Startuj z namiNapisz do nasDodaj do ulubionych
   
 

Pamiętnikiem opiekuje się Meg

[ Powrót ]

Sobota, 20 Września, 2008, 09:50

66. Urok świątecznego poranka i wypadek na lodowisku.

25 grudnia, Czwartek, 18:12

Muszę przyznać, że z ulgą powitałem czas świątecznego odpoczynku od szkoły, bo ostatnio już zaczynałem fiksować, tyle nam dołożyli przed samiutkim Bożym Narodzeniem. Na szczęście, nie mam takich tyłów, jak Wielki Pe czy rudzielec, ale też prawdą jest, że wiele zawdzięczam dziewczynom: Roxie, Wilmie i Pansy oraz Amandzie, naprawdę mi pomogły.
Rano obudził mnie szelest papierków- nieomylny znak, że Crabbe i Goyle dorwali się do swoich prezentów, z których tradycyjnie większość była jadalna :P Przewróciłem się leniwie na drugi bok, chcąc ukraść jeszcze z piętnaście minut snu, ale nie dało się w tym towarzystwie, zwłaszcza, że ledwo zdążyłem wcisnąć głowę w poduszkę, coś kujnęło mnie w szyję.
-Spadaj, Goyle.- odpowiedziałem bardzo szybko i bardzo wyraźnie, nie otwierając oczu. Kujnięcie powtórzyło się po raz drugi, a mi coś zrobiło się w środku, że gdybym teraz wstał i daliby mi miecz do ręki, ktoś by na pewno zginął. Opanowałem się jednak z nadludzką siłą i warknąłem mniej przyjaźnie:
-Jeśli jeszcze raz to zrobisz, to… AU!- zawyłem z lekka, bo coś rozcięło mi policzek, więc usiadłem i otworzyłem oczy. Crabbe i Goyle, obaj z półotwartymi gębami, z których kapała im na podołek rozpuszczona czekolada (wbrew pozorom, widok dość ohydny), siedzieli pod swoimi łóżkami i gapili się na mnie nieinteligentnie, podczas gdy Edgar/Erwin atakował mnie wściekle dziobem teraz w ramię.
Machnąłem dłonią na odlew i zrzuciłem ptaka z łóżka, a zaraz potem wychyliłem się i spojrzałem, czy żyje (mimo wszystko, nie mój ptak, co z tego, że cierpiący na wściekliznę… :P): ponieważ zwierzę pozbierało się jakoś, capnąłem kopertę i, celując palcem prosto w oczy sowy, mruknąłem złowieszczo:
-Tylko nie bij, zaraz Ci odpiszę.

Cześć, Draco,
Dziś krótko, przesyłam Wam wszystkim życzenia, niech się Wam Święta udadzą, chociaż ja jestem tak daleko od Was :P Aż trudno uwierzyć, ale ferie w tej szkole są o wiele nudniejsze, niż rok szkolny, jakoś tak wszyscy się snujemy mimo tych atrakcji, a może zwyczajnie, regenerujemy siły na następny zabójczy semestr i z tego względu nie mamy ochoty zachwycać się tym, co nam tui przygotowali, a co potencjalnie jest very interesujące.
Trzymajcie się i pilnujcie porządku :D

Dan Rogers


Odwróciłem pergamin i sięgnąłem po torbę (leżała pod łóżkiem). Wydobyłem z niej atrament oraz pióro, i nakreśliłem odpowiedź.

Cześć, Dan
Dzięki za życzenia, my również je przesyłamy Tobie i Twej nowej paczce :P U nas wszystko w porządku, Święta jak to Święta, właśnie Crabbe o Goyle obudzili mnie w wysublimowany sposób, zażerając się czekoladowymi pralinkami i innymi słodkościami :P Też dla nas przygotowali niezły wystrój, chociaż tak po prawdzie, to nie nam, tylko tym z Durmstrangu, ale kit :D Jest nieźle i mamy taką samą frajdę, jak ty, ha, ha, ha :P
To mój ostatni list do Ciebie, w końcu wracasz za niecałe dwa tygodnie :D
Najlepszego, Dan!

