Startuj z namiNapisz do nasDodaj do ulubionych
   
 

Myślodsiewna Severusa Snape'a
Prowadzi asystentka Snape'a Meg


Dzięki wybitnej znajomości czarów uzyskałam dostęp do osobistej myślodsiewni Mistrza Eliksirów. Teraz będziemy mieli pełen wgląd w jego wspomnienia z młodości, a także z lat późniejszych... poznamy też jego osobiste przemyślenia, kłopoty i problemy, troski i radości bez potrzeby odwoływania się do legilimencji. Zapraszam serdecznie do lektury ściśle tajnych odbić duszy profesora Severusa Snape’a!

[ Powrót ]

Czwartek, 02 Października, 2008, 08:12

Wspomnienie 53. + Epilog


Drogie moje Panie i Panowie. Zanim zaproszę do lektury wpisu, słów kilka ode mnie.
W każdym opowiadaniu, pamiętniku, książce, czy też powieści następuje moment, w którym Czytelnikowi pozostaje już do przeczytania tylko „Posłowie”, „Epilog” albo spis rozdziałów. Nieuchronnie i zawsze nadchodzi moment, w którym opowieść dobiega końca.
Dziś nadchodzi ten moment w myślodsiewni Snape’a, którą miałam nieopisaną przyjemność oraz zaszczyt prowadzić od 29 sierpnia 2006 r. Wpis 53. będzie wpisem ostatnim, którego tutaj dokonam, ale nie dokonam tego bez wyjaśnienia.
Nie odchodzę z braku czasu, weny, czy chęci do pracy, bo te cały czas mi dopisują i miejmy nadzieję, że będzie tak jak najdłużej. Nie odchodzę też, bo tak , bo kapryśna nigdy nie byłam. Nie wiem nawet, czy można to nazwać moim odejściem, skoro pozostanę z Wami, jako autorka pamiętnika Dracona Malfoya.
Powiedzmy więc tak: uważam, że ta strona Myślodsiewni jednego z genialniejszych bohaterów literackich, jakich widział świat jest idealną, by zostać naznaczoną, jako ostatnia. Czuję, że następuje chwila, w której księgę należy zamknąć, bowiem więcej powiedziane nic już zostać nie może, a przynajmniej - ja czuję, że tak jest. Być może, nadejdzie kiedyś chwila, w której ktoś zacznie pisać pamiętnik Severusa Snape’a na tej stronie i ujmie w słowa to, co ja wolę pozostawić milczeniem.
Jeśli jednak ktoś zapragnie kiedyś poczuć się przez chwilę - jak ja - Severusem Snapem, ostrzegam go z tego miejsca: nie podejmuj tego wyzwania pochopnie.
Wcielając się w tę postać, podejmuje się wedle mojego odczucia wyzwanie o wiele większe i daleko bardziej trudne, aniżeli podczas rozpoczynania przygody z pamiętnikiem innej postaci. Severus Snape, to postać niezwykle wysublimowana , nakreślona w sposób wyjątkowy przez Joanne Rowling i jako taka, nie może zostać sprofanowana.
Pewne cechy muszą zostać zaakceptowane, ale można też pewne inne cechy, które Rowling w sposób mistrzowski pozostawia domysłowi czytelnika, w tej postaci dostrzec i poprzez karty jej pamiętnika bądź Myślodsiewni ukazać.
Z pewnością jest to fantastyczna przygoda i niezapomniane wyzwanie literackie. Mam głęboką nadzieję, że przyjdzie taki czas, kiedy takich wyzwań będzie o wiele więcej, choć Severus Snape pozostanie jedynym w swoim rodzaju Mistrzem Eliksirów (chyba nikt nie ma wątpliwości, że można stworzyć kogoś równie złośliwego, wrażliwego, zamkniętego, trudnego, tajemniczego i fascynującego, jak S. Snape??).
Mam nadzieję, że wszyscy zrozumieją, co miałam na myśli. Przypominam raz jeszcze: pozostaję z Wami w pamiętniku Dracona i pozostanę jeszcze długo, obiecuję. Dopóki starczy mi sił, weny, chęci, czasu, wrażliwości i „tego czegoś”, co dziś kazało mi zakończyć Myślodsiewnię, dopóty możecie liczyć na wpisy u Dracona.
Pragnę z tego miejsca podziękować wszystkim, którzy przez te dwa lata czytali Myślodsiewnię, komentowali ją, doradzali, a także krytykowali. Dziękuję za to, że mogłam przeżyć z Wami jedyne w swoim rodzaju chwile, których na pewno nigdy nie zapomnę; dziękuję za to, że pozwoliliście mi opublikować tu pięćdziesiąt trzy wspomnienia Severusa Snape’a i dziękuję za 625 komentarzy, jakie się pod nimi pojawiły (12 komentarzy na wpis, czy to nie wielki powód do radości i do swoistej dumy?); jestem wdzięczna za wsparcie, motywację oraz wytrwałość, której czasem mi brakło lecz Wam - nigdy. Bez Was nie byłoby tej Myślodsiewni i myślę, że to jest sekret jej popularności i poczytności. Dziękuję Wam! :*
Co do mnie, czwartego października rozpoczynam studia na wydziale prawa na Uniwersytecie im . Mikołaja Kopernika w Toruniu. Mam nadzieję, że w przyszłości spotkam kogoś z Was jako adwokat :P Jeśli zaś chodzi o pisanie: cóż, tak, jak wspominałam, pamiętnik Dracona, a także… no, właśnie. Spotykałam się z pytaniami / prośbami o książkę. Dotąd zbywałam je żartem, uważając, że nigdy czegoś takiego nie napiszę, ale zmieniłam zdanie i całkiem niedawno zaczęłam pisać coś zupełnie innego, niezwiązanego z HP. Nie jest to może książka, ale formę ma typową dla powieści… roboczy tytuł brzmi: „Przynosząca zwycięstwo”. Jeśli ktoś z Was będzie chętny do zapoznania się z tym dziełkiem, zapraszam: marta.g3@vp.pl albo gadu - gadu: 7486705 .
Na koniec, chciałabym zaprosić Was na ostatnie wspomnienie. Uprzedzam, że jest prawie tak długie, jak mój wstęp (a może nawet dłuższe… ech, ja i moja mania pisania ponad 250 słów!), ale mam nadzieję, że Wam się spodoba, bo włożyłam w niego tyle serca, co zawsze, a nawet i więcej, gdyż jest to wpis pożegnalny z epilogiem.
Na drugi koniec, życzę wszystkim Piszącym i Komentującym na tej stronie, aby ich zapał nie ustawał i aby dalej rozwijali swój talent. Życzę Wszystkim Wam powodzenia, dużo szczęścia, miłości i zdrowia, a także uśmiechu. Niech dementorzy omijają Was z daleka, a jeśli gdzieś tam spotkacie się z Meg Smith, pozdrówcie ją ciepło ode mnie.
Wasza Marta :)


