Startuj z namiNapisz do nasDodaj do ulubionych
   
 

Pamiętnikiem opiekuje się Lilith

  CDN
Dodała Sybill Trelawney Poniedziałek, 05 Września, 1977, 14:06

Dobra, ludu.. Coś mi się wydaje, że ja jednak oddam ten pamiętnik w dobre ręce, albowiem jestem osobą niewywiązującą się ze swoich obowiązków na dłuższą metę. Poza tym teraz muszę się zająć nauką, bo nie dostanę się do tego przeklętego liceum.. Dlaczego piszę to tutaj, a nie od razu do Guardiana, bo właściwie chcę żebyście to wy zdecydowali - czy wam przeszkadza tak rzadkie dodawanie notek, czy nie..


I żeby nie było - dokończenie notki:

* * *

Oh... Na lekcji latania wbrew pozorom było naprawdę fajnie.
Najpierw uczyliśmy się komendy "do mnie". Wyszło mi za trzecim razem.. no dobra.. za piątym, ale co za różnica. Niektórym wyszło dopiero za dziesiątym ^^, ale mniejsza o tym. Kiedy w końcu wszyscy byli w stanie użyć tej komendy, nauczyciel pozwolił nam wejść na miotły i delikatnie odbić się od ziemi - to było najprostsze, bo pamiętałam jak to w dzieciństwie konkretniej robiłam na takiej małej miotełce... Tu również mniejsza o to. Co okazało się najzabawniejsze, nawet niektóre dzieciaki z magicznych domów nie umiały odbić się tyle delikatnie, żeby nie trzeba było ściągać go z góry.
W każdym razie ćwiczyliśmy parę razy odbijanie się i lądowanie. Następnie profesor wyczarował dróżkę lśniących iskier, po czym stwierdził, że będziemy uczyć się latać tą ścieżką, a na nastopnych zajęciach będziemy musieli to zaliczyć. Nie stresowałam się, w końcu już kiedyś latałam na miotełce. Wracając do rzeczy profesor krok po kroku wyjaśnił nam technikę latania. Co można, a co nie. Potem kazał ustawić się nam w kolejce z miotłami i każdy pojedynczo miał próbować przelecieć tą ścieżkę. Prawie wszystkim to wyszło.
Kiedy zadzwonił dzwonek, profesor stwierdził, że jesteśmy zdolną klasą i kazał nam odnieść miotły do schowka. Fajnie.. jesteśmy ZDOLNĄ klasą ^^

[ 1379 komentarze ]


 
Poniedziałek
Dodała Sybill Trelawney Poniedziałek, 05 Września, 1977, 08:12

Dobra, wiem, długo ni pisałam. Ale wy wiecie, że nie miałam neta. Dzisiaj przyszedł modem i bazgram coś, żeby nie było XD

* * *

W końcu mi się coś śniło. W końcu, bo od ostatniego snu z ta paskudną babą nie miałam ani jednego, najkrótszego snu.
W prawdzie nie miałam co spodziewać się czegoś ciekawego. Z pewnością każdy z was, no może większość przerabiała już najazdy centaurów smoko-kury i takie tam. No ja też.
Najpierw śniło mi się, że centaury w różowych maskach świnkach najechało na mój dom i próbowali mnie zabrać do lasu. POtem śnił mi się wielgachny wąż co zabijał wzrokiem a potem jakiś durnowaty żółciutki smoczek z głową trzy razy większą od ciała.

Ja na prawdę jestem normalna... Te sny w końcu nie zależą odemnie, nie? XD

No ale wróćmy do rzeczywistości. Za jakieś pół godziny powinnam zejść na śniadanie, potem przetoczyć się na lekcję latania.
Uważam, że plan mamy nieco nie rozplanowany...(taa.. masło maślane). Żeby zaraz po śniadaniu latać na miotłach.. przecież można się..ee.. okazać co się wcześniej jadło.
Dobra.. kończę, bo Victoria wstała. Pod wieczór napiszę jak było na pierwszej lekcji latania.

