Chudy, siedemnastoletni, wysoki chlopak o czarnych wlosach i zielonych oczach szedl ze swoimi przyjaciolmi na lekcje transmutacji. Romawiali o czyms z przejeciem. -Ale, Harry musisz sie zarejestrowac -mowila dziewczyna idaca razem z nimi-takie sa przepisy.
-Przepisy?!Hermiono daj spokoj. A ty to co?-zapytal rudowlosy chlopak. -Ja zamierzam sie zarejestrowac zaraz jak tylko zaczna sie ferie. Ron?Kiedy ty sie nauczysz?-zapytala podejrzliwie. -Ja niedlugo -odparl jej i weszli razem do klasy, wciaz sie klocac. Transmutacja z profesor McGongall byla zawsze ciezka meka i choc byla opiekunka Gryffindoru nie zwalniala ich z obowiazku odrabiania gigantycznych zadan domowych. Po lekcji z McGongall mieli zaklecia z Flitwickiem. Podobno dzis mialo byc cos naprawde interesujacego. Krazyly rozne plotki,ale wszystkie obalala Hermiona swoimi argumentami. Na lekcji profesor musial stac na kilku grubych ksiegach. -Dzis powiem wam o jednym trudnym i bardzo starym zakleciu -uczniowie sluchali go z zaciekawieniem. -Znalazlem je przypadkiem, prawie nikt o nim nie pamieta. Pochodzi sprzed kilku wiekow. Zastanawiano sie kiedy powie jaka jest formula tego zaklecia,jakie sa jego skutki.Powoli otrzymywali odpowiedz na swoje pytania. -Jest to zaklecie wskrzeszajace. Mozna jednak wskrzesic osobe,ktora umarla pod wplywem zaklecia AVADA KEDAVRA, jest jeszcze kilka warunkow: rzucajacy zaklecie musi byc w pewien sposob spokrewniony z umarlym, musi z calego serca i z calej duszy chciec wskrzesic te osobe i co najwazniejsze musi miec czyste serce, nie splamione zadna zbrodnia, nieczystymi myslami i czynami. Cala klasa popadla w zadume i w zachwyt. -Dlaczego nie zapisujecie tego co mowie? -zapytal. Zrobil sie ruch. Wszyscy zaczeli zapisywac slowa profesora. Po lekcji uczniowie byli bardzo podekscytowani.Harry nie przejal sie zbyt tym co mowil Flitwick,ale Hermiona sprawiala wrazenie zaintrygowanej.Oczy jej sie swiecily.Widac,ze wpadla na cos, ale na razie nie chce sie nim z nimi podzielic. Ron zapytal ja co jej chodzi po glowie,ale ona odpowiedziala mu, ze musi isc do biblioteki.Nie mieli w tym dniu juz wiecej lekcji, wiec Hermione zobaczyli dopiero na poznej kolacji. W koncu zwierzyla sie w wielkiej tajemnicy ze swojego planu. -To zaklecie-powiedziala zarumieniona. -Co z nim nie w porzadku?-zdziwil sie Ron. -Pomyslalam,ze moze moglibysmy znalec je i naczuczyc. Skoro jestesmy juz animagami to niestworzyloby nam zadnych problemow. Oczywiscie zaklecie prawda? -Najpierw probowalibysmy na jakiśch malych zwierzetach i owadach -odpowiedziala. -Do czego zmierzasz? -zapytal Harry. -Och!Rusz glowa! Twoi rodzice zostali zamordowani wlasnie AVADA KEDAVRA...-wyjasnila. -Nie musisz mi o tym przypominac -mruknal.Hermiona go zignorowala. -...no i moglibysmy ich sprobowac wskrzesic...-zakonczyla czekajac na jego reakcje. -To wspanialy pomysl, ale to moze sie nie udac -stwierdzil Ron. -Pamietasz w drugiej klasie eliksir wielosokowy. To tez bylo zadanie przerastajace nas, a jednak dalismy rade- przypomniala mu Hermiona z wyrzutem. -Poza tym zawsze jest jakies ryzyko, nawet w najprostszych zakleciach- dokonczyla odpowadajac na pytanie, ktore Ron mial zamiar zadac. -To swietne,ze o tym pomyslalas, ale slyszalas co powiedzial Flitwick jezeli zle wypowiem lub zrobie zle cos innego ja umre a moi rodzice beda zyli. To jest jedyny bezsens w tym zakleciu -sformulowal