Startuj z namiNapisz do nasDodaj do ulubionych
   
 

Myślodsiewna Severusa Snape'a
Prowadzi asystentka Snape'a Meg


Dzięki wybitnej znajomości czarów uzyskałam dostęp do osobistej myślodsiewni Mistrza Eliksirów. Teraz będziemy mieli pełen wgląd w jego wspomnienia z młodości, a także z lat późniejszych... poznamy też jego osobiste przemyślenia, kłopoty i problemy, troski i radości bez potrzeby odwoływania się do legilimencji. Zapraszam serdecznie do lektury ściśle tajnych odbić duszy profesora Severusa Snape’a!

[ Powrót ]

Poniedziałek, 07 Lipca, 2008, 09:45

Wspomnienie 43.

Wpis jest bardzo długi, siedemdziesiąt osiem cali albo sześć stóp albo osiem stron w Wordzie ;-) Mam nadzieję, że nie wzgardzicie nim, podobnie, jak by to uczynił prof. Snape, gdyby to było wypracowanie z eliksirów. Zapraszam też do pamiętnika Dracona Malfoya.

***

Zbliżało się południe. Powietrze niemalże stało, choć zapowiadano na sierpień ulewne deszcze i ochłodzenia. Niebo od rana było czyste, bez jednej chmury, z jaskrawo świecącą tarczą słońca pośrodku, ale teraz zachmurzyło się. Najwyższy czas na burzę, pomyślała Lilly, patrząc przez okno na zadbany ogród, pełen krzewów, kwiatów i drzew. James kosił właśnie trawnik- jak zwykle, doskonale rozumiał subtelne aluzje swojej rodzicielki, która, nawiasem mówiąc, kategorycznie zażądała, żeby jej syn odwiedził ją na minimum trzy tygodnie wraz z synową, którą uwielbiała zarówno ona, jak i jej mąż.
Wprawdzie dom rodziców Jamesa, którzy przenieśli się do Londynu kilka lat temu, nie był domem olbrzymim, ale wystarczająco dużym i przytulnym, by pomieścić kilka osób. Jego położenie w przyjemnej, zielonej i cichej dzielnicy o rzut kamieniem od centrum Londynu sprawiało, że odpoczywało się tam wspaniale i choć z początku James miał pewne obiekcje, w końcu przyjechał wraz z Lilly do rodziców i niespieszno im było opuścić tę oazę spokoju, ciepła rodzinnego oraz życzliwości i zabawy.
Pani Miriam Potter aktualnie znajdowała się w kuchni, gdzie przygotowywała kolejny pyszny, zdrowy obiad (była rewelacyjną kucharką!), zaś tata Jamesa, pan Harold, właśnie skończył rozwiązywać krzyżówkę i poszedł na górę trochę odpocząć.
-Uważaj na begonie twojej babci, bo twoja mama powiedziała, że jeśli je zniszczysz, wyjdzie z siebie!- zawołała do Jamesa Lilly, wychylając się przez okno. -Podobno twój tata skosił je już dwa razy tego lata, ale same odrosły!
-To prawda!- James roześmiał się i, zapatrzywszy się w jej rozbawioną twarz, oczywiście natychmiast wjechał w begonie, które rosły prawie w kępach przy brzegu trawnika. Lilly wybuchła śmiechem i cofnęła się do środka, a potem zamknęła okno, kręcąc z rozbawieniem głową. James uśmiechnął się zabawnie i wrócił kosiarką na trawnik, spoglądając ze skruchą na grządkę skoszonych, pięknych, czerwonych kwiatów.
-Lilly, chodź, posmakuj, czy niezbyt ostre!- zawołała mama Jamesa z kuchni, więc Lilly natychmiast do niej poszła, próbując poznać po zapachu, jaką to nową pyszną potrawę tworzy cudowna Miriam (sama powiedziała Lilly, że może być nazywana „mamą” ale wolałaby, by jej synowa mówiła do niej po imieniu, bo przy niej młodnieje).
-Mm, czyżby tak pachniał chłodnik?- zawołała z lubością, wchodząc do kuchni i pociągając wdzięcznie nosem. -Pachnie mi tu wyraźnie koperek i świeże ogórki!
-Zgadłaś.- Miriam uśmiechnęła się i podała Lilly emaliowaną, błękitną miseczkę, wypełnioną po brzegi chłodnikiem, przyozdobionym świeżo mielonym pieprzem i koperkiem z własnego ogródka. Lilly posmakowała i natychmiast wpadła w zachwyt.
-Co ja bym dała, żeby móc przyrządzić tak niebiański chłodnik!- mruczała pomiędzy jedną a drugą łyżką, z rumieńcem autentycznego zachwytu na twarzy. -Delicje!
-Dziękuję ci bardzo, kochanie.- pani Potter aż pokraśniała z radości. -W twoim stanie warzywa i owoce są jak najbardziej wskazane, dlatego co dzień staram się przyrządzać jak najwięcej warzyw. Dobrze się czujesz? Jest taki upał, że aż strach. Miało padać, co prawda, ale czuję, że nic z tego nie będzie.
-Czuję się doskonale.- Lilly uśmiechnęła się wesoło i przyłożyła dłoń do brzucha, całkiem już zaokrąglonego. -Harry chyba też, bo prawie wcale nie kopie. Zresztą, jak można nie czuć się dobrze w tak wspaniałym, pełnym miłości, ciepła i radości domu, jak ten?
-Cudowna ciebie dziewczyna, Lilly.- pani Potter pogładziła ją z rozrzewnieniem po policzku. -Będzie mi was bardzo brakowało, jak wyjedziecie.
-Oj, ale to jeszcze strasznie dużo czasu, prawie cały tydzień!- zawołała. -Poza tym, wrócimy przecież, żebyś mogła nacieszyć się wnuczkiem.
-Mam nadzieję. A jak tam James, jeszcze kosi?
-Tak, został mu już niecały kawałek.
-James wcale nie kosi, tylko przyszedł napić się pysznego kompotu swojej mamy!- zawołał James, wchodząc w tej samej chwili do kuchni. Chwycił Lilly delikatnie wpół i pocałował ją w policzek, wdychając zapach jej włosów. -Mamo, mam dla ciebie przerażającą wiadomość.
-Zawsze tak mówił, jak coś zbroił.- matka Jamesa puściła oko do swojej synowej, ze spokojem wyjmując z szafki szklankę i napełniając ją kompotem. -Powinieneś jeszcze dodać: „Tylko się nie denerwuj”.
-Mamo, tylko się nie denerwuj… skosiłem begonie babci!

