- Potter
Harry'ego przebiegł dreszcz strachu, po chwili wymówił parę słów
- Tak panie profesorze
Harry usłyszał glos Snepe'a, najgłupszego człowieka na świecie, czyli jego nauczyciela od eliksirów
- Do odpowiedzi Potter - W głosie Snepe'a dało się słyszeć nutę satysfakcji.
- Czemu zawszę ja Profesorze? - Harry zrobiłby wszystko żeby nie iść dzisiaj do tablicy
- Zamknij się Potter, do tablicy natychmiast, albo........
Harry już widział co Snape chce powiedzieć, on chce powiedzieć ....
- Albo minus 20 punktów Potter - Dokładnie tak jak Harry myślał.
- Idę Panie profesorze - Usłyszał śmiech Malfoya i jego goryli
Wstał i bardzo wolno zaczął zmierzać w kierunku biurka Snape'a
Zatrzymał się i czekał na pytanie.
- Oh, Potter, najchętniej zapytałbym cię o coś czego nie wiesz ale tym razem dam ci szansę.
Harry gdy usłyszał słowo szansa, już zaczął myśleć, że Snape da mu coś łatwego, gdy nagle usłyszał jeszcze raz jego glos.
- Zmieniłem zdanie Potter, co to jest "Piruse Denentus Kentorekse"
- Że jak?
Wszyscy Ślizgoni zaczęli się śmiać, i jak zawsze ręka Hermiony uniosła się w górę.
- Ja wiem profesorze - odezwała się.
- Zamknij się Granger - Syknął Snape - Więc Potter nie wiesz co to jest?
Harry'ego nagle olśniło.
- Jest to sfermentowana żółć gumochłona połączona z piórem feniksa, wymieszana, tworzy się z niej eliksir który sprawia, całkowitą utratę pamięci - Snape popatrzył na niego ze zdziwieniem w oczach.
- Potter skąd ty to wiesz, więc powiedz co to jest...... Maleks.
Harry tego nie wiedział, od razu chciał powiedzieć, że nie wie, gdy nagle sobie przypomniał.
- To..... to..... to jest....... jądro smoka... prawda?
- Potter, ty myślisz, niesłychane.
Ślizgoni zaczęli się śmiać. Harry marzył aby się zamknęli.
- Potter, pierwszy raz musze ci dodać punkty a nie je odjąć . Niesłychane taki głąb a wie co to jest Maleks.
Ślizgoni ryknęli ponownie śmiechem. Snape odprawił go ruchem ręki. Harry szybko kroczył ku swojej ławce.
Kiedy doszedł do ławki Hermiona siedziała oburzona po słowach Snape'a, a Ron rysował sobie na pergaminie błyskawice. Usiadł. Po chwili Hermiona i Ron popatrzyli na niego.
- Harry, czy to co ja słyszałem to jest prawda? Czy tylko mi się zdawało, że Snape dał punkty Gryffindorowi? - Zapytał Ron
- No, chyba mi dał
- Dobrze odpowiedziałeś i musiał ci dać - Mruknęła Hermiona.
- Snape nic nie musiał, on jest nauczycielem i on na to sra czy dobrze czy źle - Powiedział Ron szeptem.
Zajęcia eliksirów powoli dobiegały końca. Już wszyscy zaczęli się pakować, zadowoleni, że to dzisiaj ostatnia lekcja.
Neville który był uczulony na profesora Snape'a odetchną i wyskoczył z sali. Malfoy, wraz ze swoimi gorylami wyszedł za Nevillem uśmiechając się bardzo podejrzliwie, a Harry znał ten uśmiech., aż za dobrze.
On chce coś zrobić Nevillowi.
- Ron.
- Co? - Ron właśnie się pakował.
- Mam dziwne wrażenie, że Malfoy chce coś zrobić Neville'owi. - Mruknął do Rona.
Harry Potter - Śmierć ku chwale. Część 2
Profesor Dumbledore wolnym krokiem szedł ku lochom. To co się wydarzyło, było bardzo okropne.
Trzej uczniowie ze Slytherinu napadli na jednego Gryfona, jak oni się tłumaczyli?
- Profesorze, my chcieliśmy pogadać na osobności z Longbottomem, nic poza tym.
Dumbledore zaczął schodzić ku miejscu wypadku, w głowie wciąż dźwięczały mu słowa Draco Malfoya.
- Ja nie chciałem, o boże, co ja zrobiłem......
Neville Longbottom, został spetryfikowany przez tak młodego ucznia....... Dumbledore, próbował sobie to wytłumaczyć.
"Przecież to niemożliwe by pięcioklasista mógł spetryfikować kogoś innego" myślał sobie w duchu dyrektor. A do tego Potter który drze się na cały głos.
- Malfoy, pożałujesz tego!!!!!!!
Wszystko było takie dziwne, niewątpliwie w szkole działo się coś dziwnego, zresztą nie pierwszy raz...
Ta szkoła, była pełnym tajemnic wielkim budynkiem., gdzie młodzi czarodzieje uczą się magii.
Szkoła ta nazywa się rzecz jasna Hogwart. Nagłe zobaczył profesor McGonagall stojącą przed Snapem i drącą się na niego.