[ 2259 komentarze ]


 
Victoria jak malowana
Dodała Sybill Trelawney Niedziela, 04 Września, 1977, 19:53

Już pisam pisam, niecierpliwi ludzie.. nie dziwię się... ale mam ostatnio nauki nieco, z resztą właśnie skończyły mi się ferie i nie bardzo byłam w domciu.. ale już piszę.. do tego wzbogacony o obrazek mojej własnej roboty hyhy..


***


Dzisiaj wstałam o 10.. trochę sobie przyspałam, bo umówiona byłam z Vicrią o 9 45 w holu głównym, bo chciała wcześniej coś załatwić i nie miała kiedy mnie obudzić, bo leniowi nie chciało się przyjść do dormitorium :D No to zaspałam.. zwalę na..e.. Victorię!! muahaha.. :D żartuje..
W każdym razie, kiedy w końcu wgramoliłam sie do wielkiej sali, napotkałam rozgniewany wzrok Victori..
- Pół godziny spóźnienia- wycedziła przez swe zaciśnięte zęby. Naprawdę zabawnie wyglądała. Ale cii.. nie mówić jej..
-No co?- zapytałam udając oburzenie i robiąc najsłodszą minę na jaką było mnie stać. Rezultat był chyba opłakany. A właściwie wyśmiany przez Vicorię i parę puchonek przechodzących obok. Nieważne, niech sie śmieją. W końcu o to mi chodziło, nie? XD
W każdym razie po paru wymienionych spojrzeniach ruszyłyśmy w stronę błoni. Dobrze, ze zabrałam szalik i czapkę, bo nie było tam najcieplej.
Właściwie nie miałam nawet pojęcia po co mnie tam ciągnie.
Zorientowałam się dopiero kiedy stanęłyśmy przy jeziorze. Ah.. jak mogłam nie zauważyć! Victoria miała pod ręka sztalugę i płótno w wersji mini. Rozkłada się po podaniu hasła. Sprytne. Zastanawiałam sie tylko po co jej to. Jakby myśl, żeby Victoria była artystką nie bardzo do mnie dochodził. Ale tak, to prawda. Niezłe zaskoczenie.
W każdym razie postanowiła mnie namalować.
Pomyślałam sobie.. o nie.. nie dam się namalować. Nie twierdzę, ze jestem brzydota świata, ale po prostu nie do końca byłam pewna zdolności Victorii. Nie chciałam jej w razie czego wyśmiać. W końcu nie jesteśmy jeszcze takimmi super kumpelami, co wybaczają sobie każde świństwo. A znam się na tym.
Tak więc zaproponowałam jej, żeby namalowała dla mnie autoportret, żeby mogła go zachować na zawsze.
To i parę innych ciekawych argumentów pomogło i zabrała się za malowanie. JA przysiadłam na jakimś zimnym kamieniu i zaczęłam jej sie przyglądać.
Zanim skończyła, moja tylna część ciała straciła czucie. Z resztą zimno mi było coraz bardziej, a nie potrafiłam jeszcze wyczarować ognia ani ciepłej herbatki. Ale uważam, ze rezultat nie jest taki najgorszy. Może coś jeszcze z niej będzie :D

Poniżej możecie podziwać jej dzieło:

[image]

***

I mała przerwa na reklamy : http://your-despair.deviantart.com/ z tamtąd wzięłam zdjęcie, którego autorem jest: JA!!