Skrzypnęły drzwi i na ganku ukazała się Lilly, w przewiewnej, jasnej sukience w kwiatki, uwypuklonej na brzuchu. Na jej smukłym nadgarstku kołysał się drewniany koszyk a swoje pyszne rude loki spięła białą klamrą. James oderwał się od grządki z kwiatami (właśnie zasilał za karę zniszczone przez siebie begonie specjalnym preparatem), odrzucił na bok puste pudełko i zapatrzył się w nią z przyjemnością i pęczniejącą w głębi serca dumą.
-Wyglądasz przepięknie.- powiedział, zbliżając się do niej tak, że przewyższała go teraz prawie o głowę. W jej zielonych oczach zamigotały jakieś chochliki, a potem roześmiała się i trzepnęła go lekko koszem w ramię.
-Zawsze byłeś niepoprawny, James!
-Zawsze byłem w tobie zakochany.- mruknął, biorąc ją w ramiona i delikatnie zestawiając z ganku na skoszoną, miękką trawę. Czuł zapach jej włosów i to go uspokajało. Była taka krucha i delikatna. Tracił spokój i poczucie bezpieczeństwa, gdy znikała mu z horyzontu.
Spojrzał na nią poważnie, zbliżając twarz do jej twarzy. Tym razem nie roześmiała się, tylko, stojąc spokojnie, obejmowała go za szyję i patrzyła na niego swymi mądrymi oczyma, w których teraz nie było ani iskry rozbawienia. Gdy ją pocałował, odwzajemniła pocałunek a potem szepnęła mu do ucha:
-Kocham cię, James.
-Wiem o tym, Lilly.
Wiedział, że się uśmiechnęła, choć nie widział jej twarzy. Teraz wysunęła się z jego ramion i powiedziała:
-Muszę iść do miasta.
-Nic nie musisz.- przekornie przechylił głowę i złapał ją w pasie. -Nie puszczę cię, poza tym mama zrobiła wczoraj zakupy.
-Puścisz, puścisz, bo za bardzo lubisz moją zapiekankę warzywną.- zaśmiała się, przechylając nieco w tył głowę. -Dałam dziś twojej mamie dyspensę od przyrządzania kolacji, poza tym chętnie się przejdę. Samo siedzenie w ogrodzie nic mi nie da, a skoro już nic mi nie pozwalacie robić, to chociaż pójdę na pożyteczną przechadzkę.
-Lilly, ale jest jeszcze tak gorąco, nie daj Boże źle się poczujesz i…
-Nie wygłupiaj się, James, jest już trzecia. Nie poczuję się źle, bo nigdy nie czułam się lepiej. Wszystko będzie w porządku, przestań tak się o mnie martwić.
--Ja się nie martwię tylko o ciebie.- szepnął, kładąc dłoń na jej brzuchu. -Martwię się o w a s.
-Wiem, ale nic nam nie grozi.- odszepnęła, jedną dłonią nakrywając jego a drugą gładząc go po policzku. -Wiesz, dlaczego?
-Nie wiem.
-Bo mamy ciebie.
James tylko się uśmiechnął, bo głos uwiązł mu w gardle, nie wiedzieć czemu. Przytulił ją do siebie ostrożnie, ale czule i pocałował jej włosy.
-Pójdę z tobą.
-James, to nie ma sensu, ja zaraz wrócę, zajrzę tylko do dwóch miejsc.- roześmiała się cicho, wysuwając się odrobinę z jego ramion. -Zanim skończysz z begoniami, będę znów koło ciebie.
-A, właśnie, begonie.- zerknął na nie z odrobią niechęci. -Skoro już upierasz się, żeby iść na zakupy, to może kupiłabyś jakąś odżywkę do begonii? Po tym proszku mojej matki jakoś nie chcą rosnąć.
-W porządku.- powiedziała, pocałowała go w policzek i tanecznym, lekkim krokiem ruszyła do furtki. -Jak wrócę, napijemy się wspólnie zimnej herbaty miętowej z cukrem!
Jeszcze chwila i jej ruda głowa, niczym wesoły kwiatek, znikła za rogiem ulicy. James westchnął głęboko i, wsunąwszy dłoni w kieszenie, powrócił do kwiatów.