- Snape, twój uczeń spertyfikował Longbottoma!!!!!!!!!!!
- To nie on, zapewniam cię...
- Zamknij się Snape!!!!!!!
- Licz się ze słowami McGonagall.
- Dosyć tego!!!! - wrzasnął Dumbledore. Oboje umilkli jak za dotykiem różdżki chociaż nie musiał jej nawet wyjmować.
- Nie mamy dowodów, że to Malfoy. - Rzekł spokojnie dyrektor - Ale nie możemy powiedzieć, że tego nie zrobił. Na razie dyskusje nie mają sensu.
- Snape, proszę za mną, McGonagall, idź do pokoju wspólnego Gryffindoru i uspokój uczniów.
McGonagall popatrzyła na Dumbledore'a z wyraźną niechęcią do niego i nagle...
- DUMBLEDORE, MALFOY SPERTYFIOKOWAL UCZNIA MOJEGO DOMU, CZY TO JUŻ NIC NIE ZNACZY??? ŻADAM STRATY DLA SLYTHERINU 50 PUNKTÓW A MOŻE NAWET WYWALENIA TEGO IDIOTY ZE SZKOŁY!!!!!!!!!!!
Profesorka kipiała ze złości łypiąc groźnie na Snape'a i Dumledore'a.
- McGonagall, uspokój się - powiedział trochę podenerwowany dyrektor.
- Dosyć tego!!!!!!!! W takim razie Dumledore, składam rezygnacje. - Warknęła.
I odeszła. Dumbledore stał jak wryty a Snape uśmiechnął się ukradkiem.
Harry Potter - Śmierć Ku chwale. Część 3
Harry siedział w pokoju wspólnym, w tym właśnie momencie marzył tylko o jednej rzeczy, dopaść
Malfoya, złapać go za rękę i zacząć go rozrywać, kawałek po kawałeczku, komórka po komórce atom po atomie, aż zostałaby z niego tylko krwawa miazga. Co prawda nie
po raz pierwszy ma takie marzenia bardzo często myślał o zabiciu, albo chociaż
mocnemu pobiciu Malfoya.
- Harry - Rozległ się znajomy glos. Harry nie odpowiedział, siedział niespokojnie kręcąc nogami.
- Harry.... - ponowny głos Rona przetoczył się po ( prawie pustym ) pokoju.
- Co? - warknął w odpowiedzi Harry.
- Jak, myślisz...... czy to naprawdę zrobił.......Malfoy...?
- Według mnie tak.
Ron popatrzył na swojego przyjaciela, bardzo dziwnym wzrokiem.
- Ale.....- Zaczął znowu Ron - To jest przecież niemożliwe.....
- Co masz na myśli? - Harry po raz uderzał w stół, był coraz bardziej niespokojny, żadnych
wieści o Nevillu.
- No bo..... McGonagall.... mówiła nam ,że to jest bardzo trudne....i, że tylko bardzo wykwalifikowani...... czarodzieje...... są w stanie sperfytykowac kogoś...... -
mruknął cicho Ron.
Harry zastanawiał się nad słowami Rona. To prawda, niewielu czarnoksiężników umie rzycic to zaklęcie a już na pewno nie taki idiota jak Malfoy.
- Ale skoro to nie był Malfoy...... - Powiedział Harry - To kto to był???
- Ja tego nie wiem - usłyszał w odpowiedzi glos swojego kolegi.
W tym momencie do pokoju wspólnego wlazła Hermiona.
- O czym gadacie? - Zagadnęła od razu po wejściu i nie czekając na odpowiedź......
- To nie Malfoy.
- A skąd ta pewność - warknął Ron, który dopiero co sam powiedział, że Malfoy nie
mógł tego zrobić.
- Widzisz, to jest niemo......... - Ale nie dokończyła. Do pokoju wspólnego wpadła profesor McGonagall po jej minie można było
odgadnąć rozwścieczenie, włosy miała w nieładzie.
- Zwołać wszystkich!!!!! - Krzyknęła.
Ron i Harry popatrzyli na siebie zaciekawieni. Nie minęło pół godziny a wszyscy Gryfoni zebrali
się w pokoju. Każdy był ciekaw co powie profesor. Ta nadal czekała na dwie osoby,
które się nie zjawiły. Po chwili westchnęła.
- Jak wiecie ogromna tragedia wydarzyła się w zamku dzisiejszego ranka - wszyscy
Gryfoni przestali ze sobą rozmawiać. Nagle w całym pokoju dało się odczuwać wielką
powagę.
- Ponieważ uczeń który z pewnością to zrobił, nie został ukarany - Profesor
rozglądnęła się po klasie - Postanowiłam..... złożyć.. rezygnacje...
Wszyscy popatrzyli na profesorkę, niezbyt wyraźnie, większość uczniów wyglądała na bardzo zmieszaną.
- Przyszłam się pożegnać.
Harry Potter -Śmierć ku chwale.
Część 4
- Jak mogła?, Jak mogła odejść - Co chwile dopytywał się Ron za każdym razem gdy wspomniano temat odejścia Profesor McGonagall.
