Startuj z namiNapisz do nasDodaj do ulubionych
   
 

"Pamiętnik Marty Pears "
Pamiętnikiem opiekuje się Margot

[ Powrót ]

Poniedziałek, 29 Grudnia, 2008, 13:44

Część 40.

I oto specjalnie dla Nutrii wpis czterdziesty oraz tak ubłagany przez nią zgon. Miłej lektury, kochani! Wysłałam wszystkim książkę, proszę sprawdzać pocztę i pisać, jeśli nie doszło, niestety, figle się dzieją non stop.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Nie wiem, gdzie dokładnie byliśmy, ale wylądowaliśmy gdzieś nad morzem, na kamienistej i dość urwistej plaży. Było tu o wiele mniej spokojnie, niż w Londynie - ciemnosiwe fale morza rozbijały się z niemiłym pluskiem o brzeg i wiał słony wiatr. Kiedy podniosłam się i otrzepałam dłonie z piasku, Snape pociągnął mnie w stronę wyjścia z plaży między dwiema wydmami - a bynajmniej ja myślałam, że to wyjście. Tymczasem okazało się, że ścieżka między wydmami w mgnieniu oka zamieniła się w wąwóz wiodący do polany wśród nadmorskiego, rzadkiego lasu. W połowie niego rozdzieliliśmy się, żeby nie wzbudzać podejrzeń, cały czas jednak miałam mojego byłego opiekuna w zasięgu oka.
Wąwozowa droga nie należała ani do najrówniejszych ani do ubitych. Co chwilę zapadałam się w miękkie leje z piasku albo potykałam o zdradliwe korzenie; pełno tam było nierówności oraz dołów, ale doskonale widoczna stała się na tym tle grupa ludzi, tworząca krąg.
Na jej widok serce mi zastukotało nieprzyjemnie, jednakże udało mi się opanować. Łapiąc dech, dołączyłam do śmierciożerców i zajęłam swoje miejsce w kręgu. Gdy już oddech mi się wyrównał a ja rozejrzałam się, poczułam, że żołądek wywrócił mi się do góry nogami.
W centrum kręgu, obok Voldemorta, który lustrował nas wzrokiem, leżał zwinięty człowiek, wyglądający na nieprzytomnego. Był bardzo blady i miał problemy z oddychaniem. Światło księżyca, padające na nas spoza drzew, oświetliło mi część jego twarzy i dzięki temu poznałam w nim Roda Rolleycoata.
-Witajcie, śmierciożercy.- przemówił Lord Voldemort, prześlizgując się wzrokiem po naszych twarzach. Poczułam się tak, jakby wszystko wewnątrz mnie zagotowało się. Na chwilę pociemniało mi przed oczyma, ale w mgnieniu oka opanowałam się na dźwięk mroźnego głosu Czarnego Pana.
-Sprowadziłem was tutaj, abyśmy mogli przyjąć godnie gościa, jaki do nas zawitał. Gość ten jest niezaprzeczalnie wyjątkowy… co niektórzy zapewne mieli z nim już styczność w zeszłym miesiącu, pan Rod Rolleycoat, sekretarz generalny Ministra Magii miał chęć wstąpić w nasze szeregi lecz chęć ta była fałszywa… i zapłacił za nią. Jak widać, nie zniechęciło go to… najwyraźniej pan Rolleycoat polubił te nasze… spotkania.
Coś jakby szyderczy śmiech przemknęło po okręgu z szybkością strzały. Z trudem opanowywałam kotłujące się we mnie uczucia. Nie miałam nawet pewności, czy on żyje… ale czułam, że nawet jeśli, to godziny jego życia są policzone… co on mu zrobił? , myślałam, a zaraz potem przypominałam sobie o swojej roli i tłumiłam te myśli.
Voldemort spojrzał na swoją ofiarę i ponownie na popleczników.
