Mugole kontra tumany Data: 2004-02-8, 01:03 Dodał: Marta
Teraz nie umiem sobie wyobrazić "Harry'ego Pottera" bez mugoli. Ale rzeczywiście, przetłumaczyłem pierwszy tom, używając słowa "tuman"- mówi Andrzej Polkowski. Dziś ukazuje się piąty tom "Harry'ego Pottera". Z Andrzejem Polkowskim, tłumaczem "Harry'ego Pottera", rozmawia Wojciech Orliński Czy Pan przeczuwał, że pochłonie Pana świat fanów "Harry'ego Pottera", kiedy zabierał się Pan do tłumaczenia pierwszego tomu jego przygód?
Nie, to jest niepowtarzalne zjawisko: cały świat ludzi gotowych dyskutować do upadłego na temat najdrobniejszych szczegółów.
Czy ten fenomen dotyczy tylko dzieci?
Zdarzają się dorośli, ale to nie oni nadają ton, tylko młodzież, bardzo zresztą specyficzna. Często są to dzieci w okularach, raczej introwertyczne, bardzo inteligentne i samodzielnie myślące. Podejrzewam, że mają podobne kłopoty w szkole z nauczycielami czy osiłkowatymi rówieśnikami jak Harry Potter.
Ma Pan ma jakiś ulubiony wątek w książce?
Najbardziej lubię wszystko, co dotyczy rodziny Dursleyów, tę całą satyrę na mieszkańców jednakowych domów z wystrzyżonymi trawnikami. Dla większości fanów Pottera to tylko nudny dodatek, ale ja to uwielbiam. Zresztą w piątym tomie nareszcie poznajemy sekret tej rodziny i prawdziwe przyczyny, dla których tak bardzo się boją magii.
Dursleyowie są kwintesencją tego, co w "Harrym Potterze" nazywane jest mugolstwem. Początkowo jednak przetłumaczył Pan to słowo inaczej...
Jak już raz użyjemy jakiegoś przekładu, trudno się od niego uwolnić. Zapomniałem już o tamtym sporze i ja sam teraz nie umiem sobie wyobrazić "Harry'ego Pottera" bez mugolstwa i mugoli. Ale rzeczywiście, przetłumaczyłem pierwszy tom, używając słowa "tuman" w miejsce "mugol". Toczyłem wtedy o to wielkie spory z wydawcą, panem Robertem Gamble. On twierdził, że "muggle" nie ma pejoratywnego znaczenia. Ja na to pokazywałem mu różne słowniki, z których wynika, że to znaczy coś jak "oszołom, głupek". Ale wobec deklaracji Amerykanina szkockiego pochodzenia był to oczywiście słaby argument.
Zaraz potem wybuchła afera z pewną amerykańską pisarką, która twierdziła, że wymyśliła to słowo, i wtedy wydawnictwo twierdziło coś wprost przeciwnego, właśnie powołując się na te same słowniki...
Tak, miałem z tego trochę satysfakcji. Z perspektywy czasu muszę jednak przyznać rację mojemu wydawcy. Nadmiernie pejoratywny wydźwięk słowa "tuman" wypaczałby odbiór książki, bo przecież kwestia dobra i zła w "Harrym Potterze" biegnie w poprzek podziału magiczny - niemagiczny. Są źli czarodzieje i dobrzy mugole. W słowie "mugol" zawarta jest nie tyle może obelga, ile łagodne lekceważenie, bo jakoś to słowo się rymuje z lekceważącym określeniem czyjejś narodowości, jak "Jugol" czy "Angol".
Niektórzy twierdzą, że w "Harrym Potterze" w ogóle nie ma dobra i zła. Albo wręcz - że to apoteoza czarnej magii.
Przeważnie twierdzą to osoby, które książki nie czytały albo czytały uprzedzone. Ze skrajnym uprzedzeniem można doszukać się szkodliwej propagandy nawet w "Opowieści wigilijnej" Dickensa! W końcu tam nie ma ani słowa o Bogu (mimo zbliżającego się święta kościelnego!), mamy za to nekromancję, okultyzm, wędrówki z duchami, czarną magię.
Mówiąc serio, w "Harrym Potterze" mamy uosobienie wszelkiego zła, jakim jest lord Voldemort, zabójca rodziców Harry'ego, który latami terroryzował świat czarodziejów. Voldemort nie jest jednak przybyszem z innego świata. Jego zło jest tylko wyolbrzymieniem zwykłego zła, z jakim stykamy się na co dzień. Egoizm, chciwość, pycha - postawy, które widzimy również u innych czarodziejów lub mugoli, znalazły swoje skrajne wcielenie u Voldemorta i jego popleczników.
Wszystkie negatywne zjawiska ze świata mugoli mają zresztą swój odpowiednik w świecie magii. W naszym świecie są Dursleyowie, ale w świecie magii jest rodzina Malfoyów. W naszym świecie mamy osiłków znęcających się nad słabszymi - to samo jest w Hogwarcie, tylko tam wszystko jest jeszcze bardziej przerażające, bo ma większą siłę. Mamy też przesłanie dydaktyczne: że największą wartością jest miłość i przyjaźń, że Harry Potter nie osiągnąłby sukcesu, gdyby nie pomoc innych ludzi, w tym również takich, których wcale nie uważa za swoich przyjaciół. Ja bym nawet powiedział, że dla mnie tego dydaktyzmu jest trochę za dużo.
Zastanawiam się, czy Voldemort może być porównany do jakiegoś realnego zła z naszej historii - czy jego upadek nie zbiega się czasem z upadkiem komunizmu?
Odtwarzając bezwzględną chronologię wydarzeń, można dojść do wniosku, że pierwsza klęska Voldemorta przypada na koniec drugiej wojny światowej, jest więc jakiś związek tego zła z totalitaryzmem. Ale drugi upadek to początek lat 80., a więc łączenie tego z komunizmem wydaje mi się naciągane. Dziś Voldemort odgrywa w tym świecie rolę zbliżoną do Osamy ben Ladena - działa z ukrycia, siejąc od czasu do czasu zniszczenie.
Czasem jako ojciec muszę przybrać ton belferski i bardzo się wtedy cieszę z dydaktycznej wymowy "Harry'ego Pottera". Kiedy widzę, że moje dzieci za bardzo emocjonują się reklamą, nie powiem im przecież, żeby przestały, bo wybitny filozof Erich Fromm napisał o tym książkę. Mówię: "Panowie, zachowujecie się jak Malfoy". To działa!
Tak, i to jak działa! Ja to wypróbowałem na swoich wnukach - kiedy wnuczka zaczepiała swojego młodszego brata, powiedziałem jej, że postępuje jak Dudley. Poczerwieniała ze wstydu.
Źródło: gazeta.pl
Przysłała: Klaudia ze Slytha
Wersja do druku Powrót
|