- Ciekawe kto będzie naszym nowym opiekunem? - Pytała się Hermiona.
- A kto będzie nowym nauczycielem od Transmutacji? - Pytał się Harry. Na takich właśnie rozmowach , nie tylko trójka przyjaciół, ale i cały dom Gryffindoru spędził następne trzy dni. Nikt nic nie wiedział, ale każdy chciał jak najprędzej się dowiedzieć co się teraz stanie z całym domem.
- Pora iść na eliksiry - Powiedziała Hermiona przy śniadaniu następnego dnia - Mamy jeszcze niecałe dziesięć minut ,by zjeść śniadanie i dojść do lochów.
- Taaaaaaaaa...... lecę pędzę - mruknął zaspany Ron - Moje marzenie to iść na eliksiry, i spędzić dwie godziny ze Sneapem.
- Mojeeeeeeeee........ też - ziewnął Harry.
- Chcemy czy nie, eliksiry to też lekcja - Warknęła zdenerwowana Hermiona. - Mamy jeszcze pięć minut, idziemy!
- Hermi wyluzuj - leniwie mruknął Ron .
Hermiona spojrzała na Rona z niechęcią, prychnęła pogardliwie i odeszła od stołu.
- Ron, ja też idę, zaraz się spóźnimy - Harry, który również, nie miał najmniejszej ochoty iść na lekcję, zdecydował, że przecież jak nie pójdzie to Gryffindor straci, punkty.
- No dobra...
Razem wstali od stołów, i ruszyli ku lochom, jak zawsze droga do sali im się dłużyła, już mijali portret poobdzieranej czarownicy. W końcu stanęli przed drzwiami do sali eliksirów.
- No cóż, zaraz usłyszymy głos największego głupka na świecie, który zagdacze "Spóźniliście się , minus dziesięć punktów" - Mruknął znużony Ron. - Ale trzeba wejść.
Ron uderzył mocno ręką w drzwi od sali, te się otworzyły, i razem z przyjacielem wkroczył do miejsca tylu upokorzeń, lecz ledwo co weszli do sali, Harry stanął i z wielkim zdziwieniem wpatrywał się w nowego nauczyciela od eliksirów. Za biurkiem siedziała kobieta. Była to kobieta, którą Harry bardzo dobrze znał. Dursley'owie często zostawiali go z tą panią, gdy gdzieś wyjeżdżali. Za biurkiem siedziała Arabella Figg.
Harry Potter -Śmierć ku chwale.
Część 5
- No, no ,no, z wielką przykrością muszę stwierdzić, iż za spóźnienie grozi waszemu domowi utrata dziesięciu punktów, ale, że będę łaskawa odejmę Gryffindorowi tylko pięć punktów, jednym słowem Potter, masz szczęście - zakrakała profesor Figg. Mimo, że miała o wiele łaskawsze spojrzenie niż Snape, i znała Harrego dość dobrze, to każdemu uczniowi mogłoby się zdawać, że tak samo jak profesor Snape uwielbia odejmować punkty.
- Ja..... Ja myślałem, że pani jest mugolką - Wyjąkał Harry, nadal zbyt wstrząśnięty tym co zobaczył.
- Potter, radzę ci usiąść w ławce - Głos nowej profesorki stawał się coraz bardziej ostrzejszy.
Harry posłusznie usiadł przy swoim stałym miejscu, pomiędzy Ronem, a Hermioną,, z tyłu usłyszał chichoty Malfoya.
- Panie Malfoy, minus dziesięć punktów dla Slytherinu - Odezwała się Profesor Figg
Chichoty ustały, Harry był w tym momencie wdzięczny tej dziwnej staruszce.
- Dzisiaj nauczymy się ważyć eliksir Naplokonowy, ten eliksir powoduje śmierć, lub jak ktoś go źle przygotuje, tylko dożywotnią śpiączkę - profesorka mówiła teatralnym szeptem.
- S-S -Serio - Zająkał się Ron - Powoduje śmierć, ale takie eliksiry są zabronione w Hogwarcie
- Ty jesteś Weasley? - Zapytała się Figg
- Tak
- Więc słuchaj uważnie, mi się nie przerywa jak mówię, ta ignorancja sprawia, że Gryffingor traci dziesięć punktów - Warknęła profesorka, lecz później dalej kontynuowała - Potrzebne nam są cztery składniki: Meleks, Pióro żurawia, kość psa oraz kawałek pająka. Na dźwięk słowa pająk, Ron gwałtownie się oddalił od stolika.
- Lecz nie, zdążymy go uwarzyć dzisiaj bo lekcja się kończy, żadnej pracy domowej, życzę miłego dnia.
Harry Potter -Śmierć ku chwale.
Część 6
- Stara wredna Jędza - Darł się Ron pod koniec lekcji eliksirów - Jest gorsza niż Sneap, wredna małpa.
