbelkami wody i zatopiłam się w myślach. Rozpamiętywałam ostatni pocałunek z Lucjuszem, był zachód słońca siedzieliśmy nad jeziorem, otoczył mnie ramieniem i wtedy… ech to było takie romantyczne i co z tego, że banalne i „ściągnięte” z mugolskich filmów… Nagle usłyszałam ciche chrobotanie w rogu komnaty, przestraszyłam się nie na żarty. Wyszłam z baseniku właśnie sięgałam po ręcznik, gdy w moja stronę wybiegł szczur! Taki obrzydliwy z długim obślizgłym jak u glizdy ogonem.. Blee… Spanikowałam, od dziecka bałam się szczurów…. Końcami palców chwyciłam ręcznik i wybiegłam na korytarz… A obok drzwi stał James i Syriusz.. Zatkało mnie… Zakryłam się ręcznikiem i zapominając o szczurze wbiegłam z powrotem do łazienki. Przebrałam się w pidżamę przy akompaniamencie krzyków Jamesa „ Lilly to nie tak jak myślisz…”. Wyszłam już w pełni ubrana, spojrzałam się z pogarda na Jamesa i powiedziałam:
- Wiesz, Potter przeceniałam cię… Okazałeś się pospolitą gnidą…. A teraz IDŹ W CHOLERĘ!!
- Lilly, ale…
- James, choć idziemy.. w cholerę….- Powiedział Syriusz niezrażonym głosem…
Poszli, a ja usiadłam przy drzwiach łazienki. Nie spodziewałam się czegoś takiego po nich!!! Już nawet pominę to, że zobaczyli mnie na wpół gołą… ręcznik trzymany w ręce osłonił, część mojego ciała… Ale samo to, że oni… MNIE PODGLĄDALI!!! Zachowali się gorzej niż… niż… oni sami w moim wyobrażeniu… JUŻ nie ma porządnych mężczyzn na tym świecie…, ale.. Lucek by się tak nie zachował…
Wróciłam do dormitorium, a tam napadł na mnie James powstrzymywany przez Syriusza:
- Nie mów!!! Nie warto!!
- Lilly, to nie było tak, my poszliśmy za Peterem..
- Tak teraz wszystko na Petera zwal, Potter- powróciłam do tej formy…
- Myśleliśmy..
- O, to nowość..
- Że się chce gdzieś wymknąć, i wtedy zobaczyliśmy jak idzie za tobą do łazienki…
- Nikt nie był ze mną w łazience, kłamco!
- Oprócz szczura- wtrącił obojętni już Syriusz…
- No.. Zaraz, skąd wiesz?!
- Lil, my jesteśmy… animagami i Peter zamienia się w szczura, więc sama rozumiesz, że podeszliśmy do łazienki żeby zobaczyć co on chce zrobić…
-JESTEŚCIE ANIAMGAMI? I JA NIC O TYM NIE WIEM?!
- Głośniej, Lil jeszcze Ślizgoni nie usłyszeli….- Rzekł z sarkazmem Syriusz..
- Acha! Dobra. Więc tak… KONIEC! Jak tak ma wyglądać przyjaźń ja rezygnuję! I ani słowa, z Peterem się sama rozprawie, a wy się do mnie nie odzywajcie!!!
I odeszłam…

W podsumowaniu ostatnich dni:
- straciłam ojca;
- straciłam „przyjaciół”;
- straciłam Lucka;
- tylko Sumy mi jakoś wyszły..
Od teraz zajmę się nauką, bo na inne rzeczy nie można liczyć.. Ta myśl przyszła może trochę nie w czas, bo za 2 dni wracam na wakacje do domu…, Ale teraz przynajmniej mam plan na przyszły rok… Zapowiada się…. Ciekawie :-(

[ 499 komentarze ]


 
Będziesz ze mnie dumny Tato! Jestem silna!
Dodała Lili Evans Niedziela, 06 Czerwca, 1976, 15:39

Tęsknisz, gdy coś umiera,
Żałujesz, że tego niema,
I choć chcesz- się nie pojawia,
Za to coś innego przychodzi jak zjawa,
Obnaża kły i zatruwa
Cię jadem, co serce rozpruwa,
Nie czujesz przez to nic
Myślisz „życie to tylko pic”
Uczysz się, pracujesz chodzisz
O koniec dnia Boga prosisz
To nie znieczulica!
To śmierć dla serca,

Może uda się je uratować,
A wtedy do kieszeni schować?
I choć pustka zostanie
Serce dla innych gorące się ostanie.