Draco Malfoy i Spółka Słodkożerców


-Oo, Draco, piszesz do Dana?- usłyszałem nagle głos koło siebie i ktoś siadł na moim łóżku. Z przerażeniem i jednocześnie zdziwieniem ujrzałem Pansy.
-Co ty tu robisz??!- wydusiłem, z wrażenia nieruchomiejąc. Pansy parsknęła śmiechem na widok mojej miny, przytrzymała kałamarz, który prawie się przewrócił i odpowiedziała cicho, zerkając na chłopaków:
-Przyszłam złożyć ci małą wizytę świąteczną.
-Od kiedy to dziewczyny mogą włazić tu bez pozwolenia??- zapytałem, wyłażąc z mojego rozkopanego wyrka i chwytając spodnie oraz koszulę, które gdzieś się walały na dni skrzyni z ciuchami. Byłem totalnie oszołomiony jej zjawieniem się… i speszony. -Wybacz, ale w takim razie idę się przebrać.- to mówiąc, umknąłem do łazienki, a gdy wróciłem, zastałem Pansy przy parapecie. Siedziała wygodnie na krześle i, trzymając głowę na łokciu, pisała coś, podczas gdy tamci dwaj nawet się nie ruszyli (dorwali pudło czekoladowych kociołków z nadzieniem toffi oraz panierowane wiórkami chałwy banany w białej czekoladzie, ale to nie usprawiedliwia ich niekulturalnego zachowania wobec Pansy!). Zeźliłem się automatycznie.
-Napisz, że przyłączasz się do pozdrowień, resztę wie.- powiedziałem, zaglądając jej przez ramię. -Ej, a wy może byście wstali, co? Jest wpół do dziewiątej, a wy rozwaliliście i się i zażeracie się czekoladą!- wjechałem na kumpli, którzy podnieśli na mnie zdziwione spojrzenia. Uniosłem brwi i dorzuciłem z większym autorytetem: -No, co tak gały wywalacie? Papiery się walają, omal się nie zabiłem, poza tym słodkie na czczo szkodzi, nie mówili wam?
-Czego się drzesz, Święta są!- odburknął Goyle, podnosząc się z podłogi i patrząc wymownie na Crabbe’a.
-Pięć punktów za inteligencję.- warknąłem. -Zróbcie coś z tym chlewem.
-A ty niby masz porządek?- urażony Crabbe wskazał swoją tłustą brodą na podłogę koło mojego łóżka (no dobra, leżała tam moja torba, kufer z ciuchami, kilka par skarpetek i jakieś książki oraz stare notatki lecz to NIC w porównaniu z ich bajzlem!!).
-A żebyś wiedział!- odpowiedziałem. Machnął na mnie ręką i poleźli się przebrać (nie wiem, czy pisałem o tym, ale my, w Slytherinie, mamy trzy kabiny, co w zupełności wystarcza na jedno dormitorium… ha, ha, taki Gryffindor podobno ma tylko jedną).
Spojrzałem na Pansy i zobaczyłem, że jej ramiona trzęsą się ze śmiechu. Wyglądała jednak tak ładnie, z kciukiem w zębach, uśmiechem na twarzy i śmiejącymi się oczyma, że z miejsca mi przeszło. Uśmiechnąłem się i usiadłem na parapecie obok niej.
-Wszystkiego najlepszego.- powiedziała, podając mi małą paczuszkę, wyjętą z przewieszonej przez ramię sznurkowej, błękitno - białej torebki. Zaskoczony, przyjąłem prezent i, plącząc się w podziękowaniach, otworzyłem go. W środku był skórzany notatnik z miękkimi kartkami z cielęcej skórki o złocistym połysku.
-Zauważyłam, że kończy ci się pamiętnik, więc poprosiłam mamę, żeby zamówiła u Dogga taki notatnik.- powiedziała, gdy z onieśmieleniem dotykałem kart i okładek. -Chciałam ci go dać osobiście.
-Dzięki… Pansy, to jest naprawdę super prezent!- spojrzałem na nią z radością, a ona spuściła głowę i zagryzła wargi. Zsunąłem się z parapetu i bez słowa pocałowałem ją, odsuwając delikatnie dłonią jej włosy.
-Mam nadzieję, że mój prezent też ci się podobał.- powiedziałem cicho, a ona pokiwała głową.
-Nie czujesz?
Ująłem delikatnie jej dłoń i przysunąłem twarz do nadgarstka, pachnącego delikatnie fiołkami.
-Pasują do ciebie.- stwierdziłem, a ona roześmiała się i wstała z krzesła.
-Chodź, Wilma i Roxie też już są na dole, poza tym trzeba wysłać to- pokazała mi nasz list do Dana.
-O, faktycznie… gdzie ta piekielna sowa…- rozejrzałem się po pokoju i zobaczyłem ptaka…
-MÓWIŁEM, ŻE TEN CHLEW WAM W NICZYM NIE POMOŻE! ERWIN (postanowiłem zdecydować się na któreś imię :P) WŁAŚNIE ZEŻARŁ WASZE PAPIERKI OD CUKIERKÓW!!- ryknąłem przez drzwi łazienki, z paniką chwytając sowę jedną ręką i gwałtownie próbując otworzyć jego dziób. -Pansy, pomóż!- jęknąłem, bo Erwin zaczął się szarpać i atakować nas. Na szczęście, nie straciła głowy, tylko raz - dwa wyjęła różdżkę i za pomocą zaklęcia unieruchomiła ptaka na chwilę. To wystarczyło, by podważyć jego dziób i wyjąć z niego paskudne resztki papierków.
-Nie wiesz, ile tego zeżarł?- spojrzałem z niepokojem na sowę. -Słyszałem, że sowy zdychają, jeśli zjedzą coś takiego…
-Nie sądzę, przez cały czas łaził po podłodze, do cukierków dorwał się niedawno…- pochyliła się obok mnie i również przyjrzała się uważnie zwierzęciu. -Nic mu nie będzie, ocućmy go i odeślijmy do Durmstrangu, jeśli doleci, to cool, jeśli nie, kupimy podobnego ptaka i po sprawie.
-Jesteś powalająca.- parsknąłem śmiechem.
Myślę jednak, że sowa Dana przeżyła, bowiem jak tylko ją doprowadziliśmy do stanu używalności i wypuściliśmy na zewnątrz, wzbiła się w powietrze tak szybko, że podrapała mi tym razem dłoń.
W PW spotkaliśmy się faktycznie z dziewczynami. Podziękowaliśmy sobie wzajem za prezenty (od Roxie dostałem zestaw maści do mioteł, od Wilmy zaś niebotycznie piękny portrecik, przedstawiający mnie i Pansy, oto on:

