Startuj z namiNapisz do nasDodaj do ulubionych
   
 

Pamiętnikiem opiekuje się Joanna Riddle
Od 2 listopada 2007 r. do 26 maja 2008 r. pamiętnikiem opiekowała się Ayra
Do 1 listopada 2007r pamiętnik prowadziła Herbina Gringor

  11 października
Dodał Tom Riddle Środa, 19 Grudnia, 2007, 12:00

Ciemne korytarze, znajdujące się prawdopodobnie gdzieś we wschodniej części zamku, pod jeziorem (czyżby był to powód panującej tu wilgoci?). Czyż nie jest to najlepsze miejsce do rozmyślania (Dumbledore raczej by się ze mną nie zgodził)? Ostatnio znów nawiedziłem bibliotekę (można by pomyśleć, że nie robię nic innego, jak tylko czytanie zakurzonych, starych, pisanych średniowiecznym językiem książek). Jeżeli ostatnio mnie zawiodła, nie ukazując mi sekretu horkruksów, to tym razem znalazłem więcej, niż mogłem się spodziewać. W pewnej zwyczajnie wyglądającej księdze, o nieciekawym tytule: „ Historie czarodziejów”, gdzie można byłoby się spodziewać tekstu o szlamie, która za pomocą kombinacji eliksiru wielosokowego i pasty do zębów wynalazła środek usuwający piegi, znalazłem coś, co być może jest kluczem do odnalezienia jedynej pamiątki pozostawionej przez jedną z czwórki założycieli Hogwartu, Helgi Hufflepuff.

Helga Hufflepuff była jedną czwórki założycieli Hogwartu. Cechowała się sprawiedliwością i dokładnością. Na jej cześć został nazwany jeden z domów. Na herbie owego domu znajduje się borsuk na żółtym tle. Jej uczniowie są potocznie zwani Puchonami. (…) Istnieje legenda, jakoby Helga ukryła jedyną pozostałą po niej pamiątkę w szkole*. Ów przedmiot znajduje się prawdopodobnie w jeziorze położonym obok szkoły. Jak dotąd, nikomu nie udało się odnaleźć tej intrygującej i obdarzonej ogromną mocą pamiątki. Osoby, które próbowały, doznały wielu urazów, na przykład Malcolm Brian….

Jedyna, obdarzona wielką mocą pamiątka po Heldze Hufflepuff, czyż nie byłby to przedmiot godny zostania horkruksem Lorda Voldemorta? Myślą, że zniechęcą mnie, do odszukania tego przedmiotu zamieszczając wzmiankę o urazach, jakich doznały osoby, które już próbowały? Teraz trzeba tylko znaleźć zaklęcie, pozwalające oddychać pod wodą, no i kilka zaklęć obronnych też by się przydało, niewiadomo, co mogą kryć te bezdenne głębiny, a Helga Hufflepuff też pewnie dobrze zabezpieczyła ów przedmiot… .

[ 13 komentarze ]


 
1 października
Dodał Tom Riddle Poniedziałek, 10 Grudnia, 2007, 17:30

Życie płynie w zawrotnym tempie. Nim to spostrzegłem, minął wrzesień. Liście zmieniły swoją barwę, codziennym gościem już niejasnego nieba stał się deszcz. Nie był to jednak czas stracony jedynie na naukę, której, muszę przyznać jest dość dużo i nawet ja, chcąc zachować dotychczasowe poglądy nauczycieli na mój temat, muszę uczyć się nieco więcej, niż w piątej klasie. Więc oprócz nauki i znęcania się nad małolatami, co niewarte jest opisania, odkryłem coś jeszcze.
„O Horkruksach, najbardziej niegodziwych wynalazkach w świecie czarodziei, nie będę tutaj pisać (...)” Ta wzmianka w „Najczarniejszych czarach” doprowadziła mnie prosto z biblioteki do… prof. Slughorna. A jakże inaczej. Sam podsunął mi taką okazję. Jednak dobrze musiałem przemyśleć treść mojej wypowiedzi. Przecież nawet stary ślimak nie jest na tyle głupi, żeby po pytaniu: „ Wie pan, w „Najczarniejszych czarach” przeczytałam o Horkruksach, tak się zastanawiam, co to jest, bo mam nadzieję, że pomogą mi osiągnąć potęgę” odpowie: „Oh Tom, zaraz Ci to wyjaśnię. Horkruksy są to…”.
Spotkanie „klubu ślimaka” (idiotyczna nazwa) było idealną okazją do rozmowy ze Slughornem. Kilka dobrze dobranych słów, przypadkowe pochlebstwo… .
Horkruks to jest to, czego przez tyle lat szukałem. Droga do nieśmiertelności, władzy i potęgi. Cząstka duszy zamknięta w przedmiocie. Jeżeli stworzę siedem horkruksów, będę niezniszczalny… .

