- Jak tu ciemno… - usłyszałam obok siebie szept Dereka.
- Lumos – powiedziałam równie cicho. Moja różdżka rozżarzyła się ciepłym światłem. Chłopak zrobił to samo. Naszym oczom ukazał się długi korytarz, światło wypływające z naszych różdżek rzucało cienie na wilgotne i zimne kamienne ściany.
Nasze kroki odbijały się echem po całej pustej przestrzeni, którą przemierzaliśmy…
Szliśmy przed siebie dobrą godzinę…
- Wiesz Derek… A może lepiej nie iść już dalej? Myślałam, że może coś znajdziemy… - powiedziałam z zawodem.
- Przejdźmy jeszcze kawałek… Może ktoś zbudował tak długi tunel by zniechęcić każdego który się tu dostanie… - szepnął do mnie rozgorączkowanym głosem. Spojrzałam w jego stronę. Oczy płonęły mu ciekawością i nieustającą nadzieją. Przecież nie mogłam się nie zgodzić.
- Dobrze… Przejdźmy jeszcze trochę.
Minęliśmy parę zakrętów. I nagle stanęliśmy na rozwidleniu dróg. Mogliśmy iść tunelem skręcającym w prawo, w lewo lub wejść do środkowego… Staliśmy jak wryci… Podczas wcześniejszej wędrówki korytarz miał jeden, jedyny bieg. A teraz musieliśmy wybrać…
- I co teraz? – zapytałam Dereka.
- Musimy wybrać…
- Pamiętaj, że nie możemy tu łazić przez całą noc ! Musimy wrócić przed Filchem! – rzekłam z nieukrywaną irytacją…
- Sprawdźmy choć jeden korytarz. – odparł spokojnie chłopak.
- Ale tylko jeden ! I to ja go wybiorę! Idziemy w lewo. – powiedziałam dobitnie.
Derek spojrzał na mnie i rzekł:
- Chodźmy w prawo.
- Słucham??
- Chodźmy w prawo.
- O nie… tak łatwo mnie nie zbędziesz! Gramy w marynarza!
Domyślcie się kto wygrał… Nie mam szczęścia do takich gierek .
Poszliśmy w prawo.
Nie minęło 15 minut gdy stanęliśmy przed litą ścianą.
- No proszę… nie mówiłam żebyśmy poszli w lewo ? – chrząknęłam.
Derek dokładnie sprawdził czy nie da się jakoś przejść przez ścianę i po kolejnych 15 minutach byliśmy powrotem przy rozwidleniu. Poszliśmy w lewo…
Ten korytarz był trochę węższy od poprzednich. Musieliśmy iść gęsiego.
Nagle raptownie się zatrzymałam.
- Co się stało? – zapytał z przejęciem.
- Zgaś różdżkę.
- Co??
- Zgaś ją! – syknęłam za siebie, zarazem szepcząc „Nox”.
Czyżby to było naprawdę….?
- Tak! Spójrz TAM! – prawie krzyknęłam i wskazałam ręką ścianę przed siebie. Nietrudno było zauważyć, że zza lewego zakrętu dochodzi światło.
- Choć. – szepnęłam i zaczęliśmy się skradać w ciemności.
Gdy doszliśmy do zakrętu, z sercem w gardle wyjrzałam zza niego…
Moim oczom ukazała się niewielka wnęka, dwie pochodnie nad zbutwiałym stołem, na którym leżała drewniana skrzynka ze sporym, płaskim zamkiem.
Złapałam chłopaka za rękę i weszliśmy do tego małego pomieszczenia.
- A nie mówiłam – uśmiechnęłam się triumfalnie . Derek nic nie powiedział, uśmiechnął się do mnie, tak jak ja radosny z odkrycia.
- Spróbujmy ją otworzyć. – rzekł po chwili.
- Alohomora. – powiedziałam. Ku mojemu zdziwieniu nic się nie stało… Próbowaliśmy jeszcze kilku zaklęć i nadal NIC!
- O nie, Derek… Zabierzmy ją ze sobą i chodźmy stąd… Ty pewnie też masz dość… I jest już… O Boże… - jęknęłam
- Która godzina??
- Przed 21…
- No to musimy się spieszyć. – rzekł i chwycił szkatułkę. Odwróciłam się plecami do chłopaka gdy usłyszałam. – Ej, no co jest?? Błagam… Tylko nie łańcuch.
- Człowieku, jaki znowu łańcuch???
Rzeczywiście szkatułka była przymocowana do kamiennej ściany łańcuchem.
Żwawym krokiem podeszłam do stolika i ze złości chwyciłam drewniane cacko. Byłam tak zła, że chciałam siłować się z łańcuchem póki nie wyrwę szkatułki.
Jakie było moje zdziwienie gdy dotknęłam przedmiotu… Po moim ciele przebiegło coś jakby prąd. Odskoczyłam z krzykiem do ściany i spojrzałam na swoje dłonie. Po raz kolejny krzyknęłam:
- Derek, spójrz na moje paznokcie!
Chłopak momentalnie stał już przy mnie. Ujął moją dłoń i spojrzał na moje paznokcie. Miałam na nich wzorki koloru malinowego… Jakieś fale… Chciałam je zetrzeć, ale się nie dało…
- Padma, idziemy.
- Ale co ze szkatułką??
- Wrócimy tu innym razem…
- No, dobrze - westchnełam.
Tak więc wracaliśmy… Nadal zszokowani, milczeliśmy… Nagle mnie oświeciło!
