Startuj z namiNapisz do nasDodaj do ulubionych
   
 


Zawsze uważałam, że prowadzenie pamiętników, dzienników itp. to strata czasu. Ale zmieniłam zdanie pewnego lipcowego dnia, gdy wydarzyło się coś niezwykłego. Coś, co zmieniło całe moje życie. Na zawsze! Coś, co nie przytrafia się zwykłym 11 - letnim dziewczynom, bo właśnie tyle mam lat. Nazywam się Hermiona Granger i mieszkam wraz ze zwykłymi rodzicami (obydwoje są dentystami) w najzwyklejszym angielskim miasteczku. Ale ja nie jestem zwykłą dziewczyną, ja jestem czarodziejką!
| Koniec Sierpnia + Wrzesień | Październik | Listopad | Grudzień | Styczeń | Luty |
| Marzec | Kwiecień |


27.08
Już za pięć dni pójdę do Hogwartu Szkoły Magii i Czarodziejstwa. Nie mogę się doczekać! Trudno sobie wyobrazić jak ogromne było moje zdumienie, kiedy miesiąc temu dostałam list. Napisano w nim, że przyjęto mnie do magicznej szkoły. W pierwszej chwili myślałam, że to po prostu głupi żart, ale dokładnie wszystko sprawdziłam. Moi rodzice (mugole od urodzenia) zareagowali w podobny sposób. Uwierzyli dopiero, gdy kilka dni temu pojechaliśmy do Londynu i zobaczyliśmy ulicę Pokątną (udało nam się tam trafić tylko dzięki mapce, która była dołączona do listu). Najpierw poszliśmy do Banku Gringotta, żeby wymienić nasze mugolskie pieniądze na galeony, sykle i knuty. A potem kupiliśmy szaty, podręczniki, pergaminy, pióro, kociołek cynowy, wagę, teleskop, podstawowe składniki eliksirów i przede wszystkim piękną różdżkę. Chciałam mieć sowę, ale rodzice się nie zgodzili mówiąc, że nie potrzebny mi TAKI ptak.
Na ulicy Pokątnej widziałam tyle niesamowitych rzeczy, że tego po prostu się nie da opisać. Wszystko tam sprawiało wrażenie jakby było otoczone magiczną aurą, powłoką czy czymś takim. Widziałam piękne miotły, wielkie, grube księgi (namówiłam nawet rodziców, żeby mi kupili kilka książek dodatkowo).
Odkąd wróciłam stamtąd tylko czytam i czytam, bo trochę się boję, że nie dam sobie rady. Weźmy na przykład takiego Harry'ego Pottera. Kim byli jego rodzice - wspaniałymi czarodziejami, a kim są moi - mugolami od wielu, wielu pokoleń. Nie chodzi o to, że mam pretensje do swojej rodziny, że nie są kimś innym, ale powiedzmy sobie szczerze - szanse są nierówne. Mam tylko nadzieję, że skoro przysłali mnie ten list, a nie komu innemu, to muszę być jedyna i wybrana.
Lepiej się jeszcze trochę pouczę.

28.08
W jednym z podręczników przeczytałam, że niektórzy sławni czarodzieje wywodzili się z mugolskich rodzin. Pewnie nadrobili to bardzo ciężką i żmudną pracą. Dlatego muszę się wszystkiego dokładnie nauczyć. Nie mogę pozwolić, żeby jakiś nauczyciel spytał mnie o coś czego nie będę wiedzieć.
Przeczytałam także, że dyrektor szkoły Hogwart jest obrońcą mugoli. Bardzo się z tego cieszę, bo przynajmniej nie zostanę wyrzucona z byle powodu.
Mam nadzieję, że trafię do Gryffindoru.
Dość tego pisania, bo nauka czeka.

29.08
Za trzy dni idę do Hogwartu. Od rana do wieczora siedzę nad książkami, żeby dopracować ostatnie szczegóły. Teraz znalazłam minutkę, żeby napisać tą notkę. 
Dzisiaj przeczytałam niesamowitą rzecz, o stworzeniach zwanych Hipogryfami. Podobno to pół konie, pół ptaki. Ależ muszą być przerażające. Nie chciałabym spotkać takiego na swojej drodze.
W ogóle zastanawiam się czy istnieją jakieś przyjazne, magiczne stworzenia. Jedne zabijają wzrokiem, inne mają trzy metry i przeraźliwie śmierdzą. Ale chyba najgorsze są smoki (brr…). 
To tyle na dzisiaj, bo muszę nauczyć się kilku zasad lotu na miotle. 

30.08
Już za dwa dni pójdę do Hogwartu. Za dwa dni zmieni się na zawsze moje życie.
Dzisiaj czytałam o magicznych roślinach. Skoro rodzice nie chcą kupić mi sowy, to może namówiłabym ich na zakup kwiatka. Szczególnie zainteresowały mnie dwa. Jeden z nich ma duże, okrągłe liście i zaczyna syczeć, kiedy się go nie podleje, a drugi ma piękne, olbrzymie kwiaty i z jego nasion wykluwają się małe futrzaste stworzonka. Jak na mój gust jest to praktyczne, bo posiada się jednocześnie zwierzątka i roślinę, ale chyba jednak poczekam, aż rodzice przemyślą to i w trzeciej albo w czwartej klasie dadzą mi pieniądze na sowę. Taki ptak jest dużo praktyczniejszy.
Idę nauczyć się podstawowych zaklęć na transmutację.

31.08
Dzisiaj postanowiłam dać sobie spokój z nauką, żeby odpocząć tuż przed szkołą. Czytałam w jednej z mugolskich książek, że to pomaga w utrwaleniu nauki. Poza tym muszę się spakować i pożegnać z rodzicami.
Już jutro pójdę do Hogwartu, Szkoły Magii i Czarodziejstwa. Nie mogę się doczekać.
No dobrze… raz zajrzałam do książki, żeby sprawdzić czy do Eliksiru Ocucającego dodaje się oko żuka czy nie.

