Startuj z namiNapisz do nasDodaj do ulubionych
   
 

Pamiętnikiem opiekuje się Meg

[ Powrót ]

Niedziela, 24 Sierpnia, 2008, 21:34

63. Quidditch przez wieki, czyli co się działo podczas Tygodnia Quidditcha...

Witajcie Oto nowa notka, rozpisałam się, więc zalecam poduchę i kubek gorącej czekolady, a najlepiej- kawy :P Kilka słów wyjaśnienia:
-Matix: jak wywnioskować można z poprzedniego wpisu, udało im się przekonać skrzata kłamstwem, że zostali dosłani do szlabanu. Jeśli chodzi o filety, to przyjęłam, że na każdym roku jest 100 osób, a więc w każdym domu jest ich 700, zaś w całym Hogwarcie: 2800; jeśli dodamy do tego 60 uczniów z Durmstrangu, ich dyrektora oraz grono pedagogiczne i woźnego Hogwartu, a także VIPów (czyli razem rzecz biorąc, dodamy 75 osób), otrzymamy około 3 filety na osobę. Uważam, że to optymalna ilość, biorąc pod uwagę wszystkie możliwe upodobania oraz fakt wielkości filetów.
Za resztę komentarzy dziękuję wspólnie ;) Tyle tego, potem zajrzyjcie do Severusa^^


