Notka „głupolowata”, ale taki miałam nastrój ;D Czytajcie i śmiejcie się!
Zapewne to ostatnia notka przed świętami, a więc…
Życzę Wam KOCHANI, aby jedzonka było tylko, że sam McDonald by nie pogardził (wiem, że bezsensu xD), aby rodzice nie śpiewali Wam przed snem Last Christmas, aby ogień w kominku nie spalił Wam dywanu (co za debil wkłada dywan do komina?!), aby na choince działały wszystkie lampki, bo jak nie to… to nie, aby Mikołaj zgubił u Was worek z prezentami (chociaż wolałabym, aby gubił rzeczy u mnie xD), aby młodsza część rodziny zechciała wyjechać na emigracje, aby dziadkowie zamienili emeryturkę w czek dla „biednych, potrzebujących” wnuków, aby spodnie były nie za ciasne, sukienki nie za długie, a… tego nie napiszę WESOŁYCH ŚWIĄT!
Do życzeń dołącza się Voldemortek
Och… całe szczęście. Ucieszyłem się na widok szyby w dębowych drzwiach prowadzących do wnętrza restauracji. Oblizałem koniuszki palców i zakręciłem loczek, który niezdarnie zwisał koło lewego ucha. Z prawej kieszeni szaty wyjąłem malutki grzebyczek i przeczesałem dopiero, co depilowane brwi. Bolało, ale… było warto. Mały niezbędnik schowałem, zwilżyłem językiem usta i nonszalancko puściłem oczko do mego własnego odbicia. Z gracją cofnąłem się o jeden krok i efektownie(czyt. „zamaszyście”) otworzyłem drzwi. W restauracji zapanowała cisza. No… prawie, bo po całym pomieszczeniu panoszyła się irytująca melodia, której jedynym sprawcą był mały złoty dzwonek obwieszczający przybycie nowej duszyczki łaknącej zimnego, agrestowego koktajlu z parasolką. Raźnym krokiem ruszyłem ku ladzie ignorując natarczywe spojrzenia fanek. Kocham te dziewczyny, ale byłem przecież w interesach, a biznes jest biznes. Postanowiłem nie patrzeć w te piękne oczy wpatrujące się w mój męski podbródek, odchylone ramiona i zgrabne pośladki. Zignorowałem nawet te mdlące panie, które zazwyczaj oczekiwały akcji usta- usta. Stanąłem przy ladzie i nacisnąłem na dzwonek, który wydał z siebie pisk, który można by nazwać pogawędką delfinów. No dobra… debato- dyskusją, w której uczestniczy każdy szanujący się obywatel miasta delfinów. Czasem zastanawiam się skąd u mnie takie głupie skojarzenia. Psycholog mówi, że to brak matczynej miłości, ale do brzegu, do brzegu… W restauracji rozpoczęły się zwykłe rozmowy i wszystko powoli wracało do normy, którą, powie ktoś, bezczelnie zburzyłem. Nagle coś głośno huknęło, tzn. tak głośno, że tylko ja to słyszałem, bo jako jedyny nie byłem zajęty rozmową. Usłyszałem szereg przekleństw, a potem ujrzałem wielki dekolt i to tak nagle, że aż spadłem z krzesła. Kilka dziewczyn z pobliskiego stolika zaniosło się histerycznym chichotem, ale wystarczyło jedno spojrzenie, aby umilkły, spuściły wzrok i tak się speszyły, że można by je pomylić z grządkami pomidorów na działce mamu… nieważne. Szybko podniosłem się z podłogi i poprawiłem tiarę, która przechyliła się na prawe oko, tak że jedyną rzeczą, którą widziałem była lewa strona „Melancholii”(czyt. parę wesolutkich dziewczyn mówiących przyciszonymi głosami i co chwilę spoglądających w moją stronę). Wstałem i szybko stuknąłem palcami w rondo tiary, a ta przechyliła się na lewe oko. Zwiedziłem wzrokiem prawą część restauracji o takim samym wystroju jak i lewa (wesolutkie panienki i ich skryte spojrzenia, westchnienia, odlot do krainy marzeń).Niech to szlag, zdusiłem w sobie te parę słów i doprowadziłem stan mojej głowy do porządku.