01.09
Dostałam się do Gryffindoru. Tak się cieszę, że ledwie piszę te słowa. Cały Hogwart wygląda dokładnie tak magicznie jak go sobie wyobrażałam. Są tu prawdziwe duchy, ale są bardzo przyjazne i miłe (z jednym wyjątkiem). Zapoznałam się nawet z jednym z nich - Prawie Bezgłowym Nickiem. Biedak, ma tyle problemów ze swoją głową. Tylko poltergeist Irytek jest złośliwy i ciągle usiłuje coś spsocić.
Najbardziej jednak oczarowała mnie Wielka Sala. Jej sklepienie jest tak zaczarowane, że wygląda jak niebo na zewnątrz szkoły. Czytałam o tym, ale trzeba to zobaczyć, żeby móc sobie wyobrazić. 
Poznałam też samego Harry'ego Pottera. On także jest w Gryffindorze. Chociaż trochę mnie rozczarował. Wyobrażałam go sobie jako sympatycznego, odważnego chłopaka po niemiłych przeżyciach, ale on i jego przyjaciel Ron odnieśli się do mnie raczej wrogo. Czyżby nie lubili osób z rodzin mugoli? Ale przecież matka Harry'ego Pottera do jedenastego roku życia uważała się za zwykłą mugolkę - nie znała prawdy.
Dawno się nie najadłam takich pyszności jak dzisiaj. Tak mnie zmęczył ten nadmiar wrażeń, że chyba pójdę już spać. 

02.09
Dzisiaj prawie spóźniłam się na historię magii, bo poszłam niewłaściwymi
schodami i ten wredny Irytek zamknął mnie w jakiejś sali. Na szczęście udało mi się wpaść do sali kilka sekund przed dzwonkiem. Co to byłby za wstyd - spóźnić się na pierwszą lekcję.
Dziwi mnie, że tak mało osób słucha wykładów profesora Binns'a. Przecież to strasznie obowiązkowy na… duch. Nawet po śmierci nie zostawił swojej posady. 
Potem mieliśmy zielarstwo i transmutację, a o północy idziemy obserwować niebo przez teleskopy. Podziwiam profesor McGonagall. Ona potrafi naprawdę wiele. Ja nie wiem czy za kilka lat będę w stanie zmienić choćby krzesło w fotel. Na razie potrafię jedynie zamienić zapałkę w igłę. Chyba pójdę poszukać w bibliotece książek o transmutacji i może czegoś o wiedźmach tego tysiąclecia (na historię magii). Mam nadzieję, że trafię do biblioteki, a nie na przykład do jakiej zamkniętej na siedem zamków klasy.

03.09
Ach! Ten przeklęty Irytek! Dzisiaj wysypał mi kubeł ze śmieciami na głowę. Sądzę, że powinni go usunąć z Hogwartu.
Dzisiaj mieliśmy lekcję z profesorem Flitwick'em (zaklęcia i uroki), z profesor Sprout - zielarstwo (już drugi raz w tym tygodniu) i obronę przed czarną magią. Profesor Quirrell wydaje mi się trochę dziwny. Strasznie śmierdzi od niego czosnkiem i nosi na głowie wielki turban. Powiedział nam, że to prezent za pokonanie zombi, ale wydaje mi się to podejrzane, bo nie potrafię wyobrazić sobie tego niskiego, jąkającego się czarodzieja walczącego z żywymi trupami. 
Profesor Flitwick jest strasznie mały. Musi stać na stosie książek, żeby było go widać zza biurka, ale uważam, że jest najsympatyczniejszym nauczycielem w całym Hogwarcie (za wyjątkiem Dumbledore'a). 
Muszę jeszcze odrobić pracę domową z transmutacji, bo profesor McGonagall powiedziała, że może zrobić krótki sprawdzian.

04.09
Nie sądziłam, że w Hogwarcie są tak podli i niemili nauczyciele jak profesor Snape. Wypytywał Harry'ego o jakieś drobiazgi, a kiedy on odpowiedział, że nie wie, pozbawił Gryffindor 1 punktu. A przecież to była pierwsza lekcja! Zgłosiłam się, żeby profesor spytał mnie i tym samym dał spokój Harry'emu, bo pomimo, że on mnie chyba nie lubi, ja do niego nic nie mam. Niestety Snape mnie nie zapytał, wolał męczyć Harry'ego. 
Potem Neville pomylił się przy przygotowywaniu eliksiru i wylał zawartość kociołka na siebie. Trzeba naprawdę być bardzo wrednym, żeby krzyczeć na chłopaka, którego ciało pokryło się bąblami i jęczy z bólu! Kiedy wreszcie Snape pozwolił zaprowadzić Neville'a do skrzydła szpitalnego, nawrzeszczał na Harry'ego, że nie powiedział koledze w jakiej kolejności wykonywać poszczególne czynności. Co za niesprawiedliwość! Jakby tego było mało, jeszcze raz pozbawił Gryffindor 1 punktu.
Coś mi się wydaje, że Gryfoni nie będą z nim mieli łatwego życia.

05.09
Sobota! Muszę odrobić wszystkie lekcje na cały tydzień. Nie mam zbyt dużo czasu, żeby się rozpisywać, bo praktycznie każdy nauczyciel może nam zrobić kartkówkę. A ja jestem pewna, że kto jak kto, ale Snape nie przepuści Gryfonom. 

06.09
Dzisiaj na tablicy ogłoszeń w pokoju wspólnym Gryfonów był krótki komunikat, że od czwartku zaczynają się lekcje latania. Jakby tego było mało będziemy je mieli ze Ślizgonami. 
W Hogwarcie raczej niewiele osób mnie lubi, bo myślą, że poza nauką świata nie widzę (oczywiście to nieprawda, ale przecież dobre wyniki można osiągnąć tylko ciężką pracą). Nawet wśród Gryfonów nie mam jak dotychczas przyjaciół (może tylko Neville traktuje mnie po koleżeńsku). Ale najbardziej wrogo odnoszą się do mnie Ślizgoni. Dlatego nie jestem zachwycona, że będę miała okazję zrobić przed nimi z siebie idiotkę. Niestety latania na miotle nie da się nauczyć z książki. Trudno! To jedno mi nie wyjdzie!
Ale na przykład Neville i Harry też nigdy nie latali na miotle. Może nie będzie tak źle. 