*



W tym samym czasie Severus przestawiał słoiki z maściami na zapleczu apteki. Pan Gothardy, właściciel, miał tu niezły bałagan i poprosił swojego nowego asystenta o zrobienie „malutkiego porządku”. Ponieważ „malutki porządek” zdaniem Snape’a i tak nie załatwiłby sprawy, postanowił zabrać się od razu do porządnego sprzątania, korzystając z nieobecności Gothardy’ego, który pojechał Brighton odebrać towar. Wybrał porę wczesnego popołudnia, gdy nastawała pora przerwy i zastoju w klienteli. O pierwszej wywiesił zapobiegawczo kartkę z napisem „PROSZĘ DZWONIĆ” i udał się na zaplecze.
Można powiedzieć, że pracę w aptece dostał z marszu: przyszedł tylko porozmawiać z właścicielem, czy by nie potrzebował młodego, zdolnego człowieka zafascynowanego eliksirologią, a ten zgodził się właściwie natychmiast. Pewno, praca w małej aptece na Pokątnej nie była szczytem jego marzeń, niemniej, dawała mu możliwość pozostawania w kontakcie z tym, co lubił najbardziej i z czym chciał związać swoją przyszłość. Poza tym, wcale nie było tak niewielu klientów, jak można by było sądzić po wyglądzie apteki; przeciwnie, było sporo osób przypadkowych ale i stałych bywalców, którzy przychodzili bardzo często- w celu ucięcia sobie małej pogawędki z właścicielem i dokonania przy okazji ważnych zakupów. Jak na razie, nie było tak źle, a pracował tu już od dwóch miesięcy, Gothardy był z niego kontent więc wszystko szło po jego myśli.
Od momentu zamknięcia sklepu Snape’owi udało się uporządkować trzy wielkie, dębowe regały i właśnie zabierał się do wielkiego kufra ze specjalnymi przegródkami na woreczki z proszkami, gdy usłyszał dzwonek do drzwi.
Z lekkim niezadowoleniem odłożył szmatkę na wieko, wytarł starannie dłonie w czysty ręcznik (dzwonek rozległ się po raz kolejny) i, przyjmując na twarz nieco bardziej miły wyraz, udał się do sklepu.
Okazało się, że niecierpliwą klientką była pani Fourcett, szacowna dama w wieku około czterdziestu lat, zajmująca się chemicznym czyszczeniem garderoby. Często zaglądała do apteki, aby kupić zapas właściwych eliksirów i pomad nabłyszczających (zawsze mówiła, że nie wierzy w wynalazki pani Skower i że nie ma to jak ręczne czyszczenie). Dziś też tak było.
-Przyszłam, bo skończył mi się zapas eliksiru rozjaśniającego.- powiedziała na wstępie, gdy tylko Snape otworzył jej drzwi. -Akurat mam duże zamówienie, garderoba teatralna, a eliksiru brak.
- Pięć galonów*?
-Tak…- kobieta zawahała się. Severus czekał uprzejmie. -Nie, właściwie wolałabym dla świętego spokoju wziąć więcej. Niech będzie dziesięć galonów!
Severus wprawnym ruchem wyjął spod lady stosownej wielkości buteleczkę, wlał do niej eliksir, zaczerpnięty chochlą z jednego ze szklanych gąsiorów stojących przy ladzie, nakleił nalepkę z nazwą, następnie zakorkował i postawił przed klientką.
-To wszystko?
-Poproszę jeszcze trochę tej pomady, którą dał mi pan ostatnio do spróbowania, wie pan, tej gęstej, z lawendą i korzonkami irysów. Ma piękny zapach i nie niszczy ubrań, miał pan rację: to świetny wybór.
-Ile?
-Trzydzieści uncji**.
-Na życzenie.- Snape zapakował stosowną ilość pomady do słoiczka, zakręcił go i postawił obok butelki z eliksirem rozjaśniającym. Spojrzał wyczekująco na klientkę.
-To wszystko. Ile płacę?
-To będzie… - Severus dokonał szybkich obliczeń w bloczku. -Dwa galeony i trzynaście sykli za eliksir plus cztery galeony i dziewięć sykli za pomadę. Razem: siedem galeonów i pięć sykli.
-Dziękuję panu bardzo.- pani Fourcett wyjęła elegancką portmonetkę, wysupłała z niej siedem złotych monet i pięć srebrnych, wręczyła je Severusowi, zabrała swoje zakupy a potem dystyngowanym krokiem wyszła ze sklepu. Snape ułożył monety w specjalnej kasetce, którą trzymano pod ladę i wrócił na zaplecze. Zanim jednak zdążył zajrzeć do kufra, dzwonek brzęknął po raz drugi.

*



Lilly szła spokojnym, równym krokiem ulicą Pokątną, rozglądając się na wszystkie strony i uśmiechając do mijanych ludzi, jak to miała w zwyczaju. W pięknej, uszytej kilka tygodni temu u Madame Malkin specjalnie na ten okres sukience czuła się świetnie i nawet nie dokuczało jej gorąco. Z czystym sumieniem mówiła mamie Jamesa, że nigdy nie czuła się lepiej i wiedziała, że to prawda.
Minęła lodziarnię, przy której stał długi ogonek znużonych, spoconych czarodziejów w wieku mniej więcej od trzech do pięćdziesięciu lat i skręciła w małą uliczką tuż koło Gringotta, gdzie znajdowała się apteka oraz stragan z warzywami i owocami, który prowadziła sąsiadka państwa Potter - pani Willis.
Lilly weszła w zacienioną, wąską uliczkę i chwilę napawała się chłodem tu panującym. Potem rozejrzała się i postanowiła najpierw zajrzeć do apteki po odżywkę dla begonii, a potem do pani Willis.
Na drzwiach wisiała kartka „PROSZĘ DZWONIĆ”. Lilly nacisnęła więc dzwonek i czekała spokojnie. Po chwili ktoś jej otworzył, więc weszła do środka i spojrzała na tę osobę, chcąc jej podziękować, ale głos zamarł jej w gardle, bo przed sobą ujrzała Severusa Snape’a.