[image]

) i spędziliśmy mile czas na oczekiwaniu na Roana, który czytał na górze listy od rodziny i przyjaciół.
-To co robimy dzisiaj?- przeciągnąłem się leniwie i podszedłem do okna. -Strasznie wali śnieg, zupełnie jak w Boże Narodzenie. Ciekawe, czy te konkurencje dzisiaj im wyjdą.
-Jakie konkurencje?- ziewnęła Wil, owijając się mocniej swetrem.
-No, wiesz, integracyjne zawody, narty, łyżwy, te sprawy.
-Aha, faktycznie. Gdzie to w ogóle się odbędzie?
-Na boisku do quidditcha.- odpowiedziała nam Amanda, która właśnie przegramoliła się przez dziurę od portretu. -Gryfoni mówią, że na boisku jest przygotowywany tor i lodowisko, podobno wygląda to fenomenalnie, zdaje się, że jacyś chłopacy ze starszej klasy, bracia tego rudego, przekradli się tam w nocy i wszystko widzieli. A w ogóle, to cześć wam i wesołych świąt.
-Wesołych.- odmruknęliśmy. Wyjrzałem raz jeszcze przez okno.
-Słuchajcie, jest jeszcze wcześnie, może też tam pójdziemy?- zaproponowałem. -Skoro oni mogli, to my też… no i boisko jest zakryte, będzie nam cieplej fajniej, niż tutaj. No, co macie takie miny? Przecież nikt nas nie złapie, możemy tam włazić, ile chcemy, daję słowo, nie będzie tak, jak z tym głupim szlabanem!
-No, to chodźmy, w sumie lepiej coś zobaczyć, niż gnić w PW.