A i jeszcze jedno.. teraz dam modem do naprawy, bo net mnie doprowadza do stanu wyższych, negatywnych uniesień emocjonalnych (czyt. wściekłości) Tak więc, pzrez najbliższy czas możecie się nie spodziewać notek, chyba, że sklerotyczka nie odda modemu :D

[ 7846 komentarze ]


 
He he! Weekend!!
Dodała Sybill Trelawney Sobota, 03 Września, 1977, 20:18

No, to po przeczytaniu waszych uwag, postanowiłam się trochę podporządkować. Więc, zmieniłam imię Melisy na Morganę.. wciąż uważam, że nie jest ono trafione, tak więc będę wdzięczna za przeróżne pomysły.
Zmieniłam też końcówkę ostatniej notki, żeby pokazać Sybillę w bardziej pewnej siebie postawie (dla naburmuszonej) i nie jestem pewna czy mi wyszło.
A co do lat, to potrzebuję pomocy, bo wciąż nie jestem do końca pewna ile poszczególna postać powinna mieć lat. Potrzebuję lata nauczycieli i Voldemorta. Więc, każda informacja jest bardzo mile widziana. :*

* * *


Wstałam dzisiaj trochę później, ale wciąż za wcześnie, żeby móc udać się do biblioteki poprzeglądać co oni tam właściwie mają. Ludzie? Jak można otwierać bibliotekę o 9. Ciekawe co ta bibliotekarka robi do tego czasu..hm...
Dobra, mniejsza z tym.
Zamiast do biblioteki wybrałam się na błonia(oczywiście najpierw na śniadanie- pamiętajmy, że trzeba z rana pobudzić metabolizm XD). Ale na krótko, bo strasznie tam wiało. I ani śladu słońca..A dopiero wrzesień :-|
I tylko nigdzie nie widać było Amandy.. pewnie wciąż spała (Ile można spać??).
Postanowiłam więc dla zabicia czasu poczytać książkę. Ale to też mi nie wyszło.Victoria stwierdziła, że zrobiłam się jakaś nerwowa. Jak ja nie mam być nerwowa? Amanda mnie olała. A ja sobie dopiero teraz to uświadomiłam. W prawdzie mogło być gorzej, bo mogłam się zorientować dopiero w przyszłym roku, a może nawet po skończeniu Hogwartu.
Jejku.. jeszcze pogadam z Amandą.. może mi się wydaje. Tak właśnie sobie rozmyślałam. I około 12, kiedy przechadzałam się z Victorią po korytarzach, gadając bezsensu o pogodzie (?!), usłyszałam śmiech Amandy. Tuż za sobą. Kiedy się odwróciłam popatrzała na mnie takim jakimś dziwnym wzrokiem. Uśmiechnęła się z jakąś irytacją, spojrzała na Bellatrix i na tą drugą(tak... szła z nią i jakąś puchonką)i nagle się roześmiały.
I wtedy doszło do mnie , ze od zawsze wiedziałam, ze nic z tej naszej przyjaźni nie będzie. Amnada nie dorastała mi nigdy do stóp, a teraz bardziej się stoczyła. To ja po mojej prababce mam dar jasnowidzenia.

Kiedyś tego pożałuje

Hyhyhy. Ależ, skąd.. nie będę mściwa. Tak samo powiedziałam Victorii. Nie mówiłam tego głośno, ale przyznałam, że mam teraz Victorię. I nic mi po takiej pustej Amandzie.
Ale dosyć o niej.
Więc wybrałyśmy się z Victorią do biblioteki. Pooglądałyśmy parę książek o wilkołakach, wróżbiarstwie, znalazłyśmy jedną o wampirach i taką jakąś o słynnej czarownicy co wymyśliła jakiś eliksir.
Wypożyczyłam też swoją pierwszą książkę w Hogwarcie. O runach. Właściwie wiem o nich sporo - babcia mi dużo o nich opowiadała, ale nigdy nie zaszkodzi wiedzieć więcej.
Ostatnio przewidziałam pogodę, tak nawiasem mówiąc, jak już jesteśmy przy wróżbiarstwie. Victoria wciąż twierdzi, że to zwykły przypadek, ale ja wiem swoje.
Tak ogólnie tego dnia więcej nic się nie stało. Amnadę spotkałam tylko na obiedzie i kolacji. Nawet na mnie nie spojrzała. A to małpa..