- Ron, spójrz na to z innej strony, Slizgoni też stracili parę punktów, a gdyby to był Sneap, to by nie stracili - Odezwała się Hermiona
Ron sprawiał wrażenie dość zakłopotanego
- A........... faktyczniee
Dni mijały bardzo szybko, dla Harrego zdawało się, że jeden dzień to jedna godzina. W szkole nic się nie działo, dopóki, dopóty nie zaczął się sezon Qiuditcha. Jak zwykle całą szkołą wstrząsnęła mocna fala podniecenia, nie mówiąc już o samym Harrym, który aż skakał z radości. W zeszłym roku mecze Quiditcha nie odbywały się z powodu turnieju trójmagicznego, więc Harry zdążył się już za tą niesamowicie emocjonującą grą bardzo stęsknić.
- Ale, kto będzie naszym nowym kapitanem - Zapytał Harrego przy śniadaniu Fred Weasley, starszy brat Rona, tak jak Gorge był on w drużynie pałkarzem - Wooda już nie ma, kto nas poprowadzi do boju????????
- Mnie się nie pytaj, ja nic nie wiem, poza tym, że jestem cholernie śpiący - Odparł znudzony Harry.
Lecz akurat w tym momencie musiała przyjść reszta drużyny, czyli George Weasley,
Angelina Jonson, Katie Bell oraz Alicja Spinnet, zaraz po ich przyjściu zaczęła się ożywiona dyskusja na temat nowego kapitana.
- Według mnie - Zaczął George - Nowym kapitanem powinien być Fred.
- Nieeeeee - Odezwał się z kolei Fred - Nowym kapitanem powinien zostać George.
- A ja myślę, że najbardziej do roli kapitana pasowała by Angelina - Zaproponował Harry
- Nieeeeee, ja nie chce- Zarumieniła się Angelina - Ketie do tego pasuje
- Jaaaaaaaa?????? Ależ skąd - Ketie Bell zaczęła wymachiwać przecząco głową - Może Alicja???
- Hmmmmmmmmm, a mogę odmówić???? - Alicja bardzo się zmieszała - Eeee, nie mogę? No dobra, ale i tak musimy pomyśleć o nowym obrońcy, przecież Wood był też obrońcą
- Trzeba znaleźć kogoś, kto umie grać - George zaczął się zastanawieć
- Ja wiem kto - Harrego nagle olśniło - Taki szóstko klasista, jak on miał na imię.. o pamiętam Micheal Drewens, on bardzo dobrze gra.
- No Harry, ty to masz łeb - zaczął Fred - Ale nie szósto klasista , tylko gość który skończył już szkołe
Wszyscy zaczęli się śmiać, no poza Harrym.
- A może nasz braciszek???? - Zażartował George - On marzy o tym.
- Nie, on nie umie grać - Fred musiał wziąć to na poważnie - Hmmmmmmm
- Ale można dać mu szanse, prawda????? - Harry, już wiedział, że nikt z drużyny tego nie zaakceptuje - Ale można wziąć go na jakiś trening i zobaczyć co umie.
- Noooooo, w sumie to niby można........ głosujemy, czy chcecie wziąć mojego brata na trening próbny, kto chce ręka w górę - George z taką powagą wypowiedział te słowa, żę wszyscy zaczęli się śmiać, lecz wszystkie ręce wystrzeliły w górę.
Harry Potter -Śmierć ku chwale.
Część 7
Harry uradowany zmierzał do wieży Gryffindoru, jak najszybciej chciał przekazać tą wiadomość Ronowi. Stanął przed portretem grubej damy, wypowiedział hasło (znicz) i wszedł do pokoju wspólnego. Za stolikiem czekali na niego Ron, Hermiona i ku wielkiej radości Harrego Naville.
- Neville!!!! - Krzyknął Harry, lecz Neville tylko nieprzytomnie pomachał mu ręką
Harry podbiegł do przyjaciół, ledwo stanął a usłyszał głos Rna.
- Pani Pomfrey powiedziała, że będzie się tak zachowywał jeszcze miesiąc. - Nagle jego twarz wykrzywił okropny grymas wściekłości - I mamy nowego opiekuna domu.......
Harry się odwrócił, ale nikogo nie zobaczył.
Za sobą usłyszał znowu głos Rona
- Zdradzić ci sekret kim ona jest????
Ale Ron już nie musiał nic mówić bo właśnie do pokoju weszła Arabella Figg, Harrego aż wykrzywiło do tyłu. Wolał by, żeby opiekunem ich domu został Sneap, a nie ta stary gargulec.
- Mam dla was złą wiadomość smarkacze - zagdakała, popatrzyła nerwowo po sali, chrząknęła a potem - Kolejna osoba została spertyfikowana.
- Że co!!?- Harry już miał zamiar chwycić różdżkę i pobiec do lochów by załatwić Malfoya paroma zaklęciami lecz Profesorka chwyciła go za ramie i rzuciła na ziemię.
- Potter, Malfoy nie ma z tym nic wspólnego, chcecie się dowiedzieć kto to????
W pokoju wspólnym zdążyła zebrać się już duża liczba osób, każda czekała na następne słowa profesorki, a Harry twierdząco kiwnął głową.
