- Harry!!!- Harry obrócił się i zobaczył dziewczynę z burzą
brązowych włosów na głowie i pięknymi brązowymi oczami,
biegnącą w jego stronę. Była to jego najlepsza przyjaciółka,
Hermiona Granger. Hermiona rzuciła mu się na szyje, a Harry
zdziwiony i jakoś dziwnie szczęśliwy objął ją mocno. Stali
przytuleni do siebie przez jakieś dziesięć minut, dopóki nie
usłyszeli krzyków:
- Hermiona! Harry!!!- Był to Ron wraz z rodzeństwem.
- Widzę nową parkę w Hogwarcie...- Powiedział Fred a jego
rodzeństwo wybuchło śmiechem.
- Nie żartuj - To tylko gest przyjaźni - Odpowiedziała Hermiona
czerwona jak burak - No może, ale chodźmy szukać jakiegoś wolnego przedziału, bo
wszystkie nam pozajmują. - Ruszyli szukać miejsc, taszcząc
kufry. W jednym przedziale Harry zauważył Cho Chang. Cho
podobała mu się, ale teraz jak ją zobaczył nic nie poczuł.
NIC!!! Harry stanął przyglądając się dziewczynie, bo nie był
pewny czy to ona. Hermiona, która szła przed nim odwróciła się.
- Harry - Idziesz ?- Do jego uszu doszedł głos, który słyszał
już nie raz, ale teraz był dal niego taki aksamitny. Popatrzał
się na nią i zobaczył, jak w jej włosach odbija się słońce, że
cała jest Najjaśniejszym punktem świata. Harry znieruchomiał
patrząc na nią z otwartymi ustami. - Dobrze się czujesz ?- Zapytała i podeszła do niego. Harry
ocknął się, a Ron krzyknął na nich, że znalazł wolny przedział.
Hermiona zajęła miejsce obok Harry'ego. Jechali i jechali, aż
Hermiona zasnęła na jego ramieniu. Harry delikatnie oparł jej
nogi o przeciwne siedzenie i przytulił do siebie czując błogie
szczęście Pociąg Londyn -Hogwart zwolnił tempo.
- Harry - Może lepiej ją obudź
- Zaraz - Harry chciał, aby ta chwila trwała wiecznie, ale
wiedział, że zaraz muszą wysiąść.
- Hermiono - Delikatnie pogłaskał ją po głowie szepcząc do ucha:
- Hermiono obudź się. Już dojeżdżamy - Dziewczyna otworzyła
oczy i widząc, że jest w ramionach Harrego uśmiechnęła się.
Zawsze o tym marzyła.
- Już. Już wstaje - Stanęła i przeciągnęła się. Po chwili
pociąg zatrzymał się i usłyszeli znajomy głos Hagrida.
- Pirszoroczniacy. Pirszoroczniacy! Za mną!!!- Trójka
przyjaciół wysiadła i ruszyła w stronę powozów. Niebawem
znaleźli się pod drzwiami do Wielkiej Sali. Dzisiaj sklepienie
było pełne gwiazd. Gdy już wszyscy znaleźli się przy stołach
swoich domów, prof. McGonagall wprowadziła pierwszoroczniaków.
Harry rozpoczynał już piąty rok nauki w Hogwarcie i pomyślał,
że za trzy lata już go tutaj nie będzie. Mina mu zmarniała, a
Hermiona widząc to zapytała:
- Harry, Coś nie tak ?
- Nie. Nic się nie stało. Wszystko w porządku Hermionko-
Hermiona wybałuszyła na niego oczy. Jeszcze nigdy tak jej nie
nazwał!
- Przepraszam. Mam jakieś schizy- Już wszyscy zostali
przydzieleni. Dumbledore wstał.
- Kochani uczniowie!!! Cieszę się, że was widzę...
- Dyrektor kontynuował przemówienie, ale Harry go nie słuchał.