-<--@ -<--@ -<--@

Pierwszą rzeczą, jaką zrobił po ocknięciu się, było zwymiotowanie wszystkiego, co nosił w żołądku od paru dobrych dni. Dopiero wtedy poczuł cień ulgi i klapnął z powrotem na ziemię, chwytając łapczywie powietrze. Przed oczyma zawirowały mu zielone płatki, oślepiło go jakieś światło, więc zamknął oczy i złapał się za głowę. Nie, właściwiej będzie powiedzieć: chciał się złapać za głowę, ale nie mógł, bo ręce miał prawie całkowicie bezładne.
Co się ze mną dzieje? , przemknęło mu przez głowę. Było upiornie gorąco, nie miał czym oddychać. Usłyszał czyjś głos nad sobą, jakieś obce zgłoski dotarły do jego uszu i chyba tylko to zmusiło go do uchylenia powiek.
Nad nim pochylał się czerwonoskóry przewodnik. Nad nim pochylał się czerwonoskóry przewodnik. Widząc, że mruży powieki, powiedział coś i uśmiechnął się szeroko, a zaraz koło niego pojawiła się rudowłosa, drobna Angielka, odziana w płócienną koszulę i takież spodnie, tu i ówdzie poplamione i poszarpane. Na jej twarzy malował się niepokój.
-Severusie… hej, Severusie, otwórz oczy. Słyszysz mnie? Otwórz oczy, proszę.- powiedziała, dotykając jego policzka swoją małą, ciepłą dłonią. Nieoczekiwanie poczuł jakąś falę gorąca wewnątrz siebie i z trudem poskromił pokusę dłuższego udawania chorego. Rosell, widząc, że reaguje na dawane przez nią polecenia, uśmiechnęła się delikatnie i dopuściła przewodnika. Ten zaś swoim grubym palcem wprawnie naciągnął jego powieki i powiedział coś do kobiety po hiszpańsku. Ona odpowiedziała i uklękła znowu przy nim. Przewodnik znikł.
-Wszystko w porządku? Nic ci nie jest?- zapytała, obserwując go uważnie.
-Chyba nic.- odpowiedział i sam się zdziwił, jak słaby miał głos. -Co… co to było?- wysilił się i pytał dalej. -Co się stało?
-Zatrute strzałki strażników granic.- odpowiedziała takim tonem, jakby mówiła o prostym zadaniu matematycznym. -Trucizna na małpy, szkodliwa dla ludzi o tyle, że powoduje tymczasowy paraliż a następnie wymioty. Mogą się też pojawiać bóle głowy i nudności.
Prawdę mówiąc, wydało mu się, że powiedziała nie trzy lecz dwadzieścia trzy zdania. Poczuł znużenie i ucisk w głowie, więc zamknął oczy i wziął głęboki oddech. Ach, na próżno tu szukać orzeźwiającego, górskiego powietrza Anglii… Nawet nie zauważył, kiedy zapadł w sen.

*



Rosell podniosła się z klęczek i otrzepała dłonie. Mężczyzna zasnął, jego pierś unosiła się w spokojnym rytmie.
Miejmy nadzieję, że szybko wróci do normy, pomyślała, podchodząc w stronę szałasu nad rzeką, gdzie leżał Tom.
Miguel nie miał dla niej dobrych wiadomości: swoją łamaną hiszpańszczyzną powiedział jej, że organizm tego amigos nie reaguje na antidotum, natomiast bardzo źle reaguje na truciznę.
-Czy jest jakaś szansa dla niego?- zapytała po hiszpańsku, patrząc mu prosto w oczy, choć wiedziała, że nie zatai przed nią niczego.
-Obawiam się, że nie.- odpowiedział ze smutkiem, zerkając na nieprzytomnego, charczącego mężczyznę na macie za sobą. -Śmierć zabierze go przed nadejściem nocy.
-Cholera jasna.- zaklęła pod nosem. Miguel przyjrzał się jej z zainteresowaniem. Zbyła go machnięciem ręki i podeszła bliżej łoża chorego. Co za idiota, żeby nie posłuchać przewodnika i przypłacić taką wyprawę życiem! , pomyślała ze złością ale i niepokojem. Co ja mam teraz zrobić?
-Hej, Andrew!- obejrzała się i zawołała bruneta, rozmawiającego w cieniu palmy z Francuzem Jose. Widząc ponaglający wzrok Rosell, podszedł w mgnieniu oka.
-Co jest?- zapytał niskim głosem, przyglądając się bladej twarzy Toma.
-Miguel twierdzi, że nie przeżyje nocy.- odpowiedziała krótko. -Musimy coś zrobić, tylko nie wiem, co. Trzeba by chyba powiadomić jego rodzinę i Ministerstwo…?
-Chyba tak.- Andrew zmarszczył brwi a przez jego twarz przemknął cień. -Nie przygotowałem się na taką sytuację… nawet nasze leki mu nie pomogą?
-Nie.- Rosell potrząsnęła głową. -Nie pomógł szaman, więc tym bardziej nie pomoże nasz środek.
-Może Snape będzie mógł coś poradzić? Mówili, że jest diabelsko dobry w eliksirach.
-Jak wszyscy tutaj.- ucięła. Nie chciała, by Andrew domyślił się, jak bardzo była zdenerwowana zdrowiem tego człowieka. -Snape odpada, leży tam i dochodzi do siebie. Prawdę mówiąc, nie spodziewałam się, że wydobrzeje. Sam wiesz, jak znosił wyprawę, gorzej od Toma, a teraz okazuje się, że…- urwała. Żadnych wzruszeń! -Mniejsza o to. Andrew, jakie mamy możliwości kontaktu?
-Żadne, chyba, że wytresujesz jakąś papugę. Do najbliższego miejsca łączności ze światem cywilizacji mamy jakieś piętnaście mil w dół rzeki a potem cztery mile dżungli, jak dobrze pójdzie. I tak mamy opóźnienie, powinniśmy już dochodzić do Yore, a jesteśmy wciąż w tym samym miejscu.
-No to co proponujesz?- Rosell zirytowała się. Jak zawsze, gdy jestem bezradna… -Reszta jest już zdrowa, czekamy, aż Severus wstanie na nogi i moglibyśmy ruszać. Sądziłam, że da się przenieść Toma w jakieś lepsze miejsce, jak mu się polepszy.
-Porozmawiam z Miguelem, może on nam pomoże.
Rosell patrzyła obojętnie, jak Andrew próbuje dogadać się z Indianinem. Niestety, jego wysiłki spełzły na niczym: możliwości porozumienia się z kimkolwiek z Londynu były praktycznie równe zeru.
-On chce przeczekać noc i wyruszyć stąd o świcie, kiedy już… no, wiesz. Musimy dostać się na przełęcz, tam już będzie łatwiej.
-A więc: czekamy. Przekaż reszcie.- Rosell spojrzała na niego po raz ostatni i poszła do swojego szałasu.

