Na końcu kolejki oczekujących na przydział stał oparty o drewniany, wysłużony kostur chłopak, wyglądający nieco starzej niż reszta, chociaż o pomyłce mowy nie ma. Miał jedenaście lat, jego twarz wyglądała jakby widziała niejedno, był wysoki, miał całkowicie białe włosy, co wzbudzało niemałe zamieszanie wśród zebranych. Harry uśmiał się kiedy usłyszał, że to dopiero jest biel fryza, nie to co ta marna farba Malfoya. Tuż przed dziwnym lecz fascynującym przydziałowcem stał ktoś nieco odmiennego wyglądu. Był wysoki, lecz miał całkowicie szarą grzywę, był nieco niższy i nie wyglądał na zbytnio zainteresowanego tym co się dzieje. Często zagadywał chłopaka stojącego za nim i co chwila pokazywał na kogoś głową, co powodowało uśmiech na twarzy obu zebranych pośród tylu innych sztywnych.
W końcu Snape, który jak się okazało dla odmiany prowadził w tym roku ceremonię, wywołał tego Szarogrzywego (Kto wie, czemu tak go nazwałem niech sobie pogratuluje oczytania).
- Tuk, Leoglas.
Z szeregu wystąpił wezwany i luźnym krokiem, przypominającym ten elfi podszedł do stołka i założył tiarę na główkę. Minuty wypełniała cisza, aż w końcu tiara przemówiła:
- Sly...Huffl...Gryffind...RAVENCLAW.
Leoglas podszedł do odpowiedniego stołu witany oklaskami. Siedział, aż do momentu kiedy Snape wywołał jego kumpla:
- White, Gandalf. (Znajome imię no nie?!)
Tiara chwilę pomyślała, aż w końcu wysłała go do Ravenclawu.
Ceremonia trwała jeszcze chwilkę, a tymczasem nasi nowi bohaterowie głodnieli. Na ich szczęście po kilku kolejnych minutach na stole pokazało się jedzenie. I to jakie!
- Nie ma co, ale żarcie tu mają tak samo dobre jak to, o którym mówił mój prapra.
- Mówisz o Ostatnim Przyjaznym Domu?
- Oczywiście, ale wiesz co? Tam przynajmniej były te piękne elfie kobiety - rozmarzył się Leoglas.
- Taa, prawda. Ale jak na mój gust to tu też powinny się jakieś dziewczyny znaleźć.
- Byle by były takie jak Arwena.
- Ty to masz wymagania, nie wystarcza ci ludzki standard?
- Gandalfie, jako Istari powinieneś wiedzieć, że elfy, do których należę, mają wysokie wymagania co do wyglądu.
- Uspokój się i nie wydzieraj się. Mamy tu być in cognito.
- Tylko, że jest jeden mały szkopuł. W tym świecie mamy po eee... jedenaście lat, a nie tak jak w Śródziemiu. Tam przynajmniej mamy po te dwadzieścia dwa.- Leoglas westchną- ale tu i tam jestem młokosem. To dobijające
- Z punktu widzenia elfów masz rację, żyjecie wiecznie, więc w porównaniu z niektórymi elfami jesteś jak ledwo zasiane nasienie dębu. Ale dosyć o nas. Wykorzystaj swój wzrok i wyszukaj jakieś dziewczyny choć trochę podobne do elfa.
Albo przynajmniej takie, które byłyby podobne do Eowiny.
Leoglas zabrał się do pracy od razu i co chwila wyławiał z tłumu jakąś dziewczynę, po czym razem z Gandalfem oceniali ją. Kiedy przeszukiwał stół Gryffindoru, jego wzrok padł na stół nauczycielsko-profesorski a następnie napotkał istotę tak piękną, że nawet Leoglas jako elf musiał ją uznać za cudowną. (Kto wie o kogo chodzi?) Od razu szturchnął siedzącego obok Gandalfa i wskazał mu najnowsze odkrycie. Istari mało nie spadł z krzesła, ale natychmiast się poprawił.
- No, Leoglasie, synu Legolasa, popisałeś się swymi umiejętnościami.
