Hermiona contra
"Hermiona"
Wydarzyło się to dokładnie pół roku temu, ale pamiętam to, jakby miało miejsce wczoraj.
Stałam przed lustrem i czesałam włosy, myśląc jak strasznie chciałabym być czarodziejką. Móc porozmawiać w cztery oczy z Harrym Potterem, poznać podstawowe zaklęcia magiczne, latać na miotle i zmierzyć się z Lordem Voldemortem.
- O... jak ja chciałabym być czarodziejką! - wyszeptałam. Ledwie wypowiedziałam te słowa, poczułam coś..., jakby znikneła podłoga. Spojrzałam w dół i zobaczyłam, że lecę w nie mającą końca ciemność z szybkością 1000 km na godzinę.
Nagle poczułam pod stopami twardy grunt. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym się znalazłam. Był to wilgotny , zatęchły loch, gdzie za biurkiem siedział jakiś nauczyciel. Obok mnie stał niewysoki chłopiec o czarnej czuprynie. Kiedy się do mnie odwrócił, pomyślałam, że mógłby zagrać Harry'ego Pottera (głównie przez tą bliznę w kształcie błyskawicy na czole).
- Coś się stało Hermiono? - spytał.
- Hermiono? - powtórzyłam bezgłośnie. - To jakaś pomyłka ja jestem Ada Biskup.
Chłopiec spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
- Coś ci się stało? Źle się czujesz? Może chcesz iść do skrzydła szpitalnego? - spytał z troską w głosie. - Raz ci się nie udało, ale następnym razem na pewno ci wyjdzie.
- Co mi się nie udało?
- Hermiono to przestaje być śmieszne!
- Gdzie jesteśmy? - brnęłam dalej.
- Dla twojej informacji: jesteśmy w szkole Hogwart, w lochu Snapa, który odjął nam pięćdziesiąt punktów za to, że żaden Gryfon nie umiał przygotować Napoju Ocucającego i ty...
- Potter! - syknął jadowicie Snape. - O czym tak zaciekle rozmawiasz z przyjaciółką? Może się z nami podzielisz tymi tajnymi informacjami?
Po tych słowach ogarnęła mnie panika. Co ja tu robię? Co się stało? Kim oni są? Uszczypnęłam się - nic, Znowu się uszczypnęłam - nadal nic. Na szczęście od konfrontacji twarzą w twarz z tym szatańskim profesorkiem uratował nas dzwonek. Wyszliśmy na korytarz.
- Eee... gdzie tu jest łazienka dziewcząt? - spytałam nieśmiało.
- Hermiono! Jesteś chora? Źle się czujesz? A...?
- Zapewniam cię, że wszystko w porządku. Gdzie...?
- Tu - chłopak wskazał ręką białe drzwi.
Weszłam do środka i stanęłam przed lustrem. Miałam dużo brązowych włosów, duże przednie zęby, ale z pewnością nie byłam tą samą dziewczyną, którą niespełna godzinę temu widziałam w lustrze. Byłam inna...
Wyszłam z łazienki. Ledwie stanęłam w drzwiach, poczułam mocne szarpnięcie za rękaw.
- Idziemy, bo spóźnimy się na następną lekcje! - powiedział mój domniemany Harry.
W sali usiedliśmy w pierwszym rzędzie obok rudego chłopaka.
- Dzisiaj powtórzymy zaklęcie Ponaglające - powiedział mały profesor wynurzając się zza biurka. Musiał stać na książkach, żeby było go widać. - Podzielę was na pary.
Za partnera przypadł mi chłopak z błyskawicą.
W ogóle nie wiedziałam o co w tym wszystkim chodzi! Postanowiłam, więc zachowywać się tak jakbym od lat była przyjaciółką chłopaka z błyskawicą, uczyła się magii i miała duże przednie zęby.
Gdy wszyscy zajęli się swoimi zaklęciami, dyskretnie szturchnęłam chłopaka.
- Jak się to robi? - spytałam.
Harry stłumił uśmiech.
- Chciałbym ci przypomnieć, że to ty mnie tego nauczyłaś.
- Panno Granger! Zaprezentuj to pierwsza! - rozkazał profesor. Nie miałam wątpliwości, że mówi do mnie. Poczułam, że się cała trzęsę. Zamrugałam nerwowo powiekami i...
Naglę zauważyłam, że sunę w górę wśród ogarniających mnie ciemności. Chwilę później stwierdziłam, że stoję w swojej łazience, ze swoim grzebieniem, a odbicie w lustrze bez wątpienia było moim.
Na pralce spostrzegłam kawałek pergaminu. Wzięłam kartkę i przeczytałam:
"Wiem co się stało mugolko. Wydaje mi się, że zamieniłyśmy się
miejscami. Jest to możliwe jeśli dwie osoby w tym samym czasie
zapragną być kim innym. Tak jak my. Pewnie ty zapragnęłaś być
czarodziejką w ty momencie, kiedy ja zapragnęłam być mugolem.
Na szczęście działa to tylko przez godzinę. Czytałam o tym. Nie
mów o tym wydarzeniu nikomu. Niech dalej myślą, że to po prostu
wymysł profesor Rowling. List spal po przeczytaniu."
List spaliłam zaraz po kilkukrotnym przeczytaniu. Kiedy jednak sobie wszystko dokładnie przemyślałam, doszłam do wniosku, że nawet jeśli przedstawię moją historię światu, to i tak nikt nie uwierzy zwariowanej nastolatce bez dowodu rzeczowego. Mam racje! Prawda?
Ada Biskup
|