[ 1171 komentarze ]


 
Na pierwszych lekcjach
Dodała Sybill Trelawney Piątek, 02 Września, 1977, 19:14

Mam nadzieję, ze tyle na razie wam styknie. Obiecuję..chociaż lepiej nie obiecywać... XD Będę pisała więcej, znaczy częściej.. albo i jedno i drugie.. się zobaczy

* * *


Tak ogólnie, to na wszystkich lekcjach były głównie jako takie przywitania, omówienie materiału, który przerobimy i jakieś wstępne słowa i w ogóle wszystko, co mogło być najmniej interesujące.
Na transmutacji, profesor Stacy Chaby ; taka normalnego wzrostu starsza czarownica o mysich, krótkich włosach (słyszałam, że ciągle nosi czarne szaty, okulary i srebrne kolczyki)- pokazała nam parę ciekawych transmutacji. Zmieniła żółwia w kubek, potem ten kubek w butelkę piwa kremowego, a butelkę w orangutana. Naprawdę zabawnie to wyglądało, kiedy nieokiełznana małpa rzuciła się z donośnym krzykiem przed siebie.
Potem profesor Chaby opowiedziała nam, że nie jest łatwo nauczyć się tych czarów, ale jak się przyłożymy, to może i nawet któreś z nas zostanie animagiem. Chciałabym zamieniać się w jakiegoś ptaka, albo nietoperza ewentualnie.
Potem na zielarstwie nauczyciel pokazał nam pare gatunków roślin, w tym jedną, taką krwiożerczą. Eh.. nie pamiętam jak nazywał się ten gatunek. Nie wiem czemu, ale skojarzył mi się z wielbłądem albo lamą...hm..
Właściwie na zielarstwie nie było nic ciekawego. Chyba, ze zaliczę wygłupy ślizgonów, ale to podobno normalka. Można było ich porównać do tej uciekającej małpy. W każdym razie warto uwzględnić, że w cieplarni jest naprawdę ciepło. Mam nadzieję, że na zaklęciach nauczą nas jak wyczarować przenośny wiatraczek.
Na eliksirach było najgorzej...znaczy lekcje i nauczyciel są nieźli, ale tu chodzi o Amandę.. nie usiadła ze mną; nawet na mnie nie spojrzała.. musicie sobie wyobrazić jak było mi źle.. Nagle zrobiła się taka ważna i oschła. To do niej w ogóle nie podobne. Siadła z Suzy i taka jedną, której nie znam. Też z Hufflepuffa. Ja siadłam z Victorią i Morganą. Nie przepadam za bardzo za Morganą.. jest jakaś...ee dziwna
W każdym razie profesor Merdor również opowiadał, co będziemy robić i takie tam. Pokazał nam jak się robi jeden z prostszych eliksirów, żebyśmy mieli jakiekolwiek pojęcie, co i jak.
Amanda nie odezwała się ani słowem.Wiem, że powinnam się wziąć w garść- dopiero drugi dzień, a jutro weekendmoże pogadam z nią w sobotę.
A wracając do szkoły i do celu moje bazgrolenia. Nie. Właściwie nie mam nic więcej do napisania.
Właśnie siedzę sobie przed cieplutkim kominkiem wpatrując się w grę w szachy Victorii i Morgany. Melisa wygrywa. Ja przegrałam już trzy razy.
Tak patrząc dokoła, widzę, ze niektórzy już mają do zrobienia pracę domową. Wcale im nie zazdroszczę. Ostrzegali mnie, że za niedługo sama się nie wygrzebie spod sterty zadań.
No, dobra.. kończę to pisanie, bo zaraz moja kolej grania. Och, nie... z Morganą. E, tam! Na pewno sobie poradzę. Jeszcze zobaczy, kto tu jest lepszy!HA!

