Kochane moje (nie mam żadnych śladów na to by czytał to jakiś przedstawiciel płci przeciwnej) z okazji świąt życzę wam szczęsliwej pisanki, mokrego królika, żeby na sankach prezenty przywiózł oraz wesołego mazurka. :*
A teraz notka:
Wreszcie nadszedł czas spotkania z przyjaciółmi i zakupów do szkoły. Ciocia nas wyprawiła jak zawsze, za wcześnie, bo wujek miał nas odstawić na Pokątną, ach ta jej nadopiekuńczość. Byliśmy umówieni z chłopakami na 12, z Lilly umówiłam się na 14, bo wcześniej nie mogła. Podobnie jak w zeszłym roku weszliśmy do Dziurawego Kotła.
-Patrz, ten stolik jest wolny.- pokazał ręka Jim.
-Czy to nie ten, przy którym siedzieliśmy w zeszłym roku?
-Dokładnie ten sam.
-Super.
Siedzieliśmy jak para debili i czekaliśmy na resztę, w końcu zaczęli się schodzić. Najpierw przyszedł Remus, potem Syriusz ze swoim bratem, a na końcu Pet. Fajnie było siedzieć w naszym gronie i sączyć sok dyniowy przez słomkę, gadać o głupotach i śmiać się. Kiedy zegar na ścianie wystukał kwadrans do czternastej. Pożegnałam się z chłopakami i udałam się na umówione spotkanie z Lilly. Nagadałyśmy się za ten cały miesiąc, po pewnym czasie zakupy były zrobione i nie było sensu już siedzieć na Pokątnej, dlatego postanowiłyśmy wracać. Pożegnałyśmy sie. Ja udałam się do centrum sieci Fiuu, ponieważ miałam wrócić przez kominek. Kiedy wróciłam okazało sie, że James już dawno siedział w domu i objadał się ciastkami, które sobie kupił.
- W Petera się bawisz?- spytałam wychodząc z kominka.
-Nie, a skąd ci to przyszło do głowy?
-Bo ilekroć widze Petera, to zawsze je i tak mi się skojarzyło.
-Rora, on zawsze coś przeżuwa, to chyba jego hobby.
-Kłapanie szczęką?
-W sumie to ty tez zawsze kłapiesz szczęką.- zaśmiał sie.
-Słucham?- spytałam podirytowana.
-Ty też wiecznie kłapiesz szczęką tyle, że nie jesz tylko gadasz.
-A masz z tym jakiś problem?
-Nie, ale miałbym gdybyś tego więcej nie robiła.
-Ale ty debil jesteś.- zaczęłam się śmiać.
-Wszystko kupiliście?- spytała ciocia, wchodząc do pokoju z wazą z zupą
-Ja tak- powiedziałam- Pomóc ci?
-Jakbyś mogła, przynieś talerze.
-ok.
Reszta wakacji zleciała szybciej niż zdążyliśmy pomyśleć. Znowu nadszedł 1 września a my mieliśmy rozpoząć kolejny rok nauki w Hogwarcie. W sobotę z samego rana mieliśmy pobudkę, było jak zawsze wielkie zamieszanie i milion rzeczy do zrobienia. Kufry dawno już spakowane czekały dole. W tej całej wściekłej gorączce zapomnielibyśmy ich w końcu wziąć. Wszystko się uspokoiło dopiero gdy Hogwart-ekspress zniknął za zakrętem. Stacja oddalała się coraz bardziej i my siedzieliśmy juz ostro przejęci jak zawsze- z pytaniem w myślach "co nas czeka w tym roku w Hogwarcie?". Mnie i Jamesa rozpalała od środka chęć opowiedzenia, że nie stoimy juz w miejscu ze zmianą w animagów i co w związku z tym kryje kufer Jima, ale nie mogliśmy o tym rozmawiać, w przedziale z nami siedział Reg i Lilly, a oni nic nie wiedzieli o przypadłości Remiego. Może i to nie jest fair ukrywać to wszystko przed Lilly, mogła nam służyć radą, w końcu jest mądra i zdolna, ale wątpię, żeby poparła naszą inicjatywę. Po za tym tylko Remy miał prawo wtajemniczać innych. Tak samo jak tylko ja miałam prawo mówić o największym koszmarze mojego życia. Co prawda było to bardzo głośną sprawą kiedyś, ale ludzie zdążyli już o tym zapomnieć.