O to mój ostatni wiersz, krótki i banalny, lecz- to żackości- prawdziwy. Czuje smutek i pustkę, ale też nadzieje- będzie lepiej. Zrozumiałam coś. To coś jest bardzo ważne, pomaga mi poradzić sobie z tą stratą…
Wróciłam do Hogwartu dzień po pogrzebie. Udawałam, że wszystko jest w porządku, ale wszyscy wiedzieli, że nie jest. W towarzystwie innych czułam się nieswojo, dlatego przez pierwsze dni wybierałam samotność. Przesiadywałam nad jeziorem skąpana w łzach, aż do pewnego wieczoru…
„-Lilly, nie płacz tata nie czuł bólu, przed… Lekarze powiedzieli, że mówił coś o kocie, żeby na niego uważać…i.. Lilka tęsknie za nim”
„- Ja też, pamiętasz jak zbudował dla nas „zamek” na drzewie, byłyśmy jego księżniczkami…”
Rozpłakałam się na wspomnienie rozmowy z Petunią… Nagle tuż za mną rozległ się jakiś szelest…
-Kto tu jest??
-To tylko ja- odpowiedziała dziewczyna, która stała tuz za mną..
- Czyli??
- Joy Corvus- powiedziała i bezceremonialnie usiadła obok mnie.
- Lilly Evans, Joy bez urazy, ale chciałabym posiedzieć w samotności.- powiedziałam ocierając łzy, w nadziei, że ukryję fakt, iż płakałam.
- Rozumiem- nadal nie ruszała się z miejsca.
- A więc?!
- A więc.. Robisz najgłupszą rzecz na świecie, siedząc i rozpaczając. Myślisz, że jak odseparujesz się od otoczenia to będzie lepiej? A może ty chcesz pławić się w smutku?
- Nic nie rozumiesz. JA… ja…
-No właśnie, ty, ty… Myślisz, że twój ojciec chciałby żebyś pogrążyła się w smutku?-
- Nie..- odpowiedziałam patrząc na twarz Joy, która nie wyrażała żadnych emocji. Nie wiedziałam, że wieść o moim ojcu tak szybko się rozniosła po Hogwarcie…
- Masz pamiętać o przeszłości, żyć teraźniejszością i myśleć o przyszłości. Twojego ojca nie ma tu ciałem, ale przez cały czas czuwa nad tobą.
- Ale już go nie zobaczę nie usłyszę jego głosu…
- To, co powiem to najbardziej banalny, lecz najprawdziwszy tekst On jest w Tobie. Nie zapomnij go a będzie żyć wiecznie.
Po mojej twarzy przetoczyły się łzy. Lecz nie rozpaczy i smutku., tylko nadziei.
- Dzięki Joy, a teraz naprawdę przepraszam muszę iść… do przyjaciół. Do zobaczenia.
- Do zobaczenia Lilly Evans.
Odeszłam, rozmyślając o Joy, młoda, ale mądra warto by było mieć ją w gronie przyjaciół. Odwróciłam się i zobaczyłam ją wpatrująca się uparcie w ładnego kota.
W dormitorium siedziała gromada śmiejących się gryfonów, na mój widok zamilkli. Usiadłam między Jamesem i Syriuszem i powiedziałam wesoło:
- I co was tak bawi??
- Popisy Jacka na treningu, chłopak tak się ucieszył, że zaraz uda mu się strzelić pierwszą bramkę, że ominął pętle i zorientował się w sytuacji dopiero pół kilometra za boiskiem- zaczął opowiadać Quentin.
Tak to był dla wszystkich wesoły wieczór, uważali, że się pozbierałam. No cóż mieli trochę racji. Nie śmiałam się szczerze, to jeszcze za wcześnie. Ale już nie „pławię” się w smutku a to bardzo dużo. Idę spać, czeka na mnie miękkie łóżeczko….
„Dobranoc… Tato! Wiem, że jesteś ze mnie dumny”

[ 510 komentarze ]


 
Koniec jest początkiem czegoś innego...
Dodała Lili Evans Poniedziałek, 17 Maja, 1976, 19:19