[ 4467 komentarze ]


 
Pierwszy poranek w zamku! A wlaściwie o Victorii w słowach paru...
Dodała Sybill Trelawney Piątek, 02 Września, 1977, 07:49

Mimo, że dłuższa przerwa, brak długiej notki. ale postaram się jeszcze dzisiaj wieczorem coś napisać o jej dniu w szkole.. no najpóźniej jutro wieczorkiem :D

* * *

Wstałam dzisiaj wcześniej niż miałam zamiar wstać, ale dzięki temu zyskałam trochę czasu i mogę w słowach paru opisać Victorię jak obiecałam. Więc jest zielonooką istotą o rudych włosach, delikatnie kręconych na końcach. Lubi czekoladowe żaby, sok z dyni, quidditcha, zielarstwo, a na mleko jest uczulona.. no i oczywiście lubi dużo gadać :D. Ajć! Zapomniałabym o jej kocio-manii. Ma z resztą swojego jednego (z dziesięciu) kotów. Nazywa się Mandy. est młodą kotką o czarnej sierści i niebieskich oczach. Ma na szyi taki zabawny dzwoneczek. Wygląda naprawdę uroczo. Nie dziwię się jej manii.

Za niedługo będę musiała iść na transmutację z gryfonami, a potem na dwie godziny zielarstwa ze ślizgonami. Spotkam się z Amndą dopiero na eliksirach...szkoda.. bo to dopiero pod koniec dnia mamy z puchonami. Mam nadzieję, że będziemy mogły siąść koło siebie.

Eh, nie.. właśnie się ludzie zaczynają budzić i trzeba będzie iść do Wielkiej Sali na śniadanie. Jak to dobrze, że jest dzisiaj piątek.. będę mogła dzięki temu w weekend pozwiedzać zamek!

[ 2052 komentarze ]


 
Wieczór
Dodała Sybill Trelawney Czwartek, 01 Września, 1977, 23:56

Trochę sie rozpisałam. Siadłam i napisałam. mam nadzieje, ze się podoba. A tak pee esem to dziękuję za motywujące komentarze!
I nei zapomnieć jutro iść gdzieś i walnąć komuś do puszki trochę (więcej, bo mało serduszek jest do rozdania, tylko 120, a ludzie maja zbiórki o 6 rano!)kasiorki.