*



Snape tym razem szedł do drzwi z miną o wiele mniej uprzejmą. Nie znosił przerywać dopiero co zaczętych czynności, ale powtarzał sobie w duchu, że apteka żyje dzięki temu, że oderwie się od sprzątania zaplecza i wpuści do środka oraz obsłuży kolejnego klienta. Otworzył machinalnie drzwi i cofnął się, by go przepuścić. Zaraz potem poczuł się tak, jakby nogi przyrosły mu do podłogi a po całym ciele przebiegł dreszcz.
Widok Lilly wstrząsnął nim na tyle, że przez chwilę nie był w stanie zamknąć drzwi a co dopiero- powiedzieć chociażby „dzień dobry”. Ona zresztą też wyglądała na zdziwioną, więc patrzyli na siebie przez chwilę bez słowa.
Lilly wyglądała wyjątkowo kobieco i pięknie. Miała na sobie jakąś jasną sukienkę, trochę ją pogrubiającą z przodu, a swoje niezwykłe, puszyste włosy spięła z tyłu głowy klamrą. Z koszykiem w dłoni i pół rozwartymi ustami o kolorze malin wyglądała na tle osłonecznionej ulicy zjawiskowo.
Pierwszy szok minął mu po pięciu sekundach. Zamknął mocno oczy i otworzył je ponownie, a widząc, że Lilly nie znikła, tylko nadal stoi w wejściu, wziął głęboki oddech i powiedział dziwnym głosem:
-Wejdź, proszę.
Weszła bez słowa krok dalej a on zamknął cicho drzwi. W przesyconej zapachami aptece zapadła cisza. Lilly już przyszła do siebie ale nadal nie mogła się chyba zebrać na to, by przemówić, Snape zrobił więc to za nią.
-Co tu robisz?
-Przyszłam… przyszłam po zakupy.- odpowiedziała, unosząc ciut wyżej głowę i próbując patrzeć mu prosto w oczy.
-Przecież nie mieszkasz w Londynie.
-Jestem z Jamesem u jego rodziców.
Na dźwięk tego imienia twarz drgnęła mu silnie a on sam odwrócił wzrok w bok.
-Ach, tak.- powiedział dziwnym głosem, starając się za wszelką cenę opanować, bo zawładnęło nim naraz zbyt wiele skomplikowanych uczuć, by ogarnąć je ot, zaraz. Nie wiedział, co go tak obezwładniło: fakt, że zobaczył Lilly w swojej aptece, choć mieszkała zupełnie gdzie indziej, czy fakt, że zobaczył ją po tak wielu latach. Dziewięć, dziesięć…?
-Pracujesz tu?
Potrząsnął głową, bo pomyślał, że się przesłyszał, ale jednak nie: Lilly odezwała się do niego, zapytała, czy tu pracuje.
-Od dwóch miesięcy.- odpowiedział i mógłby przysiąc że jej twarz zmieniła się, jakby nieco rozjaśniła. Wahała się przez chwilę, otwierając i zamykając usta, ale w końcu wypowiedziała kolejne słowa, niemalże szeptem i każdy, nawet najbardziej nieczuły człowiek usłyszałby w tym głosie nadzieję na uzyskanie tej jednej odpowiedzi.
-Nie jesteś już z nimi?
Severus poczuł, jakby na serce zrzucono mu wielki kawał rozżarzonego metalu. Nie mógł jej okłamać, ale chyba jeszcze gorsze było wyznanie prawdy. Spojrzał jej prosto w oczy, pragnąc z całych sił zaprzeczyć, lecz ona już wiedziała. Rozchyliła usta w niemym zdziwieniu i powiedziała, przełykając ślinę:
-Ach, tak. Oczywiście. Jak mogłam być taka głupia i sądzić, że praca w aptece koliduje z byciem po stronie Sam - Wiesz - Kogo?- zaśmiała się nieco wymuszonym śmiechem, od którego Severusowi ścierpła skóra. -Wybacz mi moją naiwność.
Patrzył uparcie w bok, jak karcone dziecko, ale w duszy miał milion uczuć, których nie mógł okiełznać. Czuł, że popełnił największy błąd w swoim życiu, a jeszcze gorsza była świadomość, że właśnie za ten błąd płaci. Nie mogąc tego znieść, postanowił przyspieszyć to i spojrzał na nią, by zapytać, czego sobie życzy i zobaczył, że jej podbródek lekko drży a na rzęsach wiszą łzy. Jedna spłynęła właśnie po policzku, ale otarła ją błyskawicznie wierzchem dłoni.
-Lilly… - powiedział schrypniętym głosem, chcąc wyciągnąć dłoń, lecz ona odsunęła się gwałtownie.
-P- poproszę jakąś od-odżywkę do begonii.
-Lilly.…- podszedł do niej i bez słowa, nie bardzo zdając sobie w pełni sprawę z tego, co robi, objął ją i przytulił do siebie. Z początku wyrywała mu się, ale po chwili poczuł jej głowę na swoim ramieniu i usłyszał jej ciche łkanie. Powoli wyciągnął dłoń i pogładził ją po włosach, delikatnie i ostrożnie, jakby kobieta, którą trzymał w ramionach, mogła rozpłynąć się w powietrzu pod wpływem jego dłoni.
-Nie, dość tego.- stanowczo wysunęła się z jego objęć i otarła łzy, jakby ścierała ohydną maź.
-Lilly, przepraszam…
-Nie przepraszaj, za to, w co wierzysz i że ten, komu jesteś wierny, nie jest tym, którego ja popieram.- powiedziała zaskakująco twardym głosem. -To się nigdy nie zmieni.
-Mogłoby, gdybyś…- zaczął, ale zaraz potem urwał, dochodząc do wniosku, że to i tak nie ma już sensu. Lilly patrzyła na niego bez cienia współczucia.
-Gdybym wtedy zgodziła się na twoją propozycję?- spytała wyniośle. Ach, więc i ona pamiętała tamtą rozmowę. -Wiesz przecież, że to niemożliwe, a skoro ani ty, ani ja nigdy nie zmienimy poglądów, to znaczy, że najwyższy czas przestać mieć jakąkolwiek nadzieję.
Te słowa zabolały go. Wiedział, że pewnie mówiła o sobie i swojej nadziei na to, że on się zmieni i odejdzie od Czarnego Pana, ale on odczuł to też jako koniec z nadzieją na poprawę ich stosunków. Teraz zrozumiał, jak wielka naprawdę była ta iskierka, którą piastował nieświadomie w głębi duszy i jak bolesna jest jej utrata. „Bolesna” to nawet nie było wystarczające słowo.
-Jesteś tego pewna?- tylko tyle był w stanie powiedzieć. Lilly milczała, zaciskając wargi.
-Wybacz, ale od stania bolą mnie już nogi.- powiedziała chłodnym, obcym tonem. -Daj mi tę odżywkę… a ja… a ja po prostu… wyjdę… i tak będzie najlepiej… dla nas… dla nas obojga… dla mnie… Jamesa… i Harry’ego.
-Harry’ego?- powtórzył a Lilly w milczeniu odwróciła głowę. Severus zrozumiał w jednej chwili że to, co przedtem idiotycznym sposobem brał za pogrubienie było czymś zupełnie innym.
-Jesteś… jesteś w ciąży?- wychrypiał, czując, że musi chwycić się blatu. Oblizał suche wargi. -Z… z nim?
-Tak. Będę miała dziecko z Jamesem Potterem.- powiedziała, wypowiadając każde słowo wolno i wyraźnie a potem złapała się za bok i wzięła głęboki oddech. -Daj… daj mi już tę odżywkę… muszę wracać.
Bez słowa odwrócił się i poszedł na zaplecze. Z pasją chwycił butelkę z czerwonym, opalizującym eliksirem, zrzucając przy okazji trzy szkła suszonych nóżek pajęczych. Kiedy wrócił, zobaczył, że Lilly jest bardzo blada i kuca pod ścianą, oddychając łapczywie.
-Źle się czujesz?- zapytał, w mig znajdując się przy niej.