- Wśród elfów to normalne - odpowiedział ze spokojem Leoglas, aby od razu dodać - ale nawet nie próbuj jej zająć, jako istota cudowna niczym elf powinna się związać z dzieckiem natury. A dla ciebie pozostawiam wszystkie te ludzkie istoty, które wypatrzyłem.
- Niech ci będzie, ale pamiętaj, żeby to nie do mnie mieć pretensje, jeżeli ci się nie uda.
Po chwili Gandalf napisał coś na kartce i podał to do Leoglasa. Napis brzmiał:
Mam ochote na te wszystkie laski tego swiata
- Gandalfie ty stary...- i nie dokończył, bo wszyscy zaczęli już wychodzić.
- Idziemy, bo będziemy musieli czekać tu na wszystkich do jutra rana.
Leoglas i Gandalf pośpiesznie ruszyli za resztą Krukonów. Szli tak szybko, że dogonili idących z przodu, po drodze przepychając się przez tłumy starszych uczniów. Przydatny okazał się w tym celu kostur Gandalfa, którym zręcznie podcinał innym nogi. W końcu przed sobą mieli tylko grupkę dziewczyn, wśród których była jedna z tych, którą Leoglas wypatrzył przed chwilą na Wielkiej Sali.
- Gandalfie, szybko. Patrz i podziwiaj, a następnie bierz się do działania.
- Nie przesadzaj panie elfie, ja muszę w przeciwieństwie do ciebie trochę się natrudzić w kontaktach z dziewczynami.
Leoglas nic nie odpowiedział, tylko popchnął Gandalfa wprost na dziewczynę. Jednak Istari popisał się zręcznością i podtrzymał się swoim kosturem, przy okazji zahaczając o Leoglasa, co spowodowało, że Gandlafowi udało się nie upaść, w przeciwieństwie do swego przyjaciela, który jak długi poleciał wprost między dziewczyny. Zdążył tylko krzyknąć:
- Uwaga na nisko latające elfy!!!
Na szczęście w porę przypomniał sobie o tym, czego Elrond nauczył go w dzieciństwie. Zaparł się rękoma i wybił się, lądując przed twarzami zdziwionych dziewczyn.
- Przepraszam za drobne zamieszanie, wypadek losowy.
- Nic się nie stało tylko co to znaczyło, że elfy nisko latają??? - spytała się dziewczyna, na którą Leoglas chciał zepchnąć Gandalfa.
- Dziwna to prawda, lecz zostałem wychowany przez elfy i tak jakoś wziąłem sobie to do serca
- Jaja sobie z nas robisz, w tym kraju nie ma elfów - powiedziała jedna z dziewczyn, której do tej pory nie zauważyli.
- Dobra nie chcecie uwierzyć, to patrzcie - Leoglas chciał odzyskać swoją postać elfa, ale w porę powstrzymał go Gandi. Jak się potem okazało, nową xywę wymyśliła mu jedna z dziewczyn - ta, na którą mało nie wpadł Leoglas - ponieważ uważała, że Gandalf jest nieco nieśmiały.
- Jakoś nie widzę różnicy...problemy techniczne?
- Brak napięcia...
- Prosimy sprawdzić kable. - dokończył Gandalf
Kilka minut później, po kilku "nieoczekiwanych" zwrotach wydarzeń, Leoglasowi udało się wreszcie wepchnąć Gandalfa na Vanessę - tą dziewczynę, która dała mu nową xywę.
- Gandalfie, nie powiem, żeby jej się to nie podobało. Jak na mój gust to wpadłeś jej w oko, albo jeszcze gdzie indziej.
- Szczególnie wtedy, jak mnie na nią popchnąłeś - Gandalf uśmiechnął się z wyrazem zadowolenia - muszę ci podziękować.
Jeszcze tego samego dnia, w pokoju wspólnym Szary i Gandi dysputowali o tym co ich czeka przez najbliższe siedem lat, kiedy już byli przy temacie, który "tygryski lubią najbardziej" ktoś im przerwał, chociaż w dość niekonwencjonalny sposób: Gandalf nagle zaczął się unosić w powietrzu.
- Witamy na pierwszej audycji naszego radia: "Jak to Istari w powietrze się wzbijali"
- Pozwolisz, że nie będę odpowiadał na pytania, tylko od razu przejdę do działania.