***

Kiedy pociąg stanął, na zimny i mokry peron wysypało się mnóstwo uczniów w czarnych szatach. Widać, było, że nie tylko ja nie wiedziałam w którą stronę się udać. Znaczy, do momentu, kiedy nie usłyszałam wołania "Pirszoroczni za mną!". Kiedy się obróciła, zobaczyłam młodego, wielkiego mężczyznę. Nie mógł mieć więcej niż 18 lat. Budził we mnie jakiś delikatny strach i poczucie zaufania. Ciekawe...
W każdym razie, razem z resztą "pirszorocznych" udałam się w jego stronę. Facet skinął na nas ręką, żebyśmy za nim szli. Tak, więc chcąc nie chcąc ruszyliśmy w stronę jakiegoś ciemnego lasu starając się omijać wielkie kałuże.
Niedaleko lasu, skręciliśmy i doszliśmy do równie ciemnego jeziora. Tam czekały na nas nie najnowiej wyglądające drewniane łodzie. Fuj! Wyglądały jakby widziały już dużo w swoim istnieniu XD
Kiedy staliśmy jeszcze krótką chwilę, czekając aż wszyscy dojdą, człowiek (?), który przedstawił nam się jako Rubeus Hagrid, nakazał nam czwórkami siadać do łodzi. Oczywiście siadłam z Amandą. A ta przyprowadziła ze sobą nowe koleżanki - Bellatrix i Suzy.
Bellatrix miała brązowe oczy, ciemne, grube włosy upięte w dziwny kucyk. Suzy natomiast była blondynką, tak jak Amanda. Z tą różnicą, że jej oczy były szare.
W każdym razie, płynęliśmy dosyć długo. Woda ruszała się nieznacznie. W pewnym momencie wydawało mi się, że widziałam jakąś paskudną mackę, ale chyba mi się tylko wydawało. Ośmiornica w jeziorze? Głupi pomysł.
W ogóle zapomniałam napisać, że widok z jeziora na zamek Hogwart był niesamowity. PO prostu zaparło mi dech w piersiach (?). Piękny! I w końcu tu jestem!
Dopłynęliśmy, wysiadaliśmy i doszliśmy do zamku. Trochę miałam mokro wszędzie mimo, że nie padało.
W każdym razie, weszliśmy do zamku wielkimi mosiężnymi drzwiami i Hagrid zostawił nas w holu, czy jak się to nazywa. W każdym razie małe to to nie było. Zmieściłoby się chyba pół boiska do quiddithca.
Po pewnym czasie przyszedł do nas starszy czarodziej w długiej zielonej szacie. Powiedział, że nazywa się Friderick Izaldo i że jest zastępca dyrektora. wytłumaczył nam wszystko po kolei. Powiedział, że zaraz zaprowadzi nas do dużej sali, gdzie odbędzie się uroczystość przydziału do domów. Potem nowo wybrany dyrektor zabierze głos, a następnie przystąpimy do uczty, a po uczcie będziemy mogli udać się do swoich dormitoriów.
Tak, więc jak mówił poszliśmy do wielkiej sali. Była jeszcze większa niże ten cały hol. Sufit "pokrywało" niebo całe w gwiazdach. Wszędzie były poukładane stoły, gdzie przy konkretnych siedziały osoby z różnych domów.
Nam kazano ustawić się przy stole dla nauczycieli, wtedy profesor Izaldo postawił niedaleko stolik, położył na nim kapelusz, który zaśpiewał nam piosenkę . nie pamiętam słów, ale to nic. Wiem, ze było coś o wszystkich domach. Za to kiedy skończyła, profesor Izaldo wyczytywał z listy nazwiska uczniów i ci po kolei siadali na krześle, nakładali na głowę czapkę i dowiadywali się do jakiego domu się dostali.
Ja dostałam się do Ravenclaw, Amanda i Suzy do Hufflepuff, a Bellatrix do Slytherin. Szkoda, że nie bedę z Amanda w jednym domu. Ale to nic. Naszej przyjaźni nic nie jest w stanie zniszczyć!
Kiedy profesor Izaldo skończył wyczytywać listę, wstał Albus Dumbledore- tak się przynajmniej przedstawił. Profesor Dumbledore, to mężczyzna około 40stki. W zaszłym roku został dyrektorem. Przejął stanowisko profesora Dippet'a.
Kiedy skończył przemowę, udaliśmy się za prefektami konkretnych domów do dormitoriów. Nasze dormitorium znajduje się za portretem rycerza- Sir Cadogana. Prefekt podał hasło, które brzmiało "piwo kremowe" i weszliśmy do środka.
W środku było bardzo przyjemnie. Był tam kominek w którym huczał ogień, portret Szarej Damy - naszego ducha - opiekuna. Bły tam dwie sofy i trzy fotele fioletowego koloru. Na podłodze leżał gruby i mięciutki ciemno-zielony dywan. Na biurkach pod oknem były zapalone świeczki,a na stoliczku w rogu stała dziwnie wyglądająca roślina.
Wielu ludzi zostało w pokoju wspólnym, ale ja, podobnie jak parę innych osób, w tym Victoria, moja nowa koleżanka poszłyśmy schodkami w dół do sypialni dziewcząt spać. To znaczy one zasnęły, a ja wciąż piszę. Wydaje mi się, że nawet trochę za dużo i za długo. Czas kończyć. O Victorii opowiem wam jutro. Dzisiaj jestem zbyt zmęczona.