[ 8 komentarze ]


 
6 września
Dodał Tom Riddle Wtorek, 04 Grudnia, 2007, 20:10

Wczoraj wyruszyłem na pierwszą w tym roku szkolnym przechadzkę. O pierwszej w nocy, gdy pokój wspólny całkiem opustoszał wyśliznąłem się przez dziurę i ruszyłem korytarzem. Szedłem wolno, napawając się ciszą, jaka mnie ogarniała. Znałem te korytarze na pamięć, po niekończących się wędrówkach do... biblioteki. Tak. Ja, wielki Lord Voldemort chodzę do miejsca, gdzie nad grubymi książkami siedzą szlamy, pragnące za wszelką cenę być najlepsze. Ale to miejsce, to także prawdziwa skarbnica wiedzy o najrozleglejszym i najwspanialszym aspekcie magii, czarnej magii. Oczywiście na "ogólnodostępnych" półkach nic się nie znajdzie (przecież Dumbledore nie pozwoliłby, aby jego uczniowie czytali coś takiego), ale w dziale ksiąg zakazanych?
Dokładnie pamiętam, kiedy już w pierwszym tygodniu mojego pobytu w Hogwarcie zainteresowałem się tymi tajemniczymi księgami. Jednak, żeby tam wejść, trzeba mieć pozwolenie od nauczyciela. Od razu poszedłem do prof. Slughorna, który od samego początku był we mnie zauroczony. Wystarczyło kilka dobrze dobranych pochlebstw, niewinna mina, napomknięcie, jakie ciekawe są jego lekcje i , że uważam go za wspaniałego nauczyciela. Do tego odpowiednia intonacja głosu i już zadowolony szedłem do biblioteki. Wtedy odkryłem, jaką wiedzę mógłbym posiąść, gdybym przeczytał te wszystkie książki. Oczywiście byłoby podejrzane, gdybym często tam chodził, a tym bardziej, że Dumbledore cały czas mnie pilnował ( z resztą, cały czas to robi). Wtedy zacząłem wymykać się w nocy do biblioteki. Aby otworzyć drzwi wystarczy zwykłe Alochomora. To żałosne. A klucz do działu ksiąg zakazanych leży na biurku. Ale wracając do wczorajszego dnia. Byłem już przy Pokoju Życzeń, gdy nagle usłyszałem szelest szaty, bynajmniej nie mojej. Odwróciłem się. Na początku nic nie zobaczyłem, ale gdy przyjrzałem się dokładnie, uznałem, że za gobelinem ktoś się ukrywa. Był to trzęsący się czwartoklasista z Gryffindoru.
- J… J… Ja wi… wiem wszy.. wszystko – zaczął się jąkać.
- Ciszej – syknąłem (nie w języku węży).
- Śle… Śledziłem cię – wykrzyknął. – Te.. teraz pójdę do prof. Dumbledore'a i wszystko mu powiem! – był chyba bardzo zdesperowany… .
- Crucio
Chłopak zaczął się wić i krzyczeć, więc musiałem rzucić Zakęcie uciszające, żeby nie obudzić całego zamku. Chociaż szkoda, z chęcią posłuchałbym tych jęków, jednak musiał mi wystarczyć tylko wyraz bólu na twarzy oraz strach i błaganie w oczach… .
Taka kara czeka wszystkich, którzy staną na drodze do władzy Lorda Voldemorta.
„Wszedłem” w jego umysł. Rzeczywiście. W tamtym roku widział mnie dwa razy, gdy nocą szedłem do biblioteki. Dziwne, że go wtedy nie zauważyłem. Usunąłem te wspomnienia z jego pamięci i z niechęcią także dzisiejsze, choć wolałbym, gdyby pamiętał ten dzień, kiedy spotkał się z Czarnym Panem. Jednak nie mogę pozwolić, by opowiedział o wszystkim Dumbledore'owi.
Zostawiłem nieświadomego o niczym i jeszcze nie przytomnego Gryfona i poszedłem do dormitorium. Niebezpiecznie byłoby teraz iść gdziekolwiek.
Dziś w czasie śniadania spojrzałem na stół Gryffindoru. Siedział tam ów Gryfon, którego wczoraj „spotkałem”. Poczułem satysfakcję. Żałuję tylko, że nie pamięta, co się wczoraj zdarzyło.
Tak… .Jednym zaklęciem Crucio można wszystko załatwić, choć wczoraj przekonałem się, że zaklęcie utraty pamięci też jest przydatne (szczególnie, jeżeli ktoś odkryje twój sekret). Ale Avada Kedavra. Widok, jak życie powoli uchodzi z ludzi, którzy nie byli godni, by w ogóle się urodzić. Piękne przeżycie.