*



Cisza… niewyobrażalna cisza… aż dziw, że zwykła moskitiera i liście mogą tłumić muzykę puszczy. Nie leżał już na polanie, tylko na porządnej macie. Obok stała butla z wodą.
Było to coś zaskakującego: choć jego organizm uległ zatruciu jakimś środkiem dla małp (tyle przynajmniej pamiętał z ostatniej rozmowy, którą prowadził chyba z Rosell), teraz nie czuł ani śladu poprzednich mdłości, zmęczenia i bezwładu. Więcej - śmiało mógł powiedzieć, że czuje się fantastycznie, gdyby nie parne powietrze.
Uniósł się wolno do pozycji siedzącej i z ulgą stwierdził, że zmiana pozycji nie kosztowała go utraty przytomności ani nawet osłabienia. To najlepszy znak na to, że wszystko ze mną jest dobrze , pomyślał i sięgnął po butlę. Wypił kilka łyków ciepłej, smakującej korą wody i przetarł oczy. W szałasie panował mrok. Ciekawe, jak jest na zewnątrz. Pewnie to już noc. Ostrożnie podniósł się na nogi i podszedł do otworu w szałasie, zasłoniętego parawanem z liści.
Na zewnątrz był gorąco i głośno, słychać było też przyciszone rozmowy od strony innych szałasów, w których urządziła się reszta ekipy. Rzeczywiście było parę godzin po zmroku, nauczył się to już dostrzegać po zmianie barwy liści, specyficznych cieniach i pozornym chłodzie.
Kiedy wzrok przywykł mu do tropikalnego „światła”, ujrzał skuloną na krańcu polany, gdzie płynęła rzeka, Rosell. Jej rude włosy odznaczały się wybornie na tle rozmaitych odcieni zieleni. Przez chwilę chciał do niej podejść, ale ona sama go zauważyła, odwracając głowę, by odgonić jakąś ważkę.
Podniosła się szybko i podeszła do niego.
-Nie powinieneś jeszcze wstawać.- powiedziała cicho i z wyrzutem, patrząc mu z niepokojem w oczy. -Jak się czujesz?
-Dobrze, dziękuję.- odpowiedział ze spokojem. Rosell odetchnęła głęboko i weszła z nim do szałasu. Dlaczego ma tak ponurą minę?
Rosell przysiadła na hamaku, rozwieszonym w kącie szałasu. Rude pasma zasłoniły jej policzki oraz czoło.
-Na pewno dobrze się czujesz?- zapytała, unosząc na niego wzrok. W jej pytaniu było tyle lęku, tyle zaskakującego zaniepokojenia!
-Rosell, po prostu powiedz, co się stało.
-Tom nie żyje.- powiedziała, patrząc na niego w taki sposób, jak nigdy dotąd. -Nie mogliśmy temu zapobiec… nie przeżył tej trucizny.

*



Powiedziała mu, że Tom nie żyje. Głos jej zadrżał, ale wcale nie ze względu na jego śmierć: nie, uświadomiła sobie właśnie, że cały jej strach i wewnętrzne rozedrganie brało się z lęku o Severusa, o to, że to jego właśnie spotka los Toma - przemądrzałego, ambitnego Anglika rodem z Kornwalii.
Widząc Severusa na chodzie, poczuła ulgę przemieszaną z troską o niego. Nie chciała, by jemu stała się jakakolwiek krzywda, bo nie wybaczyłaby sobie tego do końca życia. Wraz z wyrokiem, wydanym przez Miguela na Toma, zrozumiała, że równie dobrze mógł on paść na Mistrza Eliksirów ze szkoły w Hogwarcie… zrozumiała, że tylko jakiś wybór tego tam na Górze uchronił tego tajemniczego, oschłego, czarnowłosego mężczyznę od śmierci. Tak niewiele brakowało… , myślała wciąż. Zbyt wystraszona, by cieszyć się z tego, że nic mu nie jest, nie panowała nad emocjami.
-Severusie…- powiedziała cicho, wyciągając dłoń do niego. Och, jak bardzo pragnęła, by jej nie odrzucił, by zrozumiał, że to, co się z nią dzieje, że to wszystko dla niego… Patrzyła na niego błagalnie, próbując wyczytać coś z jego ciemnych, lśniących w mroku oczu. Zanim jednak zdążyła to zrobić, poczuła jego ramiona na swojej talii. Oplotła dłońmi jego szyję i oparła głowę o jego klatkę piersiową. Szata Severusa pachniała rosą, trawą i upałem. Przede wszystkim pachniała nim . -Severusie, kocham cię.- szepnęła, unosząc na chwilę twarz i szukając ustami jego ust.

