Bridget Potter Data: 2003-05-1, 22:38 Dodał: Severka
Różne dziwne rzeczy znajduje się w internecie na temat Harry'ego Pottera. =)
Gdyby Bridget Jones napisała książkę, byłby to "Harry Potter". Podobieństwo między tymi dwoma bestsellerami najnowszych czasów jest uderzające, chociaż jeden skierowany jest do dorosłych kobiet, a drugi do dojrzewających chłopców.
Biografia Joanne K. Rowling, autorki "Harry'ego Pottera", mogłaby być sprzedawana jako kolejny tom przygód Bridget Jones. Tak jak Bridget, Joanne studiowała filologię angielską, bo w dzieciństwie lubiła czytać książki i wylądowała po studiach na nudnej, frustrującej posadzie nauczycielki angielskiego. Poszło jej gorzej niż Bridget, która miała też zawód nudny, ale przynajmniej lekki - redaktorki w wydawnictwie.
Portugalski romans
W poszukiwaniu odmiany na lepsze Rowling przyjęła posadę nauczycielki angielskiego w Portugalii - wychodząc z założenia, że skoro już musi się użerać z bachorami, niech to będzie w ojczyźnie porto, fado i madery.
Tam poznała pięknego Portugalczyka, który, jak przystało na południowca, męskiego seksapilu miał w sobie więcej niż Hugh Grant i Colin Firth razem wzięci. Okazało się jednak, że ojciec i mąż był z niego żaden, a w dodatku sam pomysł przeniesienia się do pięknego, lecz obcego kraju wyglądał lepiej w teorii niż w praktyce.
W 1995 roku, w swoje 30. urodziny, Joanne Rowling wylądowała z powrotem w zimnej, ponurej Szkocji - jako samotna matka dwuletniej córeczki, bez stałej posady, bez perspektyw, bez nadziei, w głębokiej depresji. Cała ta portugalska eskapada doskonale pasuje do tragikomicznych opowieści o Bridget Jones.
Harry leczy
To nieprawda, że "Harry Potter" został napisany z zimnym cynizmem jako gwarantowana maszynka do robienia pieniędzy. Powstał w ramach psychoterapii samotnej matki stojącej na krawędzi załamania nerwowego. Dorosły czytający tę książkę powinien zwrócić uwagę, jak silnie temat depresji objawia się między wierszami.
Książce zarzuca się na przykład egoizm i to do pewnego stopnia prawda - Harry zaskakująco rzadko okazuje komukolwiek troskę. Faktem jest jednak również, że i jemu mało kto ją okazywał przez wszystkie cztery tomy. Człowiek w depresji zawsze czuje się samotny i zawsze jest egoistą, bo niezależnie od faktycznej sytuacji czuje, że nie ma siły dalej ciągnąć własnego życia - a co dopiero komukolwiek pomagać.
Rodzice-kwiaty
Podobnie jest z "antyrodzinnością" Harry'ego Pottera. Harry rzeczywiście mieszka u wyjątkowo potwornych rodziców zastępczych (jego naturalni rodzice zginęli, gdy był niemowlęciem - według oficjalnej wersji, w wypadku samochodowym, a naprawdę w pojedynku ze złym czarnoksiężnikiem Voldemortem).
Nie należy jednak zapominać, że Joanne Rowling tak jak Bridget Jones jest dzieckiem "swingujących lat 60.", poczętym być może po koncercie Beatlesów, a może podczas strajku okupacyjnego na studenckim kampusie. Rodzice Bridget Jones nie są dla niej żadnym oparciem czy pomocą - dzwonią do niej po nocy i szlochają w słuchawkę lub wplątują się w afery finansowo-erotyczne, bo na zawsze pozostali rozkapryszonymi nastolatkami sprawiającymi swojej córce kłopoty, które kiedyś robili swoim rodzicom.
O rodzicach J.K. Rowling nic nie wiadomo, ale wymowne jest chyba to, że jedyną osobą na świecie, do której mogła się zwrócić o pomoc w wychowywaniu swojej portugalskiej córeczki, była jej siostra. Siostra zresztą w dalszym ciągu opiekuje się córką Rowling, która uważa ją za "wicemamusię" (oryg. "mommy second in charge").
Można oczywiście ciskać gromy, potępiać, wysyłać listy otwarte, a nawet palić książki na stosach - jak z "Harrym Potterem" walczą południowoamerykańscy baptyści. Jednak walka z "Harrym Potterem" to leczenie gorączki przez tłuczenie termometru. Ta książka jest, niestety, bardzo prawdziwym portretem dzieciństwa i rodziny przełomu stuleci.
Smutna satyra
Jeśli "Harry'ego Pottera" czytać jako metaforyczną, lecz realistyczną powieść współczesną - coś w rodzaju "Bridget Jones" dla dzieci - okazuje się świetną satyrą społeczną. Scena, w której wuj Vernon Dursley, dyrektor fabryki świdrów, odbywa generalną próbę wśród członków rodziny przed wieczornym przyjęciem, na które ma przyjść Bardzo Ważny Klient - wszyscy członkowie rodziny mają wyznaczone role, rolą Harry'ego jest oczywiście "siedzieć cicho na górze i udawać, że go nie ma" - to przecież nie jest scena z bajki, tylko z jadowitej obserwacji społecznej.
Niestety, "Harry Potter" odczytywany jako książka realistyczna, staje się książką bardzo smutną - fantazją o magii kogoś, kto nie wierzy w magię, tylko bez powodzenia usiłuje wydostać się z depresji.
Sieroce zmyślenia
Najbardziej obawiam się tego, że cykl o Harrym Potterze zakończy się tak jak "Zwierzoczłekoupiór" Konwickiego - wyznaniem dziecięcego bohatera, że wszystko, co w książce było magiczne i nadprzyrodzone, było tylko jego fantazją. Może Harry Potter naprawdę jest tylko sierotą, który do wypadku samochodowego, w którym zginęli jego rodzice, dorobił sobie całą tę bajkę o złych czarodziejach i latających miotłach, żeby po prostu nie zwariować do reszty?
Ostatecznie po to właśnie wymyśliła ją 30-letnia samotna matka, spisując swoje baśnie w notatniku, siedząc w kawiarni w Edynburgu z niemowlakiem w nosidełku.
Źródło: Gazeta.pl
Wersja do druku Powrót
|