Od razu, gdy przeczytałam sowę wybiegłam z dormitorium, bez celu po prostu taki nagły bezsensowny tik…. … W pokoju wspólnym siedzieli moi „byli” przyjaciele…
-Lilly!!! Co się stało?- wrzasnął Remus.
-Mój tata… tata – wypowiadając te słowa zdałam sobie sprawę ile znaczy dla mnie mój ojciec, zaczęłam biec jeszcze szybciej i przy portrecie grubej damy poczułam jak jakieś silne ramiona powstrzymują mnie przed wybiegnięciem na korytarz. Odwróciłam się i zobaczyłam Jamesa i Remusa biegnącego w moją stronę, Syriusz już mnie trzymał zawsze biegał najszybciej. Nie wytrzymałam rozpłakałam się i wtuliłam się w ramiona Syriusza. Przyjaciele posadzili mnie na kanapie James i Syriusz usiedli po obu moich stronach i nieśmiało gładzili mnie po plecach. Remus jeszcze raz przeczytał List Petunii.
-Lilka musisz iść do Dumbledore`a. Może on coś…. Zdziała..
Było mi wszystko jedno, gdy prowadzili mnie do gabinetu dyrektora, moje myśli były puste nie wyczuwałam żadnych emocji. Patrzyłam na roześmiane twarze uczniów, byli tacy beztroscy… Nienawidziłam ich!!! Śmiali się… w tej chwili, kiedy mój tata, jedyny mężczyzna, którego uczuć mogę być pewna, walczy o życie… W mugolskim szpitalu… „być czy nie być oto jest pytanie?” Niech cieszy się każdy ten, kto ma taki wybór, kto…ma takie problemy….
-Myślę, że możecie odejść, chciałbym porozmawiać z panną Evans na osobność.
-Dobrze panie dyrektorze, zaczekamy na dole.
-Lilly, kontaktowałem się z twoja mamą, jutro jedziesz do domu. Pogrzeb odbędzie się w..
- Pogrzeb?? Jaki… czyj?? Czy …- coś się we mnie zablokowało, nie płakałam… Byłam w szoku…
-Twoi przyjaciele mówili, że dostałaś list… bardzo mi przykro, że dowiedziałaś się tego w taki sposób. Chce ci powiedzieć, że Roz…
-NIE!!! Pan nic nie rozumie! Niech pan nawet nie próbuje w ciskać we mnie tych banalnych powiedzeń! To mój ból i nikt go nie zrozumie.. chce zostać sama..
-Lilly, pamiętaj w takich chwilach o wiernych przyjaciołach.
- Wychodzę! Do widzenia panu!
Wyszłam, schodziłam na dół i z każdym stopniem mój ból się wzmagałam. 5-stopni nigdy już nie nazwie mnie swoja księżniczką, 4-stopnie nigdy już nie zobaczę jego uśmiechu, 3-stopnie nie przytuli mnie, 2-stopnie nie pozna mojego męża.. dzieci, 1-stopieni już go niema….
Zaczęłam płakać, wpadłam w ramiona Jamesa… Niema go… Niema!!! Zostawił mnie… Opanowała mnie bezsilna złość… Uderzałam pięściami w ramiona i klatkę piersiową Jamesa… próbował mnie uspokoić, przytulić…. Rozumiał mnie… Nagle ktoś podbiegł i odepchnął od mnie Jimma;
-Lucjusz!!
-Lilly wszystko w porządku? Co jej chciałeś zrobić?
James milczał, w innej sytuacji na pewno przyłożyłby Luckowi jakimś zaklęciem…
-Lucjusz on mi…. Pomagał… pocieszał… mój tata…-moje oczy znów się zaszkliły
- Lilka nie broni go! Potter nie rozumiesz, że przegrałeś, ona…
- Lu!!! MÓJ TATA NIE ŻYJE A TY SIĘ KŁÓCISZ?!- po raz kolejny te słowa wywołały u mnie płacz….
-Lill, ja po prostu… ja..- nie wytrzymałam zaczęłam biec, jak najdalej od tych ludzi, którzy nie potrafią zrozumieć moich uczuć…
Nikt mnie nie zatrzymał, więc zwolniłam dopiero nad jeziorem. Płakałam i wspominałam. Czułam się dobrze w samotności, w swoim bólu. Lecz ta pustka, którą czułam była nie do zniesienia. Siedziałam do późna nad jeziorem, lecz w końcu zrozumiałam, że moi przyjaciele mogą się martwić. W dormitorium zostałam tylko ich. W końcu było już grubo po północy. Janet wstała chciała iść ze mną do dormitorium. Podeszłam do James, Syriusza i Remusa po kolei każdego pocałowałam w policzek. Ten krótki całus oddał więcej niż 1000 słów. Odeszłam z Janet, spakowałam się uściskałam na pożegnanie Janet i położyłam się do łóżka. Leżałam długo, aż w końcu zmorzył mnie sen. Na drugi dzień punktualnie o 6 rano stawiłam się w gabinecie dyrektora, bez zbędnych słów uchwyciłam ogon feniksa i wylądowałam w domu. Wszystko bez większych emocji. Lecz gdy wylądowałam w swoim salonie i zobaczyłam mamę i Petunie przytulone do siebie i zmożone snem, ta pustka, choć na tą chwile mnie opuściła. Przytuliłam się do nich i zasnęłam. Najlepiej w takich chwilach być przy osobach, które rozumieją i współodczuwają. ON nie zyje…