Wpatrywał się w Hermionę. Uświadomił sobie, że szaleje na jej
punkcie. Zaczął coś do niej czuć. W wakacje tęsknił za nią,
ale wmawiał sobie, że po prostu brakuje jej tak jak Rona.
- No to wcinajcie!- Harry obudził się z marzeń, gdy półmiski
zapełniły się jedzeniem. Uczta trwała, aż wszyscy się najedli.
Dumbledore wstał i wysłał wszystkich do łóżek. Ron powlekł się
do dormitorium, nie żegnając się z nikim, ale Harry podszedł do
Hermiony.
- Dobranoc Hermi- Powiedział i uścisnął ją.
- Śpij dobrze - Harry.
***
Czas mijał i mijał, a Harry nie zrobił dalszego kroku w sprawie
z Hermioną. Zaczęły się lekcje i od tamtego wieczory ani raz
nie przytulił jej do siebie ani nic innego nie zrobił. Nie było
na to sposobności. Zaczął z nią cały czas siedzieć w
bibliotece. Ron też na początku przesiadywał z nimi, ale
znudziło go to i zaczął spędzać ten czas z braćmi. Pewnego
wieczoru, gdy już tylko Hermiona i Harry byli w bibliotece (
nie licząc pani Pince ) dziewczyna usnęła na książce. Potter
zauważył to, podniósł przyjaciółkę i zaniósł ją do jej
dormitorium. Delikatnie położył ją na łóżku, pogłaskał po
głowie i pocałował jej czoło.
Po cichu wyszedł do Pokoju Wspólnego i udał się do dormitorium
chłopców. Ron już spał, ponieważ Harry słyszał jego chrapanie.
Nie powiedział mu o swoich uczuciach do Hermiony, ale młody
Weasley domyślił się o tym. Potter długo nie umiał zasnąć.
Myślał, co zrobić, żeby być z Hermioną. W końcu zasnął. Miał
piękny sen. Śniło mu się, że idzie po błoniach i słyszy swoje
imię, wywoływane przez Hermi. Podbiegła do niego, a on ją
pocałował. Trwali tak długo...
- Harry! Wstawaj!- Harry obudził się. Zobaczył nad sobą Rona.
- Czemu nie obudziłeś?!- Zapytał wściekły.
- Już jest dwunasta!!! Wstawaj!!!
- Dobrze, już dobrze - Potter wywlekł się z łóżka i ubrał się.
Zszedł do pokoju wspólnego w nadziei, że spotka tam Hermionę,
ale jej tam nie było. Postanowił pójść na śniadanie. Przy końcu
stołu Gryfonów zobaczył samotnie siedzącą przyjaciółkę.
- Hej!- Powiedział Harry na przywitanie.
- Cześć! Odpowiedziała dziewczyna, ucieszona na widok
Pottera. Zjedli razem śniadanie, a potem ( była sobota ) Harry
wyciągnął ją na błonia. Był już koniec października,, a więc
było zimno. Długo spacerowali rozmawiając.
- Harry - Może już wrócimy - Zimno mi się robi
- Dobrze- Powiedział i objął ją, żeby nie czuła chłodu.
Poczuli się wtedy obydwoje wspaniale. Stanęli. Harry mocno
przytulił Hermionę. Chcieli, aby ta chwila trwała wiecznie. Za
chwile miała nastąpić pora obiadu. Z wielką niechęcią
postanowili wrócić do zamku. Zjedli razem obiad i w świetnych
nastrojach powrócili do wieży Gryffindoru. Pokój Wspólny był
całkowicie pusty. Usiedli na kanapie. Harry objął Hermionę i
tak siedzieli wspominając wszystkie swoje przygody.
***
Czas szybko mijał i zanim się obejrzeli było już Boże
Narodzenie. Harry obudził się i zobaczył w swoich nogach mase
prezentów. Nie czekając na przyjaciół zaczął je rozpakowywać.