[ 1077 komentarze ]


 
Już w pociągu!!
Dodała Sybill Trelawney Czwartek, 01 Września, 1977, 18:28

Wciąż staram się, żeby te notki były lepsze, ale nie od razu coś tam zbudowali. Ja też potrzebuję czasu na oswojenie się z klimatem, bo jak na razie pisałam tylko o wampirach www.tower-of-terror.blog.pl i www.halflife.blog.onet.pl no to można sobie porównać i stwierdzić, że może być lepiej:-D


To niesamowite! Siedzę w Ekspresie Londyn - Hogwart z moja jedyną najwspanialszą przyjaciółką - Amandą. Jest naprawdę wspaniała. Tylko z nią potrafię się porozumieć tak dobrze. Amanda jest blondynką o niebieskich oczach, smukłej talii i ekstra ciuchach. Aż dziw, że się ze mną przyjaźni. Widać pasujemy do siebie. Właśnie wyszła z nowo poznanymi ludźmi, więc mam trochę czasu, żeby coś napisać.
A więc- prujemy tak już pociągiem jakieś 1 1/2 godziny. A ja z każdym przejechanym metrem nie mogę się doczekaj jeszcze bardziej. Ach.. Już bym chciała tam być. Tam na miejscu. Założyć tiarę. Dowiedzieć się, do jakiego domu mnie przydzieli. Ach.. Ale nie będę tak ględzić przez resztę notki. Może trochę ogólnej sytuacji.
Wszędzie widać pierwszaków, takich jak ja, z tą różnicą, że tamte są rozbiegane i wrzeszczące. I gdzie podziali się prefekci? Ech..
Zauważyłam, że bardzo łatwo odróżnić pierwszaka od czarodzieja na najwyższym roku. Te pierwsze, jak już wspominałam są rozszalałe i nieświadome czekającej ich nauki. Ci z siódmej klasy mają poważne, czasem nawet znudzone miny. Oczywiście to nie większość, zwłaszcza pierwszego dnia, kiedy spotykają się ze starymi przyjaciółmi.
Zastanawiam się tylko, jacy są nauczyciele i czy poznam jeszcze kogoś oprócz Amandy. A propos, to coś długo jej nie ma. W takim razie mam trochę czasu na napisanie mojego snu. Strasznie dziwny był.
No, więc, śniło mi się, że byłam w takim dużym pomieszczeniu. Takim jakimś starym, jakby zamku. Byłam dużo starsza i siedziałam na jakiś walizkach. W ręce trzymałam jakąś butelkę. Pamiętam, że krzyczałam... Niestety słów nie pamiętam. Wiem, że na pewno widziałam ludzi w różnym wieku od chyba 10 do 17 lat. Wśród nich stała taka paskudna kobieta. Szeroka i ubrana w jakieś różowe ubranie. Miała na głowie kokardkę, tez różową. Okropność. A ja tylko krzyczałam i wymachiwałam ta butelką.
Więcej nie pamiętam, bo chyba się obudziłam. Szkoda, że nie ma tu przy mnie babci - powiedziałaby mi, co ten sen oznaczał. Ona się na tym zna.
Och.. Trochę czasu zajęło to pisanie. Teraz musze kończyć, bo dojeżdżamy! Muszę włożyć szaty.
Wieczorem napiszę jak było na ceremonii i w ogóle.

[ 1361 komentarze ]


 
31 sierpnia
Dodała Sybill Trelawney Środa, 31 Sierpnia, 1977, 21:32

Dobra, problemy były, ale (na szczęście) się zmyły, bo ile można - -';-)
Ta notka nie będzie najbardziej udana, bo ile można pisać o dniu przed szkołą, zwłaszcza (wczuwając się w skórę Sybill) kiedy jest się podekscytowanym tym wydarzeniem. No, ale następne mam nadzieję będą lepsze...ale się rozgadałam