- Jako nasz gwóźdź programu, masz prawo wyrabiać, co chcesz...tylko nikogo nie rape'uj.
- Aż tak sobie wziąłeś do serca tą kartkę? Oke nieważne. - Gandalf umilkł na chwilę i spiął się w sobie, i spokojnie osiadł na fotel.
Dziewczynom na widok takiego opanowania mało makijaż się nie rozmazał a podpaski nie odleciały. Na Leoglasie nie zrobiło to wrażenia.
- Gandi, jak ty to robisz?
- Dużo ćwiczę kiedy jestem sam.
- Nie TO, tylko jak ci się udało przełamać zaklęcie?
- PPO [Patrz Poprzednia Odpowiedź]
- Szary, a ty czym się popiszesz?
Leoglas nic nie odpowiedział, tylko natychmiast zniknął w przestrzeni, aby pojawić się obok Cho (Musiałem tak napisać, żeby wprowadzić wątek czysto ro...zładowywujący napięcie) kładąc dłoń na jej ramieniu, co przyjęła chętnie.
Nieco zdziwiona Casy zapytała się:
- Laska, a co z Potterem?
- Horry Portier... znaczy Potter- niech-się-oddali-w-nie-określonym-kierunku.
- Chłopak się załamie...
- No i? Wolę tu obecnego.
- Zaprawdę, powiadam wam: święte są to słowa.
- Nie bądź taki święty, bo cię ruska mafia na popa przerobi. [Taki ruski ksiądz]
- Spakoj, spakoj. Haraszo, będę pamiętał. Spasiba. [Czyli spokój, spokój. dobra, będę pamiętał. Dziękuje.]
- Borys Lejcyn się znalazł.
- Gandi, widzę że przyda ci się Stary Toby i piwko z "Rozbrykanego Kuca".
Gandalfem przez chwilę wstrząsnęło. Przypomniał sobie stare dobre czasy z Trzeciej i Czwartej Ery.
- Skąd to masz?
- Myślałeś, że będę tu gościł bez niezbędnego zaopatrzenia?
- No tak...
- Coś mi mówi, że ja tu jestem od myślenia. Ale podziękować trzeba Merry'emu i Pippinowi.
- A to kto?
- Stare znajomki zzzzzzz...- Szary nieco się zaciął.
- Z Irlandii. Porządni ludzie. - dokończył Gandalf.
- Ludzie? - zdziwił się Leoglas.
- Ludzie - powtórzył z naciskiem Gandalf.
Szary oczywiście się zgodził, ponieważ wygłaszanie teorii na temat istnienia hobbitów byłaby nieco sprzeczna z konstytucją, konkordatem i przyjętymi normami etycznymi. (ks. Rydzyk miałby o czym nadawać)
- Te ostatnie pogłoski o molestowaniu dzieci mogłyby być bardzo nie na miejscu, gdyby się wydało kim są naprawdę.- powiedział cicho Szary do Gandalfa
- Jakich dzieci, przeszkadza ci to, że są nieco niscy, chociaż i tak wysocy jak na hobbitów...$#@&$!!! Miałem o tym nie mówić!
- I to ja za dużo gadam, jasne, a Sauron bawił się z Balrogami w piaskownicy.
- Tak, ty za dużo gadasz. Ale ^$#%$, i tak już coś wymsknęło.
- O czym wy mówicie? Hobbici, Sauron i Balrogi? co to, wasi kumple czy znowu elfy?
- Zgadza się, takie ksywki kiedyś dostali i tak zostało. - wyratował się Gandalf
- A co do elfów, to jest do Pottera prawda. Uwierz. Widziałaś kiedyś jedenastolatka, który wygląda jak ktoś dwa razy starszy? Bo ja nie.
- No dobra tu masz rację, ale i tak musisz to jakoś udowodnić. -Na te słowa Szary spojrzał na Gandalfa, lecz ten wzrokiem stanowczo tego zabronił.
- Kiedy indziej.