***

15 grudnia, poniedziałek, 19:36, WS

Powiem tak: największe wrażenie zrobiło na mnie nasze „nowe” boisko. W pewnym sensie nowe, bo wszystko było tak, jak zawsze (tyle, że bardziej czyste: Filch dwa dni przed Tygodniem Quidditcha na wielgachnej drabinie czyścił tyczki i obręcze specjalną sikawką z płynem, wyglądał przewosko^^), ale nad nim była rozciągnięta niewidzialna markiza, w związku z czym, choć śnieg wzmagał się od rana z godziny na godzinę, na boisku i trybunach było ciepło i nie znać było ani płatka, podczas gdy na zewnątrz w czasie pokazowego treningu Krukonów powstały takie zaspy, że Hagrid musiał utorować nam drogę kilkunastoma ruchami giga-łopaty.
Udało nam się zająć całkiem dobre miejsca na trybunach, bo w trzecim rzędzie od góry (w ostatnim siedział Krum z kolegami i Karkarowem oraz inni „specjalni”). Już wcześniej uprzedziłem naszych przyjaciół z Durmstrangu, że drużyna Krukonów ma renomę starannej i dość dobrej, ale że najlepsi jesteśmy my (pokazałem im też Puchar, jakiego nie oddaliśmy żadnej drużynie od kilku dobrych lat :-P).
Punktualnie o wpół do piątej na boisko wyszedł Dumbel i przemówił w stylu „Witamy na pokazowym treningu”. W sumie, nie słuchaliśmy go za bardzo, bo dziewczyny, siedzące w naszym rzędzie co chwilę oglądały się na Kruma i piszczały. Masakra… ;/ Roxie puściły nerwy w pierwszej połowie meczu i chciała rzucić w nie jakimś zaklęciem, ale była akurat na widoku Karkarowa, więc poniechała tego, chociaż jej zgrzytanie zębami słyszałem do końca meczu :-D
Krukoni prezentowali się „wyjątkowo godnie” (taki był komentarz jakieś dziewczyny z czwartej klasy, którą mijaliśmy przy wyjściu); ja uważam, że wyglądali całkiem normalnie w swoich zwykłych, starych purpurowych szatach, tylko wszyscy jakby urośli o kilka centymetrów w górę i byli bardziej bladzi, niż zwykle :-P No, nie dziwię im się! Wiedzą, kto tu jest najlepszy :P Chcieli pokazać coś fajnego, ale ludzie kochani, nie każe się robić zwodu Carrolda komuś takiemu, jak Aaron Fade (potworny zarozumialec, dostał się do drużyny, bo jest we wszystkim najlepszy… na swoim roku. Poza tym, najlepsza jest we wszystkim Granger :D Aż wstyd, że szlama wymiata w szkole, za co się nie weźmie!), którego wiedza o quidditchu kończy się na tym, gdzie jest bramka przeciwnika.
-Nie no, byli szybcy, grali dość ładnie, ale było widać, że to pokaz.- skomentowała Pansy, gdy już wyszliśmy z boiska po godzinnym „widowisku a’ la Ravenclaw”.
-Taak, w normalnej grze w życiu by tego nie zrobili, widziałaś, jak ta Chang próbowała zrobić obrót i kafel ją ominął o cal? Toż to porażka jakaś, a nie szukająca!
-Ta szukająca nazywa się Chang?- zapytał szybko Roan a Wilma zerknęła na niego z zaciekawieniem.
-Tak, Chang, nie pamiętam, jak ma na imię. Jest w drużynie od zeszłego roku, jakoś sobie radzi, ale wiesz: to dziewczyna.- wzruszyłem ramionami. -A co?
-Nie, nic.- odpowiedział obojętnie lecz w tej samej chwili Wilma zajadowiciła:
-A to, że takie pannice są w typie Roana. Może i ona ładna i dobrze lata, ale widać, że chłopaki się koło niej kręcą, jak ta lala i pewnie ma w kim wybierać. Nie zainteresuje się tobą!
-A niby dlaczego nie?- wzięła go w obronę Rox. -Roan jest w porządku…
-…ale nie dla niej.
-Możecie przestać? Gdzieś mam tę Chang, pytałem, bo skądś znam to nazwisko.
-Mi to nic nie mówi.- Wilma pokręciła przecząco po namyśle głową. -Wiecie coś o niej?
-Ja nic o niej nie wiem, poza tym, że faktycznie na powodzenie.
-Juliette Chang jest znaną pisarką, pisze o społecznościach magicznych, żyjących na odludziu i w miejscach egzotycznych, ma męża chyba z Laosu.- odezwała się niespodziewanie Amanda, wzbudzając swoimi słowami nasze zainteresowanie. Spojrzeliśmy wszyscy na nią, zaskoczeni.
-Skąd to wiesz?- pierwszy odzyskałem głos. Amanda odpowiedziała wesoło:
-No, przecież wam mówiłam, że uwielbiam czytać, a Juliette Chang jest moją ulubioną pisarką, mama też ją lubi, bo ona pisze bardzo dojrzale i interesująco, porusza problemy, którymi czasem nie potrafią sprostać najlepsi pisarze w naszym świecie. Dopiero teraz, jak tak rozmawiacie o niej, skojarzyłam, że ta dziewczyna może być jej córką!
-Niesamowite.- Pansy pokręciła głową, wciąż patrząc ze zdumieniem na Amandę. -Mamy do czynienia z córką gwiazdy!
-Nie no, bez przesady. Wiecie co, chcę ją poznać.
-Kogo, matkę Chang?
-Nie, ją samą! Pójdę, może teraz ją znajdę… Draco, gdzie są szatnie?- Amanda poprawiła sobie szatę, nałożyła na głowę mocniej kaptur i skierowała się we wskazanym we mnie kierunku. Znikła po chwili między uczniami.
-Nie wiedziałam, że jej matka jest taka znana. Nigdy jakoś o tym nie mówiono.- Pansy wciąż była pod wrażeniem.
-Jeśli Amanda ma rację, to faktycznie macie tutaj córkę gwiazdy. Przypominam sobie, że wielką furorę wzbudził artykuł tej pisarki na temat społeczeństwa, żyjącego wśród mugolskiego plemienia Indian w Amazonii… ona tam była, wyobrażacie sobie? Jedyna osoba ze świata magicznego od chwili, gdy to społeczeństwo założyło osadę i żyje wspólnie z tymi Indianami!
-Indianie… czy to nie mieszkańcy Indii?
-No coś ty, to rdzenni mieszkańcy Ameryki, przybyli tam kilkanaście tysięcy lat temu z Azji, cechuje ich czerwonawy odcień skóry, żyją z dala od cywilizacji, mają swoje własne wierzenia i obyczaje, a najciekawsze, że w każdym plemieniu jest szaman, swoisty czarownik, który jest najważniejszą osobą po wodzu.
-I to są mugole, tak?- upewniłem się, a Roan potwierdził, chociaż pomyślałem sobie: Mugole bądź nie, to historyjka ciekawa, może warto by się zaznajomić z tym bliżej?
-Wiesz co, zainteresowałeś mnie tymi Indianami… skąd w ogóle tyle o nich wiesz?
-Była o nich wzmianka w waszym podręczniku od numerologii, jakiś Ślizgon, z którym siedziałem w ławce, pożyczył mi ją i tam było coś o nich wspomniane.- wyjaśnił. -Przynieść ci? Mam ją u siebie.
-Możesz mi pożyczyć, chętnie spojrzę.- zgodziłem się. Dziewczyny tymczasem zadecydowały, że pójdą się przejść po zamku i poplotkować, więc dobrze się nawet złożyło. Niestety, w podręczniku była tylko krótka nota o tych całych Indianinach („Indianach, Draco!”- Roan właśnie zajrzał mi przez ramię), praktycznie to samo, co powiedział mi Roan, dlatego też postanowiliśmy pójść po kolacji do biblioteki i poszperać w książkach, żeby znaleźć coś więcej.
O, to będzie niezłe… Roan właśnie przyniósł mi Wstęp do mugoloznawstwa: narodowości i grupy społeczne w świecie Mugoli , znalezioną chyba cudem jakimś… tak, jest rozdział o Ameryce Środkowej i Południowej, sześćdziesiąt osiem stron, na pewno znajdzie się coś o Indianach!