swoja wypowiedz tak naukowo,ze sam byl zdziwony. -Harry do odwaznych swiat nalezy! Jak bedziesz bardzo chcial to wszystko zrobisz! Pomysl o tym: masz rodzicow, spedzacie razem stracony czas, jezdzicie na wakacje za granice, pomagaja ci przy zdobyciu pracy chyba, ze dostaniesz propozycje grania w reprezentacji. W kazdym razie pomagaja ci. Powiedziala to w taki sposob jakby wszystko bylo juz przesadzone. Harry zobaczyl przed oczami obraz, na ktorym przytulal sie do matki obok stal jego ojciec. Byli szczesliwi. Harry widzial ich cienie tylko dwa razy i ma tylko jedno zdjecie z ich slubu. Byloby wspaniale, ale jest jeszcze jeden problem. -Hermiono!Wiesz jaka jest formula tego zaklecia?-zapytal. -Nie, nie znalazlam tego w zadnej ksiedze, ale zapytam Flitwicka -oznajmila. -Dobrze. Zrobmy to-zgodzil sie Harry z Hermiona,ale Ron powiedzialim,ze nie bedzie bral w tym udzialu. Flitwick dal sie przekupic historia, ktora wymyslila Hermiona, otoz powiedzial im w jakiej ksiedze mozna znalezc to zaklecie. Bylo ona w dziale ksiag zakazanych, ale Flitwick dal im nawet pozwolenie na wziecie tej ksiazki. Byl zachwycony, ze sa tym zainteresowani. Wydawalo im sie, ze gdyby jeszcze cos powiedzieli to pokazalby im jak ono dziala. Jednak woleli nie przeciagac struny, bo mogl zaczac cos podejrzewac. Po rozmowie z profesorem natychmiast pobiegli do biblioteki. Pani Pince dala im to czego szukali. Szybko znalezli w ksiedze zaklecie i wzili ja do wierzy Gryffindoru. I cwiczyli w pustych klasach, jednak zeby nauczyc sie zaklecia wskrzeszajacego musieli najpierw nauczyc sie zabijac zakleciem AVADA KEDAVRA. Na to potrzebowali pozwolenia Dumbledore`a ,a jemu musieli przedstawic caly plan. Dyrektor byl nim mile zaskoczony, bo nosil sie od dawna z zamiarem zaproponowania Harry`emu taki pomysl. Naturalnie pozwolił im uczyc sie zaklecia usmiercajacego pod warunkiem,ze bedzie temu nadzorowal. Chetnie sie zgodzili. Umowili sie na nastepny dzien w zaklec w porze lunchu. Harry cwiczyl i cwiczyl, pomagali mu Hermiona,Ron i Dumbledore. Chec przytulenia sie do mamy i zobaczenia taty sprawiala mu wielka radosc. O wiele wieksza niz zdobycie Pucharu Domu i Quidditcha. Kochal swioch rodzicow mimo, ze ich nie znal i nie pamietal. Dlatego im wieksza mial ochote byc z nimi tym wieksze postepy obil na swoich prywatnych lekcjach. W krotce Harry i Hermiona potrafili usmiercac, a Dumbledore udzielal im wskazowek. Zaczeli tez wskrzeszac mniejsze zwierzeta (warunki nie byly spelniane przy zwierzetach): owady, szczury, ptaki, ale nadal nie byli to ludzie. Żeby wyprobowac to na ludziach musieliby zabic rodzicow Hermiony, ale nawet po tak wielu przygotowaniach bylo to bardzo ryzykowne. - ARVADEK ADAVA -powiedziala Hermiona i do zycia wrocila wiewiorka. Harry i Ron mieli zaraz do niej przyjsc. Profesor powiedzial, ze sie troche spozni. Byl cieply jak na poczatek wiosny wieczor no i Harry trenowal jeszcze quidditcha. Po drodze do klasy spotkali Cho, z ktora zamienili pare slow. Dotarli wreszcie do Hermiony. Ta czekala na nich z niecierpliwoscia. Chciala przekazac im pewna wiadomosc jeszcze przedprzyjsciem dyrektora. -Sluchajcie mnie -powiedziala tajemniczo -ale nikomu nie powiecie? -pokrecili glowami.