07.09
Obserwowałam dzisiaj Harry'ego i Rona. Wyglądają jakby znali się od wielu lat. Śmieją się i rozmawiają ze sobą jak starzy, dobrzy przyjaciele. Trochę im zazdroszczę! Ja nie mam żadnej przyjaciółki ani przyjaciela. Chyba inni Gryfoni mnie nie lubią i to tylko dlatego, że się dużo uczę. Uważam, że to nie jest powód, żeby odnosić się do kogoś wrogo lub być dla niego niemiłym. Rozumiem, że gdybym próbowała zostać najlepszą w klasie nie licząc się z nikim ani niczym, mogliby mnie nawet nienawidzić. Ale w takim wypadku, kiedy ja, żeby zdobyć wiedzę siedzę długie godziny w bibliotece? Może tu chodzi o coś innego! Może oni mi najzwyczajniej zazdroszczą jak ja Harry'emu i Ronowi! 
Jedyną osobą, z którą się mniej więcej dogaduję jest Neville. Może przez całe długie siedem lat właśnie on będzie moim najbliższym kolegą. Trochę to smutno zabrzmiało! No cóż…, najważniejsze jest, że zostanę czarodziejką! Byłabym zapomniała o Percym. On jest prefektem. I chyba nic do mnie nie ma, bo też uwielbia się dużo uczyć. Najdziwniejsze jest to, że on jest bratem tego, który mnie najbardziej nie lubi (nie licząc Ślizgonów). Oczywiście miałam na myśli Rona.
Chyba muszę się trochę pouczyć. Może pójdę do biblioteki wyszukać jeszcze jakieś książki o lataniu na miotle. Wiem, że tego nie da się wkuć na pamięć z książki, ale przecież muszę się uspokoić. Strasznie się denerwuję przed tą lekcją w czwartek.
Malfoy podobno od dzieciństwa latał na miotle! No nie…, zrobię z siebie idiotkę.

08.09
Byłam taka zajęta, że zapomniałam opisać swoją piątkową przygodę. To co najmniej dziwne, żeby przypomnieć sobie coś tak niemiłego dopiero po czterech dniach. Nieraz zdarzyło mi się zapomnieć o czymś bardzo przyjemnym, ale okropności cisną się do głowy jak natrętna mucha. A może ja po prostu nie chciałam tego pamiętać?
Nikt mnie nie uprzedził, że w piątek te same drzwi i schody prowadzą w inne miejsca. A ja, o dziwo, nie spotkałam się z tą informacją w żadnej książce. 
W piątek jakby nigdy nic, pełna optymistycznych myśli, poszłam do biblioteki. Minęłam jedne schody potem drugie, ale wszystko wyglądało jak wcześniej. Te same zbroje, obrazy i tym podobne. Problem zaczął się, kiedy stanęłam na szczycie trzecich (schodów - rzecz jasna). Zamiast zobaczyć kolejny korytarz z kamienia, ujrzałam duże, ciężkie, drewniane drzwi. Nie daruję sobie tego do końca życia, ale w tym momencie wzięła we mnie górę ciekawość. Tak! Ja Hermiona Granger złamałam regulamin! Ostrożnie otworzyłam wrota i na palcach weszłam do środka. Była to duża sala od podłogi do sufitu zawalona kociołkami. Znajdowały się tam wielkie jak człowiek kotły i malutkie jak palec u nogi kociołeczki. Nagle drewniane drzwi zupełnie niespodziewanie zatrzasnęły się zamykając mnie w pułapce. Waliłam z całej siły pięściami w drzwi, próbowałam je otworzyć zaklęciem, ale wszystko na nic - znalazłam się w potrzasku. W końcu zmęczona nawoływaniem, zasnęłam na twardej, kamiennej posadzce. Gdyby nie znalazł mnie profesor Dumbledore, nie wiem co bym zrobiła. Może umarła z głodu! Ale jak już wspomniałam pomógł mi sam dyrektor Hogwartu. Obiecał, że nie da mi za to punktów karnych, bo sam w moim wieku zatrzasnął się w tej sali i wie ile mnie to musiało kosztować nerwów i zdrowia. Powiedział też, że nie zdradzi naszej tajemnicy nikomu.
Profesor Dumbledore jest strasznie dobry i sympatyczny. Mam wrażenie, że on wszystkich uczniów traktuje jak swoje dzieci. I jego poczucie humoru! Całość stanowi prawdziwy autorytet!
Ale się rozpisałam. A nauka czeka. Profesor McGonagall nam jutro nie daruje. Muszę się jeszcze trochę pouczyć, bo może zrobić kartkówkę. Nie wspominając już o astronomii. Prawie nic nie rozumiem z ruchu planet. 

09.09
Jest godzina druga, trzecia lub czwarta w nocy (dokładnie nie wiem i mnie to nie interesuje). Prawie śpię na siedząco. Właśnie wróciłam z astronomii. Chyba to jednak nie jest takie trudne jak myślałam. Gdy lepiej to rozważę to nawet polubiłam astronomię, bo dotąd prawie cały kosmos stanowił dla mnie jedną, wielką zagadkę. No… może wiedziałam, że Mars to Mars, a Wenus to Wenus. Ale ze wskazaniem Wenus mógłby być już mały problem. A o tym, że dziewięć planet może stworzyć na niebie krzyż lub inną figurę w ogóle nie miałam pojęcia. 
Idę spać, o astronomii pobredzę kiedy indziej. Dobranoc! 