Kilka kolejnych dni minęło w spokojnej atmosferce. Szary i Gandalf na stale wpisali się w skład paczki stowarzyszającej samą elitę Krukonów. Oczywiście nie uszło uwadze opinii publicznej, że dwaj najnowsi Krukoni byli "nieco" młodsi, co w żadnym przypadku nie przeszkadzało starszej części paczki. Co do wielbionych przez wszystkich lekcji, te również nie sprawiały GiS-owi większych trudności - wrodzony talent i pomoc bardziej doświadczonych kolegów okazały się mieszanką wprost iście punktującą. Skromny bilans pierwszego miecha pobytu to dwieście trzydzieści osiem punktów zdobytych i sto jedenaście straconych.
- To moja wina, że chciałem sobie porobić z ludzi jaja, a ten Snape musiał się napatoczyć? Wtranżolił się przy pierwszej sposobności, kiedy już miałem wysadzić drzwi do jego klasy. - Szary musiał się gęsto tłumaczyć przed Hogwarcką rodziną, złożoną z ciała pedagogicznego, z którego tylko dwie osoby wstawiły się za nim: Dumbledore i Fleur Delacour, która tak wpadła Leoglasowi w oko na Ceremonii, co przyjął z niemałym zadowoleniem. Zaś co do jego prawdziwej Hogwarckiej rodziny, ta nie miała do niego żadnych pretensji, wręcz chciała wydusić [dosłownie] od Dumbledore'a, aby ten skasował chociaż połowę z tych punktów.
- Żeby tak mieć takiego Portiera przy sobie, to może wtedy Dumble by się zgodził.
- To się da załatwić. W bardzo prosty sposób. - Van spojrzała się na Cho
- A wyjdź kobieto! Znajdź sobie kogoś innego do tego celu.
- No więc jest ktoś chętny, a może na ochotnika z przymusu? - Gandalf jak zwykle puścił swoją "śmieszną" nawijkę w eter.
- Gandi, czekaj. No więc, ma ktoś chęć zostać beatyfikowanym, czy może jednak znajdziemy sobie jakiegoś męczennika? Ewentualne wynagrodzenie całkiem spore! Oferty prosimy wysyłać na adres: Szary&Gandy&Company spółka z o.o.
- Zainteresowanie wymiernie niskie... normalka. Czyli...
- Hipnotyzer pilnie poszukiwany. Adres jak poprzednio.
- Gandalfie, coś mi się zdaje, że jednak skasują mi te punkty - powiedział cicho Leoglas, biorąc Gandalfa na stronę.
- A to niby czemu?
- Mam wstawiennictwo kogoś wysoko postawionego. Na razie tyle. Ale z pewnością znasz dobrze tę osobę.
Ponieważ i tym razem dla odmiany po raz kolejny nikt się nie zgłosił, więc tak jak poprzednio, jednak dla odmiany nie wyczytano kolejnego ogłoszenia duszpasterskiego. Natomiast postanowiono, że dla dobra własnego i paru innych osób, kolejne próby wycieciania kolejnych osób zostaną odłożone do kolejnego tygodnia, lub zostaną wprowadzane przy możliwie jak największej ostrożności. Kolejnym celem, siłą demokratycznych wyborów, został losowo wybrany Gryfon o swojsko brzmiącym imieniu Henryk. [czyli mówiąc prościej- Harry]. Lepper. Harry Lepper.
- Czym zaskoczymy naszą ofiarę?
- Ekhem... klienta, robimy to z dobrego serca. Pamiętajcie.
Takim sposobem, pan Lepper został wybrany jako jeden z tysiąca, aby wypróbować i wypowiedzieć się na temat nowej oferty. Jak się później okazało, wprowadzenie nowej metody promocji usług, została uniemożliwiona przez nieustające kontrole ze strony profesorów. Z tego powodu przez kilka kolejnych dni Szary i Gandalf sunęli przez zatłoczone Hogwarckie korytarze, pogrążeni w nastrojach nieco odmiennych niż spotykano to na co dzień- ich twarze spowite były w cieniu, co nie sugerowało nic dobrego. I rzeczywiście. Wkrótce zaczęli coraz bardziej izolować się od reszty Krukonów. Na całe szczęście, jak co roku, w pewien październikowy dzień przy wejściu, na kartce obwieszczono, że nazajutrz "...będzie wypad do jak to było...Hogsm... do tej wioski".