-Trochę… trochę mi słabo… to minie… zaraz minie…
-Chodź.- ukucnął przy niej i chwycił ją za ramiona. -Pomogę ci wstać i położysz się. Trzymaj się mocno… tak… dobrze… bardzo dobrze… o… już stoisz. Teraz zaprowadzę cię na zaplecze i tam się położysz.
-Nie… ja muszę wracać… daj mi… wody… tylko wody…- sapnęła, trzymając go kurczowo za ramię i chwiejąc się lekko na nogach. Severus, trzymając ją najpewniej jak tylko mógł, wyjął drugą ręką różdżkę i wyczarował szybko puchar z wodą. Lilly wypiła całą duszkiem i zaczęła lepiej oddychać, jednak nie odważyła się ruszyć. Severus nie myślał wtedy o niczym, w głowie miał chaos. Widział tylko bladą, lecz z wolna nabierającą zdrowych rumieńców Lilly a na swoim ramieniu czuł silny uścisk jej palców. Czekał w napięciu, nie męcząc jej mówieniem.
Po pięciu minutach Lilly doszła do siebie na tyle, że postanowiła iść do domu, jednak Severus kategorycznie jej tego zabronił.
-Nigdzie nie pójdziesz, a na pewno nie sama.- powiedział stanowczo, zupełnie, jakby wcześniej nie było między nimi pełnych zawodu i rozczarowania słów. Nie bacząc na jej protesty, zamknął aptekę i wolno ruszył z nią, podtrzymując ją, w stronę domu rodziców Pottera.
W połowie drogi puściła jego ramię i wolno szła u jego boku, cały czas głęboko oddychając. W pewnej chwili spojrzała na koszyk i zdenerwowała się na nowo.
-Miałam kupić warzywa… na śmierć zapomniałam! Muszę…
-Daj sobie z tym spokój.- Severus zagrodził jej drogę. -Odprowadzę cię do domu i to jest teraz najważniejsze, a nie jakieś warzywa.
W końcu udało mu się ją przekonać do swojego zdania i wolno kontynuowali swoją podróż. Dochodzili już do początku ulicy, na której zatrzymali się młodzi państwo Potter, gdy ujrzeli idącego z naprzeciwka w nerwowym pośpiechu Jamesa.
Na ich widok stanął jak wryty a potem niemalże podbiegł do nich. Zatrzymał się przy Lilly i, obejmując ją opiekuńczo ramieniem, spojrzał na Snape’a, któremu nie udało się ukryć niechęci na twarzy.
-Co ty tu robisz, Snape?!
-Lilly zasłabła w moim sklepie.- odpowiedział podobnym tonem, łypiąc na niego spode łba. Z całą mocą wróciły do niego wspomnienia ze szkolnych lat i dawne utarczki z Potterem oraz jego przyjaciółmi, co wcale nie usposabiało go nader życzliwie. -Przyprowadziłem ją, bo chciała sama tu przyjść.
-Co ci się stało? A mówiłem, nie idź sama, za gorąco!
-Nic się nie stało, już wszystko w porządku.- powiedziała drżącym głosem Lilly, uśmiechając się słabo. -Po prostu… zrobiło mi się słabo… napiłam się wody… to wszystko. Czuję się już lepiej. To normalne w moim stanie.
-I właśnie dlatego nie powinienem był się zgodzić na twoją samotna wycieczkę.- powiedział z nutą przygany Potter, patrząc na Lilly wzrokiem, z którego przede wszystkim wyczytać można było lęk, nie zaś gniew. Snape stał obok, nie będąc w stanie znieść tego dłużej ale jednocześnie nie mogąc zebrać się w sobie na tyle, by odejść. -A gdybyś straciła przytomność w jakimś zaułku, gdzie nikt by ci nie pomógł?!
-Nic się nie stało, Severus…
-Chodźmy do domu.- przerwał jej Potter, obejmując ją mocniej. -Odprowadzę cię, położysz się i nie będziesz wstawała do jutra.
Odeszli w stronę domu, zostawiając Severusa samego. Lilly chciała się obejrzeć, ale Potter chyba ją cały czas zagadywał. Snape zaś stał i toczył ze sobą walkę. Gorycz, żal, wściekłość i wzruszenie kotłowały się w nim tak, że ledwo usłyszał, że ktoś go woła. Ocknął się i uświadomił sobie, że w dodatku jest już na głównej ulicy.
-Snape! Hej, Snape!
Zatrzymał się i odwrócił. W jego stronę biegł Potter, w biegu poprawiając sobie okulary. Severus z wysiłkiem stłumił cisnące się na usta przekleństwa.
-Powinienem ci podziękować za to, że zająłeś się Lilly.- powiedział, gdy już stanął i złapał oddech. Patrzył na niego jakimś dziwnym, rozognionym wzrokiem. Severus wysłuchał go z najwyższym spokojem, chociaż w duszy aż mu się wszystko burzyło, żeby w końcu wyrzucić z siebie prawdę. -Ale tego nie zrobię… ze względu na to, kim jesteś.
-Piękna ideologia: nie dziękować swojemu wrogowi za ocalenie jego… jego…
-Myślisz, że jestem ślepy?- warknął cicho Potter, pochylając się w jego stronę. -Dobrze wiem, Snape, że wcale nie zrobiłeś tego, bo chciałeś jej pomóc. Zrobiłeś to ze względu na siebie, bo chciałeś, żeby wybrała ciebie, łudziłeś się, że to coś zmieni między tobą a nią i między mną a nią. Jesteś głupcem, Snape, głupcem, który nie potrafi nawet zdobyć się na to, żeby wypowiedzieć słowo „żona”.
-Nic ci do tego- odwarknął Snape, mając ogromną ochotę wyjąć różdżkę. Potter spojrzał na niego z góry.
-I w dodatku nie potrafisz przyznać się sam przed sobą. Wiesz, co ci powiem? Jesteś zerem. Zwyczajnym zerem, Sna…
Nie zdążył dokończyć, bo Snape’owi puściły nerwy i wymierzył mu cios prosto w twarz. Teraz Potter odsunął się kawałek, zakrywając dłońmi nos, a kiedy odsunął je, po jego palcach pociekła krew.
-Ty podły zdrajco!- syknął i wyjął różdżkę, ale w tej chwili na ulicy pojawił się Gothardy i, widząc, na co się zanosi, stanowczo położył dłoń na ramieniu swojego asystenta, i patrząc wymownie na jego przeciwnika, zaczął mówić dla niepoznaki:
-Panie Snape, dlaczego zostawił pan aptekę? Przecież umówiliśmy się, że będzie pan czekał tam na mnie, aż wrócę z Brighton… ale właściwie, to lepiej się składa, pomoże mi pan…- odwrócił się w stronę stojących za nim czterech kufrów, kilkunastu pudeł i jednego kosza.
W tym czasie Potter schował różdżkę i odszedł, mówiąc przez zaciśnięte zęby:
-Pożałujesz, jeśli nie dasz nam spokoju.
-… jest tego całkiem sporo, kilka kufrów nalewek ziołowych przyszło, świeża dostawa, będziemy je mieli jako pierwsi… panie Snape, słyszy mnie pan?- Gothardy wyprostował się znad kufra, nad którym się pochylił i spojrzał z niepokojem na Severusa, ale ten poczęstował go takim spojrzeniem, że stary aptekarz niemalże się zachłysnął.
-Zostaw mnie pan w świętym spokoju!- krzyknął, odskakując od niego jak oparzony i rzucając się w stronę wylotu na główną ulicę w takim amoku, że potrącił kobietę, niosącą kosz jabłek. Po paru sekundach znikł i nie było go już widać w świetle popołudniowego słońca. Niczym błyskawica wpadł do „Dziurawego Kotła”, trzaskając drzwiami i warknął na właściciela, zajmując jedno z krzesełek przy barze w najciemniejszym kącie
-Podwójną whisky, ale już!
_ _ _