Boisko, które jeszcze w sobotę, podczas naszego pokazu wyglądało jak normalny, przysypany śniegiem trawnik, teraz zmieniło się nie do poznania: śnieg tworzył kilkustopowy mur po bokach, a w utworzonym w ten sposób miejscu powstało…
-Lodowisko!- zawołała Amanda, podchodząc bliżej. -Jakie wielkie!
-O rany.- mruknąłem, bo i na mnie zrobiło to wrażenie.
Dziewczyny były totalnie wniebowzięte, Amanda i Roxie przelazły przez zaspy i próbowały się utrzymać na lodzie, chociaż trzeba przyznać, że Amandzie wychodziło to wiele lepiej: już po chwili udało jej się złapać równowagę i zaczęła dosłownie tańczyć na lodzie, a my… cóż, szczerze, to musieliśmy niemal zbierać szczęki z podłogi!
Amanda była fantastyczna i szło jej tak lekko i zgrabnie, jakby nie robiła nic innego przez całe życie. W pewnym momencie zorientowała się chyba, że wszyscy na nią patrzymy, bo zatrzymała się w pół obrotu (oczywiście, nawet się nie zachwiała) i spojrzała na nas, bardzo zdziwiona.
-O co chodzi?- zapytała.
-Jak… ty… to… robisz?- wydusiła z siebie Pansy, patrząc na nią zupełnie, jakby nagle ujrzała przed sobą co najmniej ducha swojej prababci. Amanda zafrasowała się, a potem powiedziała:
-Hm, jakby ci to wytłumaczyć… ja po prostu… tańczę. Musisz tylko pilnować równowagi i stóp, pamiętaj, że tu jest ślisko, ale nie myśl o tym, po prostu tańcz.
Pansy przeszła po namyśle przez zaspę i, wyminąwszy osłupiałą Rox, stanęła kilka stóp od Amandy, a potem spróbowała okręcić się i zrobić parę kroków. Ponieważ udało jej się to, uśmiechnęła się lekko do siebie i chciała zrobić skok, jednakże zabrakło jej odrobiny szczęścia…
-Pansy!- krzyknąłem i jednym susem przeskoczyłem zaspę, wywaliłem się na lodzie, omal nie wybijając sobie zębów, ale w mig się podniosłem i, nie dbając o bolące kolana, „podbiegłem” do Pansy, która leżała na lodzie i jęczała cicho, trzymając się za kostkę. Amanda klęczała przy niej, próbując zapytać, co się stało, jednakże Pansy miała zamknięte oczy i nic nie mówiła. -Pansy, co się stało? Złamałaś nogę?- ukląkłem obok Amandy i dotknąłem ramienia Pansy, która natychmiast otworzyła oczy i spojrzała na mnie.
-Nie wiem, ale boli, jak skurczybyk.- wykrztusiła, próbując się podnieść lecz zaraz padła z cichym okrzykiem z powrotem na lód, przerażając mnie niemal do ostateczności.
-Pójdziemy po panią Pomfrey!- zawołała Wilma i razem z Rox pobiegły ku wyjściu, chociaż nie obejrzałem się nawet za nimi.
-Pansy, podniesiemy cię teraz i zaprowadzimy do szkoły, dobrze?- Amanda położyła uspokajająco dłoń obok mojej na ramieniu Pansy, ta jednakże zrzuciła ją i warknęła:
-Dam sobie radę… potrafię wstać!
Amanda odsunęła się więc, a Pansy pozwoliła mi pomóc sobie przy wstaniu, chociaż zrobiła to z odcieniem niechęci. Wyglądała naprawdę żałośnie, blada, stojąca niczym bocian na jednej nodze pośrodku lodowiska… dobrze, że chociaż magiczna płachta chroniła nas przed zimnem i śniegiem, w przeciwnym bowiem razie Pansy zmarzłaby w swoim sweterku, na który narzuciła szatę.
-Pansy, zaprowadzę cię do trybun, OK.?- powiedziałem do niej cicho, uważnie obserwując jej twarz. Nie odpowiedziała mi, uznałem to więc za zgodę i, ująwszy ją mocno pod ramię, skinąłem głową ku Amandzie, stojącej z boku, a ona natychmiast podeszła i ujęła Pansy za drugą rękę, tym razem skutecznie i ruszyliśmy wolno w stronę wyjścia.
Trochę to trwało, zanim udało nam się dojść do trybun: normalnie, oczywiście, zajęłoby to jakieś… ja wiem, dziesięć sekund lecz przez ten głupi lód zajęło nam to sześć razy więcej czasu, bo ze dwa razy skacząca Pansy omal nie straciła równowagi, a mi i Amandzie z trudem udało się zapobiec kolejnym złamaniom.
W efekcie, w chwili gdy posadziliśmy poszkodowaną Ślizgonkę na ławce, byliśmy tak zmęczeni, jak, nie przymierzając, po pierwszej godzinie szlabanu w kuchni, a zaraz potem otwarły się drzwi i na boisko weszły siostry oraz pielęgniarka.
