Witajcie! Jak już pewnie zauważyliście, dzięki Marcie G. pamiętnik Wiktora Kruma dostał nowe logo W związku z tym chciałam bardzo serdecznie podziękować Marcie za wykonanie ślicznego, przynajmniej moim skromnym zdaniem, loga i zadedykować jej tę notkę jako wyraz wdzięczności i podziękowania
Uroda Hermiony przyćmiła wszelki blask bieli w pokoju. Zaparło mi dech w piersiach. Z początku jej widok sprawił mi fizyczny ból. Przypomniały mi się tamte nieszczęsne urodziny, w czasie których Hermiona przy wszystkich powiedziała mi, że wybiera Rona. Przez głowę przelatywały mi wszelkie wspomnienia z nią związane- Turniej Trójmagiczny, bale, wszystkie piękne chwile, tak brutalnie później przerwane. W oczach stanęły mi łzy, które kilka sekund później niecierpliwie wytarłem. Kiedy zaś nasze spojrzenia się spotkały, na jej twarzy malowały się niepewność a zarazem obawa. Jakby bała się mojej reakcji. Jakże było to irracjonalne! Tyle miesięcy cierpienia, tęsknoty, by w końcu spojrzeć na tę ciepłą, serdeczną twarz z urazą? Wtedy, w lato, rozumiałem jej decyzję, ale najbardziej zabolało mnie wspomnienie spotkania w Hogsmeade. Trudno, to, co było, minęło, nie należy wracać do przeszłości. Zastanawiałem się tylko, dlaczego tu przyszła. Jeśli miała mnie kolejny raz zranić, nie chciałem, żeby tu przybywała. Ale z drugiej strony, od dawna już, nieświadomie, w głębi siebie wciąż na tę chwilę czekałem- bez względu na to, jak miała się skończyć. Skoro i tak w życiu przeżyłem wiele okrutnych przeżyć, gorzej być nie mogło. Pozostawało tylko cieszyć się chwilą i nie myśleć o tym, co czeka mnie w przyszłości i jak zakończy się to nasze spotkanie. Teraz, gdy patrzyłem na tę serdeczną, łagodną twarz, wyrzucałem z głowy wszystkie niemiłe te wspomnienia związane z Hermioną, a zostawiłem tylko te, które sprawiały, że tak, mimowolnie, do niej garnąłem. Wiedziałem, że moje zachowanie jest irracjonalne- w końcu i tak od dawna wiedziałem, że wybrała Rona, a zresztą- ja ten rozdział w życiu już zamknąłem, nawet, pomimo pokusy, nie chciałem do niego wracać. Nie po to, by kolejny raz zostać z rozdartym sercem. Hermiona zawsze była, jest i będzie dziewczyną, na której można polegać i która zawsze jest serdeczna i pomocna- jednak zranić potrafiła, i to z jaką perfekcją! Do dziś, choć od tamtego nieszczęsnego spotkania w Hogsmeade minęło wiele miesięcy, po plecach przechodził mi dreszcz na samo wspomnienie tej bolesnej chwili. Mimo to, gdzieś tam głęboko we mnie, czułem, że na tę chwilę, radosną lub bolesną, czekałem od dawna. Rozstaliśmy się w kłótni- ona z powodu Missel, ja z powodu Rona. Wielki kłąb nieporozumień i niedomówień, a wyszło z tego coś, co sprawiło, że nasza dotąd tak ciepła przyjaźń zamieniła się w czystą nienawiść. Lecz choć wmawiałem sobie, że mam serdecznie dość tej dziewczyny, która najpierw wprowadziła zamęt w moim życiu, a potem je całkowicie zburzyła, zdawałem sobie sprawę, że tęsknię za nią. Może nie non-stop, może potrafiłem zapomnieć na te kilka chwil, ale nigdy nie byłbym w stanie wyrzucić całkowicie ją z pamięci. Jakaś cząstka mnie wciąż walczyła o Hermionę, reszta się poddała lub nawet miała jej dosyć. Zadziwiające, że kiedy teraz, w szpitalu, patrzyłem na tę tak dawno niewidzianą twarz, ta głęboko ukryta cząstka nagle dała o sobie znać, i to w jakim stopniu! Kiedy długie milczenie poczęło nam trochę ciążyć i zrobiło się dość krępujące, Hermiona podeszła trochę bliżej i rzekła cicho:
- Dawno cię nie widziałam, Wiktorze.