10.09
Dzisiaj wydarzyło się tyle rzeczy, że sala z kociołkami jest niczym w porównaniu z tym. Najpierw prawie wyrzucili Harry'ego ze szkoły, ale został szukającym Gryffindoru w Quidditchu, a potem znowu złamałam regulamin. Ale zacznę od początku.
Rano wstałam zupełnie zwyczajnie, ale wszystko zaczęło się już w czasie śniadania. Przyleciała sowie poczta. Ja jak zwykle nic nie dostałam, ale Neville'owi babcia przysłała przypominajkę. To dla niego w sam raz. Bardzo go lubię, ale muszę przyznać, że rzeczywiście jest trochę fajtłapowaty i zapominalski. Oczywiście przypominajkę Neville'a zauważył Malfoy i chyba uznał, że mógłby zabawić się kosztem mojego kolegi. Na szczęście profesor McGonagall spostrzegła, że coś się święci i kazała temu wrednemu Ślizgonowi oddać, to co zabrał, właścicielowi.
Do trzeciej trzydzieści był spokój, kiedy to Gryfoni i Ślizgoni zebrali się na trawniku przed szkołą, żeby rozpocząć lekcję latania. Pani Hooch na początek kazała nam przywołać miotłę do siebie. Moja potoczyła się po trawniku, ale Harry'ego posłusznie podskoczyła do jego ręki. Trochę mnie to zdziwiło, bo przecież mówił, że nigdy nie latał, ale po kolejnych wydarzeniach to wydało mi się drobnostką. Potem profesor Hooch kazała nam, dosiąść miotły i odbić się od ziemi, ale Neville wystartował za wcześnie. Poleciał baaaardzo wysoko i z hukiem spadł na ziemię łamiąc sobie nadgarstek (na szczęście nic poza tym mu się nie stało). Nauczycielka odprowadziła go do skrzydła szpitalnego i zakazała nam dosiadać mioteł pod jej nieobecność. Oczywiście dwaj uczniowie musieli złamać tę zasadę. A żeby uściślić dodam, że zrobili to Harry i Malfoy. Zaczął Draco (nawet jego imię na to wskazuje)! Neville podczas upadku zgubił swoją przypominajkę. Ten wstrętny Ślizgon znalazł ją i zabrał, a potem wzbił się w powietrze, trzymając ją w ręce. Zatrzymał się przy koronie jednego z drzew i zaczął prowokować Harry'ego. Nie wiem czemu to zrobił. Może chciał koniecznie ośmieszyć jakiegoś Gryfona, a może Harry stanowił dla niego wyzwanie albo coś w tym rodzaju. Jak można było się spodziewać Potter szybko zareagował za zaczepkę. Wskoczył na miotłę i umiejętnie odbił się od ziemi. Harry próbował nawet zrzucić Malfoy'a z miotły, ale Draco uciekł mu w ostatniej chwili. Następnie ten wredny Ślizgon, żeby zemścić się na Harrym, wyrzucił przypominajkę. Na szczęście Harry nurkując z dużej wysokości złapał ją stopę nad ziemią (jak on to zrobił???). 
Przeżyłam szok (na pewno nie mniejszy niż Harry), kiedy okazało się, że wszystkiemu przyglądała się profesor McGonagall! Nie chciała słuchać żadnych wyjaśnień tylko zabrała Harry'ego ze sobą. Już myślałam, że go wyrzucą, ale na szczęście okazało się, że ja i reszta Gryfonów byliśmy w błędzie. Na obiedzie dowiedzieliśmy się, że Harry będzie grał na pozycji szukającego w reprezentacji Quidditcha. Jest pierwszym tak młodym reprezentantem domu w tym stuleciu! Swoją drogą naprawdę go podziwiam. Pierwszy raz siedział na miotle! A sprawiał wrażenie jakby nie robił nic innego od urodzenia.
Potem niechcący usłyszałam rozmowę Harry'ego i Malfoy'a. Mieli stoczyć ze sobą pojedynek na różdżki o północy w jakiejś opustoszałej sali. Chciałam powstrzymać Harry'ego, bo cały Gryffindor mógł mieć przez niego karne punkty, a poza tym obawiałam się, że on znowu wpakuje się w kłopoty. Od razu wiedziałam, że Malfoy albo się nie stawi w umówionym miejscu, albo będzie grał nie fair.
Ojej! Już ta godzina? Wygląda na to, że przez całą noc nie zmrużyłam oka! Trudno! Moją nocną przygodę dokończę jutro. 