-Krótko nawiązując do spraw formalnych, nim przejdę do przyjemności: pan Rolleycoat jest autorem jakże odkrywczych artykulików, jakie ukazywały się ostatnio w prasie świata czarodziejów. Lucjusz zapewne wie, o czym mowa… Yaxley i Avery również…- spojrzał w kierunku prawej a następnie lewej części kręgu. Domyśliłam się, że tam stoją wspomniani przez niego śmierciożercy, których ciemne sprawki wydobył na światło dzienne Rod. -Choć podejrzenia padły na zupełnie inną osobę, - mimo że nie spojrzał na mnie, uczułam nieprzyjemny, zimny dreszcz -winny całemu zamieszaniu jest pan Rolleycoat. Może nie dysponuję takimi źródłami, jakimi dyrektor Międzynarodowego Urzędu Prawa Czarodziejów, jednakowoż posiadam informacje z pierwszej ręki, powiedzmy tak.
O czym on mówi? Czyżby…?
-Od chwili poprzedniej „akcji” nadgorliwego pana sekretarza wymierzonej przeciwko mnie i wam postanowiłem mieć na niego oko. Pamiętacie zapewne, że wówczas darowałem mu życie, ale z pewnością nie zamknąłem tego rozdziału: doszedłem do wniosku, że pan Rolleycoat z wolna acz bezustannie zmierza ku pozycji osoby szkodliwej dla moich planów oraz celów, dlatego też wysłałem do niego zaufaną osobę w postaci Bellatrix Lestrange, która przemieniła się przy użyciu jakże pożytecznego wynalazku w postaci eliksiru wielosokowego o zwiększonej długotrwałości w nową asystentkę sekretarza z doskonałymi referencjami, uroczą Ruth Daniels. Jednocześnie zaś, aby umożliwić panu sekretarzowi swobodę działania oraz uśpić jego czujność, Ruth poinformowała go, że jest aurorem, działającym pod przykrywką nazwiska Ruth Daniels, który ma mu pomóc w wykrywaniu niejasnych spraw z przeszłości osób popierających Tego, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać.
Poczułam, że zaschło mi w gardle. A więc jednak, a więc jednak , kołatało mi się po głowie, gdy patrzyłam na rzucającego się chwilami Roda. Jego powieki drżały w sposób, który przyprawiał mnie niemal o szczyt paniki. Rod, dlaczego byłeś taki naiwny? Dlaczego wcześniej nie dowiedziałam się, że ani Ruth Daniels, ani auror Dolores nie są postaciami rzeczywistymi i godnymi zaufania??
-Przyznajcie, iż był to plan wysoce doskonały w swej prostocie i osiągnął on dwustuprocentowy sukces. Już bowiem w przeciągu miesiąca udało się uzyskać pełne zaufanie pana Rolleycoata do Ruth Daniels oraz niezbite dowody na jego szpiegowską działalność. Postanowiłem więc zaprosić do nas pana Rolleycoata na małą… pogawędkę… ale to już nie ja się nim zajmę. Lucjusz, przekazuję go w twoje ręce. To ty najbardziej ucierpiałeś .- z tymi słowy Voldemort zrobił krok w tył a z szeregu wystąpił Lucjusz Malfoy. Dzierżąc różdżkę w dłoni, podszedł w kilku krokach do zwiniętego ciała i, wycelowawszy w nie, zawołał głosem pełnym satysfakcji i szyderstwa:
- Crucio!
Mój krzyk utonął w krzykach mężczyzny, który nagle otworzył rozszalałe oczy i zaczął krzyczeć z bólu, zwijając się w konwulsjach. Poczułam na sobie wzrok Voldemorta i opuściłam dłoń, którą przyciskałam do ust. Wargi drżały mi, a w gardle czułam potworny ucisk. Nie mogłam nic zrobić i to było najgorsze… błagałam w myślach Boga, aby dał Rodowi siłę na przetrzymanie tortur, choć widząc, co z nim wyprawia Malfoy, z każdą sekundą traciłam nadzieję na to, że on przeżyje. Zamiast tego stałam więc bez ruchu śród innych, ale nie mogłam wtórować im w ohydnym dopingu i plugawych wrzaskach pod adresem ofiary.
