W dniu swoich 16 urodzin Harry ze strachem myślał o siódmej klasie, która miała być jego ostatnim rokiem w Hogwarcie. Zastanawiał się czy uniewinnią Syriusza, w ciągu tego roku. Miał nadzieję że tak, bo na samą myśl o spędzeniu jeszcze paru lat z Dursleyami przerażał go bardziej niż 5 lekcji eliksirów ze Snapem pod rząd. Wiedział, że Dumbledore, Ron i Hermiona są po stronie Syriusza jednak co mają do powiedzenia 4 osoby przeciw całemu sądowi pewnemu, że Black jest winny zbrodni popełnionej przez Glizdogona. Jego ponure rozmyślania przerwało stukanie w szybę. Rzucił okiem na okno i zobaczył sowę, w której poznał swoją własną.
-Hedwiga!- krzyknął- w końcu przyleciałaś. Już myślałem, że coś ci się stało!
Sowa cicho zaskrzeczała, szczypnęła go lekko w palec i poleciała do klatki gdzie natychmiast zapadła w błogą drzemkę. Harry szybko rozwinął pergamin i zaczął czytać list.
Harry!!
Nie martw się o mnie. Dumbledore jest na tropie Lorda Voldemorta i Petera. Kolejna rozprawa będzie pod koniec września. Trzymaj za mnie kciuki to być może wygramy. Jak na razie przewiduję, że koniec tego wszystkiego będzie około maja. Jeśli wszystko pójdzie dobrze to z góry obiecuję Ci, że zamieszkamy razem i opuścisz raz na zawsze tych wrednych mugoli. Napisz jak się czujesz i jak zawsze czy nie dzieje się nic złego. Daj swojej sowie odpocząć, bo jak do mnie przyleciała to padła na ziemię i od razu zasnęła. A tak przy okazji wszystkiego najlepszego z okazji urodzin i uprzedzam, że niedługo przyleci do Ciebie jeszcze jedna sowa, oczywiście jeśli da radę. Jeszcze raz wszystkiego najlepszego i oczywiście udanego semestru.
Syriusz
To co przeczytał dodało mu nie tylko nadziei, ale też tematu do rozmyślań. Właśnie miał zamiar rozważenia gdzie może znajdować się teraz Voldemort, gdy usłyszał ponowne pukanie w szybę. Tym razem zobaczył aż 5 sów, z których 4 miały jakieś pakunki. Piąta była z Hogwartu i gdy tylko Harry wpuścił wszystkie ptaki rzuciła list na jego łóżko i odleciała. Hedwiga zainteresowana gośćmi obudziła się i zaczęła miotać się po klatce więc Harry ją wypuścił i zabrał się do rozpakowywania pierwszej paczki. Najpierw wypadł list, w którym Harry rozpoznał pismo Rona, jego najlepszego przyjaciela ze szkoły.
Harry!! Wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! To już 16 tak? (żartowałem przecież wiem ile masz lat) Moja mama upiera się żebyś jak najszybciej do nas przyjechał bo nie może sobie wyobrazić jak te mugole Cię traktują. Rozpacza i w ogóle. Wiesz jaka ona jest. No więc zapraszam Cię do nas. Wpadniemy po Ciebie tym razem samochodami w sobotę około 16.30. (Harry wciąż pamiętał proszek Fiuu z przed 2 lat) Bądź spakowany i czekaj przed drzwiami.
Ron
P.S. Tata uparł się żeby Ci to dać. Powiedział, że Ci się przyda, ale nie powiedział co to.
Harry z zaciekawieniem spojrzał na paczkę, która była dość duża w przeciwieństwie do sowy przez którą została przyniesiona. Była to Świstoświnka sówka Rona. Co prawda urosła trochę od czasu kiedy Ron dostał ją od Syriusza, ale i tak była mała. Harry rozerwał papier i jego oczom ukazało się pudło wypełnione po brzegi słodyczami domowej roboty. Wysypywał słodycze zastanawiając się na co mu się mogą przydać kiedy wypadł z niego niewielki woreczek. Pomyślał, że może to tak znienawidzony przez niego proszek Fiuu i otworzył worek z którego wysypały się... kulki wielkości kiwi. Zdziwiony (no bo po co mu te kulki?) wziął jedną do ręki i zaczął się jej przyglądać. Gotowy był zobaczyć swoje odbicie, ale po chwili zobaczył jak bardzo się mylił. Ujrzał tam... twarz Rona i aż odskoczył. Ron dokładnie w tym samym momencie zrobił to samo.