*



Wiedział… wiedział, że nie powinien, a jednak to zrobił. Poczuł się tak, jakby przed sobą ujrzał Lilly i chyba tylko to sprawiło, że uległ niemym wołaniom Rosell. Przyciągnął ją do siebie i, obejmując, zamknął oczy. Jakie to wszystko trudne… skomplikowane… dlaczego tak jest, że myślimy i wiemy jedno, a robimy drugie?
-Severusie, kocham cię.- usłyszał w tej chwili jej szept i poczuł jej wargi blisko swoich. Patrzyła na niego tak, jak pragnął, by patrzyła na niego Lilly.
-Rosell…- powiedział cicho, kładąc dłonie na jej ramionach i patrząc jej w oczy, choć sprawiało mu to nadludzki ból. -Nie będziesz ze mną szczęśliwa… nigdy… więc postaraj się o mnie zapomnieć.
-Zapomnieć?- patrzyła na niego teraz ze zdziwieniem, przechylając głowę jak ptaszek, zaciekawiony ziarenkiem, a jednocześnie zaniepokojony, czy to aby na pewno jest „dobre” ziarenko . -Severusie… o czym ty mówisz?
-Rosell, wysłuchaj mnie uważnie.- poprosił, patrząc na nią uważnie. Usiadł obok niej w hamaku. -Jesteś piękną, mądrą, wrażliwą kobietą, to z pewnością… i dlatego lepiej będzie, jeśli jak najszybciej rozwieję twoje złudzenia. Nie jestem… nie jestem gotów, by obdarzyć cię uczuciem… nie potrafię.
Patrzyła na niego i słuchała go w milczeniu. Jej palce drgnęły, zupełnie, jakby chciała dotknąć jego dłoni lecz powstrzymała się. Czekała na to, co powie dalej. Czekała na… ?
-Długo biłem się z myślami… rozważałem wszystkie „za” i „przeciw”… nie miałem wątpliwości, że jesteś mi nieobojętna… ale dziś już wiem, że to nie ciebie kochałem… nie ciebie, jako Rosell Oaks… prawda jest taka, że pokochałem odbicie pewnej kobiety, którą zobaczyłem w tobie.
-Co masz na myśli?- zapytała zdławionym głosem. Odwrócił wzrok, by nie patrzeć na łzy, które - czuł to - za jego sprawą zaraz miały popłynąć po jej delikatnej twarzy. Wstał i podszedł do wejścia szałasu. Nie mógł patrzeć na siedzącą za nim kobietę, która czekała na każde jego słowo tak, że niemal spijała je z jego ust, choć każde z nich raniło ją coraz mocniej.
-Pokochałem cię, bo… bo przypominałaś mi… bo przypomniałaś mi kobietę, którą kochałem i którą kocham nadal, choć to uczucie przyćmiło pojawienie się w moim życiu Meg… .- powiedział. Lilly… czy już zawsze będziesz przy mnie… nawet w ciele innej? . Żałował, że nie może spojrzeć teraz w niebo.

*



Następnego dnia od rana padał deszcz. Szli jednak nieustannie, pięli się pod górę, byleby przed nadejściem nocy dotrzeć do przełęczy. Milczeli, po raz pierwszy od wielu dni nie słychać było ani jednego dźwięku ludzkiej mowy na całej długości trasy, jaką mieli do pokonania. Zapewne, był ku temu powód wystarczający: śmierć jednego z członków ekipy. Niewielu jednak domyślało się, że dwoje uczestników dręczy także inna przyczyna, o naturze zgoła równie niematerialnej i równie bolesnej - kto wie, czy nie bardziej?

* * *



Rosell Oaks wybaczyła Severusowi, że odrzucił jej uczucia.
Po powrocie z wyprawy przystąpiła do pracy w Ministerstwie, gdzie szybko zyskała należne jej uznanie oraz szacunek.
Trzy lata później zaręczyła się z naukowcem i archeologiem, Brianem Drowsem, a rok później została jego żoną. Mają córkę i syna. Syn właśnie rozpoczął naukę w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, a córka w tym roku przystąpi do egzaminów standardowych umiejętności magicznych. Oboje są w Slytherinie.

* * *EPILOG* * *



Był słoneczny dzień, wyjątkowo pogodny i piękny. Niebo było czyste, bez jednej chmury, a słońce rozsiewało dokoła swój blask. Dlaczego zatem istnieje cień, skoro słońce opromienia wszystko? , zastanowiła się, przechodząc przez skrzypiącą furtkę i podciągając skraj oliwkowej sukni. Gdy znalazła się na wysypanej miałkim piaskiem ścieżce, ruszyła szpalerem topoli główną aleją. Po drodze mijała nagrobki różnych kształtów i barw. Coraz częściej, niestety, nagrobek świadczy o statusie społecznym i bogactwie , stwierdziła, gdy doszła do muru i skręciła w lewo. Czyż nie byłoby mądrzej, gdyby pomnik odzwierciedlał uczucia?
W połowie ścieżki straciła orientację. Zatrzymała się i rozejrzała. Parę rzędów dalej zobaczyła jakąś staruszkę, która właśnie zmiatała pierwsze jesienne liście z płyty. Zawahała się, ale po chwili podeszła do niej.
-Przepraszam bardzo.- uśmiechnęła się powitalnie. -Szukam grobu Severusa Snape’a… nie wie pani, gdzie go znajdę?
-Snape’a?- staruszka spojrzała na nią podejrzliwie. Pewnie sobie pomyślała, że rude, to fałszywe , przemknęło jej przez głowę, ale nie rezygnowała z miłego uśmiechu. -Snape leży w tamtej części, musi się pani cofnąć i przejść aż do załomu muru. Tam dojdzie pani do małego placyku, kilka grobów.- odpowiedziała niechętnie kobieta, lustrując ją od stóp do głów. Rosell dygnęła i, podziękowawszy, ruszyła zgodnie ze wskazówkami staruszki. Prawdopodobnie, gdyby zaczekała chwilę dłużej, usłyszałaby, jak baba mruczy pod nosem:
-Co to jest, że już druga osoba o niego pyta… myślałby kto… Snape…
Rosell tymczasem doszła już do załomu muru. Z daleka ujrzała odosobniony placyk i połyskujące w słońcu nagrobki. Zobaczyła jednak jeszcze coś, co kazało jej się zatrzymać w połowie ścieżki tam wiodącej. Tym „czymś”, a raczej „kimś” była ciemnowłosa dziewczyna w czarnej szacie, skulona tuż przy jednym z grobów. Coś mówiło Rosell, że to jest właśnie grób Severusa.