Po kwadransie, gdy Rod leżał bezwładnie i tylko nieznaczne, konwulsyjne drgawki odróżniały go od martwego ciała, kolejka zmieniła się. Za Lucjuszem Malfoyem postąpili inni śmierciożercy. Była w tym tylko jedna w miarę jasna strona: nie było ich wielu. Całe szczęście, Rod nie opisał wszystkich… chociaż co to za znaczenie, gdy wystarczyło podrażnić tych, uważanych za najbardziej okrutnych i bezwzględnych?
Nie mam pojęcia, jak długo Rod był torturowany, ale dla mnie były to nieubłaganie długie minuty. Godzina, dwie, może więcej… straciłam rachubę. Musiałam tylko stać i robić wrażenie, jakbym cieszyła się z tego, czego byłam świadkiem, choć nie wyrażałam swoich emocji w sposób tak skrajny, jak inni poplecznicy Voldemorta - nie mogłam, nawet w imię Zakonu nie byłabym w stanie obserwować tortur Roda z uśmiechem na twarzy. Dobrze, że uchodzę w oczach Czarnego Pana za jego kochankę. , przemknęła mi przez głowę zapomniana myśl wraz z mglistym wspomnieniem spotkania na wrzosowisku.
Ocknęłam się ze swojego odrętwienia dopiero w chwili, gdy ostatni śmierciożerca wracał do szeregu. Rod, a właściwie jego zmaltretowanie, splugawione ciało leżało bez ruchu na piasku. Głowa opadła na ramię, ułożone w nienaturalnej pozycji. Z rozcięcia na czole sączyła się krew. Nie wiedziałam, czy go zabili, ale wiedział to ktoś inny.
-Czy to przejaw łagodności czy też łaskawości?- zapytał z echem kpiny Czarny Pan, obchodząc dokoła ofiarę tak, jak obchodzi się cuchnące bagno. -Nasz gość jeszcze nie wydał ostatniego tchnienia… albo ma lepszą odporność na zaklęcia, niż oczekiwałem. Cóż, nie ja będę się trudził wysyłaniem na tamten świat osób niegodnych miana czarodzieja… kończmy już, dochodzi pierwsza. Severusie, wystąp.
Spojrzałam na krąg. Jak zawsze, nie wiedziałam, gdzie stoi mój były opiekun. Zobaczyłam, że występuje po sekundowym wahaniu.
-Oddaję w twoje ręce sekretarza generalnego. Wiem, jak pałasz nienawiścią do wszelkich urzędników… a więc masz możliwość wykończyć jednego z nich.
-Panie, uczynię to z rozkoszą, ale daleko bardziej sprawiłoby to przyjemność Lucjuszowi.- odpowiedział Snape, a ja poczułam kolejny dreszcz. Miałam nadzieję, że wie, co robi, odmawiając.
-Lucjusz zabawił się już tej nocy… bądźmy sprawiedliwi, równość nie jest pojęciem aż tak względnym.- wydało mi się, że w głosie Lorda Voldemorta zabrzmiał ironiczny śmiech. Wzdrygnęłam się. -Dalej, Severusie… nie daj się posądzić o delikatność, nie godzi się… tobie, który wykonujesz wyroki na największych zdrajcach… ty, który zabiłeś nawet swojego byłego ucznia, choć był jednym z twoich ulubieńców…
Ostatnie słowa Voldemorta zagłuszyły we mnie wszystko inne. Z trudem utrzymałam równowagę i zmusiłam się do spojrzenia na Snape’a. Ty, który zabiłeś nawet swojego byłego ucznia, choć był jednym z twoich ulubieńców, ty, który zabiłeś nawet swojego byłego ucznia, choć był jednym z twoich ulubieńców…