- Derek, dlaczego tobie nic się nie stało gdy dotknąłeś tej szkatułki??
- Nie mam pojęcia… - rzekł zrezygnowany.
- Ale to i tak dziwne...
W parszywych humorach wróciliśmy do naszej „Sali tortur”. Bez słowa zabraliśmy się do czyszczenia. Uwijaliśmy się jak mrówki, by wyczyścić całą salę zanim wróci Filch.
Bogu dzięki, jakoś się nam to udało… Woźny nie mógł dopatrzeć się jakiegokolwiek niedociągnięcia. Zacharczał tylko żebyśmy szli do dormitorium… I że musi porozmawiać ze Snapem, bo pewnie używaliśmy magii. Nie mieliśmy siły na kłótnię i bez słowa opuściliśmy salę.
Szliśmy powoli, spoceni, zrezygnowani… Nagle Derek powiedział:
- Mogę zobaczyć te twoje paznokcie?
Pokazałam mu obie ręce…
- Wiesz… Jak patrzę na te wzorki to coś mi się przypomina. Moja babcia nadal trzyma nasz herb rodowy… I tak są takie same szlaczki… Hmmm…
- Właśnie takie?
- Tak… na pewno, nawet ten sam kolor…
- Dziwny zbieg okoliczności… Może ta szkatułka ma jakiś związek z tobą, z twoja rodziną?
- Nie wiem… I dzisiaj nawet nie mam chęci o tym myśleć…
- Heh. A ja jestem naznaczona . Ciekawe czy uda mi się zmyć te fale na pazurkach…
W Pokoju Wspólnym było tylko kilka osób.
- Oj, dał wam popalić jak widzę. Co kazał wam robić? – zapytała ze śmiechem Cho.
- Cho, pozwól że opowiemy ci jutro… - rzekłam.
- Jesteśmy skonani – dorzucił Derek.
Odwróciliśmy się i skierowaliśmy swe kroki do dormitoriów. Nagle coś wzięło u mnie górę. Momentalnie wróciłam się do Pokoju Wspólnego i wskoczyłam na schody prowadzące do dormitorium chłopców.
- Derek!
- Tak? – zapytał zaskoczony
Wspięłam się na palce i pocałowałam go w policzek.
-Dobranoc! – powiedziałam z uśmiechem i pobiegłam do siebie…
- Doo.. Dobranoc. – odpowiedział z jeszcze większym uśmiechem Derek .
Zgadzam się z Herbinką (jak ja lubię to zdrobnienie ). Ja niestety z moim Derekiem zerwałam...<beczy>
Dobra, a więc koment (tym razem na temat notki):
Notka jest ciekawa, przemyślana... Jest tam i przygoda, i niebezpieczństwo, i ... pocałunek Takie notki lubi każdy Stawiam W--.
Izolda (Pansy) Piątek, 08 Czerwca, 2007, 22:48
Dobry Derek nie jest zły I widze że szykuje się wątek miłosny, no miodzio!!
A u mnie znowu nowość, Izoldzie najwyraźniej się nudzi
cóż, manicure ma z głowy na jakiś czas przynajmniej notka bardzo, bardzo... hm ładna, śliczna, piękna... i jakie tam są jeszcze określenia. ogólnie notka na W. Bravo!
Naprawdę super nocia ! Ja też mam swojego Dereka ( przystojnego ) ! Weż napisz jakiś wątek miłosny w którym Padma i Derek się całują ! Takie coś mogę czytać codziennie !
Moim zdaniem powinnaś dostać jakąś główną postać. Dziwię się, że nie prowadzisz pamiętnika Harrego lub Rona...ale pewnie zżyłaś się ze swoją postacią. A teraz kilka słów które zamieszczam w każdym komencie:
Wiem, że już dawno przystaliście tam zaglądać z powodu zaniedbania. Ale teraz próbuje ten pamiętnik trochę rozruszać ale bez stałych bywalców to ani rusz.Więc zapraszam serdecznie. Nutria
Nutrio na pewno do ciebie zajrzę! Musisz mi jednak dać jeszcze ze dwa dni... Nastąpił w moim życiu mały harmider związany z końcem roku i urodzinami kolegów.
A co się tyczy innych pamiętników-gdy starałam się o prowadzenie jednego z nich, te "najważniejsze" były już dawno obsadzone.
I fakt, zżyłam się z Padmą.
Dumbie-święte słowa!
cho Piątek, 22 Czerwca, 2007, 12:01
Julicious, jesteś świetną pisarką! Kto wie, może napiszesz kiedyś książkę o losach potomstwa Harry'ego i Ginny...? W
Wiem, że kiedyś tu byłam, ale nie pamiętam co napisałam... Nocie są naprawdę fajne, tylko pojawiają sie raz na miesiąc... z czego jestem niezadowolona. Czekam na następną porcję przygód Padmy i Deryka. Pozdrawiam
Zapraszam na moje forum (link w nicku)
Tak, wiem że ostatnie 3 notki pojawiały się jedynie raz w miesiącu... Wcześniej starałam się (i tak też robiłam) wprowadzać nowe co 2 tygodnie, ale gdy nastąpił okres "przed końcowo roczny" miałam siwy dym.
Jednak zważając na to iż rozpoczęły się wakacje postaram się pisać je częściej.
Poza tym musze dokładnie przemysleć jak poprowadzić historię Padmy... Bo mam kilka pomysłów...