[ 740 komentarze ]


« 1 2 3 4 »  

| Script by Alex

 





  
Kolonie Harry Potter:
Kolonie Travelkids
  
Konkursy-archiwum

  

ŻONGLER
KSIĘGA HOGWARTU

Nasza strona JK Rowling
Nowości na stronie JKR!

Związek Krytyków ...!
Pamiętnik Miesiąca!
Konkurs ZKP

PAMIĘTNIKI : KANON


Albus Severus Potter
Nowa Księga Huncwotów
Lily i James Potter
Nowa Księga Huncwotów
Pamiętnik W. Kruma!
Pamiętnik R. Lupina!
Pamiętnik N. Tonks!
Elizabeth Rosemond

Pamiętnik Bellatrix Black
Pamiętnik Freda i Georga
Pamiętnik Hannah Abbott
Pamiętnik Harrego!
James Potter Junior!
Pamiętnik Lily Potter!
Pamiętnik Voldemorta
Pamiętnik Malfoy'a!
Lucius Malfoy
Pamiętnik Luny!
Pamiętnik Padmy Patil
Pamiętnik Petunii Ewans!
Pamiętnik Hagrida!
Pamiętnik Romildy Vane
Syriusz Black'a!
Pamiętnik Toma Riddle'a
Pamiętnik Lavender

PAMIĘTNIKI : FIKCJA

Aurora Silverstone
Mary Ann Lupin!
Elizabeth Lastrange
Nowa Julia Darkness!

Joanne Carter (Black)
Pamiętnik Laury Diggory
Pamiętnik Marty Pears
Madeleine Halliwell
Roxanne Weasley
Pamiętnik Wiktorii Fynn
Pamiętnik Dorcas Burska
Natasha Potter
Pamiętnik Jasminy!

INKUBATOR
Alicja Spinnet!
Pamiętnik J. Pottera
Cedrik Diggory
Pamiętnik Sarah Potter
Valerie & Charlotte
Pamiętnik Leiry Sanford
Neville Longbottom
Pamiętnik Fleur
Pamiętnik Cho
Pamiętnik Rona!

Pamiętniki do przejęcia

Pamiętniki archiwalne

  

CIEKAWE DZIAŁY
(Niektóre do przejęcia!)
>>Księgi Magii<<
Bestiarium HP!
Biografie HP!
Madame Malkin
W.E.S.Z.
Wmigurok
OPCM
Artykuły o HP
Chatka Hagrida!
Plotki z kuchni Hogwartu
Lekcje transmutacji
Lekcje: eliksiry
Kącik Cedrica
Nasze Gadżety
Poznaj sw�j HOROSKOP!
Zakon Feniksa


  
Co sądzisz o o zakończeniu sagi?
Rewelacyjne, jestem zachwycony/a!
Dobre, ale bez zachwytu
Średnie, mogłoby być lepsze
Kiepskie, bez wyrazu
Beznadziejne- nie dało się czytać!
  

 
© General Informatics - Wszystkie prawa zastrzeżone
linki