-Ron??- zapytał - A co ty tam robisz??
-Wiesz co tata powiedział mi, że to jest coś w rodzaju takich krótkofalówek o których mi kiedyś opowiadałeś tyle, że te są magiczne i można się widzieć!! - odparł Ron
-Wow!! Nie miałem pojęcia, że takie coś istnieje. No ale z drugiej strony skąd mogłem je (pojęcie) mieć- powiedział Harry i uśmiechnął się lekko.
-Masz 10 tych kulek i każdej możesz przypisać sobie osobę. Wystarczy stuknąć różdżką i powiedzieć imię tej osoby. Masz już kulkę ze mną i Hermioną a jak chcesz np. z Hagridem to musisz wysłać mu jedną ze swoich, rozumiesz??
-No mniej więcej ale oszczędź sobie wyjaśniania-
-OK. Ale powiedz mi jeszcze jak ci się podobają??-
-Są extra, i... sorry Ron muszę kończyć mugol nadciąga, cześć-
-Szkoda, cześć-
Harry słyszał ciężkie kroki na schodach i już po chwili ujrzał wielką twarz Dudleya.
-A z kim ty tu dziwaku gadasz co?- zapytał prosiak
-A co cię to tak obchodzi co? Spadaj stąd! Aha i jeszcze jedno. Powiedz swoim rodzicom, że w sobotę o 16.30 wyjeżdżam. No to cześć- odparł Harry, który miał w nosie Dursley'ów.
-Nie będziesz mi mówił co mam robić!!- ryknął Dudley i wybiegł z pokoju. Harry słyszał jeszcze jak mówi wujowi i ciotce to co powiedział mu Harry. Po chwili dało się słyszeć pukanie, ale tym razem w drzwi na dole. Gdy wuj Vernon otworzył wydał z siebie coś w rodzaju kwiku i zawołał Harry'ego. Ten nie namyślając się długo zleciał na dół i wpadł prosto w objęcia... Syriusza.
-C-c-o ty tu robisz?! P-p-rzecież, przecież...- zaczął jąkając się Harry.
-Nie martw się. Nie pisałem ci, że pomiędzy rozprawami jestem wolny? (Harry pokręcił głową) No cóż widać zapomniałem- powiedział wyraźnie zakłopotany. -bierz swój kufer idziemy do mnie.
-Ale mówiłeś, że coś mi wysłałeś i że to doleci pocztą i właśnie zaczynałem rozpakowywać prezenty i...
-Ależ Harry. To była jedna niespodzianka a mój przyjazd po ciebie jest drugą. No, chyba że wolisz zostać z nimi- machnął różdżką w kierunku Dursley'ów którzy chowali się w kącie i myśląc (oczywiście jeśli myślą), że Black chce ma nich rzucić jakiś urok krzyknęli jednocześnie zduszonym głosem- no to jak jedziesz czy nie?
-Oczywiście, że z tobą pojadę, tylko że obiecałem Weasley'om że do nich też przyjadę... - odparł Harry
-No więc pojedziesz do nich a do mnie dopiero w następne wakacje, jeśli nie wsadzą mnie do Azkabanu. Chyba że do czasu aż po ciebie przyjadą zamieszkałbyś u mnie. Co ty na to?
-Super!- krzyknął Harry-Ale jak wtedy dostanę się do Weasley'ów? - zapytał Syriusza.
-Odwiozę Cię- powiedział po chwili namysłu huncwot.
-OK.- odparł Harry - to ja lecę się spakować... albo chodź ze mną- dodał patrząc na miny Dursley'ów.
I poszli. Harry rozpakował w między czasie paczki od Hermiony, która przysłała mu książkę (no w końcu to Hermiona), Hagrida, od którego dostał mnóstwo słodyczy i domowe herbatniki, oraz od Syriusza, który podarował mu torbę gadżetów od Zonka. Po spakowaniu wszystkich swoich rzeczy i przejrzeniu kątów był gotowy do wyjścia. Ubrali się i wyszli z domu. Harry pomyślał, że być może ostatni raz patrzy na ten dom, w którym spędził najgorsze chwile swojego życia. Już miał zapytać swego ojca chrzestnego jak dostaną się do jego domu gdy ten przywołał 2 miotły i dał jedną Harry'emu mówiąc żeby leciał za nim w pelerynie niewidce. Harry usłuchał go i już po chwili lecieli do nowego domu Harry'ego. Dotarli na miejsce dopiero następnego dnia wieczorem. Oczom Harry'ego ukazała się wielka, choć trochę zaniedbana willa. W środku jednak było zupełnie odwrotnie. Był to dom umeblowany podobnie do Dursley'ów jednak o wiele ciekawszymi meblami. Harry natychmiast siadł przy stole w kuchni i napisał do Rona list.