Zamrugałem kilkakrotnie powiekami, bo wręcz nie mogłem uwierzyć w to, co ujrzałem. A raczej, kogo. Barmanka… piękna... boska, urocza, idealna… Idealna dla mnie! Na widok jej pięknych złocistych loków opadających na smukłe ramiona poczułem, ze mógłbym się z nią dzielić moim szamponem, a nawet odżywką. Nagle zapragnąłem, aby jej długie rzęsy zechciały muskać me policzki, aby jej ponętne, pełne usta spoczęły na mych ustach, aby jej delikatne dłonie oparte na ladzie podniosły się w górę i dotknęły mej szyi. Włosów nie, bo mi zepsuje fryzurę, ale szyję ofiaruję jak najchętniej. Mój wzrok powędrował odrobinę niżej i dostrzegłem (trudno było nie dostrzec!) te walory, które odrzuciły mnie w tył i pozostawiły uraz na psychice spowodowany szokiem. Uniform wspaniale układał…
-Zamawia pan coś, czy dalej będzie się pan wpatrywał w mój biust?
Idealna brutalnie wyrwała mnie z rozmyśleń. Zacząłem się jąkać, a cała ma pewność ulotniła się wraz z dostrzeżeniem groźnych iskier w jej spojrzeniu.
-Ja… ja tylko… ja… koktajl agrenantowy. To znaczy agrantowy. To jest agrastano…
-Gilderoy? – przez salę przeleciał głos ratunku, który dotarł, aż do mnie i ocalił od całkowitego upokorzenia.
-Och Dumbledore! Jak miło cię widzieć! Właśnie zamawiałem u tej wspaniałej damy dwa koktajle agrestowe. Mam nadzieję, że się napijesz?
-Gilderoy, naprawdę dziękuję, ale właśnie wracam z obiadu i czuję, że jeśli wleję do żołądka, choć jedną kropelkę, to możemy mieć tu rewolucję. Liczę więc, że droga pani- tu zwrócił się do barmanki i obdarował ją jednym ze swych uprzejmych uśmiechów- wskaże nam stolik koło okna i przyniesie jeden koktajl i… paczkę dropsów, na które miejsce znajdzie się zawsze.
-Oczywiście, zapraszam. Zaraz przyniosę zamówienie.- powiedziała barmanka i posłała nam dwa spojrzenia. Pierwsze, serdeczne i przyjazne Dumbledorowi, drugie, chłodne i pełne dezaprobaty mnie. Cóż to, za kobieta! Ach…Skierowaliśmy się do wspomnianego wcześniej stolika. W tym samym momencie odsunęliśmy krzesła, jednak odrażający zgrzyt ich nóg o podłogę był niemożliwy do usłyszenia. Ku mej radości zniknął pod odgłosami rozmów innych klientów restauracji.
-Gilderoy… domyślasz się, dlaczego poprosiłem cię o to spotkanie?
Zacząłem się bawić kwiatkiem i dla lepszego efektu zwlekałem z odpowiedzią. Udam, że wiem.
-Tak… domyślam się…
-A, więc zgadzasz się?
-Oczy… ale, na co?
-Na posadę nauczyciela obrony przed czarną magią w mojej szkole.
No i mnie zamurowało. Ja? Ja nauczycielem? No tak… rozumiem, że jestem wzorem do naśladowania i wielu chciałoby zgłębić tajemnice mego sukcesu i … mocy, ale tak od razu nauczycielem?!
-Nie sądziłem, że pójdzie, aż tak szybko!- Dumbledore powiedział uradowanym głosem i już podnosił się z miejsca.- Wybacz, ale mam umówione spotkanie z ministrem. Muszę lecieć. Wszelkie informacje o Twojej nowej posadzie wyślę sową. Do zobaczenia i… dobrego koktajlu!- dodał na widok barmanki idącej ku nam z tacą.
Powiedział „dropsy wezmę na wynos”, wręczył jej kilka sykli i już go nie było. Pozostawił mnie w całkowitym szoku. Podczas mojego „niekontaktowania” zabawa z kwiatkiem stała się drastyczną szamotaniną i nagle wazon wzbił się w powietrze (nie mam pojęcia jak to zrobiłem), a cała jego wodna zawartość spoczęła na… na barmance… Spojrzałem na nią swym nadal nieprzytomnym wzrokiem i zaraz potem poczułem, że ktoś ściąga mi z głowy tiarę, a następnie… następnie byłem mokry i klejący od koktajlu agrestowego. Barmanka odeszła, a ja niczym skarcony pies doczołgałem się do drzwi pamiętając o tym by nie patrzeć na swoje odbicie w szybie.