-Co ci się stało?- zapytała bez skrupułów, podchodząc do nas szybko i kucając przy Pansy, która miała półprzymknięte oczy i nie odzywała się.
-Upadłam na lodzie… na tę nogę.- powiedziała słabym głosem. -Strasznie boli. AU!
-Hm, hm…- pielęgniarka delikatnie dotknęła prawej nogi Pansy, a potem wstała z nasępionymi brwiami i spojrzała na nią. -Coś mi się wydaje, że to zwichnięcie… no nic, muszę cię dokładniej zbadać, pójdziemy do skrzydła, chyba, że nie dasz rady.
Pansy skrzywiła się w odpowiedzi, a ja pospieszyłem z wyjaśnieniem:
-Ledwo doszła do trybun… chyba nie czuje się na siłach.
-W takim razie, nosze.- powiedziała i krótkim machnięcie wydobytej z kieszeni kitla różdżki wyczarowała parę noszy, na których ułożyła Pansy. -Wy dwoje- wskazała na mnie i na Roxie -dacie radę ją podnieść i zanieść na górę? Świetnie, a więc może niech ona złapie z tyłu, ty z przodu. Ty i ty, pilnujcie z boku. Idźcie za mną, ostrożnie na schodach. No, ruszamy!
Nie wiem, ile nam zajęła droga do skrzydła, dość, że było już bliżej dziesiątej, niż dziewiątej, gdy Amanda, Wilma, Roxie i ja opuściliśmy skrzydło, pozostawiając leżącą w nim Pansy. Okazało się, że Pansy porządnie zwichnęła sobie nogę, ale da się to wyleczyć do wieczora.
-Ona musi mieć spokój, zanim wróci do siebie, możecie przyjść po nią przed kolacją.- powiedziała nam Pomfrey, więc uznaliśmy, że najlepiej będzie, jeśli tym razem jej posłuchamy.
Szliśmy do PW, kiedy Amanda zrobiła do mnie oczy, podszedłem więc do niej i zapytałem:
-No? Co jest?
-Przykro mi, że Pansy zwichnęła sobie kostkę.- powiedziała, patrząc mi prosto w oczy.
-Jasne, mi też jest przykro, ale wiesz, do wieczora się zagoi.- zażartowałem, widząc jednak poważną minę Amandy, zatrzymałem się i spojrzałem na nią uważnie. -O co ci chodzi, Amando?
Rox i Wil, idące w przedzie, zorientowały się, że zostaliśmy w tyle i obróciły się. Machnąłem na nie ręką, a one pokiwały głowami i poszły dalej. Spojrzałem znowu na córkę Ministra, która unikała mojego wzroku i zagryzała wargi.
-Amando, co się stało? Powiesz mi, o co chodzi?
-Draco, ja naprawdę nie chciałam…
-To jasne, że nie chciałaś, to przecież nie twoja wina! Pansy sama upadła, przecież jej nie pchnęłaś, ani…
-…ja naprawdę nie chciałam się przed wami popisywać i prowokować Pansy.
Jej słowa wzbudziły we mnie takie zdumienie, że przez chwilę nie wiedziałem, co powiedzieć, a w końcu rozśmiałem się nienaturalnie, bo jej nadal poważna mina budziła mój niepokój.
-O czym ty mówisz? Popisywać? Prowokować?
-Wiem, że jestem dobra w tańcu, ale nie dlatego tańczyłam na lodzie, żeby się przed wami popisać, żeby popisać się przed t o b ą. Nie sądziłam, że Pansy to odbierze jako swojego rodzaju prowokację… nie chciałam, a ona myślała, że ja to robię, żebyś zwrócił na mnie uwagę, dlatego też zaczęła tańczyć.
-Czekaj, stop.- przeciąłem dłonią powietrze. -Czy ty sugerujesz, że Pansy była… zazdrosna?
-Tak.- przytaknęła. -Sam widziałeś, jak odebrała moją pomoc, nawet dla ciebie była przez chwilę niezbyt miła… to było widać, że jest zazdrosna, ale nie chciałam, żeby tak to wyszło, tak mi głupio, bo ja przecież… no… nie zamierzam…
-W porządku, chyba wiem, o co ci chodzi. Naprawdę, nie ma sprawy, ja nie mam ci niczego za złe i myślę, że Pansy… też nie będzie miała. Może z nią porozmawiasz?
-Obawiam się, że nie wysłucha mnie.- Amanda potrząsnęła głową. -Powiedziałam ci o tym właśnie dlatego… to ty powinieneś… nie, nie powinieneś… proszę, porozmawiaj z nią. Lubię Pansy i lubię ciebie, nie chcę psuć stosunków między nami.
-No dobra, jeśli uważasz, że tak będzie lepiej…- wzruszyłem ramionami, chociaż nadal z trudem pojmowałem jej słowa. -Porozmawiam z nią i wytłumaczę, że nie chciałaś źle i że to tylko nieporozumienie.
-Doskonale.- uśmiechnęła się w końcu. -Dzięki, Draco.
-Nie ma za co.- odpowiedziałem.
-To wracajmy do reszty.
-OK.