23:19, Dormitorium

Nie uwierzycie, ja wciąż czytam ten i> Wstęp do mugoloznawstwo i dochodzę do wniosku, że to jest piekielnie ciekawe! Ci Indianie są naprawdę super… tylko że Pansy się trochę ze mnie podśmiewuje, że zamieniam się w Granger w spodniach! Omal się za to wredne porównanie nie obraziłem, tylko wziąłem książkę do ręki i z dumną miną wymaszerowałem z PW do dormitorium; co tam, najwyżej się na mnie pogniewa… a nie, Crabbe właśnie wszedł do dormitorium i mówi, że dziewczyny cały czas siedzą na dole i gadają, bo Wilma chyba spotkała Wiktora Kruma… no nic, pogadam z nią o tym jutro… teraz przeczytam do końca strony i idę spać, bo już powieki mi ciążą…

16 grudnia, wtorek, 13:00, OPCM

Od rana chodzę niewyspany… wprawdzie nieraz chodziłem spać później, niż o dwunastej, ale pierwszy raz zarwałem noc, czytając jakąś książkę… przysięgam, nie powtórzę tego już nigdy, choćby to była powieść szkalująca Pottera! Dzięki temu nie usłyszałem pytania McGonnagall na transmutacji i zarobiłem minus pięć punktów :/ No, co ja poradzę, że ta baba się na mnie wyraźnie uwzięła? Zawsze pyta mnie, zupełnie, jakby spodziewała się, że i w tym roku zawalę ten jej głupi przedmiot! Wrr.
Na śniadaniu Wilma zdążyła mi tylko powiedzieć, że owszem, spotkała wczoraj Kruma, ale nim przeszła do szczegółów, przyszedł po nią, Roana i po Rox jakiś Ślizgon i powiedział, że zmienił im się plan i że zajęcia z zielarstwa odbędą się dziś wyjątkowo w zamku, w klasie na szóstym piętrze. Zerwali się więc praktycznie zaraz po śniadaniu i poszły szukać tej klasy (ciekawe, czy nam też przełożą zielarstwo do zamku? Byłoby fajnie, bo w cieplarniach wcale nie jest oszałamiająco ciepło jak na to, jaki mróz zagościł w naszych stronach) zaś Pansy i ja też nie mieliśmy czasu na pogaduchy, bo musieliśmy iść na eliksiry, a w korytarzu dowiedzieliśmy się, że Snape chyba szykuje kartkówkę.
Pierwsza okazja do pogadania była na lunchu, ale nasi przyjaciele z Durmstrangu nie pojawili się na nim, bo, jak później wyjaśnili, psor od zaklęć zatrzymał ich na omówienie referatów na temat zaklęć zmieniających wygląd (mówiłem już, że Wilma została jego bułgarską ulubienicą? Cóż, jak sama mówi, nie jej wina, że musiała być dobra z zaklęć, bo podobno jej rodzice byli w tym rewelacyjni).
Pansy powiedziała mi, że podczas ich plotek na korytarzu natknęły się na wychodzącego z biblioteki Kruma. Krum, jak je zobaczył, zbaraniał i się lekko zaczerwienił, a potem zapytał Wilmę, czy mógłby z nią porozmawiać na osobności (mówił do niej po bułgarsku, potem Wilma wszystko jej przetłumaczyła na angielski). Wilma poszła więc i pojawiła się dopiero po czterdziestu minutach w PW. Powiedziała, że dała kosza Krumowi i że śledzące ich fanki Wiktora zaczęły ją gonić po całej szkole (swoją drogą, jakieś głupie, powinny się cieszyć, że obiekt ich westchnień jest wolny :-P ), a ona zgubiła się gdzieś na piątym piętrze i trochę trwało, nim doszła do lochów.
-O ja jego, Krum chyba naprawdę się w niej bujnął!- wyszczerzyłem zęby, gdy ruszyliśmy do sali zajęć z McGonnagall. -Ciekawe, co teraz zrobi?
-Wil mówiła, że był trochę niezadowolony i że patrzył na nią spod byka, ale szybko przestał, bo ona musiała zwiewać przed narowistym fanklubem dwunożnym.
Ten „narowisty fanklub dwunożny” tak mnie rozśmieszył, że dostałem ataku śmiechu i uspokoiłem się dopiero pod drzwiami klasy (a zupełnie z nastroju wybiła mnie McGonnagall).
Teraz mamy godzinę nudy z Narcyzem, który opowiada nam o spotkaniach ze zmutowanymi czarodziejami w Australii, którzy dostali pomieszania zmysłów przez chorobę, ubzdurali sobie, że są sługami Ciemnych Mocy i utworzyli niebezpieczną sektę (trochę podobną do j e g o zwolenników). Nie powiem, temat niczego sobie, ale jeśli sprowadza się wszystko do wyliczenia swoich sukcesów w starciach z nimi, pomijając szczegóły konieczne i interesujące z punktu widzenia naszego programu nauczania, to robi się z tego coś kompletnie beznadziejnego. Już lepiej jest pisać w pamiętniku, niż słuchać przechwałek jakiegoś zarozumiałego pięknisia… rany, jak ja go nie cierpię! Facet działa mi na nerwy! Chwila… Pansy przesłała mi karteczkę…
Ej, Draco, nie pisz tak ewidentnie wściekle o nim, bo coś zauważy i będzie Sajgon… czy to zwierzę za oknem, to nie przypadkiem sowa Dana?
-Nie wiedziałem, że aż tak widać, co myślę o tym patafianie…- szepczę do niej, patrząc na naszego pseudo-nauczyciela obrony przed czarną magią (dzisiaj kanarkowo żółta szata w jasnozieloną krateczkę, do tego przylizane włoski… nie wiem, jak Ty, Pamiętniku, ale mnie MDLI na jego widok!!!), który siedzi właśnie z nogą założoną na drugą na brzegu biurka (zgrywus jeden) i odpowiada na pytanie Angeli (jaki tępak, dziewczyna wyraźnie go podpuszcza, a on myśli, że ona tak z dobrej woli! Buahaha xD). -A za oknem…- zerkam ku szybie.- …rany, to faktycznie sowa Dana! (wabi się toto bodajże Edgar albo Erwin, nie pamiętam)
-Panie profesorze, przepraszam, ale za oknem jest sowa… mogę ją wpuścić?- Pansy uśmiecha się najpiękniej, jak potrafi do Lockharta. Odkładam na chwilę pióro, żeby się jej przyjrzeć :P
kilka minut później
Pansy wie, jak oczarować Narcyza (chociaż z nim to nie sztuka, on leci na każdy komplement i słodkie spojrzenie… gorzej, niż dziewczyna!) i dzięki temu po małej chwili trzymamy w dłoni zmarzniętą pójdźkę. Pansy odczepia w mig zmięty i mokry list, zaadresowany do mnie, a potem, za pozwoleniem profesora („wrażliwy na krzywdę zwierząt”, taa, akurat, raczej na seksapil!) odnosi ją do sowiarni (Edgar/Erwin był bardzo wykończony i chyba przemarznięty, cud, że nie spadł z parapetu i się nie poturbował). Ja tymczasem, korzystając z faktu, że Lockhart zaczyna się zabawiać w swojego fana (czytaj: poleca kolejną nudną jak on sam książkę swojego autorstwa, którą „koniecznie musimy przeczytać, albowiem pozwoli ona nam lepiej zrozumieć problemy omawiane na zajęciach”), otwieram list Dana.