- Wasz bliski przyjaciel - zaczęła ponownie, rozglądając się po klasie - to............. - Pani Figg nagle załamała głos i wzdrygnęła się i zaczęła robić dziwne ruchy, zupełnie jakby ktoś rzucił na nią zaklęcie Cruciatus, lecz po chwili wróciła do siebie. Rozejrzała się spocona po sali i mrukneła:
- Ja.. ja....... przepraszam... - Wybiegła z pokoju Gryffindoru.
Harry za sobą usłyszał głos Rona.
-Co tu się do cholery dzieje???
Harry był tak wstrząśnięty tym co zobaczył , że zapomniał powiedzieć Ronowi o radosnej nowinie.
Harry Potter -
Śmierć ku chwale.
Część 8
Harry leciał na wielkim ptaku, po chwili zrozumiał, że siedzi na jakiejś osobie, i że to ta osoba leci na ptaku. Nagle ptak zaczął nurkować i wleciał w wielką dziurę, która znajdowała się w ziemi. Następnie leciał jakimś podziemnym tunelem, tunel się dłużył i dłużył. Nagle ptak się zatrzymał. Osoba na której siedział zeszła z ptaka i ruszyła ku jakimś dziwnym drzwiom. Nagle usłyszał głos, głos swojego największego wroga :
- A więc i ty wróciłeś do mnie - powiedział
- Tak mój panie - rozległ się głos osoby na której Harry siedział.
- I nie bałeś się, że zginiesz, gdy do mnie wrócisz - Znowu rozległ się głos Voldemorta
- Bałem się, panie. Ale nie tak jak Karakow - Nagle osoba na której Harry był zaczęła się pocić.
- Ale mimo to, muszę cię jakoś ukarać - Harry już wiedział co ma zrobić Voldemort, w chwilę później - Crucio!.
Śmierciożerca na którym znajdował się Harry , opadł na ziemię i zaczął krzyczeć, A Harry poczuł ogromny ból w miejscu swojej słynnej blizny. Śmierciożerca wił się z bólu a Harry razem z nim.
Harry otworzył oczy, był cały spocony i mocno dygotał. Dopiero po chwili zrozumiał, że to był tylko sen, okropny sen. Rozglądnął się dookoła, było ciemno a mimo to zobaczył nad sobą trzy osoby.
- Nic ci nie jest Harry - usłyszał głos Rona - Darłeś się jakby cię ktoś mordował.
- Noo, aż nas obudziłeś - Mruknął Dean Tomas, kolega Harrego z Gryffindoru
- Neville poleciał po panią Pomfrey i profesor Figg - Powiedział Seamus Finnigan.
- Ale.....ale........ co się stało???? - Harry był bardzo oszołomiony, nie wiedział co się dzieje.
- No..... przed chwila, wszyscy spaliśmy sobie spokojnie - zaczął Ron - i nagle usłyszałem takie dziwne odgłosy, wstałem z łóżka i obudziłem Deana, po chwili obudziliśmy Seamusa, chciałem obudzić i ciebie, ale - Ron przerwał, zrobił kwaśną minę - tu się cały spociłeś, wiłeś się po łóżku z jednej strony na drugą. I nagle wrzasnąłeś i twoja blizna Harry, nagle zaświeciła zielonym światłem i potem obudził się Neville i poleciał po Pomfrey, i ty się obudziłeś - Ron skończył swoją opowieśc, a Harry był bardzo roztrzęsiony.
Nie bardzo wiedział co się stało, ale ten sen.. głos tego śmierciożercy był bardzo znajomy. Lecz Harry nie miał wiele czasu na rozmyślania, bo właśnie do dermatorium wpadła pani Pomfrey i profesor Figg.
- Złotko nic ci nie jest? - Pani Pomfrey już z daleka zaczęła do niego krzyczeć
- Nie nic......... - Odpowiedział Harry
Harry Potter -
Śmierć ku chwale.
Część 9
- Ale... czemu tak się darłeś??? - Dopytywał się Ron, przy śniadaniu - To był jakiś koszmar prawda??
Harry nie miał ochoty z nikim rozmawiać, czuł się okropnie, mimo iż blizna bolała go w nocy, to do teraz czuł jeszcze lekkie szczypanie. Był bardzo zdziwiony swoim nagłym atakiem bólu, dojadał właśnie śniadanie (kromka chleba posmarowana dżemem) i rozmyślał. Podstawowym pytaniem które sobie zadawał było : Kim był Śmierciożerca?? W zeszłym roku Syriusz poradził mu, aby podczas bólu blizny poszedł do Dumbledora, tak zamierzał i dzisiaj zrobić.
- Ron, jest jedna rzecz, o której zapomniałem ci powiedzieć - Harry właśnie sobie przypomniał o wczorajszym uzgodnieniu w którym Ron miał zostać obrońcą - czy zechciałbyś zostać obrońcą w naszej drużynie Quiditcha????? - Reakcja Rona przekraczała najśmielsze oczekiwania, zaczął skakać z radości, potem biegał po szkole gadając o tym każdemu kogo spotkał (a nawet pani Figg, która przyjęła tę wiadomość mówiąc - Weasley???) Mniej więcej po obiedzie doszedł do siebie i zapytał się Harrego, czy nie żartował.