Kurczę, muszę lecieć na kolację… więcej potem.

Komentarze:


Madziara=)
Sobota, 20 Września, 2008, 13:22

WOW;p Mam nadzieję, że Pansy zrozumie:) Pisałam już, że jesteś świetna?;p Pozdro

P.S.: Jestem pierwsza!=]

 


Aśka
Sobota, 20 Września, 2008, 16:25

Świetna notka. Tak mnie wciągnęła, że zdziwiłam się gdy zobaczyłam koniec :) Jest tylko jedno "ale". Tak mi się wydaje, że Draco, Pansy i inni są tak jak by za dojrzali jak na drugą klasę. Ale to tylko taki mały szczegół :)
Pozdrawiam

 


Nutria(Hanna Abbott)
Sobota, 20 Września, 2008, 21:53

Mam nadzieję, ze kolacyjka była smaczna, ale teraz czekam na tą całą ,,resztę".
Ta notka była naprawdę bardzo sympatyczna i utrzymana w nastroju świątecznym. Pochłaniacze słodkości działali i to z dużym skutkiem. A gryząca sowa była przesympatyczna^^. Zazdrość Pansy naprawdę niezwykle realna. Tylko tutaj muszę zgodzić się z Aśką, naprawdę oni wszyscy są aż nazbyt dojrzali jak na drugoklasistów. No ale jest to nich nie znaczący szczegół.
Pozdrawiam:*

 


Eveline (Pansy&Fleur)
Niedziela, 21 Września, 2008, 16:47

Czy ja już mówiłam, że twój Draco jest fenomenalny?
Nie? Przepraszam teraz mówię.
Piszesz świetnie Marto. Uwielbiam czytać twoje oposiwadania. WSzystk pięknie opisane. Dialogi świetne. Cała kacja bombowa ;-p.
No brak mi słów. Naprawdę. Stawiam W i zapraszam do mnie na nowe wpisy.
Buźka :*

 


Sol Angelika
Niedziela, 21 Września, 2008, 17:59

Marto, na pewno wiesz, że mi się tradycyjnie podoba. Świetne opisy, tylko momentami nie mogłam połapać się w tekście, ale może to tylko mój niedobór inteligencji:) Oczywiścię daję W i czekam niecierpliwie na kolejną notkę, oraz Twoją książkę:D
Pozdro:P

 