-Panie, niczego mniej nie pragnę, jak posądzenia o delikatność.- odpowiedział. Nie zaprzeczył…
-A więc przypomnij sobie, jak wielkim wyzwaniem poniekąd było dla ciebie zabicie Dracona i porównaj go z tym - wskazał pogardliwym ruchem głowy Roda - gniotem. Nie przedłużaj, Severusie. Rób, co do ciebie należy!
- Avada Kedavra!
Las napełnił się zieloną poświatą. Huknęło i już było po wszystkim. Znowu krzyknęłam lecz tym razem byłam doskonale słyszalna. Nie dbałam o to, wraz z wypowiedzianym przez mężczyznę zaklęciem poczułam się tak, jakby zabito mnie. Zachwiałam się; w głowie słyszałam dudniące słowa: A więc przypomnij sobie, jak wielkim wyzwaniem poniekąd było dla ciebie zabicie Dracona… a przed oczyma miałam Snape’a, stojącego z różdżką nad zwłokami Roda. Czarny Pan rozkazał coś i natychmiast paru śmierciożerców wyniosło go na plażę, by pewnie tam rzucić do morza, a reszta zaczęła się rozchodzić.
Szłam na plażę jak w malignie, nie dbając o to, czy idę z tłumem, czy nie. Przeciskając się między śmierciożercami, w mgnieniu oka znalazłam się w wąwozie. Prawie przebiegłam go i gdy wypadłam na piaszczysty brzeg, słony wiatr uderzył mnie z całą siłą w twarz i zapiekł.
On zabił Dracona… Severus Snape zabił Dracona… to on… , tłukło mi się po głowie tylko jedno zdanie, niemal odbierając mi zmysły. Nie potrafiłam sobie z tym poradzić, nie wiedziałam, czy targa mną bardziej furia, zawiedzione zaufanie, nienawiść, żal czy też rozpacz.
Zatrzymałam się w byle jakim miejscu tuż przy brzegu, o który rozbijały się fale i spojrzałam na wąwóz. Ktoś jeszcze wyprzedzał innych popleczników i biegł w stronę plaży. Wiatr zsunął kaptur z jego głowy i zobaczyłam mojego byłego opiekuna. Nie jestem w stanie określić, co uczułam na jego widok, ale na pewno było to dalekie od uczuć, jakimi darzyłam go dotychczas. Pokręciłam głową, jakbym mówiła sama sobie Nie, to koniec, nie i rozłożyłam ręce. Zamknęłam oczy i pomyślałam adres Grimmauld Place 12. Słyszałam jego coraz bliższe kroki, ale zaczęłam się już obracać. W momencie, gdy miałam się deportować, poczułam ucisk jego dłoni na swoim ramieniu. Próbowałam ją strząsnąć lecz nie udało mi się to.
Ledwo wylądowaliśmy przed Kwaterą, odsunęłam się od niego gwałtownie. Potknęłam się o kamień i upadłam na ziemię, ale zaraz się podniosłam. Chciał do mnie podejść lecz zawołałam agresywnie:
-Nie!
-Marta, wysłuchaj mnie- zaczął, wbrew mojemu rozkazowi podchodząc bliżej. Odsunęłam się jeszcze dalej, oddychając ciężko. Jego twarz była spięta i bez wyrazu, ale w oczach malowało się coś, na co nie mogłam dłużej patrzeć. -Nie mogło być inaczej, rozumiesz?- powiedział dziwnie cichym głosem.
Jakiś szloch wyrwał się na siłę z mego serca. Przyłożyłam dłoń do ust, ale i tak po moich policzkach płynęły łzy. Patrzyłam na mojego byłego wychowawcę i w głowie słyszałam tylko to: To on zabił! Nie byłam w stanie skupić się na czymkolwiek, widziałam tylko jego twarz… twarz mordercy .