Ron!! Przyjadę do Was sam. Opowiem Ci czemu jak się spotkamy. Czekaj na mnie około 16.30 przy kominku. Dzięki za kulki. Pozdrawiam
Harry
Wstał i podszedł do Świstoświnki, która tak podskakiwała, że ledwo mógł złapać jej nogę. W tym samym momencie do kuchni wszedł Syriusz, spojrzał na Harry'ego, uśmiechnął się i spytał:
-I jak Harry? Podoba ci się tutaj?-
-I to jak! - odparł młody czarodziej.
-Cieszę się. Mam tylko nadzieję, że jest tu bezpieczniej niż w Hogwarcie...-powiedział ojciec chrzestny.
-Ja też- dodał z lekkim uśmiechem Harry i kontynuował przywiązywanie listu sówce.
W sobotę o 16.15 stał już przy kominku i żegnał się z Syriuszem. Ojciec chrzestny przypomniał mu żeby pisał o tym co złego się wydarzy. Po chwili był już w drodze do Nory. Przed kominkiem Weasley'ów stał Ron, Fred i George a zaraz za nimi pani Weasley. Harry przywitał się ze wszystkimi i poszedł z Ronem zanieść swoje rzeczy na górę. Tam opowiedział mu o Syriuszu. Ron ucieszył się tak samo jak Harry, że niedługo Łapa może być już wolny. Gdy tylko skończył mówić do pokoju weszła Hermiona i Ginny i przywitały się z chłopakami. Harry poczekał aż Ginny wyjdzie i powiedział Hermionie to samo co Ronowi. Przez cały miesiąc spędzony w Norze, Harry miał wrażenie, że wszystkie zegarki się zepsuły. Czas leciał tak szybko, że zanim się obejrzał kupował już książki na ulicy Pokątnej a po chwili wsiadał do pociągu Londyn - Hogwart na peronie 9 i 3\4. Podróż też minęła szybko i Harry mógł już podziwiać wieże Hogwartu. Na uczcie powitalnej, Dumbledore powiedział to co zawsze: Wsuwajcie!, ale nim ktokolwiek zabrał się za jedzenie drzwi Wielkiej Sali otworzyły się z łoskotem i stanął w nich ktoś, kogo Harry, Ron, Hermiona a także inni uczniowie się nie spodziewali. Syriusz Black. Wszyscy wybałuszyli oczy na dyrektora, który wyraźnie się ucieszył. Gdy Syriusz zmierzał w stronę stołu nauczycielskiego spojrzał na Harry'ego i uśmiechnął się. Jak się po chwili okazało Łapa został nowym nauczycielem obrony przed czarną magią. Nie wszyscy byli zadowoleni, ale większości podobała się taka odmiana. W końcu nie zawsze ma się lekcje z człowiekiem, który spędził w Azkabanie 13 lat i uciekł z niego o zdrowych zmysłach. Lekcje były jednymi z najlepszych w tym roku a najbardziej Gryfonom podobało się to, że mogli mówić to co myślą o Snape'ie i Syriusz nie odejmował im za to punktów, bo sam go nienawidził. Większość ludzi ze szkoły myślała, że Black będzie faworyzował Harry'ego, Rona i Hermionę, ale szybko przekonali się, że nie mieli racji. Wszystkich trzymał na równi, poza Ślizgonami, którzy wyraźnie dawali mu się we znaki i tym odejmował punkty. Po rozprawie, która odbyła się 29 września, Syriusz chodził bardzo zadowolony, ponieważ wygrał i zostały mu jeszcze tylko 2, a Dumbledore był już o krok od złapania Voldemorta i Glizdogona. Tymczasem Czarny Pan knuł plan, który miał zakończyć się zniszczeniem Harry'ego i całego Hogwartu.
Cdn....