* galon - brytyjska miara objętości, odpowiadająca 4, 55 dm3
** uncja (apteczna) - brytyjska miara masy, odpowiadająca 31 g

Komentarze:


Aśka
Poniedziałek, 07 Lipca, 2008, 15:44

Może to zabrzmi nieco prymitywnie, ale notka po prostu GENIALNIE GENIALNA :)
Uwielbiam czytać ten pamiętnik. Super opisujesz uczucia Severusa i to mi sie najbardziej podoba. Może to troche głupie, ale dzieki Myślodsiewni zaczynam bardziej doceniac Snape'a. Szczerze cię podziwiam. Potrafisz tyle o nim napisac. Teraz Snape jest moją ulubioną postacią z książek o Harrym :)A co do notki to wspaniała i w pewnych momentach wzruszająca. Czasami naprawdę szkoda mi Snape'a. Bo chyba w głębi duszy nie jest złym człowiekiem. Kończe bo chyba juz przynudzam :) Czekam niecierpliwie na kolejną notke :)

 


Aśka
Poniedziałek, 07 Lipca, 2008, 15:55

A i jeszcze jedno :) Myśle że świetnie byś się nadawała do pamiętnika Toma Riddle'a. Oczywiście osoba która aktualnie prowadzi ten pamiętnik też fajnie pisze, ale myśle że ty tez idealnie byś się do tego nadawała. Nie ukrywam że chciała bym poczyta pamiętnik w twoim wydaniu :)
Pozdrawiam

 


Agusia ;)
Poniedziałek, 07 Lipca, 2008, 21:03

Tak, przyznaję 100% racji Aśce. Osobiście uważam ten dział za najlepszy. szczery podziw, Meg ;D
Gdy tylko skończyłam czytać ostatnią część Harry'ego, stwierdziłam, iż najbardziej chyba odważną i wspaniałą osobą z całej serii był Severus. I dlatego bardzo spodobało mi się Twoje opowiadanie, bo ukazałaś tu Severusa w tym lepszym świetle, wytłumaczyłaś, czemu jest taki, a nie inny i na prawdę super opisałaś jego uczucia. z utęsknieniem czekam kolejnej notki i, gdy się pojawi, czytam z zapartym tchem. teraz to ja też już przynudzam, więc tylko jeszcze jedno: pisz dalej i pod żadnym pozorem nie przestawaj! a nawet radziłabym Ci, z Twoim talentem, napisać książkę. zresztą to opowiadanie też już jest na wymiar powieści :D jakby nie było napisane, kto to pisze, i było by to w formie ksiażki, to dałabym sobie łeb uciąc, że napisała to J.K.Rowling!
dałam już chyba upust mojej fascynacji, więc kończę ;P

 


Sol Angelika
Poniedziałek, 07 Lipca, 2008, 22:58

Zgadzam sie z Aska i Agusia, ta notka jest super, teraz coraz bardziej lubie Snape, powinnas zostac pisarka, na pewno kupilabym Twoja ksiazke:-)

 


Parvati Patil
Wtorek, 08 Lipca, 2008, 08:30

Nie no, nie wytrzymam, jak Ty piszesz! Ten moment, w którym jest ta romantyczna scena z Lily i Jamesem po porstu jest...cudowna...O mało się nie popłakałam i ciągle podskakiwałam na krześle, piszcząc (tak zawsze robię, gdy jakiś wspaniały pisarz pięknie opisze roamntyczną scenę). No i to, jak potrafisz wciągnąć! Czemu Twoja notka nie jest długości kilometra, hę?:P
Ale mi żal Severusa...A czy nie dałoby się tak zrobić, żebyś zmieniła treść książki i napisała, że Sanpe powiedział Lily, że już nie jest po stronie Voldemorta, tyle tylko, że nie byłoby to kłamstwo? Poza tym ta notka...Wesoła, pięknie napisana, romantyczna, stylowa, wciągająća, wspaniała....Mogłabym tak wymieniać przez wieki...
Naprawdę, czy pomyślałaś kiedyś, żeby te wszystkie opowieadania zebrać i wydać książkę?
Wtedy możesz już mnie wpsiać na listę chętnych do kupienia książki natychmist :)
pozdrawiam Cię serdecznie
Parvati
P.>S. Chciałam Ci podziękować za Twoje notki. Kiedy mam doła, zawsze pomagają.

 


Lucy
Wtorek, 08 Lipca, 2008, 16:18

Hej!:)
Tu Luna Lovegood.
Zmieniam nick na Lucy.
Pozdrawiam!

PS. Jeśli ktoś chce wiedzieć dlaczego, nie jest to tajemnicą. Może napisać do mnie, email w nicku.

 


<<<3
Wtorek, 08 Lipca, 2008, 17:12

Poważnie nie wiem co napisać..Kolejna wielowątkowa i barwna notka:)
Wpis jest naprawdę dłuuugi i myślałam już, że zajmie mi parę godzin jego czytanie, ale czas tak szybko upłynął:p
Zauważalny był niestety brak przecinków:( <np. w zdaniu 'Gothardy był z niego kontent wiec wszystko szło po jego myśli.> I w innych zdaniach. I tu brakuje słowa 'Cudowna <z?> ciebie dziewczyna, Lily' Starczy już o błędach.:P
Czytając pamiętnik, miałam wrażenie, że czytam coś zupełnie innego, jakby książkę. W pierwszej części tekstu <gdzie nie ma postaci Snape'a> zwłaszcza. Ale podobało mi się to, ciekawy pomysł, żeby opisywać bliżej i inne postacie.
Uważam za wspaniały pomysł pracę Severusa w aptece! Swoją drogą skojarzyłam to <mimowolnie> z pracą Tom'a Riddle'a w sklepie Borgin i Burkes:P
Teraz kilka pytań:
1. Czy z wypowiedzi Snape'a ma wyniknąć, że nie widzieli się z Lily ok. 10lat??
2. Imiona rodziców są wymyślone czy zaczerpnięte z książki??