Cześć, Draco,
Jak tam się mają sprawy wymiany w naszej szkółce? Doprawdy, z dnia na dzień dochodzę do wniosku, że Hogwart w porównaniu z Durmstrangiem jest niczym więcej, jak „szkółką”… wymagają od nas więcej, ale zdecydowanie O WIELE WIĘCEJ na obronie… wyobraź sobie, że jestem najgorszy w klasie, a to o czymś świadczy.
Poznałem paczkę fajnych ludzi i złapałem z nimi wspólny język niemal natychmiast- świetnie mówią po angielsku. Pewnie Twoi nowi bułgarscy znajomi też są tacy cool.
Durmstrang jest fantastyczny, nauczyciele są tak wyluzowani, jak Lockhart, tak wymagający, jak McGonnagall i tak równi, jak Snape- czyli całkiem w porządku.
Czuję się tu, jak w Slytherinie, w dodatku z ładniejszym inwentarzem pań (bez obrazy, u nas są wyjątki…).
Mamy sporo rozrywek, plan podobnie, jak i u nas, ale nie mają tu quidditcha, chociaż podobno ten koleś, co go wysłali do nas, Krum, ćwiczy ciągle i ma swoją drużynę (oni tu wolą mimo wszystko hokeja, co za tandetna gra!)
Co słychać w Komnacie Tajemnic i u Pana Dziedzica? Jak tam Wielki Pe i jego spółka? Mam nadzieję, że umilasz im egzystencję :-P Trzymajcie się, napiszę jeszcze, jeśli dożyję :-D

Dan Rogers


-Co ciekawego napisał?- usłyszałem szept Pansy i o mały włos nie podskoczyłem na metr w górę!
-Na brodę Merlina, nie strasz mnie tak, bo będziesz miała mnie na sumieniu, Pansy.- odpowiedziałem cicho, zerkając kątem oka na nauczyciela („Polecam wam szczególnie rozdział poświęcony mojej wyprawie w głąb pustyni, wyjątkowo fascynująca podróż!”). -Masz, przeczytaj.- podsunąłem jej list i sprawdziłem, czy jestem w stanie słuchać bełkotu Narcyza dłużej, niż przez dwadzieścia sekund (nie byłem). Przez ten czas Pansy przeczytała wypociny Dana i mruknęła, patrząc na mnie ponuro:
-Ale on ma fajnie w tym Durmstrangu! Że też my tam nie poszliśmy! Karkarow na pewno nie zatrudniłby nigdy kogoś takiego, jak on .- kiwnęła wymownie głową w stronę blondwłosego pana w żółci. Fakt, miała rację.
O, dzwonek!