[ 3 komentarze ]


 
1 września
Dodał Tom Riddle Niedziela, 02 Grudnia, 2007, 20:00

Noc. Ciemność. Cisza. Czarnego nieba nie oświetla choćby mała poświata księżyca. Siedzę w dormitorium przy nikłym świetle płynącym jedynie z różdżki. Wreszcie w Hogwarcie… .
Czy można czuć jakieś uczucia względem czegokolwiek? Wbrew wszystkim moim przekonaniom, tak. Oczywiście nie wobec innej osoby, ale murów? Murów odwiecznych, niezniszczalnych, przepełnionych magią. Wobec zamku pełnego tajemnic. Tak… . Ten zamek to mój prawdziwy dom. Lepszy od bezwartościowych ludzi stąpających po tej ziemi, ludzi niegodnych istnienia.
Śmierciożercy to tylko marionetki w rękach władcy, chociaż użyteczne. Nauczyciele myślą, że są moimi przyjaciółmi. Też pomysł… . Oni? Nic nie znaczący, istniejący tylko po to, aby mi służyć.
Gdy widzę uśmiechnięte twarze szepczących do siebie „psiapsiółek” mam ochotę machnąć w nie jakimś zaklęciem. Nie Avadą, ona nie daje tyle przyjemności, co patrzenie na grymas cierpienia na twarzach ofiar Cruciatusa. Wiją się, krzyczą, nie mogą wytrzymać zadanego im bólu… .
Już niedługo uśmiech nie zagości na niczyjej twarzy, bo JA będę największym czarnoksiężnikiem. Cały świat będzie się bał wymawiać moje imię, na samą myśl o mnie ludzie będą drżeć ze strachu. Zapanuje ciemność. Słychać będzie tylko odgłosy bólu i błaganie o śmierć… .

[ 7 komentarze ]


 
30 sierpnia
Dodał Tom Riddle Czwartek, 29 Listopada, 2007, 19:28

Już tylko kilka dni dzieli mnie od powrotu do mojego prawdziwego domu, Hogwartu. Jednak zanim znów wyruszę, by „pogłębić swoją wiedzę”, chciałem coś sprawdzić.
Odkąd pamiętam, zawsze chciałem wiedzieć, kim byli moi rodzice. Już w pierwszej klasie odkryłem, że jestem potomkiem największego z czwórki założycieli, Salazara Slitherina. Odtąd jeszcze bardziej pragnąłem dotrzeć do miejsca, gdzie zaczęła się cała moja historia. Wreszcie dowiedziałem się. Little Hangleton.
Szedłem polną drogą. Słońce świeciło wysoko nad horyzontem. Była to dla mnie chwila niepewności. Sam nie wiedziałem, czego się spodziewałem. Pięknego domu ze srebrnymi klamkami w kształcie węży? Przyśpieszyłem kroku. W pewnej chwili ujrzałem starą, rozwalającą się ruderę. Czując odrazę podszedłem bliżej. Do drzwi przybity był wąż. A jednak…. – pomyślałem. Nawet jeżeli nie spodziewałem się ogromnego pałacu te… zbite deski, przypominające kształtem kwadrat ( bo nikt nie nazwał by tego domem) zawiodły mnie. Jak potomkowie największego czarnoksiężnika mogli mieszkać w czymś takim? Wszedłem do środka. Oprócz pajęczyn, kurzu i kilku porozbijanych naczyń zobaczyłem tylko jakiegoś mężczyznę. Jednak nie był to Marvolo, tylko jego syn, Morfin. Po niezbyt ciekawej wymianie zdań* dowiedziałem się, że Marvolo umarł, a Tom Riddle, mój „kochany tatuś” mieszka w „ wielkim domu za drogą”.
Zabrałem Morfinowi różdżkę( przy okazji także jedyną pamiątkę (która powinna należeć do mnie), pierścień Marvola i od razu tam ruszyłem. Zwykłym Alochomora otworzyłem drzwi. W środku ujrzałem Toma Riddle seniora i moich mugolskich dziadków.
-Avada Kedavra – powiedziałem.
Z różdżki wydostało się zielne światło. Ich twarze zastygły w przerażeniu. Chwilę napawałem się widokiem mojego martwego, tak znienawidzonego ojca i odeszłam z wyrazem tryumfu na twarzy. Z powrotem wróciłem do starej rudery. Z chęcią zabiłbym też Morfina, ale przecież ktoś musi być odpowiedzialny za tamto zabójstwo… .

* Ta rozmowa znajduje się w HP i KP na stronie 394 – 395

[ 6 komentarze ]