11.09
Dokończę wczorajszą przygodę. Jak już mówiłam usiłowałam, powstrzymać Harry'ego, ale on z niewiadomych mi przyczyn postanowił nie zawieść Malfoy'a i dać się złapać Filch'owi. 
Wieczorem poczekałam na nich (Harry'emu towarzyszył Ron) w pokoju wspólnym Gryfonów. Kiedy wyszli z dormitorium, natychmiast ich dopadłam i powiedziałam co myślę o ich nocnej wyprawie. Kazali mi się odczepić, ale ja tak łatwo nie rezygnuję. Nadal próbowałam ich przekonać i nawet wyszłam z nimi przez dziurę w portrecie. Na moje nieszczęście właśnie wtedy Gruba Dama postanowiła wybrać się na nocną przechadzkę. No i co miałam zrobić!? Musiałam iść z nimi i złamać regulamin.
Już po kilku krokach natknęliśmy się na śpiącego Neville'a. Leżał na kamiennej posadzce, bo zapomniał hasła, ale że Gruba Dama poszła na spacer, postanowił (ku niezadowoleniu Rona) przyłączyć się do nas. Po kilku minutach dotarliśmy do Izby Pamięci, bo tam miał się odbyć pojedynek między Malfoy'em a Harrym. Nagle usłyszeliśmy głos Filcha z sąsiedniej sali, ale to nie było najgorsze, najgorsze było to co on mówił. Otóż powiedział do swojej kotki, że w Izbie Pamięci muszą być uczniowie. Nikt z nas nie miał cienia wątpliwości, że Malfoy zdradził (a nie mówiłam) i nie stawił się na umówionym miejscu. Gdy usłyszałam słowa Filcha nogi przyrosły mi do podłogi ze strachu. Przecież za chwilę mogłam wylecieć ze szkoły!
Ledwie zmusiłam moje nogi, żeby poniosły mnie za Harrym. Wyszliśmy z klasy i ruszyliśmy korytarzem pełnym zbroi. Niespodziewanie Neville przewrócił się na Harry'ego i razem runęli na stojącą obok zbroję. Obaj szybko się podnieśli i wszyscy pobiegliśmy ile sił w nogach nie patrząc, gdzie jesteśmy. Wiem tylko, że zatrzymaliśmy się dopiero w zupełnie innej części zamku obok pracowni zaklęć. Nie było wątpliwości, musieliśmy jakoś wrócić do wieży Gryffindoru. Jednak okazało się to trudniejsze niż myślałam. Nie przeszliśmy nawet dwudziestu kroków, kiedy z jednej z sal wyskoczył Irytek. Harry próbował go przekupić miłymi słowami, żeby nas nie wydał, ale Ron popełnił wielki błąd krzycząc na niego. Ku mojemu przerażeniu ten złośliwy poltergeist wrzasnął, że jesteśmy koło pracowni zaklęć. Przysięgam, że jeśli istnieje jakiś sposób, żeby zabić ducha to, wykończę kiedyś tego przebrzydłego Irytka.
Starając się ignorować krzyki Irytka i zbliżające się kroki Filcha pognaliśmy do sali na końcu korytarza. Drzwi były zamknięte, więc wyrwałam Harry'emu różdżkę i spróbowałam je otworzyć (tym razem zadziałało). W środku przyłożyliśmy uszy do drzwi, żeby usłyszeć o czym rozmawiają Filch i Irytek. Na szczęście poltergeist nie okazał woźnemu więcej szacunku niż nam.
Nagle usłyszałam zdenerwowany głos Neville'a. Odwróciłam się i… zamarłam z przerażenia. Patrzyłam na ogromnego, trzygłowego psa o wielkich, żółtych kłach. Spojrzałam też na jego cztery olbrzymie łapy i zauważyłam, że stoi on na czymś w rodzaju klapy. Nie miałam jednak czasu mu się dokładniej przyjrzeć, bo czym prędzej wybiegłam za Harrym z tego korytarza (nie miałam wątpliwości, że to musiał być słynny korytarz na trzecim piętrze, gdzie zabronił nam wchodzić Albus Dumbledore). Po tych wrażeniach nareszcie spokojnie wróciliśmy do wieży Gryffindoru. 
Dobrze! Dość już o wczoraj. Teraz trochę opiszę dzisiejszy dzień. Muszę przyznać, że był on niewiele mniej ekscytujący od poprzedniego (no… może nie da się go porównać do trzygłowego psa, ale…).
Miałam pewną satysfakcję widząc zdziwioną minę Malfoy'a na widok Harry'ego i Rona. Chyba wydawało mu się, że wylecimy ze szkoły, a właściwie, że Potter i Weasley (jak on ich określa) wylecą.
W czasie śniadania jak zwykle wleciała sowia poczta. Moją uwagę od razu przyciągnął długi pakunek niesiony przez sześć sówek. Jak się okazało wylądowały one przed Harrym. Natychmiast domyśliłam się, że musi tam być nowa miotła od profesor McGonagall, ale chciałam się upewnić. Może jestem wścibska, ale taka już zawszę pozostanę i nie widzę sensu, żeby likwidować tę czasem bardzo przydatną cechę. Ostrożnie stanęłam za plecami Harry'ego i przeczytam krótki liścik, który on trzymał w dłoni, a profesor McGonagall musiała dołączyć do paczki. Napisała w nim, że jest Nimbus 2000 (najlepsza miotła; dużo o niej czytałam) i że dzisiaj o siódmej na boisku do Quidditcha odbędzie się pierwszy trening Harry'ego.
Na eliksirach Snape odjął pięć punktów Gryfonom za to, że Neville nie potrafił samodzielnie przygotować Eliksiru Sycącego. O… już szósta trzydzieści. Muszę usiąść w pokoju wspólnym, bo jak Harry będzie szedł na trening, planuję się za nim niepostrzeżenie wyśliznąć. Chcę popatrzeć jak lata na miotle, to takie ekscytujące. I może się czegoś nauczę!

12.09
Jutro opiszę wczorajszy trening Harry'ego, bo muszę odrobić lekcje. Przez ostatnie dwa dni tyle się działo, że narobiłam sobie sporych zaległości. 

13.09
W końcu znalazłam minutę czasu, żeby opisać trening Harry'ego. W piątek wieczorem poczekałam na niego w pokoju wspólnym Gryfonów. Kiedy już przeszedł przez dziurę w portrecie Grubej Damy, ostrożnie, tak żeby mnie nie zauważył, wymknęłam się za nim na korytarz. Cichutko, na palcach przeszłam przez cały zamek i wyszłam za Harrym na boisko Quidditcha. Ukryłam się w zaroślach możliwie blisko niego, żeby słyszeć, o czym rozmawia z Woodem i widzieć, co robi. Harry wziął ze sobą miotłę, więc nie czekając na swojego trenera dosiadł jej i wzbił się w powietrze. Już chciałam wyskoczyć ze swojej kryjówki i powstrzymać go. Czy on zawsze musi przyciągać do siebie problemy jak magnez? Ale postanowiłam poczekać i zobaczyć jak sprawy potoczą się dalej. Kiedy przyszedł Oliver Wood uznałam, że zrobiłam dobrze. Nie wyglądał ani na wściekłego, ani na niezadowolonego. Kazał Harry'emu po prostu zejść z miotły. Następnie wyjaśnił mu wszystkie zasady gry w Quidditcha (znam je wszystkie na pamięć). Na sam koniec postanowił sprawdzić, czy Harry jest rzeczywiście taki dobry jak mówiła profesor McGonagall. Dobry?! W tym wypadku to słowo nie na miejscu! On jest w tym po prostu świetny! Wszystkie ewolucje wykonywał rewelacyjnie! Harry jest naprawdę utalentowany! Widziałam na własne oczy, że latał na miotle z zadziwiającą lekkością (najpierw musiałam sobie wzmocnić wzrok, bo panował już półmrok). Niewiele z tego, co zobaczyłam, mogłam wykorzystać dla poprawy własnych umiejętności, bo całkowicie skupiłam się podziwianiu wyczynów Harry'ego.
To tyle o piątku. Wiem, że opisałam to strasznie skrótowo, ale nie skończyłam jeszcze wypracowania z historii magii. 