Ann-Britt/ZKP
Czwartek, 25 Września, 2008, 18:15

Heh, co za urocza świąteczna notka!
Bardzo zgrabie napisana, pełna humoru i umiarkowanie ciekawa.
Niezła akcja ze wściekłą sową ;D
Pozdrowienia!;*

PS przepraszam, że tak późno komentuję, niezauważyłam notki ;)

 


Parvati Patil
Czwartek, 25 Września, 2008, 20:56

Marto, przepraszam, że tak późno komentuję, ale ostatnio mam coraz mniej czasu...Do rzeczy: notka bardzo mi się podobała, nie zauważyłam żadnych błędów, jest też bardzo „Malfoy’owska”. Przepadam za Twoim stylem, który w tej notce pokazałaś w pełni swoich sił:) Naprawdę, to aż rzuca się w oczy, ile serca wkładasz w pisanie tych notek:) Oczywiście, dla mnie jest to notka, jak zwykle:), na Wybitny i czekam z niecierpliwością na więcej! :)
uściski- Parvati
P.S. Dziękuję za komentarze u mnie i jeszcze raz przepraszam za tak późne komentowanie...:)

 
Twój komentarz:
Nick: E-mail lub strona www:  

| Script by Alex

 





  
Kolonie Harry Potter:
Kolonie Travelkids
  
Konkursy-archiwum

  

ŻONGLER
KSIĘGA HOGWARTU

Nasza strona JK Rowling
Nowości na stronie JKR!

Związek Krytyków ...!
Pamiętnik Miesiąca!
Konkurs ZKP

PAMIĘTNIKI : KANON


Albus Severus Potter
Nowa Księga Huncwotów
Lily i James Potter
Nowa Księga Huncwotów
Pamiętnik W. Kruma!
Pamiętnik R. Lupina!
Pamiętnik N. Tonks!
Elizabeth Rosemond

Pamiętnik Bellatrix Black
Pamiętnik Freda i Georga
Pamiętnik Hannah Abbott
Pamiętnik Harrego!
James Potter Junior!
Pamiętnik Lily Potter!
Pamiętnik Voldemorta
Pamiętnik Malfoy'a!
Lucius Malfoy
Pamiętnik Luny!
Pamiętnik Padmy Patil
Pamiętnik Petunii Ewans!
Pamiętnik Hagrida!
Pamiętnik Romildy Vane
Syriusz Black'a!
Pamiętnik Toma Riddle'a
Pamiętnik Lavender

PAMIĘTNIKI : FIKCJA

Aurora Silverstone
Mary Ann Lupin!
Elizabeth Lastrange
Nowa Julia Darkness!

Joanne Carter (Black)
Pamiętnik Laury Diggory
Pamiętnik Marty Pears
Madeleine Halliwell
Roxanne Weasley
Pamiętnik Wiktorii Fynn
Pamiętnik Dorcas Burska
Natasha Potter
Pamiętnik Jasminy!

INKUBATOR
Alicja Spinnet!
Pamiętnik J. Pottera
Cedrik Diggory
Pamiętnik Sarah Potter
Valerie & Charlotte
Pamiętnik Leiry Sanford
Neville Longbottom
Pamiętnik Fleur
Pamiętnik Cho
Pamiętnik Rona!

Pamiętniki do przejęcia

Pamiętniki archiwalne

  

CIEKAWE DZIAŁY
(Niektóre do przejęcia!)
>>Księgi Magii<<
Bestiarium HP!
Biografie HP!
Madame Malkin
W.E.S.Z.
Wmigurok
OPCM
Artykuły o HP
Chatka Hagrida!
Plotki z kuchni Hogwartu
Lekcje transmutacji
Lekcje: eliksiry
Kącik Cedrica
Nasze Gadżety
Poznaj sw�j HOROSKOP!
Zakon Feniksa


  
Co sądzisz o o zakończeniu sagi?
Rewelacyjne, jestem zachwycony/a!
Dobre, ale bez zachwytu
Średnie, mogłoby być lepsze
Kiepskie, bez wyrazu
Beznadziejne- nie dało się czytać!
  

 
© General Informatics - Wszystkie prawa zastrzeżone
linki