-Nauczylam sie teleportacji jak was nie było. Bylam zdziwiona, ze w tak krotkim czasie, ale umiem. Naprawde-oczy blyszczaly jej sie jak wtedy po lekcji z Flitwickiem, a mowila szeptem jakby bala sie, ze sciany uslysza. Przez otwarte okno wpadl lekki wietrzyk, rozwial z jej twarzy. Wygladala slicznie w swojej zwyklej szacie ze swoimi zwkle rozczochranymi, brazowymi wlosami i zwyklymi blyszczacymi, wielkimi oczami. Pomyslal po raz pierwszy od poczatku ich znajomosci,ze chcialby ja pocalowac. Powstrzymal sie, bo wlasnie wszel Dumbledore. W jednej chwili z wielkiego, nagle zrodzonego uczucia poczul blogi spokoj. Chcial to zrobic w tym momencie, chcial wskrzesic rodzicow. Dyrektor jakby to wyczul i teleportowal ich nagle na cmentarz. Rozejrzeli sie stali przed grobem, na ktorym napisane bylo: "Lily i James Potter zamordowani przez Lorda Voldemorta -spoczywajcie w spokoju". Harry nigdy tu nie byl, jednak ktos ten cmentarz odwiedzal ,bo staly swieze kwiaty. Ogarnął go strach, ale chęć ujrzenia rodziców przemogła. -Gotów?- zapytał Dumbledore. Harry nie mógł wydobyć słów więc kiwnął głową. Skupili się na zaklęciu jakby byli połączeni, ale tylko Harry mógł je wypowiedzieć. -ARVADEK ADAVA -bardzo chciał, żeby podziałało. Poczuł falę ciepła i stracił przytomność. Śnił o czymś, ale wszystko było zamazane. Obudził się, zobaczył Rona, Hermionę i profesora.. Na ich twarzach malowało się przerażenie. -Harry nic ci nie jest?-zapytała Hermiona piskliwym głosem. -Nie-odpowiedział i wstał. -Nic się nie stało. Nie wiem dlaczego, ani ty nie umarłeś, ani Lily i James nie ożyli -stwierdził Dumbledore. Harry wstał. Też nic nie rozumiał. Był nadal w pelni sił, ale dlaczego nie zadziałało? Powiał silny wiatr i stanęła przed nimi postać w czarnej, długiej pelerynie. Blizna Harry`ego zapiekła go boleśnie. To był... -Voldemort-syknął Dumbledore. -Odsuń się!Nie bądz głupi! Chce tylko Pottera!- powiedział. -Profesorze. Proszę muszę się z nim zmierzyć w pojedynkę -poprosił. Dyrektor zgodził się, ale na wszelki wypadek wyciągnął różdżkę. To samo uczynili Ron i Hermiona. Voldemort zadrwił z nich. -CRUCIATUS -powiedział i z jego różdżki wystrzelił promień światła. Harry zrobił unik i wystrzelił w przewnika. -AVADA KEDAVRA -zielony promnień musnął skraj jego szaty. Rzucali w siebie nawzajem zaklęcie uśmiercające. W końcu promnień Harry`ego trafił Voldemorta, który się przewrócił. Harry stanął nad nim. Wszyscy myśleli, że zada ostateczny cios, ale za długo zwekał. Widać było,że nad czymś myśli. -Przebaczam ci -powiedział cicho-możesz iść. Puszczam cię wolno. -Harry on zabił twoich rodziców -wtrącił Ron. -Ale on jest...on był też człowiekiem. Skoro żyłem bez nich to przeżyje dalej bez nich. Nie chcę być mordercą i zniżyć się do jego poziomu. Jeden trup naprawdę nie robi różnicy...-powiedział to tak, że nawet Lord Voldemort się wzruszył. Dlaczego? Przecież pozbawił go radosnego dzieciństwa, chciał go zabić kilka razy, zabił jego rodziców. Nie rozumiał, odszedł rozmyślając. Harry jeszcze raz podszedł do grobu rodziców, chciał zrobić to co od dawna planował. -ARVADEK ADAVA -poczuł, że unosi się w powietrzu. To było wspaniałe uczucie. Nagle jakby z niego coś się wyrwało, podzieliło na dwie części i wniknęło w mogiłę. Grób rozstąpił się, trumny się otworzyły i w powietrze wyleciały ciała Lily i Jamesa. Oworzyli oczy, stanęli na ziemi. Harry nadal wisiał w powietrzu. Czuł, że traci siły. Bał się. Coś się stało. Upadł na ziemie obok rodziców. Znowu zemdlał. Obudził się w ciepłym pomieszczeniu, w czystej