Harry tymczasem rozmyślał czy pójść do Dumbledora, czy nie, nie znał nowego hasła do jego gabinetu, żaden z nauczycieli mu go na pewno nie powie, ani nie zaprowadzi do dyrektora. Lecz Ron wpadł na znakomity pomysł.
- Harry, a może byś wziął Pelerynkę Niewidkę oraz mapę Huncwotów i czekał przed gabinetem dyrektora,, profesor McGonagall codziennie o 20.00 chodziła składać raport, a ,że teraz zastępuje ją Figg - Ron się uśmiechnął.
- Ron, ale mapa została skonfiskowana w zeszłym roku, jak Dumbel dowiedział się o niej od Bertiego Crucha.
- Ale nadal masz pelerynkę - Ron nie ustępował.
Po pewnym czasie, Harry zgodził się na plan Rona, o 19.25, Ron podał hasło Grybej Damie, by Harry mógł wyjść.
- No to na razie, na pewno ci się uda - zawołał za nim Ron.
Harry Potter -Śmierć ku chwale.
Część 10
Harry zmierzał w swojej pelerynce ku gabinetowi dyrektora. Bardzo wątpił w powodzenie swojej wyprawy, ale przecież nie miał innego wyboru, poza tym, chciał jeszcze zapytać się Dumbeldora o coś innego. Nagle się zatrzymał, miał wrażenie, że ktoś go śledzi, albo podąża tą samą drogą co on. Wiedział, ze ma na sobie, pelerynkę niewidkę i, że nikt go nie może zauważyć, ale instynktownie schował się za jakimś posągiem.
Po chwili wyczekiwania usłyszał kroki i podniecone szepty
- A ja ci mówię, że coś ty słyszałam - rozległ się bardzo znajomy głos. Głos ten należał do osoby którą Harry darzył bardzo głębokim uczuciem. Cho Chang, szukająca drużyny krukonów szła, z jakimś chłopakiem którego Harry już kiedyś widział.
- Cho, wydaje ci się, ja myślę, że się przesłyszałaś - Mruknął jej towarzysz - Czy warto zrywać naszą Randkę tylko dlatego, że ci się coś przesłyszało?
Harry kipiał z wściekłości, jakiś idiota podwala się do Cho!!!! Jego umysł teraz całkowicie zapomniał po co miał iść, zapomniał o wszystkim co chciał powiedzieć Dyrektorowi. Teraz chciał kopnąć tego czubka w zadek by się zwijał z bólu. Lecz wkrótce się opanował i trochę uspokoił. Miał zamiar ruszyć dalej gdy usłyszał głos Cho.
- Słyszałeś, podłoga sama skrzypi? Ktoś tu jest Dawidzie mówię ci!!!! - Prawie krzyknęła.
- To dlaczego się ukrywa??? - Dawid nie dawał za wygraną.
Harry postanowił, pobiegnie na dół, zdejmie pelerynę i wyjdzie z rogu jakby nigdy nic, mówiąc, że coś koło niego przebiegło, mocno go szturchając. Ale po chwili, zrezygnował z tego pomysłu. Po co ma zdejmować pelerynke???? Jest przecież niewidzialny!! Wyszedł zza pomniku i Cho razem z Dawidem od razu się odwrócili w jego stronę. Dawid też musiał go usłyszeć bo krzyknął:
- Kto tu jest???? Kto tu jest!!!!!
- Może lepiej stąd pójdźmy stąd?? - Mruknęła Cho nieco wystraszona.
Lecz Dawid cały czas nawoływał:
- KTO TU JEST DO JASNEJ CHOLERY???!!!!
Harry dławił się ze śmiechu, zabawnie to wyglądało, "chłopak" Cho darł się na cały głos w przeciwną stronę do Harrego a Cho ciągnęła go za ramię mrucząc "Chodźmy stąd"
Właśnie ten moment wybrał Harry by zbiec po schodach. '' Jeszcze chwile, sekundę '' - myślał
Już, Harry wyrwał się biegiem zza pomnika, Dawid obrócił się na pięcie i nasłuchując za krokami Harrego zaczął biec za nim. Harry wykręcił i zatrzymał się. Dawid biegł wprost na niego.
''Teraz '' - usłyszał swój własny głos w swoich myślach. Szybko odskoczył na bok i wystawił nogę do przodu.
Dawid w pełnym biegu potknął się o nią i runął na ziemie. Harry szybko pobiegł dalej.
Koło obrazu Czarodzieja który je wiśnię, coś mrugnęło Harremu przed oczami. Po chwili słychać było krzyk przerażenie.
- AAAAAAAAAAA!!!!!!
- Sensidiu!!!! - Jakiś ostry głos, wypowiedział nieznane Harremu zaklęcie
Harry Potter -Śmierć ku chwale.
Część 11
Harry zawahał się, mógł biec dalej i zrealizować swój plan, ale jak pobiegnie na ratunek może trawi na osobę która spertyfikowała Nevilla, a teraz ta osoba teraz ma zamiar spertyfikować Deana Thomasa. Harry bowiem zrozumiał do kogo należał ten krzyk. Postanowił pomóc Deanowi. Zaczął biec w stronę po której usłyszał krzyk, lecz właśnie teraz...