- No to fajnie, znowu zostaniemy z dzieciarnią. Dobijające. Co my będziemy robić?
- Ja proponuję, żebyście odstawili jakiś numer na powitanie. Oczywiście z naszym "pominięciem".
- Wiesz co? Nawet ciekawe...Co proponujecie?
- To zostawiam waszej twórczości.
- Czyli codzienność... my jesteśmy od brudnej roboty, nie od myślenia.
Van nieco dziwnie spojrzała na Gandalfa. Ten również na nią spojrzał. I wtedy TO się stało. Gandalf odczytał, że dziewczyna chce się z nim hajtnąć. Po chwili zweryfikował swoje spostrzeżenia.
- Ona tylko cię prosi, żebyś odstawił jakiś numer - skarcił się w myślach Gandalf
- Leoglasie, niech im będzie. Poradzimy sobie.
- No to CU [czyli na razie]
- Gandalfie, co ci pieprznęło do łba!!!
- Uspokój się...Powiedz...Chciałbyś zobaczyć dziewczyny w ciekawej perspektywie...albo tą twoją wilę?
- Głupie pytanie.
- No to zaufaj mi.
Przygotowania do niespodzianki ruszyły pełną parą. W ciągu dwóch godzin ponad połowa pracy była za nimi. Ogromna peleryna-niewidka zawisła nad wejściem. Wszystkie drzwi na korytarzu zostały zapieczętowane. Pozostało czekać.
- Ale jak przetniemy linę bez zwracania na siebie uwagi?
- I tu przyda się twoje elfickie uzdolnienie. Masz przy sobie łuk?
- Mam strzałą przeciąć linę...aaaaa. Sprytne.
- No to zostało nam tylko czekać.
Nie mając nic innego do roboty, Gandalf i Leoglas wyszli na zewnątrz, aby móc wypatrzyć nadchodzących ludzi. Po dwóch butelkach piwa, jednej faji i dwóch rozdaniach w pokerka, Leoglas zauważył na horyzoncie ciągnące do zamku tłumy.
- Nadchodzą. Czuję się tak, jak mój prapra kiedy staną przed bramą Mordoru. Tylko dlaczego?
- Lepiej skiknij po łuk bo będzie nieciekawie.
- Spoko, mam dziesięć minut tak na oko.
- Nieważne. Leć po ten łuk.
Elf natychmiast pomknął do dormitorium po sprzęt. Wrócił po trzech minutach.
- Do boju, żołnierze Bitwy Dwóch Armii.
- Jasne, dwóch na ponad pięć setek.
- Ale my mamy spryt. Wiejemy.
Leoglas ustawił się w zacienionym kącie, na pierwszym piętrze, skąd miał dobrą widoczność. Natomiast Gandalf ukrył się za kolumną, czekając na znak kumpla, aby zapieczętować wszelkie drzwi "Ale tak na amen". W końcu do korytarza zaczęli napływać wycieczkowicze. Aby zatrzymać ich w korytarzu, Leoglas powiesił kartkę, zgodnie z którą wszyscy, którzy byli w Hogsmeade, mieli zostać w wejściu. W końcu Leoglas zobaczył, kogo chciał. Gwizdnął przeciągle niczym puszczyk. Na umówiony znak Gandalf natychmiast zamknął wszystkie drzwi. W powietrzu uniósł się świst strzały a następnie odgłos przeciętej liny. Po chwili wszyscy zgromadzeni w korytarzu wyglądali jak zawodnicy triathlonu po przepłynięciu 1,5 km wpław. Szary z łatwością dostrzegł Van i jej kumpele oraz Fleur, natomiast Gandalfowi przychodziło to z trudem.
- Gandi, ładujemy się przez drzwi.
- Dobra.
CO ZOBACZYLI GANDALF I SZARY? CZY BĘDĄ MIELI PRZEZ TO PRZERĄBANE? CZY VAN ODSTAWI NUMER Z GANDALFEM? CZY SZARY DORWIE SIĘ WRESZCIE DO FLEUR? CZY W KOŃCU POJAWI SIĘ POTTER, MALFOY I WIELU INNYCH, BARDZIEJ ZNANYCH?
TO W KOLEJNYM ODCINKU (NIEKONIECZNIE RENTY)