*



Meg skończyła odmawiać słowa krótkiej, prostej modlitwy i położyła na płycie jasnożółtą różę. Podniosła się z klęczek i wyprostowała wolno, raz jeszcze odczytując wyrzeźbione dłutem niewprawnego rzeźbiarza imię i nazwisko swojego Mistrza Eliksirów. Zabawne, ale nie byłeś dla mnie tylko Mistrzem Eliksirów… ciekawe, czy o tym wiedziałeś, Severusie… ja nie zdążyłam ci powiedzieć niczego… zresztą, kiedy spotkaliśmy się po raz ostatni, ty również nie zdążyłeś powiedzieć mi zbyt wiele… właściwie tylko dwa słowa: „Weź to”… „weź to” i nic więcej… ale nie mam ci tego za złe i nigdy nie miałam… widzisz, zawsze wiedziałam, że Lilly była wspaniałą kobietą, bo ty ją kochałeś… dziękuję, że wspomniałeś także o mnie, nie spodziewałam się, że zapiszę się w twojej pamięci obok niej. Mam nadzieję, że teraz tam, gdzie jesteś, masz ją bliżej siebie niż tu, ze mną na ziemi. Czasami wyobrażam sobie, że odnajdujesz ją i jesteś szczęśliwy… chociaż trudno mi wyobrazić sobie ciebie szczęśliwego… może masz rację, że uśmiech nie jest miarą szczęścia ani radości? Zgadzam się z tobą, że wnętrze jest dużo głębsze i ważniejsze… oczy są zwierciadłem duszy, pamiętasz? Twoja dusza była zatem niezwykle utajona i fascynująca… tak wiele potrafiłeś powiedzieć, nic nie mówiąc… w tym także byłeś Mistrzem.
Drgnęła, bo usłyszała trzask liści za sobą. Odwróciła się i ujrzała przed sobą piękną, rudowłosą kobietę w oliwkowej sukni. Miała zielone oczy. W dłoni trzymała białą różę.
-Dzień dobry.- powiedziała Meg, uśmiechając się do niej.
-Dzień dobry.- odpowiedziała ona, także uśmiechając się nieznacznie. Meg spuściła wzrok i wyminęła ją. Gdy znalazła się na kamiennej ścieżce, obejrzała się.
Kobieta stała przed grobem, trzymając w dłoniach różę. Jej płatki oświetlało wrześniowe, ciepłe słońce, a w rudych włosach budziło wesołe błyski.
A więc znalazłeś ją także tu… zupełnie, jak Mistrz Małgorzatę… , pomyślała, uśmiechając się sama do siebie i poszła dalej, przed siebie.

* * *KONIEC* * *


Komentarze:


Arwena E. B.
Czwartek, 02 Października, 2008, 13:17

Martuś, tak pięknie napisałaś tą ostatnią notkę, że na końcu uśmiechnęłam się z rozrzewnieniem, a ten uśmiech rezerwuje tylko na wybitne dzieła.
Zawsze po przeczytaniu książki (jeśli mi się podoba), czuję niedosyt, tym razem jest inaczej. Piszesz wybitnie i sama o tym wiesz, ale sposób w jaki wytłumaczyłaś dlaczego kończysz z myślodsiewnią, był tak przekonywujący, że nie namawiam Cię do powrotu. Będę tęsknić za Twoim Sevem (sama wiesz, że go ubóstwiam, kocham, wielbię), ale rozumiem, że taki koniec jest najlepszy. Próbowałam, w tym mini przemówieniu, zawrzeć wszystkie swoje myśli, wiem, że mi nie wyszło, ale mam nadzieję, że rozumiesz co chciałam przekazać ;-).
P.S. - Ja nawet składnego komentarza nie potrafię napisać, a u Ciebie nawet przemówienie początkowe jest zachwycające pod względem literackim :P.

 


Ann-Britt/ZKP
Czwartek, 02 Października, 2008, 15:07

Tak jak Arwena, uważam, że wytłumaczyłaś swoje odejście w sposób niezwykle racjonalny. Przecież nic nie może się ciągnąć w nieskończoność, prawda? Zakończenie było niesamowite. Oddałaś w nim wszystko, co było trzeba. To było wybitne. Piękne. Szczerze mówiąc czytając Twoją Myślodsiewnię czułam się, jakbym czytała profesjonalną powieść i to dużo lepszą od niektórych pustych książek, które nic nie przekazują. Twoja opowieść przekazała bardzo wiele.
Wcale nie mam uczucia niedosytu, które czasem mi towarzyszy, kiedy coś się kończy. Wręcz przeciwnie, to zakończenie coś wypełniło. Oczywiście, tak jak przedmówczyni, będę tęsknić za Twoim niepowtarzalnym Severusem i zaryzykuję stwierdzenie, że nikt już nie odda jego nadzwyczajnej osobowości tak jak Ty.
Nie wiem co mogę więcej napisać w tym zakończeniowym komencie.
Po prostu: dziękuję, że prowadziłaś Myślodsiewnię przez tak długi czas, że dałaś wszystkim czytelnikom tyle radości, za to, że każdy Twój wpis był pełen emocji, niewypowiedzianych słów i uczuć... To było genialne, a ten pamiętnik był - teraz już chyba mogę to powiedzieć - moim ulubionym na tej stronie.
Pozdrowienia!;*