14.09
POSTANOWIENIE!!!
Ja, niżej podpisana, Hermiona Granger obiecuję nigdy więcej nie prowadzić pamiętników, ponieważ zajmuje to zbyt dużo czasu!
Hermiona Granger

PIĘĆ GODZIN PÓŹNIEJ!!!
Zmieniłam zdanie! Nie potrafię żyć bez mojego dziennika. Nie przeżyłabym takiego rozstania z moim kochanym pamiętniczkiem. 
Interesuje mnie kilka rzeczy: 
1. Czemu jednego dnia mam kilka przygód, a następnego niesamowicie się nudzę?
2. Na czym stał ten trzygłowy pies?
Ad.1.
Nudzę się! Nudzę! Odrobiłam już wszystkie lekcje! Czemu nam tak mało zadają? Mogłabym iść do biblioteki, ale przeczytałam już wszystkie książki dotyczące transmutacji, a inne w tej chwili mnie nie interesują. Nie poznaje samej siebie! Nic mi się nie chce, nie mam do... No tak! Już rozumiem! Zabiję Rona! Przysięgam, że zamknę go w korytarzu na trzecim piętrze! Jak on śmiał dać mi ELIKSIR NUDY! Uczyliśmy się w piątek jak go przygotować i proszę widać efekty. Zabiję Rona! A tak przy okazji to świat jest strasznie nudny! NUDZĘ SIĘ!
Ad.2.
Hmm... ten trzygłowy pies stał na jakiejś klapie. A co może być pod nią?... Dokąd może prowadzić?... Nie wiem! Mam już drugą fazę następstw po wypiciu eliksiru. Mój umysł ogarnia nuda! Zabiję Rona!

15.09
Podeszłam do Rona, powiedziałam, że go zabiję i zapytałam czy chce, żebym go powiesiła, utopiła czy spaliła na stosie. No... dobrze, miałam zamiar tak powiedzieć, ale jak tylko do niego podeszłam, wybuchnął szyderczym śmiechem i bezczelnie spytał:
- Nudzisz się, Hermiono?
Tak mnie zdenerwował, że ostrożnie, żeby żaden nauczyciel nie zauważył, z całej siły nadepnęłam mu na stopę. Kiedy uznałam, że zmiażdżyłam ją już dostatecznie, jakby nigdy nic odwróciłam się na pięcie i odeszłam. Obiecuję, że przy najbliższej okazji powtórzę tą operację

16.09
Od kilku dni interesowało mnie, kto mieszka w małej chatce na skraju lasu. Dzisiaj postanowiłam się tam wybrać i sprawdzić to. Po obiedzie wyszłam z zamku i ruszyłam do tego dziwnego domku. Na miejscu z wahaniem zapukałam do drzwi. Otworzył je mężczyzna o wzroście olbrzyma i zaroście przypominającym grzywę lwa, tylko czarną. Obok jego nogi stał równie gigantyczny pies. Lekko przerażona tym obrazem rodem z horroru cofnęłam się kilka kroków.
- Nie bój się! On nie gryzie! - powiedział mężczyzna tak, jakby to było oczywiste. - Cholibka… przepraszam za niego. Nie chciałam cię wystraszyć.
- Nic się nie stało! - wydusiłam i szybko uciekłam stamtąd.
Muszę jeszcze kiedyś odwiedzić tego mężczyznę i przeprosić za swoje zachowanie. Chwileczkę… przecież to on przewoził nas przez jezioro pierwszego dnia, a potem siedział przy stole nauczycieli. Ciekawe kim on może być? 

17.09
Postanowiłam tego nie odwlekać. Dzisiaj zaraz po lekcjach założyłam na siebie najświeższą szatę, zapakowałam pudełko czekoladowych żab i poszłam do tej chatki na skraju lasu. Pukałam chyba pięć razy, ale nikt nie otwierał. Trudno! Będę musiała się jeszcze kiedyś tam wybrać. Ciekawe jaką funkcję pełni ten mężczyzna. Nigdy nie widziałam go w szkole (poza pierwszym dniem). Niczego nas nie uczy. Hmm...chyba już wiem. On musi być tym gajowym, którego wyrzucili z Hogwartu. Ma na imię Hagrid i podobno złamał jakiś przepis. Ciekawe, co to było? Harry i Ron złamali już milion przepisów i nikt nie ma zamiaru ich nawet ukarać. Podobno temu olbrzymiemu mężczyźnie złamali też różdżkę, ale on nie mógłby raczej zrobić nic strasznego. W innym wypadku Dumbledore nie darzyłby go aż takim zaufaniem. No cóż, jakby nie było Dumbledore mu ufa, a ja ufam Dumbledore'owi.
Dzisiaj odbyła się kolejna lekcja latania. Harry w niej nie uczestniczył, bo trenuje trzy razy w tygodniu i profesor McGonagall uznała, że lekcje latania są mu niepotrzebne. Muszę się pochwalić, że dziś udało mi się nawet w miarę poprawnie odbić się od ziemi. Idę się uczyć.

18.09
Nie mam czasu się dzisiaj rozpisywać, bo jutro są moje urodziny. Chciałabym w tym szczególnym dniu odpocząć sobie, a nie siedzieć do północy nad książkami.
Muszę tylko wspomnieć, że Snape odjął Gryffindor'owi dziesięć punktów, ale to nie jest najgorsze. Najokropniejsze jest to, że nawet nie wiem za co je nam odjął.

19.09
Dzisiaj po przebudzeniu znalazłam stos prezentów w nogach swojego łóżka. Jeden był od moich rodziców, jeden od Parvati (Co jej się stało? Polubiła mnie, czy co?) i dwa bez żadnej karteczki. W dużym pakunku od mamy i taty znalazłam pięć ciekawych książek o magii i krótki list. W niewielkim pudełeczku od mojej niby koleżanki był miniaturowy amulet szczęścia. Hmm... A od kogo mogłyby być dwa bez podpisu? Podejrzewam, że jeden podarował mi Dumbledore. W środku, zawinięty w atłas, leżał mały klucz i karteczka, na której ktoś napisał: "To, po to, żebyś się już nigdy nie zamknęła w żadnej sali". Myślę jednak, że jego prezent był symboliczny, bo próbowałam tym kluczykiem otworzyć różne drzwi, ale one nawet nie drgnęły. A od kogo mógł być drugi prezent? Tego nie wiem i pewnie się nigdy nie dowiem. W tym pakunku znalazłam książkę pod tytułem: "Latanie od podstaw".
Jakby nie było, teraz muszę się trochę pouczyć i iść spać, bo oczy same mi się zamykają.