16:21, Biblioteka
Po obiedzie już całą bułgarsko - angielską ekipą ruszyliśmy szturmem na bibliotekę, głównie po to, by jak najszybciej mieć z głowy pracę domową. Uwinęliśmy się z tym dość szybko i mieliśmy właśnie wyjść, gdy usłyszeliśmy jakiś miły, ciepły głos:
-Hej, Amando!
Odwróciliśmy się wszyscy, jak na komendę, choć tylko jedno z nas zostało zawołane i stanęliśmy oko w oko z jakąś brunetką, na oko dość starszawą.
Dziewczyna miała brzoskwiniową cerę, delikatne, jakby stworzone do nieśmiałych uśmiechów, malinowe usta i emanujące czymś dziwnym błękitne oczy. Ciemnobrązowe, niemal czarne, lśniące, idealnie proste włosy miała związane w koński ogon.
Dopiero po trzech sekundach uświadomiłem sobie, że przede mną stoi Chang, szukająca z drużyny Krukonów, a i to bardziej w chwili, gdy Amanda uśmiechnęła się do niej wesoło i przywitała ją pogodnie:
-Cześć, Cho, miło cię widzieć!
-Ciebie również.- Cho uśmiechnęła się do nas i znowu przeniosła wzrok na Amandę, podając jej dwie książki. -Pisałam do mamy zaraz po naszym spotkaniu i przysłała mi na razie dwie książki, najszybciej, jak się dało. Nie musisz ich oddawać, są dla ciebie.
-Jejku! - zawołała Amanda z błyszczącymi oczyma i wypiekami na twarzy, spoglądając na okładki. - Noc na Saharze , zawsze chciałam to przeczytać! I Motyli śpiew , najnowsza, nie mogłam jej nigdzie dostać… WOW! Są z autografem!!- zawołała po raz drugi, widząc fantazyjny podpis w poprzek pierwszej strony. Uniosła rozpromienioną twarz na Cho i rzuciła się jej na szyję. -Cho, dziękuję ci bardzo, jesteś wspaniała! Podziękuj swojej mamie gorąco i powiedz, że ją uwielbiam!
-Jasne, jasne, przekażę.- odpowiedziała Cho ze śmiechem, przyjacielsko ściskając Amandę. -Bardzo się cieszę, że ktoś tak lubi pisaninę mojej mamy… no, ale na mnie już czas.- uśmiechnęła się przepraszająco. -Muszę iść, czeka mnie sterta prac domowych. Jeśli będziesz jeszcze czegoś potrzebowała, daj mi znać.- uniosła dłoń, jeszcze raz spojrzała na nas i wróciła do sali.
-Widzę, że zaprzyjaźniłaś się z tą… Cho?- zapytałem, gdy już byliśmy w drodze do lochów.
-Tak, jest bardzo sympatyczna. Bardzo się cieszyła, kiedy jej powiedziałam, że znam jej mamę, a właściwie jej książki i artykuły, świetnie nam się rozmawiało, chociaż odnosiłam czasem wrażenie, że ona jest troszeczkę jakby powierzchowna, ale to pewnie wrażenie.
-Jedno co wiemy na pewno, to to, że ma coś w sobie.- powiedziała Rox. -Najpierw Roan, a teraz Draco… Pansy, uważaj na nią.
-Co??- zawołaliśmy Roan i ja z oburzeniem. Zatrzymałem się i spojrzałem na Roxie ze złością, co ona skwitowała złośliwym chichotem. -Chyba ci się coś przyśniło!
-Wcale mi się nie przyśniło… widziałam, jak wlepiałeś w nią gały, aż ci szczęka opadła.- Rox była nieubłagana i dopiero wyraz twarzy Pansy przywrócił ją do porządku. Dodała z przekąsem: -Oj, no, dajcie spokój, nie ma co się boczyć, z tego, co zauważyłam, każdy na nią tak reaguje, w końcu jest naprawdę ładna.
-Dziwne, że wcześniej tego nie zauważyliście.- mruknęła Pansy, na co ja z kolei przewróciłem oczyma:
-Ty też? O rany, dajcie już spokój, dziewczyny, mam głęboko gdzieś tę całą Cho, zagapiłem się, bo miała rozmazane oczy, nie widziałyście?
-W ogóle nie była umalowana.- szepnęła dyskretnie Wilma, na co Roxie i Pansy wybuchły obrzydliwym rechotem, patrząc na mnie i Roana drwiąco, więc my, urażeni mężczyźni, odwróciliśmy się na pięcie i, wymijając zaczytaną Amandę, ruszyliśmy z powrotem do biblioteki, nie zaszczycając ich ani jednym spojrzeniem.
-Głupie te dziewczyny, co nie?- burknął Roan już na miejscu, podchodząc do półek z dziełami, poświęconymi antropologii.
-Mhm.- odparłem, sięgając po swoją książkę do torby i siadając przy stole tak, by mieć widok na pannę Chang i jej koleżanki, chociaż ona i tak siedziała tyłem do mnie i zdaje się, że bardziej zajęta była obserwowaniem i komentowaniem poczynań jakiegoś jasnowłosego kolesia ze świtą, niż odrabianiem prac. Może faktycznie jest trochę powierzchowna… -Ale Cho całkiem niczego sobie.
Uśmiechnąłem się gorzko pod nosem, otworzyłem książkę, założoną jakimś starym wypracowaniem z eliksirów, za które dostałem W i mruknąłem z rozbawieniem:
-Lepiej, żeby tego dziewczyny nie słyszały, ale masz rację.