 


<<<3
Wtorek, 08 Lipca, 2008, 17:13

Co do treści..Cudowne momenty, kiedy Snape spotyka się z Lily, ale także z James'em. Świetny talent pisarski! <podziw:)>
Od samego początku Snape był dla mnie intrygującą i ciekawą postacią. Mimo niechęci w stosunkach Harry - Snape, bardzo go lubiłam. Ale piorunujące wrażenie zrobiły na mnie wspomnienia Z HPiIŚ..To było dla mnie takie wzruszające. Myślę, że naprawdę niewielu ludzi potrafiłoby zdobyć się na coś takiego. To jest po prostu piękne, jak człowiek zakochany bez wzajemności, potrafi się poświęcić! Przeżył to, że Lily ożeniła się z Potterem <a jak bardzo go nie lubił!>, urodziła mu dziecko i jeszcze umarła częściowo z jego winy. W ramach skruchy, obiecał zająć się Harrym, chociaż żywił do niego taką niechęć <delikatnie mówiąc> i być człowiekiem Dumbleadore'a okłamując Voldemorta. Jednym słowem - kochał Lily do końca swoich dni...
Widzę, że poświęcasz dużo czasu stosunkom Severus - Lily, dlatego lubię tak czytać tę Myśloodsiewnię:)
P.S. Osobiście nie popieram zmiany treści <czyt. żeby Lily wybrała Snape'a>. Dlatego właśnie, że nie byli razem, to jest takie piękne. Uff, ale się rozpisałam, pozdrawiam:)

 


Matix
Środa, 09 Lipca, 2008, 14:16

Chyba przesadziłaś z tym ze Snape nie widział się z Lili 10 lat. Z tego wychodzi że Lili w twoim opowiadaniu ma 30 lat a więc czy nie była za stara?
Druga sprawa; rodzice Jamesa. Musisz ich uśmiercić jeszcze przed narodzinami Harrego ponieważ Harry kiedy umarli jego rodzice nie miał nikogo z rodziny (może zabije ich Voldemort?).
Trzecia sprawa: akcja dzieje się w sierpniu wtedy Lili ma już brzuch czyli jest w około 4 miesiącu ciąży a Harry urodził sie w lipcu więc zostało jeszcze 11 miesięcy! a ciąża trwa 9 miesięcy więc jak to? Lili poroni i zajdzie w ciąże drugi raz?
Czwarta sprawa: Ten przeskok w czasie z grudnia do sierpnia. Uważam ze mogłaś opisać jeszcze coś pomiędzy tym. Napisać jakieś poczynania Voldemorta itp.
Parvati Patil: czy ty jesteś mądra? chcesz żeby zrobiło sie z tego romansidło?

Wystawiam............. Z+

 


Laura - Emma
Czwartek, 10 Lipca, 2008, 16:19

No po prostu pochwalić :) Super piszesz :) Wciagnęło mnie to ;) Masz talent pisarski :) No super:) Twoja notka jest tak długa, że normalnie szok :D Super napisana romantyczna scena z Lili i Jamesem! Brawo :) W ode mnie:D

 


Ann-Britt
Czwartek, 10 Lipca, 2008, 18:36

Notka świetna, bardzo długa i ogólnie wwciągająca. Z błedów zauważyłam tylko:
"Z czystym sumieniem mówiła mamie Jamesa, że nigdy nie czuła się lepiej i wiedziała, że to prawda." Skoro mówiła to z czystym sumieniem, to chyba oczywiste, że wiedziała, że to prawda?
poza tym, jak zwykle, rewelacja. Podziwiam Twoje pomysły i przede wszystkim talent!
Nie mogę doczekać się kolejnej notki!
Pozdrowienia!;*

 


Julicious(Padma Patil)
Czwartek, 10 Lipca, 2008, 20:05

Co ja mogę dodać po tylu trafnych komentarzach;-)?
Mogę się jedynie powtórzyć, ale cóż... Notka świetna, wciągająca, poprawnie napisana (mało tego-z polotem) i zapierająca dech w piersiach.

I jeszcze jedno, zastanawia mnie skąd bierzesz taki zapał do ciągłej pracy (tak nazwijmy pisanie w pamiętnikach:-D). Mimo, że nie komentuje Cię po 30-50 lub więcej osób, nadal piszesz bardzo często i wpisy nie tracą przy tym na wartości.
Doprawdy jest to godne podziwu i chyba sama muszę się wziąć w garść, by nie dodawać notek co miesiąc, a np. chociażby co dwa tygodnie;-), mimo niewielkiej ilości komentarzy.

Pozdrawiam gorąco!

 


K@si@@@(ZKP,Remus Lupin)
Piątek, 11 Lipca, 2008, 11:44

Brak mi słów...
POprzedniczki i poprzednicy napisali wszystko co ja chciałabym tobie przekazać...
Mogę tylko powiedzieć, że ich popieram.
To było... NIEPOWTARZALNE.

PS: Wpadaj częściej do pam Remusa!

 


Matix
Piątek, 11 Lipca, 2008, 16:05

Acha i jeszcze jedno. Jak to możliwe że w APTECE kupuje sie odżywkę na porost begonii, i eliksir rozjaśniający? może to nie apteka a sklep z eliksirami?