- Kto tu jest???? - Dawid nadał go szukał, koło niego szła Cho, teraz już bardziej zdecydowana, oboje mieli wyjęte różdżki. W takiej sytuacji, Harry miał parę wyjść, zdjąć pelerynę i pobiec pomóc Deanowi wcześniej tłumacząc się Cho i Dawidowi, albo przebiec koło nich, ale wtedy oni pobiegną za nim. Czarodziej zobaczy tylko ich, Harry ucieknie ale Cho zostanie spertyfikowana. Zaświtał mu w głowie jednak pewien pomysł.
Wyjął różdżkę i mruknął tak cicho jak tylko umiał celując jednocześnie w Dawida.
- Flipendo. - Z jego różdżki wystrzelił jak pocisk pomarańczowo- żółty strumień energi, ugodził Dawida w brzuch. Ten się skulił i upadł na ziemie. '' Nie było innej rady '' pomyślał Harry spocony, lecz nim wziął pod uwagę, że Cho będzie rzucać zaklęciami gdzie popadnie...
- Inceruss!!!!!!!! - Wrzasnęła, a jej piskliwy głos odbił się echem po korytarzu, z jej różdżki wyleciał niebieski strumień który przeleciał obok Harrego. '' Cholera '' Takiego obrotu sytuacji się nie spodziewał.
- Invidiepto.. - cicho mruknął , Cho dostała i opadła na ziemie. Harry użył zaklęcia usypiającego. Teraz gdy usunął kłopoty ze swej drogi, puścił się biegiem do miejsca z którego słyszał krzyk, ale tak jak myślał przybył za późno. Dean leżał sztywny na ziemi, cały spopielały, bez życia, bez wyrazu w swoich oczach. Tak samo wyglądała w zeszłym roku inna, znana Harremu osoba. Jego przeciwnik w Turnieju Trójmagicznym - Cedrik Diggory - tylko on został zabity. Harry podszedł do Deana i popatrzył na niego jeszcze raz. Potem bardzo cicho mruknął:
- To moja wina... - lecz zanim zdążał cokolwiek jeszcze powiedzieć, ktoś położył mu rękę na ramieniu. Harry się obrócił. Stała nad nim Arabella Figg.
- Harry... Nic ci nie jest?? - Zapytała , tym razem o wiele cieplejszym głosem niż zwykle
- Dean... to o niego trzeba się martwić, ale... - Harry się zawahał - Ja mam na sobie pelerynkę niewidkę, jak to możliwe, że pani mnie widzi??? I co tu pani robi???
Ta tylko westchnęła, lecz po chwili odpowiedziała:
- Narobiłeś niezłego hałasu usypiając Pannę Chang oraz atakując pana Danielsa Potter, wiem jednak, że robiłeś to w słusznej sprawie, więc nikt się o tym nie dowie, a ja gdy usłyszałam krzyki przybiegłam, ale o tym później - urwała rozmowę i złapała Deana
- Potter pomóż mi- mruknęła i gdy Harry złapał kolegę, było słychać w jej oddechu dużą ulgę.
Harry Potter -Śmierć ku chwale.
Część 12
Harry pomógł profesorce zanieść Deana, do skrzydła szpitalnego. Miał zamiar się zapytać o coś panią Figg, chwilę się zawahał, a potem :
- Jakie jest hasło do gabinetu dyrektora? - zapytał nieśmiało Harry. Ta się na niego popatrzyła, jakby rozważała jego pytanie, choć Harry doskonale wiedział, że ona zna doskonale odpowiedź, ponieważ każdy nauczyciel je zna. W końcu odpowiedziała :
- Niestety Potter, tego ci nie zdradzę, nie ma szans - Warknęła
- Ale ja mam bardzo poważną sprawę do Dymbledora, to znaczy do profesora Dumbledora - dodał szybko widząc spojrzenie pani Figg, bardzo podobne do spojrzenia Profesor McGonagall.
- A co może być ważniejsze od tych nieszczęść, które nękają nasz zamek - zapytała kpiąco patrząc gdzie obok Harrego jakby była przekonana, że on tam stoi.
- To jest sprawa pomiędzy mną - zaczął - a profesorem - odparł Harry.
- Potter, nie zwracaj się do mnie takim tonem, teraz idę do dyrektora złożyć raport i nie chcę, żebyś za mną szedł, bo wiem, że masz taki zamiar - Powiedziała, a z każdym słowem jej głos stawał się coraz ostrzejszy.
Ponieważ rozmawiała z nim bardzo cicho, pani Pomfrey nie słyszała ich słów, po chwili, wyszła zza łóżka Deana i oznajmiła pani Figg:
- Za tydzień stąd wyjdzie - powiedziała rześkim, ale i zmęczonym głosem - Pani też powinna wziąć
Harry miał zamiar się zapytać co, ale sobie przypomniał, że jest niewidzialny.
- Jeszcze nie Poppy, jeszcze mam trochę czasu- odparła Pani Figg
- Ale przyjdź za pół godziny, Dumbledor powiedział, że ostatnio miałaś atak - mimo, iż pani Pomfrey wyraźnie powiedziała " Przyjdź za pół godziny " to Harry wiedział, że tym zdaniem nalegała by Figg coś zażyła już teraz.