Pierwszy był od pani Weasley. Sweter w barwach Gryffindoru i
domowe karmelki. Drugi od Hagrida ( lepiej nie mówić co było w
środku ). Następny od Rona, czyli pudełko fasolek wszystkich
smaków i pudło czekoladowych żab. I nareszcie prezent od
Hermiony. Podarowała mu szalik oczywiście szkarłatno-złoty,
który na końcu miał wyhaftowane serduszka. Harry zarumienił się.
- A więc...
- Cześć!!!- To Ron już się obudził. Potter szybko schował
szalik pod kołdrę. Nie chciał na razie dzielić się tym z Ronem.
Szubko się ubrał i ruszył poszukiwać Hermionę. Nie musiał długo
szukać, bo siedziała już w Pokoju Wspólnym.
- O, Cześć Harry - Zarumieniła się, domyślając się, że już
zobaczył prezent od niej.
- Dzięki za prezent
- Nie musisz
- Nie żartuj, Pewnie kosztowało Cię to wiele roboty
- Tylko trochę czasu mi zajęło... Może pójdziemy na śniadanie
- Jeszcze nie byłaś?!
- Czekałam na Ciebie...- Mówiąc to zarumieniła się. Zeszli do
Wielkiej Sali. Wszystkie stoły były złączone w jeden. Usiedli z
boku, żeby nikt im nie przeszkadzał. Zjedli śniadanie i udali
się do biblioteki. W tym roku zdawali SUMY i musieli się dobrze
przygotować. Po obiedzie poszli razem na dwór porzucać się
śnieżkami. Zmarznięci i zmoknięci wrócili do zamku. Przebrali
się i usiedli przy kominku. Rana nigdzie nie było. Czas szybko
minął i już jedli świąteczną kolacje. Święta minęły im
spokojnie i przyjemnie, lecz szybko się skończyły. Znowu
musieli spędzać dużo czasu w bibliotece i uczyć się. Harry nie
pokłócił się z Ronem, ale to Weasley się trochę od niego
oddalił, widząc jego uczucia do Hermiony. Chciał im dać dużo
czasu tylko dla nich. Dni, tygodnie, miesiące mijały im na
nauce. Nawet już nie odwiedzali Hogsmeade. Przyszedł ten dzień.
Dzień, w którym mieli zdawać SUMY. Napięcie było w zenicie.
Tylko Hermiona wydawała zachowywać spokój. Tylko Harry
wiedział, że ona boi się najbardziej ze wszystkich. Weszli do
klasy i usiedli na swoich miejscach. Przystąpili do
sprawdzianu. Trwał długo. W końcu się skończył. Wszyscy
piątoklasiści wysypali się na błonia, ponieważ był już prawie
koniec roku, a więc pogoda dopisywała. Hermiona, Harry i Ron
znaleźli odludne miejsce. Usadowili się na świeżej trawie, a
Hermiona jak zawsze zaglądała do książek. Nagle Ron krzyknął:
- Ups... Miałem wysłać sowę do mamy jak skończymy pisać - I
pobiegł do sowiarni. Hermiona wertowała strony książek, a Harry
przyglądał się jej z uśmiechem i myślał. Nagle uświadomił
sobie, że za kilka dni znowu będą wakacje i będzie musiał
wrócić do Dursleyów. Spochmurniał. Pomyślał o tym, że nie
będzie mógł latać na miotle, nie będzie mógł używać czarów i Nie będzie widział Hermiony przez dwa miesiące! Spuścił głowę.
- Harry, Co się stało?- Zapytała przyjaciółka.
- Za kilka dni wakacje i Nie będziemy się widzieć przez dwa
miesiące - Masz racje - Hermiona też spochmurniała. Przysunęła się
blisko Harrego, złapała go pod rękę i oparła głowę na jego
ramieniu. Chłopak objął ją, mocno do siebie przytulając.
***
Te dni szybko minęły i zanim się obejrzeli, już mknęli
w pociągu Hogwart-Londyn. Ron gdzieś znowu poszedł. Zostali
sami. Harry przysunął się do Hermiony, która już prawie miała
zaczerwienione oczy. Przytulił ją mocno i powiedział:
- Hermi... Za kilka godzin musimy się rozstać na dość długo
- Wiem, Ale...