Roan parsknął śmiechem a po chwili usiadł koło mnie- tym razem wybrał sobie do czytania Osiągnięcia antropologów na terenie Ameryki Środkowej w XX w. . Po trzech minutach każdy z nas zajęty był swoją lekturą, nie dane nam jednak było cieszyć się nią długo, bowiem przeszkodziły nam dwa, pełne szyderstwa i przemądrzałości, nosowe głosy.
-Własnym oczom nie wierzę… czy to Draco Malfoy, czytający książkę, czy też za dużo piwa kremowego strzeliłem sobie wczoraj na imprezie, George?
-Tym razem to jawa, nie pijackie zwidy, braciszku… on naprawdę czyta !
Powoli uniosłem wzrok znad książki i ujrzałem przed sobą bliźniaków Weasleyów. Obaj są jednakowo wysocy, jednakowo rudzi i jednakowo działają mi na nerwy.
-Czego tu chcecie?- zapytałem nieprzyjaźnie. Roan słowem się nie odezwał, ale widziałem, że wpatruje się w to samo miejsce na swojej stronicy. Bliźniacy spojrzeli na siebie i uśmiechnęli się drwiąco.
-Chcemy ci zdjęcie zrobić, Malfoy… po raz pierwszy i ostatni w życiu na dowód, że ty myślisz i czytasz .- powiedział jeden z nich i usiadł na krześle obok mnie, niebezpiecznie blisko. Ten drugi zaś stanął za mną i próbował odczytać słowa:
--… dlatego założenie osady w tym miejscu było wyjątkowo trudne dla ludności niemagicznej, ale… , na brodę Merlina, Fred, on czyta coś o NIEmagicznych!
-Nie wierzę! Pokaż…- wyrwał mi książkę z ręki i spojrzał na tytuł. -Ty, faktycznie! Malfoy czyta o mugolach, jak myślisz, może on jest chory?
-Malfoy, jesteś chory?- zapytał ten, nazwany Georgem, spoglądając na mnie z troską. Wywaliłem język i odpowiedziałem paskudnym tonem:
-Nie, ale czuję, że lada moment dostanę kataru… z daleka śmierdzicie Weasleyami, szlamem i nai…- urwałem raptownie, bo Fred podniósł mnie do góry za kołnierz szaty i, patrząc mi w twarz, wycedził gniewnie:
- Jesteś pewien, że chcesz dokończyć to zdanie, Malfoy?
-Weź go puść, Fred… jeszcze się ubrudzisz jego żelem albo brylantyną.
Fred puścił mnie bezceremonialnie i, wyjąwszy z kieszeni jednorazową rękawiczkę, włożył ją i przesunął dłonią po moich włosach od potylicy do czoła, a potem stwierdził z obrzydzeniem:
-Miałeś rację, stary, jestem ci winien pół opakowania łajnobomb… ten mały szczyl nie używa niczego do włosków!
-No widzisz… jemu wszystko idzie gładko, tak jak pokrętne interesy jego ojcu… to u was rodzinne?
-Nie waż się obrażać mojego ojca!- zawołałem z wściekłością, rzucając się na niego lecz on odepchnął mnie tak, że upadłem na podłogę. Podniosłem się i, sztyletując ich wzrokiem, chciałem sięgnąć po różdżkę, gdy w tej chwili usłyszałem znajomy głos obok siebie:
-Co wy tu robicie?
Na scenie pojawił się rudy Weasley (a nie, przepraszam, oni wszyscy są rudzi… mam na myśli kumpla Pottera), szlama Granger i Chłopiec, Który (Niestety) Przeżył. Wszyscy troje patrzyli ze zdziwieniem na bliźniaków.
-Nic ciekawego, Ron, po prostu mała pogawędka z waszym przyjacielem…- Fred spojrzał na mnie, jak na suszone odchody szpiczaka i, zsunąwszy rękawiczkę, rzucił nią we mnie, mówiąc: -Łap, panie szukający… nie chcę mieć do czynienia z niczym, co miało kontakt z jakimkolwiek Malfoyem…
Obaj zachichotali ponuro i wyszli z biblioteki, nie patrząc na nikogo. Dyszałem ze złości i patrzyłem z nienawiścią na trójkę Gryfonów, którzy odwzajemniali mi się podobnie przyjemnymi spojrzeniami.
-A ty, Potter, nie na boisku?- otrzepałem dłonie i wygiąłem ironicznie wargi. Nie darowałbym sobie, gdybym mu nie dopiekł. Kątem oka dostrzegłem, że Roan odłożył książkę i jawnie nas obserwuje. -Powinieneś chyba ostro trenować przed jutrzejszym pokazem, bo tego możesz nie przeżyć… tyle ludzi cię będzie podziwiało… ale ty to lubisz, co nie?
-Spadaj, Malfoy!- żachnął się Weasley lecz Potter spojrzał na mnie chłodno i odpowiedział cicho:
-Nic ci do tego, Malfoy… lepiej uważaj, żebyś sam nie spadł z miotły.
-Nie spadnę, o to się nie martw… - spojrzałem na niego spode łba. Potter uniósł wyżej głowę i wyminął mnie wraz ze swoimi towarzyszami, nie zapominając o walnięciu mnie w ramię. Gdy mijała mnie Granger, powiedziałem cicho tak, by tylko ona usłyszała:
-Strzeż się, szlamo, bo Komnata wciąż jest otwarta.
Spojrzała na mnie ze złością, ale w jej oczach pojawiły się łzy. Zaczerwieniła się i szybko poszła za Weasleyem. Prychnąłem mściwym śmiechem i spojrzałem na Roana.
-Tak się ich traktuje.- powiedziałem triumfalnie. Na jego twarzy pojawił się cień uśmieszku.