To było czyste stwierdzenie faktu, choć wyczułem w jej głosie nutkę goryczy i żalu. Ja jednak nie zwróciłem uwagi na sens jej wypowiedzi, a bardziej na głos właściciela tych słów. Na samo brzmienie tego wypowiedzianego zdania zadrżałem. Poczułem dziwny ucisk w żołądku. Bardzo mi się nie spodobało to, że tak reaguję na jej głos. To było takie...frustrujące, dla mnie nawet, może irracjonalnie, ale zawsze, wstydliwe. Powoli spojrzałem w brązowe oczy Hermiony. Zalała mnie fala...Sam nie wiem, czego. Czułości? Tęsknoty? Żalu? Nie mam pojęcia- dość, że sam ich widok wywołał uśmiech na mojej twarzy. Hermiona również się rozpromieniła. Szeroki uśmiech tylko dodał jej urody, więc z wrażenia zaparło mi dech w piersiach. Sformułowanie jednego zdania zajęło mi minutę. Dopiero po dłuższej chwili zdołałem wydukać:
- Och...Tak, długo się nie widzieliśmy...
I znów zapadła niezręczna cisza, której chyba żadne z nas nie chciało przerywać. Przyczyną tego było chyba to, że cisza była po prostu...bezpieczniejsza. Obydwoje baliśmy się powiedzieć za dużo, obydwoje też nie chcieliśmy chyba wracać do naszego ostatniego nieszczęsnego spotkania w Hogsmeade. Musieliśmy jednak, bo rozstać się z niewyjaśnionymi pretensjami nie chciało żadne z nas, a przynajmniej ja na pewno. Przerwałem więc krępujące milczenie, rzucając cicho:
- Jak tam z Ronem?
To zdanie zafundowało mi taką falę wewnętrznego bólu jak żadne zranienie, żadna rana. Zdanie to pokazywało cały realizm sytuacji, nic więc dziwnego, że aż tak bardzo bolało wypowiedzenie tych kilku prostych pozornie słów.
Hermiona zmieszała się wyraźnie i oblała czerwienią. Potem jednak, najwyraźniej nie zauważywszy w moich oczach ani trochę kpiny czy szyderstwa, odrzekła niepewnie:
-Och...Tak, jest dobrze.. Ehm...Dzięki, dobrze.
Spuściłem głowę i skarciłem samego siebie w duchu. Czego się mogłem spodziewać? Że odpowie "to koniec"? Jakże naiwny jestem, pomyślałem za goryczą. Życie jest brutalne i tego właśnie powinienem się nauczyć. Hermiona trochę nerwowo spytała się mnie, próbując opanować brwi, które powolutku unosiły się ku górze:
-A jak z eee...Missel?
Drgnąłem. Fala złości zalała mnie na samo jej wspomnienie, ale stłumiłem ją.
-To już koniec. Znalazła sobie kolejnego naiwnego- Westchnąłem i z niechęcią poprawiłem spadającą poduszkę.
Hermiona mruknęła cicho jakieś "przykro mi", po czym ułożyła i tak już idealnie uczesane, przynajmniej jak na nią, włosy. Mimowolnie uśmiechnąłem się- zauważyłem, że stało się to jej notorycznym odruchem.
Dziewczyna wyprostowała się i zaczęła powoli:
-Widzisz, Wiktor, wtedy, w Bagdolu...- To był temat tabu. Zadrżałem.- Przepraszam za to, co się tam stało...Widzisz...Po prostu zareagowałam tak ostro, bo Missel, z którą wtedy chodziłeś...Wybacz, że mówię to tak brutalnie, ale muszę, po prostu muszę o wszystkim ci już powiedzieć. Więc Missel to jest moja...kuzynka. Urodziła się jednak w rodzinie magicznej, lecz kiedy jej rodzice zmarli, nie chciała zamieszkać z nami. Wolała, jak to ujęła, "zamieszkać sama, niż żyć pod jednym dachem ze szlamą i jej rodzicami".
Zabrakło mi po prostu słów.