P.S. Jeśli będę miała jakieś kłopoty z prawem, jak już skończysz studia, to napewno się do Ciebie zgłoszę (jeśli bronisz tak, jak piszesz, to napewno będzie warto!) ;-)

 


Wzruszona Parvati...
Czwartek, 02 Października, 2008, 15:39

Dawno nie czułam się tak smutna. Chciałabym napisać swój ostatni komentarzu do Ciebie w Myślodsiewni idealnie, lecz nie potrafię. Nie potrafię powiedzieć tego, co bym chciała...
Może...Może zacznę od tego, że byłaś...że jesteś wspaniałą autorką Myślodsiewni. Że nigdy jeszcze nie zetknęłam się z tak pięknym, mądrym, uczuciowym a zarazem wrażliwym stylem pisania, że nigdy nie sądziłam, że jakakolwiek osoba może tak pisać...Dla mnie zawsze byłaś, jesteś i będziesz wzorem idealnej pisarki. Nie będę Cię namawiać do zostania- wiem, że nie jesteś osobą, która by kiedykolwiek opuściła pamiętnik, podejmując decyzję w pięć minut. Chcę Ci tylko powiedzieć, że nie wierzę, by ktokolwiek pisał na tej stronie lepiej od Ciebie. Pociesza mnie tylko to, że nadal będziesz prowadzić pamiętnik Dracona. Wyznam Ci, że dawniej nie lubiłam Severusa. Oceniałam go pochopnie- sądziłam, że jest złośliwym, aroganckim człowiekiem z kamiennym sercem. Tymczasem Ty pokazałaś mi, że Severus jest kimś z o wiele innym charakterem. Ukazałaś nam, że jest nie tylko wrażliwym i miłym człowiekiem, choć te cechy krył nadzwyczajnie dobrze, ale że jest również człowiekiem zdolnym do miłości, dobrym i godnym uznania. Czytając Twoje pożegnanie, płakałam. Nie będę tego ukrywać. Przez łzy czytałam Twoją ostatnią, wspaniałą notkę w Myślodsiewni. Uwielbiam Twoje opowiadania, napisane tak serdecznym, wrażliwym i mądrym stylem. Nie zapomnę ich nigdy.

 


Wzruszona Parvati...
Czwartek, 02 Października, 2008, 15:40

Jestem Ci wdzięczna za wszystkie notki, które tu napisałaś, za pociechę i odnalezienie w chwilach zwątpienia, bo wtedy to, czytając Twoje notki, czułam się szczęśliwa i podniesiona na duchu. Wiem, że to słowo ma zbyt małe znaczenie, by określić moje uczucia i wdzięczność, jednakże je powiem: dziękuję...
pozdrawiam Cię gorąco- wzruszona Parvati

 


Sol Angelika
Czwartek, 02 Października, 2008, 18:46

Marto, jak przeczytałam, że odchodzisz poczułam złość, która zaraz została zastąpiona smutkiem. Czuję się teraz fatalnie, nawet płaczę. Naprawdę, wcale nie żartuję, jeszcze nikt nigdy mnie tak nie wzruszył do tego stopnia, co ty. To wszystko co napisałaś, jest wspaniałe. Lecz także smutne. Czy właśnie dlatego płacze? Sama nie wiem, czuję ogromny żal, z powodu końca Myślodsiewni. Bo ją lubiłam lepiej niż pamiętnik Dracona. Tak jakby była moją drugą rodziną. Ten wpis... on był inni, niż wszystkie. Była tu taka samotność, żal i smutek. Prawdziwe życie. Jestem przeraźliwie smutna, bo wiem, że już nic w myślodsiewni nie będzie. Że to koniec. Definitywny koniec. I właśnie dlatego przez cały czas płaczę. Tego nie da się opisać, to takie dołujące uczucie. Zupełnie tak, jakby nagle mi zabrano część mnie. Szanuję twoją decyzję, ale nigdy nie zapomnę o tej myślodsiewni. Bo co mi teraz zostało? Nic.

 


Sol Angelika
Czwartek, 02 Października, 2008, 18:48

Jestem taka ponura, czuję, że w ciągu najbliższych kilku dni nie będę mogła swobodnie rozmawiać, jeść, spać. Nie będę mogła żyć, mając przed oczmi tą pożegnalną notkę. Nie będę potrafiła napisać nic wesołego. Nie wyjdzie mi nic, bo tak strasznie mi smutno! I pusto, bo już nic tu nie napiszesz, a ja nigdy nie powiem: Ta notka w myślodsiewni jest super!. Tylko tyle chciałam ci powiedzieć, więcej nie potrafię napisać, dziękuję ci, za te wszystkie notki, i za to, że potrafiłaś mnie nimi zawsze pocieszyć. Po prostu: Dziękuję. Za te wszystkie chwile. Teraz rozpocznę nowy etap z życiu, bo myślodsiewnia bardzo wiele dla mnie znaczyła. Jest i będzie czymś, co zawsze zapamiętam. Pozdrawiam Cię i życze powodzenia.