 


Nutria(Hanna Abbott)
Piątek, 11 Lipca, 2008, 17:43

Świetny wpis. Najbardziej podobała mi się scena Lily kontra Snape, jej słowo przeciwko jego. Jednakże, odniosłam niemiłe, bardzo niemiłe wrażenie, że Lily czuła coś więcej do Snepa niż czystą sympatię i darzyła go czymś więcej niż przyjaźnią a to mi się bardzo ale to bardzo nie podobało chociaż opisane zostało znakomicie.
Czekam na następny wpis i pozdrawiam.
A i jeszcze jedno, bardzo fajnie opisałaś scenę Jemsa i Lily, taka delikatna i czuła.:)

 


Diana0512 (ZKP)
Piątek, 11 Lipca, 2008, 19:58

To jest - doprawdy - świetne! Nigdy czegoś takiego nie słyszałam. tyle emocji, tyle uczuć, takie to wszystko nastrojowe. Czytając to wydawało mi sie, że jestem tam z nimi, stoję obok. że czuję wszystki odczucia Lily. Wstrząsające to wszystko ! W+

 


Doo
Sobota, 12 Lipca, 2008, 12:08

WOW, no po prostu miodzio!
Żal mi Snape'a!!!
Ta notka była na prawdę wyjątkowa. Bardzo mi się podoba, jak piszesz-masz zaawansowany język, czyta się twoje opowiadanie jak jakąś dobrą książkę. Nie mogę już nic więcej napisać, bo poprzednicy mnie wyprzedzili.
Pozdro! Czekam na następny wpis z niecierpliwością!

 


Agusia ;)
Poniedziałek, 14 Lipca, 2008, 10:26

Matix napisał: "Jak to możliwe że w APTECE kupuje sie odżywkę na porost begonii, i eliksir rozjaśniający? może to nie apteka a sklep z eliksirami?"
chyba nie czytałeś książek o Harry'm i nie znasz dobrze świata czarodziejów :D
więc wyjaśniam: w aptece czarodziejów nie kupuje się tabletek na ból głowy, typu apap ;P, bo przecież u nich uzdrowiciele leczą magią, a nie lekarstwami. tu apteką nazywane jest miejsce, gdzie kupuje się wszystkie potrzebne eliksiry, nawet te rozjaśniające i na porost begoni ;D
nie zapominaj, że to nie jest świat mugoli.

 


Sophie Rose
Wtorek, 24 Lipca, 2012, 10:39

Zgadzam się z poprzednikami. Nie mam co napisać. Ja przecież czytam to 4 lata później niż wszyscy!
Podoba mi się jak opisujesz wszystko. Jednak nie zgadza się to z nazwą MYŚLODSIEWNIA. Podoba mi się to jednak.
Kocham TWOJĄ Myślodsiewnię! Jesteś wspaniałą pisarką!!! WYBITNIE!!!

 


seo
Piątek, 12 Września, 2014, 10:22

Hello Web Admin, I noticed that your On-Page SEO is is missing a few factors, for one you do not use all three H tags in your post, also I notice that you are not using bold or italics properly in your SEO optimization. On-Page SEO means more now than ever since the new Google update: Panda. No longer are backlinks and simply pinging or sending out a RSS feed the key to getting Google PageRank or Alexa Rankings, You now NEED On-Page SEO. So what is good On-Page SEO?First your keyword must appear in the title.Then it must appear in the URL.You have to optimize your keyword and make sure that it has a nice keyword density of 3-5% in your article with relevant LSI (Latent Semantic Indexing). Then you should spread all H1,H2,H3 tags in your article.Your Keyword should appear in your first paragraph and in the last sentence of the page. You should have relevant usage of Bold and italics of your keyword.There should be one internal link to a page on your blog and you should have one image with an alt tag that has your keyword....wait there's even more Now what if i told you there was a simple Wordpress plugin that does all the On-Page SEO, and automatically for you? That's right AUTOMATICALLY, just watch this 4minute video for more information at. <a href="http://www.SeoOptimizationTipz.com">Seo Plugin</a>
seo http://www.SeoOptimizationTipz.com/

1 2 »

Twój komentarz:
Nick: E-mail lub strona www:  

| Script by Alex

 





  
Kolonie Harry Potter:
Kolonie Travelkids
  
Konkursy-archiwum

  

ŻONGLER
KSIĘGA HOGWARTU

Nasza strona JK Rowling
Nowości na stronie JKR!

Związek Krytyków ...!
Pamiętnik Miesiąca!
Konkurs ZKP

PAMIĘTNIKI : KANON


Albus Severus Potter
Nowa Księga Huncwotów
Lily i James Potter
Nowa Księga Huncwotów
Pamiętnik W. Kruma!
Pamiętnik R. Lupina!
Pamiętnik N. Tonks!
Elizabeth Rosemond

Pamiętnik Bellatrix Black
Pamiętnik Freda i Georga
Pamiętnik Hannah Abbott
Pamiętnik Harrego!
James Potter Junior!
Pamiętnik Lily Potter!
Pamiętnik Voldemorta
Pamiętnik Malfoy'a!
Lucius Malfoy
Pamiętnik Luny!
Pamiętnik Padmy Patil
Pamiętnik Petunii Ewans!
Pamiętnik Hagrida!
Pamiętnik Romildy Vane
Syriusz Black'a!
Pamiętnik Toma Riddle'a
Pamiętnik Lavender

PAMIĘTNIKI : FIKCJA

Aurora Silverstone
Mary Ann Lupin!
Elizabeth Lastrange
Nowa Julia Darkness!

Joanne Carter (Black)
Pamiętnik Laury Diggory
Pamiętnik Marty Pears
Madeleine Halliwell
Roxanne Weasley
Pamiętnik Wiktorii Fynn
Pamiętnik Dorcas Burska
Natasha Potter
Pamiętnik Jasminy!

INKUBATOR
Alicja Spinnet!
Pamiętnik J. Pottera
Cedrik Diggory
Pamiętnik Sarah Potter
Valerie & Charlotte
Pamiętnik Leiry Sanford
Neville Longbottom
Pamiętnik Fleur
Pamiętnik Cho
Pamiętnik Rona!

Pamiętniki do przejęcia

Pamiętniki archiwalne

  

CIEKAWE DZIAŁY
(Niektóre do przejęcia!)
>>Księgi Magii<<
Bestiarium HP!
Biografie HP!
Madame Malkin
W.E.S.Z.
Wmigurok
OPCM
Artykuły o HP
Chatka Hagrida!
Plotki z kuchni Hogwartu
Lekcje transmutacji
Lekcje: eliksiry
Kącik Cedrica
Nasze Gadżety
Poznaj sw�j HOROSKOP!
Zakon Feniksa


  
Co sądzisz o o zakończeniu sagi?
Rewelacyjne, jestem zachwycony/a!
Dobre, ale bez zachwytu
Średnie, mogłoby być lepsze
Kiepskie, bez wyrazu
Beznadziejne- nie dało się czytać!
  

 
© General Informatics - Wszystkie prawa zastrzeżone
linki