Komentarze:
Arwena (ZKP) Sobota, 21 Marca, 2009, 19:43
Kochana! Jesteś mistrzynią opisywania uczuć, przemyśleń. Potrafisz napisać, każdą najdrobniejsza myśl bohatera i połączyć ją z innymi, tak że wszystko wygląda gładko i prawdopodobnie. Czytam i dzięki Tobie, dokładnie wiem, co się dzieje w głowie Wiktora! Podkreślę słowo dokładnie :P. To jest cudowny dar. Czytam notkę i mimo, że w większość traktuje ona o samych uczuciach - po prostu mnie wciąga ;). Jestem zachwycona, że rozumiem zupełnie Wiktora, bo potrafisz mi wyjaśnić co czuje.
Ale... (ja zawsze mam jakieś "ale" więc się nie przejmuj :P) nie przekonuje mnie akcja, przez Ciebie poprowadzona, to trochę, jak w telenowelach, no wiesz " Luisa Fernanda Almadovara jest kuzynką, bratanicy mojej siostry, przez co Ty, Huanie Diego Ramonie Nonez nie możesz za mnie wyjść!" (głupawka, jak łatwo można się domyślić mnie napadła :P). To takie naciąganie wątku moim zdaniem... No, ale to może rzecz gustu i następne osoby będą się nad tym rozpływać .
A Ty, słońce moje, koniecznie musisz do mnie na gg napisać, bo się czuję przez Ciebie olewana . My też musimy razem pogłupawkować na gg... xD.
Arwena (ZKP) Sobota, 21 Marca, 2009, 19:49
Ach, bym zapomniała logo świetne - gratulacje dla Martusi ;*.
P.S. - W zdaniu: "Może nie non-stop, może potrafiłem zapomnieć na te kilka chwil, ale nigdy nie byłbym w stanie wyrzucić całkowicie ją z pamięci." - nie powinno być "... całkowicie jej z pamięci"? Chyba brzmiałoby lepiej . A lepiej by wyglądało, gdybyś wstawiała spacje za wielokropkiem, ale poza tym idealnie . Pozdrawiam ;*.
Parvati Patil Sobota, 21 Marca, 2009, 20:19
Dzięki, Arwenuś;) Kochana jesteś, ze zajrzałaś do Wiktorka:* Z akcją rzeczywiście na początku może się tak wydawać, ale spokojnie, mam już przemyślane kolejne wątki, myślę, że będzie trochę inaczej :P Spacje po wielokropku? Jasne, nie ma sprawy, masz rację, dzieki A na gg musimy pogadać, koniecznie Jutro już bedę w domu, musimy pogłupkować:P To do napisania i bardzo dziękuję za komentarz:*
Buziaki!
Parvati:*
Sweet_Lady_xB Niedziela, 22 Marca, 2009, 13:26
Mało akcji, ale twój styl pisania wciąga i sprawia, że chce się czytać dalej.
Wiele uczuć, co mogłoby wydawać się nudne. Natomiast u ciebie tak nie jest.
Notka podobała mi się...
Parvati..... buahhahahhaha xD Zginiesz za to! Zginiesz za to, że robisz z Wiktora Edwarda, a oto dowód: Sformułowanie jednego zdania zajęło mi minutę. dobra, spokojnie..wdech..więc tak: spodziewałam się, że nas zaskoczysz.. i tak się stało. Może niekoniecznie w sposób przeze mnie wymyślony, ale jednak. Zakończenie fenomenalne. Nie podobało mi się rozmemłanie emocjonale Wiktora i ten wstęp, stanowczo zbyt melodramatyczny, ale wiem, dlaczego tak jest. Postaraj się, jak piszesz o uczuciach, zwłaszcza tak głębokich, opisać to jakoś... prościej, skromniej. Uczucia obronią się same, nie zawsze potrzeba im pięknych słów. Treściowo dobrze, zapisane też w miarę dobrze. Nie jestem może zachwycona, ale... było OK :P Cieszę się, że logo się podoba, buziak 4 U i Arwi ;*
Parvati Patil Niedziela, 22 Marca, 2009, 19:46
Dzięki, że zajrzałaś Bardzo Ci dziękuję za radę co do uczuć- naprawdę wiele dla mnie znaczy Oczywiscie, w następnej notce zadbam o zmianę uczuć i dziękuję Ci bardzo za to, że zwróciłaś na to uwagę Postaram się o to w następnej notce i naprawdę Ci dziękuję za pomoc
A Edward...Tak jakoś samo mi wyszło:P
A logo świetne, dzięki Jeszcze raz bardzo dziękuję za pomocną radę i komentarz!
Pozdrawiam ciepło,
Parvati:*