 


K@si@@@
Czwartek, 02 Października, 2008, 20:43

Przeczytałam notę kilka godzin temu i zbierałam się na komentarz. Pozól, więc, że najpierw ją ocenię, a później zajmę się innymi sprawami...
Marto dobrze wiesz, że bardzo lubię twoją pisaninę. Tyle w niej prawdziwego życia - smutku, żalu, refleksji, czasami i radości. Przede wszystkim jest dużo Snape, którego tak pokochałam głównie dzięki tobie. Zadziwiające i pozytywnie zaskakujące zakończenie, a epilog... taki prawdziwy. Żal mi Meg, bo ona jest taka delikatna i chociaż Severusa znała krótko, to nie wątpie, że coś do niego poczuła.
Opisy, dialogi, przemyślenia wszystko na wysokim poziomie, a dotego ciekawy rozwój akcji - Wybitny. Wybitny z nieskończoną ilością plusów. Wybitny za twoją twórczość, za tą niesamowitą historię, której zakończenie zmusza mnie do refleksji. Kurczę dlaczego? Tak wiem dlaczego i rozumiem, ale o tym w następnym komentarzu...

 


K@si@@@
Czwartek, 02 Października, 2008, 20:43

To, że byłaś jedną z najbardziej utalentowanych osób na tej stronie nie jest dla niekogo nowością. Dziwi mnie fakt, że doceniono cię tylko jeden raz. Być może dostałabyś kolejne wyróżnienia, ale na to już za późno. No cóż odchodzisz, Nie będę oszukiwać, że jest mi przykro, ale też wytłumaczyłaś się i za to plus. Doskonale cię rozumeim, czasu coraz mniej. To nie jest zwykły zbieg okoliczności, ale pisząc ten komentarz słucham Nelly Furtado - All good things (Come to the end I ja się z tym zgadzam. Wspaniała przygoda się skończyła, ale zawsze zostają o to te wspomnienia poskładane w sensowną całość... Nawey nie myślę, że ktoś mógłby cię zastąpić. Żaden pamiętnik Snape tego NIE zastąpi i po prostu najlepij umieścić twoje piękn dzieło w archiwum.
Tak na koniec, powiem jeszce : dziękuję. Za te cudowne wpisy.



Może to nie jest odpowiedni moment, ale na pogrzebie nie jesteśmy xD Zapraszam do Remusa. (nowy wpis)

 


Madziara=)
Czwartek, 02 Października, 2008, 21:08

Marto, szkoda, że już skończyłaś. Wszyscy Cię (przynajmniej ja tak myślę) doskonale rozumiemy. Jednak jedno mnie jeszcze intryguje: w jaki sposob umarł Snape?
Naprawdę pisałaś (prowadziłaś) tę Myślodsiewnię superancko. Gdy czytałam wstęp, było mi bardzo smutno, ale "to, co dobre szybko się kończy". Również nie będę Cię namawiać do tego, abyś to kontynuowała, bo to przecież i tak nie ma sensu. Cieszę się, że będziesz dalej prowadziła pamiętnik Dracona i że z nami jeszcze zostaniesz na jakiś bliżej nieokreślony czas:)
Składam Ci wyrazy szacunku i poważania- dla mnie będziesz zawsze wzorem jeśli chodzi o pisanie. Nie mogę nic więcej napisać, bo mi huczy w głowie po tej ostatniej Notce z wrażenia i mieszanych uczuć...
Życzę dalszych sukcesów zarówno literackich jak i w nauce;)

 


Rovena ;))
Piątek, 03 Października, 2008, 00:01

Przeczytałam wpis o wiele wcześniej, ale nic nie przychodziło mi do głowy ;)). Dopiero teraz (po paru godzinach) jestem w stanie napisać komentarz ;)). Juz po etapie szoku xD Jest mi bardzo przykro, że Twoja przygoda z myślodsiewnią dobiegła końca, jednak powód dlaczego musimy się porzegnać z Twoimi wpisami, sprawił, że całkowicie Cię rozumiem i pozostaje mi się cieszyć z tego, że zostajesz z nami i Draconem ;)) Masz wielki talent i mam nadzieję, że Ci w końcu dorównam ;)) Wrr... ;D

 


Rovena ;))
Piątek, 03 Października, 2008, 00:02

Ołł ale byk !! ;D
*pożegnać ;D

 


K@si@@@
Piątek, 03 Października, 2008, 14:48

Marto co do twojego komentarza. Piosenka jest smutna, ale też chodzi o tytuł w przetłumaczeniu. ;D
Pozdrawiam i życzę dużo szczęścia :) W pisaniu i na studiach.

 


Anka - "trochę" zasmucona
Piątek, 03 Października, 2008, 17:51

kurczę....
trochę, a raczej bardzo żałuję, że już nie będzie tych przewspaniałych notek w Myślodsiewni...
Naprawdę się uzależniłam od nich... A teraz jakoś nie potrafi do mnie dotrzeć, że to koniec...
Ja też się przyznam , że Snapea zawsze uważałam za samoluba zadufaneo w sobie i nie skłonnego do uczuć, jednak Ty przedstawiłaś mi go z tej drugiej strony, pokazałaś jak cierpiał po stracie ukochanej Lily i jak mu ciężko było w życiu...
Choć nie dowiedziałam się wszystkiego i czuję niedosyt, muszę pożegnać się z tą wspaniałą Myślodsiwenią, bo jestem pewna że nikt nigdy nie będzie pisał tak jak Ty !!
Będę czekać na książkę i mam nadzieję, że może jeszcze kiedyś się rozmyślisz i powrócisz tutaj by napisać coś jeszcze o Sevie.
Nadzieję zawsze można mieć !!
pozdrawiam cię bardzo serdecznie, życzę powodzenia na studiach i w ogóle wszystkiego dobrego w życiu !!