Po pierwszych paru zdaniach zaczęłam się śmiać a po kolejnych paru spadłam z krzesła prawie. Poprawiasz humor w sposób niezwykły, chociaż chwilami dla mnie Twój Gildek jest wciąż ciężkostrawny Dziękuję za komentarz u Marty i zapraszam ponownie w me skromne progi, do Dracusia też!
Syrcia Wtorek, 23 Grudnia, 2008, 19:10
OMG... Co mogę rzec?? Hihi, zniszczy mi fryzurę xD Uśmiałam się, co w ostatnicb dniach było mi potrzebne
Nota kapitalna xD
Sora że tak banalnie piszę, ale nie mam nastroju ani weny na komenty
ALe nocia - cudna
Cusz... Zapraszam do Księgi Huncwotów, właśnie dodałam notę
Pzdr.... <rzuca się z dzikim wrzaskiem na włosy Lockiego i z małpim entuzjazmem skacze mu po głowie, wyrywa blond loczki i na końcu załatwia swe fizjologiczne potrzeby>
To tyle.... Serio, ulżyło mi
Rovena Wtorek, 23 Grudnia, 2008, 21:52
Cieszę sie ze gildek ta na was działa ;)
Do martí-z czasem będę go wyprowadzać z samouwielbienia xd ale tylko troszkę. Xd
Ps.pisze jak kaleka bo z ipoda i kiepsko idzie mi orientacja xdl
Nutria(ZKP) Niedziela, 28 Grudnia, 2008, 22:20
O jej ten narcyz jest niemożliwy. Te jego samouwielbienie jest dobijające;p. Jednak muszę przyznać, że inaczej go sobie nie wyobrażałam. Wydaje mi się, że ciężko jest wczuć się w tę postać i pisać ciekawe notki(w końcu on cały czas nie robi nic innego, tylko zachwyca się sobą), ale ty robisz to naprawdę świetnie.
Jedyne co mi się nie spodobało to słowa dyrektora ,,Muszę lecieć.". Nie pasuje mi ta wypowiedź do tego poważnego człowieka.
Pozdrawiam i czekam na kolejny wpis;].
Roveno, notka cudowna! Rzeczywiście, poprawiasz humor jak nikt inny. No, może bardziej poprawia Twój Gildek Najbardziej uśmiałam się z tego wycinka: "...wpatrujące się w mój męski podbródek, odchylone ramiona i zgrabne pośladki." Omal z krzesła nie spadłam! Cóż mogę więcej powiedzieć? Nie potrafię opisać mojego zachwytu!
Pozdrawiam i zapraszam do pam. Roxanne!
Lara
K@si@@@ Poniedziałek, 29 Grudnia, 2008, 01:08
Moja tygrysico wiesz, że kocham twoją pisaninę i w ogóle ubóstwiam twojego Lockiego. Ten jego narcyzm, próżności, poczucie wyższości... no po prostu brak słów. Świętnie się w niego wcielasz, naprawdę szacun. Do tego to poczucie humoru...
Tekst o szamponie i odżywce mnie rozwalił, powaga mistrzowsko.
Oczywiście rozwaliło mnie znacznie więcej tekstów, ale szukać mi się nie chce. xd
Kochamy 4 ever ;***
I W stawiam
I setki tysiące W!
Syrcia Poniedziałek, 29 Grudnia, 2008, 10:24
Kłaaaamuuuuczch!! Ja wpadam looknąc na komenty, patrzę - a u Rovenci podobno TYLKO 2 komenty! Więc czym prędzej się wybieram do Lockiego a tu... 6 KOMENTÓW!!
Czuję się uszukana i zdradzona i w ogóle powieszę się z parteru...
Powtarzam moje słowa
Nocia zawalista^^
Rovena Poniedziałek, 29 Grudnia, 2008, 14:28
Były dwa!! Ale nagle się podniosło i ja tu prawie padaczki dostałam xD haha xD Porównaj daty nieufniakiu
Syrcia Wtorek, 30 Grudnia, 2008, 07:36
O tyyy... Focham się!! Ale w ramach przeprosin siedziałam prawie całą noc przy komputerze i u Huncwotów dodałam dzisiaj około 5 RANO notę xddd Zapraszam^^
Lou Wtorek, 21 Lipca, 2009, 02:05
Notka jest rewelacyjna;)Ta próżność i samouwielbienie Lokiego jest powalające.Najbardziej uśmiałam się z tego fragmentu"...oczy wpatrujące się w mój męski podbródek,odchylone ramiona i zgrabne pośladki."Brak słów;)