Komentarze:


Parvati Patil
Poniedziałek, 25 Sierpnia, 2008, 10:13

Notka jest po prostu rewelacyjna! W każdym zdaniu widać, że jest to pamiętnik Ślizgona, Malfoya. Do każdej akcji dołączasz gratis mnóstwo emocji i napięcia, za co uwielbiam Twoje notki ;) Marto, piszesz genialnie! Wiesz, co najbardziej lubię w Twoich notkach oprócz wciągającej nieziemsko akcji? Ten charakterek Dracona, tę jego wyraźnie zarysowaną przez Ciebie osobowość. Jestem zachwycona. Kiedy tylko widzę, że jest u Ciebie nowa notka, od razu poprawia się mi humor i zapał:)
Ta notka jest świetna. ŚWIETNA. Będziesz pisarką bestsellerów. Już ja Ci to mówię:)
Mam tylko jedną uwagę, której nie do końca jestem pewna: wydawało mi się, że Krukoni mają innego koloru szaty niż purpurowego...
buziaki- Parvati
PS. Dziękuję za komentarze u mnie:)

 


Parvati Patil
Poniedziałek, 25 Sierpnia, 2008, 10:17

Aha, jeszcz jedno: co do oceny, to musiałabym wymyśleć jeszcze wyższy stopień niż Wybitny, bo na taki zasługuje Twoja notka:)

 


Eveline
Poniedziałek, 25 Sierpnia, 2008, 13:06

Marto!
Piszesz świetnie. Zgadzam się z Parvati. To jest prawdziwy pamiętnik Ślizgona!
Draco jest dokładnie taki sam jak go sobie wyobrażam. Masz świetne pomysły.
Draconowo opisujesz sytuacje i dodajesz myśli Dracona. Super!Znalazłam, jednak dwa błędy. Lietrówki "sikawką" czy psikawką, bo nie wiem;p
"przewosko"???
Poza tym to naprawde... COOL:D
POzdrawiam ciepło i zapraszam do Fleur na nowy wpis;***

 


K!ngu$
Środa, 27 Sierpnia, 2008, 10:26

Super!
Ale się rozpisłaś...;)
Masz talent.

 


Ann-Britt
Środa, 27 Sierpnia, 2008, 22:42

Notka świetna, ciekawa, obrazowe opisy, inteligentne dialogi no i wszystko tak, jak powinno być. Chciałam Ci tylko zwrócić uwagę, że nazwisko Chang jest jednym z najpopularniejszych chińskich nazwisk, więc skąd można było się domyślić, że ta znana pisarka to akurat matka Cho?

Czekam na następny wpis.