 


anonim
Sobota, 04 Października, 2008, 09:54

no to także i moj ostatni komentarz i rowniez pragne Ci podziekowac za te wszytkie wpisy dzieki ktorym mozna bylo zobaczyc jaka byla prawdziwa natura Severusa. Dziekuje Ci za wszystko. I zycze szczescie w dalszej karierze adwkokackiej. Powodzenia

 


Aśka
Sobota, 04 Października, 2008, 23:52

Ehh :(...
Naprawdę bardzo żałuję, że to już koniec. Oczywiście zdawałam sobie sprawę z tego, że takie dzień kiedyś nastąpi, lecz nie spodziewałam się tego tak szybko.
Bardzo szanuję Twoją decyzję i nie mam do ciebie pretensji, że zakończyłaś Myślodsiewnie. Będzie mi tego bardzo brakowało... Uwielbiałam Twoje wpisy i Snape'a , którego stworzyłaś.
Dziękuję Ci za ten pamiętnik. Za te uczucia i emocje w nim zawarte. Życzę powodzenia w nauce :)
Pozdrawiam :)i obiecuję, że zgłoszę się do Ciebie by zapoznać się z Twoim nowym dziełem :P

 


Agusia ;)
Sobota, 11 Października, 2008, 13:23

Marto...i co by ci tu powiedzieć? Wszytko, co dałoby się przekazać słowami zostało już powiedziane.
Dziękuję Ci za to, że dałaś nam tak piękne chwile, że ukazałaś Severusa w takim a nie innym świetle, że napisałaś Myśloodsiewnię tak subtelnie, wzruszająco i...idealnie? xD
Zaczęłam pisać swoje opowiadanie, co prawda nie zwiazane z Harry'm Potter'em, ale nie o tym chciałam: jesteś dla mnie wzorem. Chciałabym kiedyś pisać tak, jak ty to robisz i wyrażać swoje myśli w TAKI sposób :) Tak jak Aśka, równie chętnie przeczytam twoją nową powieść :)

 


Lara (Roxanne)
Niedziela, 19 Października, 2008, 19:59

Droga Marto...
Wielka szkoda, że odchodzisz. Ale rozumiem. Od kiedy weszłam na tę stronę, czytałam ten pamiętnik. Ostatnio żadko komentowałam, lecz nie myślałam, że kolejny komentarz który tu wstawię, będzie tym ostatnim...
Cieszę się jednak, że to ty pisałaś o Severusie. Ukazałaś go od zupełnie innej strony. Nie jako pozbawionego uczuć nauczyciela śmierciożercę, ale jak cierpiącego człowieka, który także coś czuje...
Dziękuję za te wszystkie piękne notki, a także za komentarze u mnie, które mnie zawsze motywowały do pisania.
Pozdrawiam mocno
Lara

 


Nutria
Poniedziałek, 01 Grudnia, 2008, 17:18

Ja tego nie komentuję!!! Za dużo mam słów wielkiego żalu do powiedzenia, a jeszcze byś sie poczuła winna. Streszczę to tylko w jedno zdanie: Odebrałaś mi najlepszy pamiętnik na tej stronie. Oczywiście będę trwała przy Draconie, ale to już nie to samo co Snape.
Życzę Ci sukcesów w szkole, na marginesie moja kuzynka studiuje na tej samej uczelni co ty.
Pozdrawiam oddana Nutria:*

 


Ewwitaa
Wtorek, 21 Lipca, 2009, 14:47

Fajne..Ale... Nie wiem, dlaczego tu jestem...Przecież nienawidzę Snape'a!

 


Luna
Czwartek, 21 Stycznia;, 2010, 16:51

Ewwita, powinnaś go polubić, jeśli przeczytałaś chociaż fragment z tego, co jest tu napisane;**

1 2 3 4 »

Twój komentarz:
Nick: E-mail lub strona www:  

| Script by Alex

 





  
Kolonie Harry Potter:
Kolonie Travelkids
  
Konkursy-archiwum

  

ŻONGLER
KSIĘGA HOGWARTU

Nasza strona JK Rowling
Nowości na stronie JKR!

Związek Krytyków ...!
Pamiętnik Miesiąca!
Konkurs ZKP

PAMIĘTNIKI : KANON


Albus Severus Potter
Nowa Księga Huncwotów
Lily i James Potter
Nowa Księga Huncwotów
Pamiętnik W. Kruma!
Pamiętnik R. Lupina!
Pamiętnik N. Tonks!
Elizabeth Rosemond

Pamiętnik Bellatrix Black
Pamiętnik Freda i Georga
Pamiętnik Hannah Abbott
Pamiętnik Harrego!
James Potter Junior!
Pamiętnik Lily Potter!
Pamiętnik Voldemorta
Pamiętnik Malfoy'a!
Lucius Malfoy
Pamiętnik Luny!
Pamiętnik Padmy Patil
Pamiętnik Petunii Ewans!
Pamiętnik Hagrida!
Pamiętnik Romildy Vane
Syriusz Black'a!
Pamiętnik Toma Riddle'a
Pamiętnik Lavender

PAMIĘTNIKI : FIKCJA

Aurora Silverstone
Mary Ann Lupin!
Elizabeth Lastrange
Nowa Julia Darkness!

Joanne Carter (Black)
Pamiętnik Laury Diggory
Pamiętnik Marty Pears
Madeleine Halliwell
Roxanne Weasley
Pamiętnik Wiktorii Fynn
Pamiętnik Dorcas Burska
Natasha Potter
Pamiętnik Jasminy!

INKUBATOR
Alicja Spinnet!
Pamiętnik J. Pottera
Cedrik Diggory
Pamiętnik Sarah Potter
Valerie & Charlotte
Pamiętnik Leiry Sanford
Neville Longbottom
Pamiętnik Fleur
Pamiętnik Cho
Pamiętnik Rona!

Pamiętniki do przejęcia

Pamiętniki archiwalne

  

CIEKAWE DZIAŁY
(Niektóre do przejęcia!)
>>Księgi Magii<<
Bestiarium HP!
Biografie HP!
Madame Malkin
W.E.S.Z.
Wmigurok
OPCM
Artykuły o HP
Chatka Hagrida!
Plotki z kuchni Hogwartu
Lekcje transmutacji
Lekcje: eliksiry
Kącik Cedrica
Nasze Gadżety
Poznaj sw�j HOROSKOP!
Zakon Feniksa


  
Co sądzisz o o zakończeniu sagi?
Rewelacyjne, jestem zachwycony/a!
Dobre, ale bez zachwytu
Średnie, mogłoby być lepsze
Kiepskie, bez wyrazu
Beznadziejne- nie dało się czytać!
  

 
© General Informatics - Wszystkie prawa zastrzeżone
linki