20.09
Nauka..., nauka..., nauka, nauka, nauka i jeszcze raz nauka. Uczę się, siedzę w książkach, zakopałam się w pergaminach, uczę się... Nie sądziłam, że kiedykolwiek będę miała dość nauki. Jakby było tego mało, że mam zadane trzy wypracowania, to jeszcze dzisiaj przyszła do mnie Parvati i poprosiła o pomoc w historii magii. Co ja jestem? Korepetytorka? Wiedziałam, że bezinteresownie nie podarowała mi tego wisiorka. Ale, ponieważ mimo wszystko było mi miło, że pamiętała o moich urodzinach, pomogłam jej. Nawet nie podziękowała. Nauka... nauka... idę się uczyć.

21.09
Znowu, z pudełkiem czekoladowych żab, wybrałam się do Hagrida. Ostrożnie zapukałam do drzwi (szczerze mówiąc, miałam nadzieję, że nie usłyszy i będę mogła spokojnie wrócić do wieży Gryffindoru). Niestety, po niecałej sekundzie otworzył drzwi z uśmiechem pod olbrzymim zarostem. Brrr...
Już prawie zapomniałam jaki jest przerażający. Zaprosił mnie do środka, więc z ociąganiem weszłam do jednej jedynej izby, jaką miał ten dom. Z sufitu zwisały bażanty, a w kominku wesoło huczał ogień.
-Usiądź! - powiedział. - Napijesz się herbatki?
-T...t...tak - odparłam, bardziej pytając samą siebie, niż odpowiadając na jego pytanie.
Dalej wszystko potoczyło się w miarę przyjemnie. Hagrid poczęstował mnie herbatnikami, które smakowały jak kamienie z rodzynkami i ucięliśmy sobie całkiem miłą pogawędkę. Chyba go jeszcze kiedyś odwiedzę, bo wygląda na sympatycznego człowieka.

22.09
Kto wymyślił koszmary? Pytam się kto? Niech tylko spotkam taka osobę, a uduszę ja gołymi rękami. Miałam obrzydliwy sen. Śniło mi się, że byłam na trzecim piętrze i tańczyłam przed trzygłowym psem, a jak mu się znudziło to... (chlip!). Okropieństwo! Ohyda! Uważam, że wszystkie zwierzęta, które mają więcej niż 80 cm powinno się izolować od ludzi. A już na pewno nie trzymać ich w szkole. A swoja drogą, na czym on mógł stać? Nie mam do tego głowy! I tak przecież nie wymyślę nic realnego, a zresztą co w tym Hogwarcie jest realne? Kończę tą notkę, bo się zaplątałam i zaczynam filozofować. Nie ma na tym świecie dobrych filozofów.

23.09
Rona już dawno powinni wyrzucić ze szkoły. Co ja mu zrobiłam, że tak mnie prześladuje? Robi to już od dawna, ale dzisiaj stanowczo przesadził. Jak on śmiał rzucić na mnie zaklęcie różowych policzków! Do tej pory jestem czerwona jak burak. Obiecuję, że w najbliższym czasie rzucę na niego zaklęcie zgrzytających zębów. Słyszałam jak mówił kiedyś Harry'emu, że dostaje białej gorączki jak usłyszy najmniejsze zgrzytnięcie. Przysięgam, że rzucę na niego to zaklęcie choćby Gryffindor miał przez to stracić dwadzieścia punktów. Hmm... ciekawi mnie jedna rzecz. Dlaczego Harry przyjaźni się z takim bałwanem jak Ron? Może Harry popiera go, ale przynajmniej nie ogłasza tego wszem i wobec. Po prostu wie, co to dyskrecja. O...za pięć minut Harry ma trening! Muszę się spieszyć! I też muszę być dyskretna.

24.09
No... i stało się. Ron chodzi po zamku i zgrzyta zębami, jakby mu odbiło (ciekawe dlaczego?), a Gryfoni nie dostali ani jednego karnego punktu. Grr... Ron przeszedł właśnie obok mnie i chyba nabrał złych nawyków. Jest wściekły! Wściekły? To mało powiedziane! Jego po prostu rozsadza złość! Mało nie wybuchnie! Nareszcie ma za swoje. Już dawno powinnam była coś takiego zrobić. Chyba jestem mściwa, ale to niekoniecznie jest wada. Jeśli jestem mściwa dla przyjaciół, to jest to straszna wada, a jeśli dla wrogów, to jest to zaleta. No... nie... Znowu filozofuję! Może coś jest w naszym jedzeniu dla czarodziejów? Nie! Jedzenie to jedzenie. A może to Ron? Nie! Ron to tylko Ron. Być albo nie być? Oto jest pytanie! O... nie! Zaczynam recytować! Recytacja i filozofia to stanowczo za dużo jak na jeden dzień.
Kończę, bo za chwilę zacznę układać wiersze.
Ale może wtedy moje życie byłoby weselsze? 
Aaaaa....!!!

25.09
Chyba wpadłam w tarapaty! I to poważne tarapaty! Dzisiaj jak zwykle poszłam obserwować poczynania Harry'ego. Jak zwykle zachowywałam pełną dyskrecję. Schowałam się w krzakach i cierpliwie czekałam, aż szukający Gryfonów rozpocznie swój trening. 
- No...no...no. Co my tu robimy? - usłyszałam nagle za plecami pretensjonalny głos Parvati. 
- Parvati!? Odejdź! Czego znowu ode mnie chcesz? - spytałam jakby nigdy nic.
- Napiszesz mi wypracowanie z historii magii i o wszystkim zapomnimy? Okey?
- Ty... Próbujesz szantażu! - odparłam lekceważąco. - Ty... prze...
W końcu musiałam się zgodzić na to wypracowanie. Przecież nie mogłabym dać Ronowi kolejnej okazji do nabijania się ze mnie.
Nigdy nie sądziłam, że Parvati to taka idiotka, szantażystka i w ogóle...

26.09
Dzisiaj podszedł do mnie Neville i powiedział:
- Ee... Wiesz Hermiono, zapomniałem o twoich urodzinach. Chciałem cię za to przeprosić i jakoś wynagrodzić, więc ... eee... chciałem ci coś ... yyy ... podarować - i dał mi niebieski pakunek.
Kochany Neville!!! Trochę zapominalski, ale kochany, miluśki i naprawdę wspaniały! Muszę go ucałować, podziękować, przytulić itp. Co prawda już to zrobiłam, ale mogę jeszcze raz.
W niebieskiej paczuszce znalazłam książkę pod tytułem "Eliksiry bez tajemnic" i kilka rzadkich składników również do tego głupiego przedmiotu, który prowadzi Snape.
Poza tym dzisiaj sobota i muszę się uczyć, uczyć i uczyć, bo jeśli tego nie zrobię, to będę miała gigantyczne zaległości.