------------------------

Jest 31 sierpnia. Niedziela. Spakowałam już wszystko. Sprawdziłam 5 razy, czy aby na pewno wszystko. No, tak... Wszystko...
Książki, różdżka - 9,5 cala z włosem jednorożca, jakieś składniki eliksirów (chyba nie muszę mówić, że strasznie śmierdzą), szaty... No to chyba wszystko... A nie! Jeszcze moje skarby! Cała kolekcja talizmanów. Mam nawet parę mugolskich. Jestem z nich najbardziej dumna... Dosyć! No, w końcu nie miałam pisać tu o talizmanach. O tym, co robiłam przez cały dzień, też nie napiszę, bo uważam, że DZISIAJ jest to całkiem bez sensu. Jestem zbyt zdenerwowana i podekscytowana. Ciekawe, do jakiego domu mnie przydzielą O.O!! Babcia twierdzi, że do Ravenclaw. Zazwyczaj ma rację, więc może...
Jejku... Jest już tak późno, a ja nie mogę zasnąć...Idę spać. Muszę się w końcu wyspać.

***

Nie śpię. Z przejęcia nie mogę zasnąć. Chyba wypiję jakieś ziółka.

***

Wciąż nie śpię. Ziółka nic nie dały. Może policzę gwiazdy.

***

No, wreszcie! Już śpię.

***

Potrafię pisać przez sen!

[ 1270 komentarze ]


   

| Script by Alex

 





  
Kolonie Harry Potter:
Kolonie Travelkids
  
Konkursy-archiwum

  

ŻONGLER
KSIĘGA HOGWARTU

Nasza strona JK Rowling
Nowości na stronie JKR!

Związek Krytyków ...!
Pamiętnik Miesiąca!
Konkurs ZKP

PAMIĘTNIKI : KANON


Albus Severus Potter
Nowa Księga Huncwotów
Lily i James Potter
Nowa Księga Huncwotów
Pamiętnik W. Kruma!
Pamiętnik R. Lupina!
Pamiętnik N. Tonks!
Elizabeth Rosemond

Pamiętnik Bellatrix Black
Pamiętnik Freda i Georga
Pamiętnik Hannah Abbott
Pamiętnik Harrego!
James Potter Junior!
Pamiętnik Lily Potter!
Pamiętnik Voldemorta
Pamiętnik Malfoy'a!
Lucius Malfoy
Pamiętnik Luny!
Pamiętnik Padmy Patil
Pamiętnik Petunii Ewans!
Pamiętnik Hagrida!
Pamiętnik Romildy Vane
Syriusz Black'a!
Pamiętnik Toma Riddle'a
Pamiętnik Lavender

PAMIĘTNIKI : FIKCJA

Aurora Silverstone
Mary Ann Lupin!
Elizabeth Lastrange
Nowa Julia Darkness!

Joanne Carter (Black)
Pamiętnik Laury Diggory
Pamiętnik Marty Pears
Madeleine Halliwell
Roxanne Weasley
Pamiętnik Wiktorii Fynn
Pamiętnik Dorcas Burska
Natasha Potter
Pamiętnik Jasminy!

INKUBATOR
Alicja Spinnet!
Pamiętnik J. Pottera
Cedrik Diggory
Pamiętnik Sarah Potter
Valerie & Charlotte
Pamiętnik Leiry Sanford
Neville Longbottom
Pamiętnik Fleur
Pamiętnik Cho
Pamiętnik Rona!

Pamiętniki do przejęcia

Pamiętniki archiwalne

  

CIEKAWE DZIAŁY
(Niektóre do przejęcia!)
>>Księgi Magii<<
Bestiarium HP!
Biografie HP!
Madame Malkin
W.E.S.Z.
Wmigurok
OPCM
Artykuły o HP
Chatka Hagrida!
Plotki z kuchni Hogwartu
Lekcje transmutacji
Lekcje: eliksiry
Kącik Cedrica
Nasze Gadżety
Poznaj sw�j HOROSKOP!
Zakon Feniksa


  
Co sądzisz o o zakończeniu sagi?
Rewelacyjne, jestem zachwycony/a!
Dobre, ale bez zachwytu
Średnie, mogłoby być lepsze
Kiepskie, bez wyrazu
Beznadziejne- nie dało się czytać!
  

 
© General Informatics - Wszystkie prawa zastrzeżone
linki