pościeli. Przy jego łóżku siedziała Hermiona,a obok zobaczył dwie siedzące postacie tak do niego podobne. -Udało się -szepnął i opadł na poduszki. Był taki szczęśliwy. Ron poszedł do dormitorium, ale Hermiona cały czas siedziała przy nim. Z jej oczu płynęły łzy. Czuła się winna, bo to był jej pomysł ,a teraz on leży w skrzydle szpitalnym i walczył z Lordem Voldemortem. -To nie twoja wina. Udało się ja z gorszych opresji wychodziłem cało. Nie martw się -uspokoił ja, ale ona jeszcze bardziej się rozpłakała. Przez łzy powtarzała,że to jej wina. Harry`emu też łzy napłynęły do oczu. Hermiony brazowe oczy spotkały się z jego zielonymi. Powiedział jej cos co ją wzruszyło. -Kocham cię -wiedział,że Cho tylko lubi ,a jego prawdziwa milością jest Hermiona. Parę dni póżniej wszyscy byli już uśmiechnięci i szcześliwi. Harry wyszedł ze szpitala dopiero na feriach wielkanocnych był w Hogwarcie razem z upragninymi rodzicami, którzy nie mieli się jeszcze gdzie podziać. W połowie ferii dostał list. Ze zdziwieniem przeczytał go Hermionie i Ronowi. HARRY POTTERZE! ZDZIWIŁEM SIĘ, ŻE MI PRZEBACZYŁEŚ. SŁYSZAŁEM TEŻ O TWOICH RODZICACH I GRATULUJĘ, POKONAŁEŚ ŚMIERĆ. TWOJE SŁOWA DOTARŁY DO MNIE. ODNALAZŁEM SWOJE SKAMIENIAŁE SERCE I ZACZĄŁEM JE KRUSZYĆ. MOŻE NIE UWIERZYSZ, ALE CHCĘ BYĆ DOBRYM CZŁOWIEKIEM. TAK CZŁOWIEKIEM. ŻAŁUJĘ TYCH ZBRODNI. NIE WIEDZIAŁEM,ŻE JEST KTOŚ KTO MOŻE MI JE WYBACZYĆ. JETEŚ WIELKIM CZŁOWIEKIEM HARRY. DZIĘKUJĘ CI, ŻE OTWORZYŁEŚ MI OCZY NA PIĘKNY ŚWIAT TOM RIDLLE -Nie mogę w to uwierzyć -stwierdziła Hermiona -Lord Voldemort się nawrócił i żałuje za swoje zbrodnie! Ze śmiechem skończyli śniadanie i pobiegli na górę. Harry zatrzymał Hermionę, żeby z nią poromawiać. Zdziwiła się. -Będziesz moją dziewczyną? -zapytał szeptem zaczerwieniony. -A Cho? Co z nią? -zapytała. -Ja ją tylko lubię -odpowiedział. -Naprawdę chcesz żebym była twoją dziewczyną? -Hermiona zarumieniła się. -Tak,właśnie to przed chwilą powiedziałem -gdy skończył to już czuł na swoich ustach ciepłe wargi Hermiony. Byli juz prawie dorośli. Razem się wychowali, a teraz być może razem się zestarzeją. Chciał tego. Wreszcie zaznał szczęścia. Miał rodziców, wiernego przyjaciela, nikt nie chciał go już zabić (to stawało się już męczące) i miał swoją piękną Hermionę. Gdy dorośli, pobrali się. Hermiona urodziła Kethi. Kethi miała przenikliwe, zielone oczy i brązowe, gęste (od smego urodzenia) włosy. Żyli długo i szczęśliwie w świecie czarodziejów. Ron natomiast oświadczył się przepięknej Cho, która o dziwo nie odrzuciła jego oświadczyn. Wkrótce też się pobrali. Cho i Ron byli szczęśliwi i zakochani, a przeciez w szkole nic nie wskazywało na to, że będą razem. Urodził im się syn. Nie był rudy, miał piękne, brązowe włosy i oczy. Dali mu na imnię Wiktor (po słynnym bułgarskim szukającym).Gdy Kethi i Wiktor skończyli jedenaście lat, poszli do Hogwartu i tak jak rodzice trafili do Gryffindoru. Lily i James zostali dziadkami. Stwierdzili, że nigdy, oprócz narodzin Harry`ego, nie byli bardziej szczęśliwi. Wiktor i Kethi dorośli i pobrali się ze swoimi drugimi połowami. -I nareszcie nikt nas nie prześladuje -westchnął Harry. A Voldemort, przepraszam,a Tom Ridlle zaczął wieść spokojne życie. Znalazł sobie miejsce na ziemi i kobietę swojego życia. Nigdy juz nie pomyślał, żeby kogoś zabić. Zaczął też pracę w ministerstwie magii...Ale to już oddzielna historia...