-To ty go zabiłeś…- powiedziałam przez szczękające mi z zimna i czegoś jeszcze zęby. Nawet nie zwróciłam uwagi na to, że przestałam mówić mu per „pan”. -Ty zabiłeś Dracona… zabiłeś go!
-To…
-Milcz!- podniosłam głos. W pierwszej sekundzie zlękłam się a w drugiej jakiś głos szepnął mi: Tak, tak, bardzo dobrze! Krzycz, ile możesz! Należy mu się! O, dziwo, milczał, patrząc na mnie przenikliwie. -Nie chcę słuchać twoich wyjaśnień, nie obchodzi mnie to! Zabiłeś go, rozumiesz?! Zabiłeś! JESTEŚ MORDERCĄ!
-Uspokój się.- powiedział rozkazującym tonem, podchodząc do mnie i w mgnieniu oka łapiąc mnie za ramiona. Próbowałam mu się w szale wyrwać, ale trzymał mnie mocno. Patrzył na mnie gorejącymi oczyma a ja czułam, że jeśli zaraz mnie nie puści, zabiję go. Nienawidziłam go w tamtej chwili za to, że zawiódł moje zaufanie, ale on chyba o tym wiedział.
-Marta, nie mogłem nic zrobić. Musiałem… musiałem… ale to nie tak, że chciałem, tak nie jest.- powiedział znowu tym samym, dziwnym głosem, co przedtem. -Zrozum, musiało tak się stać!
-Nieprawda! Nie wierzę ci! Na pewno… na pewno można było go uratować… na pewno!- ostatecznie wyrwałam się, a może i on poluźnił uścisk. Stałam o dwa kroki od niego, a w tej chwili ziemia rozstępowała się pod moimi nogami i rozdzielała nas przepaścią nie do przebycia. -Mogłeś go ocalić, mogłeś mi powiedzieć!
-Czy ty nie…- zaczął, także podnosząc głos, ale w tej chwili właśnie na placu znikąd pojawiła się Tonks, w błękitnym szlafroku i czerwonych lokach do ramion. Patrzyła na nas co najmniej zastanawiająco.
-Dlaczego nie wchodzicie?- zapytała rzeczowo. -Myślałam, że tu się jakaś burda dzieje.
-Wszystko w porządku, już wchodzimy.- odpowiedział jej Snape. Nie patrzyłam na niego, choć czułam jego spojrzenie na sobie. Tonks zauważyła spięcie, jakie było między nami i wycofała się do środka, mówiąc coś.
Gdy znikła, spięcie sięgnęło zenitu. Nie byłam w stanie przebywać z tym człowiekiem na powierzchni dwudziestu stóp, a co dopiero mówić o patrzeniu na niego czy dyskutowaniu! Snape chciał coś powiedzieć lecz nie dałam mu. Odwróciłam się i ruszyłam w stronę bramy, wiodącej na ulicę.
-Dokąd idziesz?- usłyszałam jego oschły, wzburzony głos. Nie uznałam za słuszne odpowiadać, nie byłam sobą. Czułam się, jakbym dokonała dwudziestu skoków na bungie pod rząd. W oczach mi się ćmiło, w głowie kołowało… nie zauważyłam, kiedy spod moich stóp prysła fontanna piasku. Rzucaj sobie zaklęcia, ile chcesz, nienawidzę cię! , myślałam z nieznanym sobie dotąd stanem duszy, cały czas idąc ku bramie. Prawdę mówiąc, gdyby użył groźniejszego zaklęcia, tylko sprawiłoby mi to ulgę, bo mogłabym odparować… nie, o czym ty myślisz, przestań, zganił mnie drugi głos, ale pierwszy zwyczajnie go wyśmiał.
-Marta, wracaj tu w tej chwili!
-Nie jestem na szczęście już pańską uczennicą i nie może mi pan rozkazywać.- odwróciłam się gwałtownie i spojrzałam na niego tak odpychająco, nienawistnie i drwiąco, jak tylko mogłam. Nieznacznie zmarszczył brwi i szczęki mu drgnęły. Zaśmiałam się okrutnie i wybiegłam za bramę. Nie pamiętam, co robiłam potem, ale ocknęłam się na chodniku przed domem Hermiony i Rona. Mój zegarek wskazywał czwartą rano.