27.09
Szłam sobie spokojnie korytarzem (do biblioteki), kiedy zza rogu wyskoczył Snape. Wyglądał jakoś dziwnie i ciężko dyszał.
- Ty ... - zwrócił się do mnie. - Ty ...
- Co ja, panie profesorze? - spytałam (może trochę bezczelnie,... ale mnie to nic a nic nie obchodzi).
- Ty... wysapał i zniknął za drzwiami jakiejś sali.
Dziwak z tego Snape! Straszny dziwak! I do tego ten złośliwy i wredny charakter! A przecież nie wygląda wcale źle! Gdyby nie ta jego ponura mina, można by uznać, że jest demonicznie przystojny. (Ale bym miała przechlapane, gdyby on dopadł mój dziennik).
Przeczytałam dzisiaj w jednej z książek, że można wyhodować roślinę, której owoce są tak słodkie jak czekolada, a kwiaty pachną tak pięknie jak perfumy. Muszę tego spróbować! Nie wiadomo mi nic o tym, aby to było zakazane.

28.09
Chlip...! Chlip...! Smutno mi! Spytałam profesor McGonagall, czy można hodować rośliny w Hogwarcie. Powiedziała, że tak, ale tylko cinuski. To takie wstrętne, czarne, małe kwiatki, które śmierdzą. Po prostu obrzydliwe! Hmm... Ale podobno profesor Sprout za wyhodowanie tego obrzydlistwa doda domowi 20 punktów. Chyba spróbuję! Może pójdę do Hagrida po nasionka, albo zamówię sowią pocztą. Ale chyba najpierw wybiorę się do włochatego gajowego. Poproszę jeszcze profesor od zielarstwa o magiczną ziemię wspomagającą porost i kolorowe doniczki, na których widać jak wygląda i rozwija się ziarenko pod ziemią. Dobrze! Nie ma co tracić czasu. Zakładam płaszczyk i biegnę zrobić to wszystko.

29.09
Nie mam czasu się rozpisywać, bo muszę obserwować jak dorasta moja roślinka. To takie fascynujące! A poza tym nauczę się czegoś pożytecznego i praktycznego.

30.09
Od wczoraj nie odstępuję mojej kochanej roślinki nawet na krok. Rośnie jak na drożdżach, a nawet szybciej. Już wystają jej dwa zielone listki i czarny pączek znad ziemi.
Znowu śledziła mnie Parvati jak podglądałam wyczyny Harry'ego. I znowu ta małpa żąda, żebym odrobiła jej prace domową z zielarstwa. Doszłam do wniosku, że świetnie by ze sobą pasowali z Ronem. Oboje są wredni, niemili, wstrętni itp. Chociaż Parvati jest i tak trochę z dobra dla tego piegowatego rudzielca, którego wprost nienawidzę. A przy okazji, ciekawe co on knuje, bo od kilku dni nic mi nie zrobił. Niech spróbuje choćby mnie dotknąć, a przysięgam, że tym razem nie przepuszczę mu tego tak łatwo. Hmm...

NASTĘPNA STRONA -->
Cały dział prowadzi nasza redaktorka Ada Biskup!!!

 





  
Kolonie Harry Potter:
Kolonie Travelkids
  
Konkursy-archiwum

  

ŻONGLER
KSIĘGA HOGWARTU

Nasza strona JK Rowling
Nowości na stronie JKR!

Związek Krytyków ...!
Pamiętnik Miesiąca!
Konkurs ZKP

PAMIĘTNIKI : KANON


Albus Severus Potter
Nowa Księga Huncwotów
Lily i James Potter
Nowa Księga Huncwotów
Pamiętnik W. Kruma!
Pamiętnik R. Lupina!
Pamiętnik N. Tonks!
Elizabeth Rosemond

Pamiętnik Bellatrix Black
Pamiętnik Freda i Georga
Pamiętnik Hannah Abbott
Pamiętnik Harrego!
James Potter Junior!
Pamiętnik Lily Potter!
Pamiętnik Voldemorta
Pamiętnik Malfoy'a!
Lucius Malfoy
Pamiętnik Luny!
Pamiętnik Padmy Patil
Pamiętnik Petunii Ewans!
Pamiętnik Hagrida!
Pamiętnik Romildy Vane
Syriusz Black'a!
Pamiętnik Toma Riddle'a
Pamiętnik Lavender

PAMIĘTNIKI : FIKCJA

Aurora Silverstone
Mary Ann Lupin!
Elizabeth Lastrange
Nowa Julia Darkness!

Joanne Carter (Black)
Pamiętnik Laury Diggory
Pamiętnik Marty Pears
Madeleine Halliwell
Roxanne Weasley
Pamiętnik Wiktorii Fynn
Pamiętnik Dorcas Burska
Natasha Potter
Pamiętnik Jasminy!

INKUBATOR
Alicja Spinnet!
Pamiętnik J. Pottera
Cedrik Diggory
Pamiętnik Sarah Potter
Valerie & Charlotte
Pamiętnik Leiry Sanford
Neville Longbottom
Pamiętnik Fleur
Pamiętnik Cho
Pamiętnik Rona!

Pamiętniki do przejęcia

Pamiętniki archiwalne

  

CIEKAWE DZIAŁY
(Niektóre do przejęcia!)
>>Księgi Magii<<
Bestiarium HP!
Biografie HP!
Madame Malkin
W.E.S.Z.
Wmigurok
OPCM
Artykuły o HP
Chatka Hagrida!
Plotki z kuchni Hogwartu
Lekcje transmutacji
Lekcje: eliksiry
Kącik Cedrica
Nasze Gadżety
Poznaj sw�j HOROSKOP!
Zakon Feniksa


  
Co sądzisz o o zakończeniu sagi?
Rewelacyjne, jestem zachwycony/a!
Dobre, ale bez zachwytu
Średnie, mogłoby być lepsze
Kiepskie, bez wyrazu
Beznadziejne- nie dało się czytać!
  

 
© General Informatics - Wszystkie prawa zastrzeżone
linki