Wreszcie pociąg zatrzymał się, wysiedliśmy i udaliśmy sie do powozów. Hagrid jak co roku krzyczał:
-Pirszaki tutaj! Pirszaki do mnie.- pomachałam mu, a on odmachał. Wsiedliśmy do powozów i już za chwilę byliśmy w zamku, w Wielkiej Sali i czekaliśmy na kolację. Najpierw jednak odbyć sie musiała jak co roku z resztą ceremonia przydziału. Przemówienie dyrektora, jak zwykle krótkie i już mogliśmy jeść. To był zawsze bardzo wyczekiwany moment, ponieważ po kilku długich godzinach w pociągu wszyscy umierali z głodu i byli bardzo zmęczeni. Weekend był leniwy, jak zawsze. Ciekawie zrobiło się dopiero jak dostaliśmy plan zajęć: poniedziałek
9:00 – 12:00 -Zaklęcia, profesor Fliwick, sala zaklęć
12:00-13:30 – przerwa obiadowa
13;30- 16:00- Opieka nad Magicznymi stworzeniami, zajęcia terenowe, prof. Kettleburn
16:00-17;00- wstęp do astronomii
17:00-18:00- ćwiczenia fizyczne
Wtorek
10;30-12:00 – Zielarstwo prof. Sprout
12:00-15:00 -przerwa obiadowa
15:00-19:00 -Eliksiry prof. Smulghorn
Środa
8:30-9:30 Ćwiczenia fizyczne
10:00-12:00 Praktyczna niemagiczna
12:00-14:00- przerwa obiadowa
14:00-17:00 Transmutacja prof. McGonagall
Czwartek
13:00-14:00 -Mugoloznastwo
14:00-15;30 – Zielarstwo
15:30-18:00- Historia Magii
Piątek
9:30-12:00 -Runy/Numerologia
12:00-14:00- przerwa obiadowa
14:00-17:30 -Obrona przed ciemnymi mocami
Jak zwykle przeglądaniu planu pojawiły się komentarze typu „jak my mamy dużo zajęć”, „dlaczego tak późno wychodzimy we wtorek?”.
-no, to biegniemy na zaklęcia?-zadałam retoryczne pytanie.
-No. całe 3 godziny.- powiedział Syriusz.
-Uważam, że powinni dać coś mniej wymagającego na początek.- dodał Remy.
-Oj, święta racja.
-A gdzie masz Lilly?- spytał James.
-Na górze szukają czegoś z dziewczynami.
-Czego?
-Nie mam zielonego pojęcia.
następna notka moze poniedziałek/wtorek
Komentarze:
Lila Niedziela, 23 Marca, 2008, 10:34
Ciekawe czego szukają dziewczyny...
Notka fajna...
I znowu musiałam nadrobić czytanie I jak zwykle muszę powiedzieć, że bardzo mi się podoba Ciekawe czego szukają? Chyba coś jeszcze miałam napisać...Ach, już wiem: WESOŁEGO ALLELUJA!
anonim Niedziela, 23 Marca, 2008, 18:18
No właśnie czego szukają? przy okazji wesołego jajka oraz zapraszam do czytania mojego bloga www.huncwotkikontrahuncwoci,blog.onet.pl jak ktoś zajrzy niech da komenta
Auroro, notka mi się podobała, ale jak na mój gust, to trochę za szybko to przeleciałaś, ale nie mówię, że jest źle. Ja po prostu widziałabym tu więcej opisów i jakąś taką lepszą harmonię, ale to Ty piszesz i to Twoja inwencja Będę oryginalna i nie zxadam pytania, czego szukają dziewczyny, bo mam wrażenie, że o tym będziecś (a może i COŚ) w następnej notce, a ja nie lubię psuć sobie niespodzianki oczekiwania. Całość oceniłabym na Z. Zapraszam do Pamiętnika Malfoya-nowy wpis
hehe, zgadzam się z Martą, tempo wprost zawrotne. Jesteś całkowitym przeciwieństwem mnie, bo u mnie akcja się znowu wolno rozwija, ale co tam, wracam do oceniania
Ogólnie tej notce nie można za wiele narzucić... Hmm może bym się przyczepiła tylko do tego planu zajęć... myślę, że nawet czarodzieje mają lekcje 45-minutowe, a nie 3-godzinne, ale to tam... ach i też bym chciała mieć taką długą przerwę obiadową/śniadaniową.
Pozdrawiam!!!
Marta G/Lochy Wtorek, 25 Marca, 2008, 12:06
Rozumiem;) Te lekcje w sumie to niechby były, w końcu to poważni uczniowie, prawda;D ale chyba mniej bym się zdziwiła, gdyby to były 3h transmutacji a nie zaklęć...ale jest OK, dobrze, że dałas plan, on w ogółe pomaga Tobie przy pisaniu i umiejscawianiu w czasie pewnych wydarzeń, wiem z właśnego doświadczenia. Rora, gdzie nowa notka? xD
Aurora Wtorek, 25 Marca, 2008, 13:07
Marto transmutacja też tyle trwa. CZasem to może nawet przeszkadza :P Ale chciałam pokazać jak mógł wyglądać plan i jakich przedmiotów przyszło im się uczyć