Komentarze:


K@si@@@
Poniedziałek, 29 Grudnia, 2008, 14:08

Głupi Onet! Do mnie książka nie doszła, a z chęcią poczytam. Proszę o ponowne jej wysłanie, tym razem na inny email.

> kasia.hp.org@gmail.com <

A jaka jest nota to nie wiem, nawet nie chcę czytać, bo sobie wszystko pomieszam. Mam u ciebie trochę zaległości i czas najwyższy je nadrobić. To ja lecę czytać ;**

 


gorgie
Poniedziałek, 29 Grudnia, 2008, 14:40

Nocia była super - Jak zwykle. Ale ta różniła się od innych ziała nienawiścią. Wspaniale ujęłaś te uczucia, ale miałam nadzieję, że Marta zabiję swojego nauczyciela.... Może w następnej noci:)

 


Lucy
Poniedziałek, 29 Grudnia, 2008, 17:26

Ja też muszę nadrobić dwie notki w twoim wspaniałym pamiętniku, ale wątpię, żeby zajęło mi to dużo czasu. Twoje notki czyta się za jednym tchem.
Czy mi także mogłabyś wysłać swoją książkę? Proszę.
lunalovegood@autograf.pl

 


Nutria(ZKP)
Poniedziałek, 29 Grudnia, 2008, 20:10

O dzięki Marto;**, za dedykację jak i również za zgon(okropna jestem, wiem).
Wpis był świetny, chociaż to słowo, nie jest w stanie oddać tego co myślę. Ta notka była taka mroczna i zimna. Tyle się wydarzyło, że aż pomieścić tego nie można. Jestem zaskoczona tym, że to właśnie Snape zabił Dracona. Wspaniale to wymyśliłaś, ja na miejscu Marty załatwiłabym profesorka, ale wątpię żeby ona tak postąpiła. Z wielkim napięciem skończyłam czytać i chcę więcej!!!! Dlatego liczę na kolejny szybki wpis, gdyż uwielbiam kiedy to robisz.
Pozdrawiam;*

 


Rovena(ZKP) :*
Poniedziałek, 29 Grudnia, 2008, 22:36

Martuś... przerażasz mnie...
Notka zarewelacjonista... :D
Jestem pod ogromnym wrażeniem. Dawno nie czytałam czegoś tak emocjonującego. Kiedy zobaczyłam, że to koniec, to jakoś tak smutno mi się zrobiło :(
Martuś... wpis wciągający jak cholera. Nie mogłam się oderwać.

Ciężko uwierzyć, że to Snape jest zabójcą Draco, ale ja go rozumiem. Nie miał wyboru. W przeciwnym razie straciłby zaufanie LV. Właśnie! Nie przywiązuj się do niego xD

 
Twój komentarz:
Nick: E-mail lub strona www:  

| Script by Alex

 





  
Kolonie Harry Potter:
Kolonie Travelkids
  
Konkursy-archiwum

  

ŻONGLER
KSIĘGA HOGWARTU

Nasza strona JK Rowling
Nowości na stronie JKR!

Związek Krytyków ...!
Pamiętnik Miesiąca!
Konkurs ZKP

PAMIĘTNIKI : KANON


Albus Severus Potter
Nowa Księga Huncwotów
Lily i James Potter
Nowa Księga Huncwotów
Pamiętnik W. Kruma!
Pamiętnik R. Lupina!
Pamiętnik N. Tonks!
Elizabeth Rosemond

Pamiętnik Bellatrix Black
Pamiętnik Freda i Georga
Pamiętnik Hannah Abbott
Pamiętnik Harrego!
James Potter Junior!
Pamiętnik Lily Potter!
Pamiętnik Voldemorta
Pamiętnik Malfoy'a!
Lucius Malfoy
Pamiętnik Luny!
Pamiętnik Padmy Patil
Pamiętnik Petunii Ewans!
Pamiętnik Hagrida!
Pamiętnik Romildy Vane
Syriusz Black'a!
Pamiętnik Toma Riddle'a
Pamiętnik Lavender

PAMIĘTNIKI : FIKCJA

Aurora Silverstone
Mary Ann Lupin!
Elizabeth Lastrange
Nowa Julia Darkness!

Joanne Carter (Black)
Pamiętnik Laury Diggory
Pamiętnik Marty Pears
Madeleine Halliwell
Roxanne Weasley
Pamiętnik Wiktorii Fynn
Pamiętnik Dorcas Burska
Natasha Potter
Pamiętnik Jasminy!

INKUBATOR
Alicja Spinnet!
Pamiętnik J. Pottera
Cedrik Diggory
Pamiętnik Sarah Potter
Valerie & Charlotte
Pamiętnik Leiry Sanford
Neville Longbottom
Pamiętnik Fleur
Pamiętnik Cho
Pamiętnik Rona!

Pamiętniki do przejęcia

Pamiętniki archiwalne

  

CIEKAWE DZIAŁY
(Niektóre do przejęcia!)
>>Księgi Magii<<
Bestiarium HP!
Biografie HP!
Madame Malkin
W.E.S.Z.
Wmigurok
OPCM
Artykuły o HP
Chatka Hagrida!
Plotki z kuchni Hogwartu
Lekcje transmutacji
Lekcje: eliksiry
Kącik Cedrica
Nasze Gadżety
Poznaj sw�j HOROSKOP!
Zakon Feniksa


  
Co sądzisz o o zakończeniu sagi?
Rewelacyjne, jestem zachwycony/a!
Dobre, ale bez zachwytu
Średnie, mogłoby być lepsze
Kiepskie, bez wyrazu
Beznadziejne- nie dało się czytać!
  

 
© General Informatics - Wszystkie prawa zastrzeżone
linki