Życzę weny!
Pozdrowienia!;*

 


Eveline ;***
Czwartek, 28 Sierpnia, 2008, 12:22

Ann mówimy tu o społeczności czarodziejów, a tam wszyscy są sobie znani xD
Nie ma drugich Chang'ów ;)

 


Ann-Britt/ZKP
Czwartek, 28 Sierpnia, 2008, 13:03

Skoro tak twierdzisz, to pewnie masz rację.
Thx;*

 


Nutria(Hanna Abbott)
Piątek, 29 Sierpnia, 2008, 22:32

Przepraszam, że dopiero teraz ale kompletnie zapomniałam o tym, że nie przeczytałam jeszcze nowej notki u Drcona. Zawsze czytam dwie na raz u Severusa i Malfoy'a a teraz jakoś tak wyszło. Na drugi raz możesz mnie lekko pogonić^^.
Co do wpisu to był rewelacyjny, jak mało który!!!
Kocham Twoje wpisy i przez Ciebie polubiłam Dracona a Snape zaczęłam nawet uwielbiać:D.
Strasznie podobały mi się sceny w bibliotece a najbardziej z moimi kochanymi bliźniakami.
Przez ostatnie zdanie w wpisie przestałam lubić RoanaxD.
Fajnie, że Draco zwrócił uwagę na Cho bo w końcu Harry, jego wieczny konkurent, również to<w książce>zrobił.
Pozdrawiam serdecznie Martuś:*

 


Nutria(Hanna Abbott)
Piątek, 29 Sierpnia, 2008, 22:33

A i miałam też dodać, że tak się zaczytałam iż nawet nie zauważyłam długości notki, a to duży plus^^. Czekam na następny dłuuuuugi i równie genialny wpis.

 


Majka
Poniedziałek, 01 Września, 2008, 12:28

Zapraszam na forum RPG poświęcone magii i tematyce HP.
http://ain-eingarp.up-your.com/
'Odbijam nie twarz Twą, ale Twego serca pragnienia.'

 
Twój komentarz:
Nick: E-mail lub strona www:  

| Script by Alex

 





  
Kolonie Harry Potter:
Kolonie Travelkids
  
Konkursy-archiwum

  

ŻONGLER
KSIĘGA HOGWARTU

Nasza strona JK Rowling
Nowości na stronie JKR!

Związek Krytyków ...!
Pamiętnik Miesiąca!
Konkurs ZKP

PAMIĘTNIKI : KANON


Albus Severus Potter
Nowa Księga Huncwotów
Lily i James Potter
Nowa Księga Huncwotów
Pamiętnik W. Kruma!
Pamiętnik R. Lupina!
Pamiętnik N. Tonks!
Elizabeth Rosemond

Pamiętnik Bellatrix Black
Pamiętnik Freda i Georga
Pamiętnik Hannah Abbott
Pamiętnik Harrego!
James Potter Junior!
Pamiętnik Lily Potter!
Pamiętnik Voldemorta
Pamiętnik Malfoy'a!
Lucius Malfoy
Pamiętnik Luny!
Pamiętnik Padmy Patil
Pamiętnik Petunii Ewans!
Pamiętnik Hagrida!
Pamiętnik Romildy Vane
Syriusz Black'a!
Pamiętnik Toma Riddle'a
Pamiętnik Lavender

PAMIĘTNIKI : FIKCJA

Aurora Silverstone
Mary Ann Lupin!
Elizabeth Lastrange
Nowa Julia Darkness!

Joanne Carter (Black)
Pamiętnik Laury Diggory
Pamiętnik Marty Pears
Madeleine Halliwell
Roxanne Weasley
Pamiętnik Wiktorii Fynn
Pamiętnik Dorcas Burska
Natasha Potter
Pamiętnik Jasminy!

INKUBATOR
Alicja Spinnet!
Pamiętnik J. Pottera
Cedrik Diggory
Pamiętnik Sarah Potter
Valerie & Charlotte
Pamiętnik Leiry Sanford
Neville Longbottom
Pamiętnik Fleur
Pamiętnik Cho
Pamiętnik Rona!

Pamiętniki do przejęcia

Pamiętniki archiwalne

  

CIEKAWE DZIAŁY
(Niektóre do przejęcia!)
>>Księgi Magii<<
Bestiarium HP!
Biografie HP!
Madame Malkin
W.E.S.Z.
Wmigurok
OPCM
Artykuły o HP
Chatka Hagrida!
Plotki z kuchni Hogwartu
Lekcje transmutacji
Lekcje: eliksiry
Kącik Cedrica
Nasze Gadżety
Poznaj sw�j HOROSKOP!
Zakon Feniksa


  
Co sądzisz o o zakończeniu sagi?
Rewelacyjne, jestem zachwycony/a!
Dobre, ale bez zachwytu
Średnie, mogłoby być lepsze
Kiepskie, bez wyrazu
Beznadziejne- nie dało się czytać!
  

 
© General Informatics - Wszystkie prawa zastrzeżone
linki