- Powiedziałam nie teraz - Warknęła
- Dobrze, dobrze, ale masz być za pół godziny - odpowiedziała Pani Pomfrey
Harry Potter -Śmierć ku chwale.
Część 13
Harry bardzo powoli zmierzał do wieży Gryffindoru. Ten wieczór był bardzo dziwny, zdarzyło się za dużo tajemniczych rzeczy. Dean speryfikowany a pani Figg bierze coś i dostaje jakiś ataków. Ale to nie to najbardziej Harrego martwi. Głos osoby która spertyfikowała Deana. Był bardzo znajomy. Harry bardzo często go gdzieś słyszał, ale nie mógł sobie skojarzyć gdzie. Teraz gdy już nie było zagrożenia, mógł zdjąć pelerynę. Szedł bardzo szybko. Postanowił sobie, że napisze do Syriuszu - jego ojca chrzestnego, który został skazany za morderstwo którego nie popełnił.
- Zlew - mruknął Grubej Damie , było to oczywiście hasło do jego domu, portret otworzył się na tyle, by Harry mógł wejść. '' Musi być późno '' pomyślał, nikogo nie było już w pokoju wspólnym, słychać było tylko, wiatr który uderzał w okna. Harry zaczął się wspinać po schodach wiodących do dermatorium chłopców.
- To ty Harry??? - Ron szeptem odezwał się ze swojego łóżka by nikogo nie obudzić.
- Taaa.... Chyba ja - odparł niemrawo Harry.
- Udało się??? - zapytał się Ron
- Nieeee.... Chyba nie
Następnego dnia Harry zszedł do sowiarni by wysłać list do Syriusza, w zeszłym roku Syriusz doradził by nie za często wysyłał Hedwigę, żeby używał też sów szkolnych. Harry wyjął kawałek pergaminu i zabrał się do pisania. Po chwili uradowany przeczytał głośno swój list.
Drogi Syriuszu,
W szkole dzieją się ostatnio dziwne rzeczy
Wybacz, że dopiero teraz postanowiłem napisać
Ale wcześniej nie mogłem, ale i nie miałem czasu
Profesor McGonagall złożyła rezygnacje.
Mamy więc nowego opiekuna domu, jest nim
Aravella Figg. Również zniknął gdzieś Snaep i
Pani Figg zastępuje również go na lekcji
Eliksirów . W szkole tymczasem jakiś napastnik atakuje
Ucznów i ich pertyfikuje
Nie wiem co się dzieje ale to jest bardzo dziwne
Harry
'' Brzmi dobrze '' pomyślał, przywiązał list do nogi jakiejś wyjątkowo niespokojnej płomykówki.
Harry Potter -Śmierć ku chwale.
Część 14
Harry patrzył przez chwilę jak płomykówka odlatuje. Następnie pognał po schodach by wrócić do pokoju wspólnego. Po chwili stanął przed drzwiami Gryffindoru. Wypowiedział hasło i pobiegł do dermatorium chłopców. Wszyscy spali, no... prawie wszyscy bo Nevill leżał na brzuchu coś cicho pomrukując. Harry wolnym krokiem podszedł do Nevilla.
- Neville, co robisz? - zapytał ziewając.
- Prace domową, zapomniałem ją zrobić wczoraj, przypominajka mi przypomniała - odpowiedział, Harry zauważył ,że Neville bardzo mocno ściska jakiś kawałek pergaminu. Nie wiedział czy zapytać o to co chciał....
- Pamiętasz kto cię spertyfikował? - mruknął bardzo cicho. Navile wzdrygnął się lekko i popatrzył na Harrego z przerażeniem. Pokiwał przecząco głową. Harry zauważył , że zrobił to bardzo nerwowo.
-Nie, nie pamiętam - Harry postanowił już o nic nie pytać, bo wiedział, że samo wspomnienie tego co się stało wywoływało w koledze dreszcze. Rzucił się na łóżko, i zaczął rozmyślać o wczorajszych lekcjach.
I dopiero teraz doszedł do niego jeden fakt. Jest w Hogwarcie już trzy miesiące. I jeszcze nie odbyła się ani jedna lekcja obrony przed czarna magia ani Opieki nad magicznymi zwierzętami. Na tych lekcjach zazwyczaj mieli wolne. Hagrida też w tym roku nie widział ani razu. I co miała wypić profesor Figg, a czym przypomniała jej pani pomfrey?? I jak go zobaczyła skoro miała na sobie pelerynkę niwiedke??? Te wszystkie pytania kłębiły mu się w głowie. Ale był zbyt śpiący by się dłużej nad tym zastanawiać. Głowa sama opadła mu na poduszkę. Lecz był jeszcze jeden problem. Quiditch. Niedługo zacznie się sezon. A nie mieli jeszcze żadnych traningów, a trzeba było sprawdzić umiejętności Rona jako obrońcy. "Fajnie by było mieć Myślodsiewnie" - pomyślał i zasnął.