- Będę przysyłał Ci dużo sów... Codziennie, Najczęściej jak
będę mógł- Powiedział i oparł swoją głowę o jej głowę. Pociąg
stanął. Wygramolili się z pociągu i Ron od razu zobaczył swoich
rodziców. Pożegnał się z nimi i pobiegł do swoich starszych.
Harry i Hermiona przeszli przez barierkę i zobaczyli wuja
Vernona z Dudleyem. Łypali na nich groźnie. Dziewczyna
wypatrzyła samochód swoich rodziców. Mocno wtuliła się w
Pottera a on ją jeszcze mocniej przytulił. Stali tak przez
dłuższy czas, a Wuj Vernon zdenerwowany rzucił:
- Chłopcze! Pośpiesz się! Nie mamy całego dnia! Hermiona
pocałowała Harrego w policzek i z jej oczu puściły się łzy.
- Hermi... Nie płacz, Będę starał jak najczęściej się z tobą
widywać i wysyłać Ci sowy
- Wiem, Idź już, bo będziesz miał kłopoty
- Mnie to nie razi, Ale masz racje, Do zobaczenia- Powiedział i
ucałował ją w czoło. Powlókł się smutny w stronę wuja i kuzyna.
Pomachał jeszcze Hermionie i wsiadł do samochodu. Odjechali,
ale jechali w całkiem inną stronę! Harry zapytał się:
- E.... Wuju Vernonie...
- Czego?!- Odwarknął mężczyzna.
- Eeee - Dlaczego jedziemy w przeciwną stronę?- Zapytał
niepewnie Potter.
- Przeprowadziliśmy się. I nie zadawaj pytań!- Odwarknął wuj
Vernon. Harrego nie obchodziło to, że będzie mieszkał gdzie
indziej. Myślał cały czas o Hermionie. Dojechali do jakiegoś
osiedla i stanęli przy jakimś zadbanym, dużym domu.
- To tutaj.- Powiedział ostrym tonem Dudley. Wysiedli z
samochodu i weszli do domu.
- Dudziaczku pokaż mu jego sypialnie- Powiedziała ciotka
Petunia. Niechętnie poszli do góry.
- A jednak masz jakiś przyjaciół... Kto to? Lubi Cię dlatego,
że nie masz rodziców i podobno jesteś sławny ?- Zakpił Dudley,
a Harry nie odpowiedział myśląc, jak się na nim odegrać. Wszedł
do pokoju. Pozostawił kufer na podłodze. Pomyślał, że nawet
niezły ten pokój. Wystarczy mu szafa, łóżko i biurko. Spędza tu
tylko jakieś dwa miesiące w roku. Wyjrzał przez okno, które
miało widok na bok sąsiedniego domu i na ulicę. Stał tak chwile
i myślał o Hermionie. Na podjazd sąsiedniego domu podjechał
jakiś samochód. Harry nie patrzał się na ludzi, którzy z niego
wysiadali. Trzasnęły drzwiczki i dopiero wtedy chłopak tam
spojrzał. Śledził ruchy ludzi. Mężczyzna wypakowywał coś z
bagażnika, kobieta szukała czegoś w torebce, a z tyłu auta
wysiadła Hermiona. Hermiona? Nie, to tylko dziewczyna podobna
do niej. Ale Harry coś poczuł. Przyjrzał się dokładnie ludziom.
To jest Hermiona! Ze swoimi rodzicami!!!
- Hermiona!!!- Krzyknął Potter na ulice. Dziewczyna podniosła
głowę i zobaczyła Harrego. Od razu mina jej się zmieniła.
Chłopak wybiegł z pokoju i popędził na dwór. Jego przyjaciółka
już do niego biegła. Rzuciła mu się tradycyjnie na szyje :P.
- Co ty tu robisz?!- Zapytała.
- Dursleyowie się przeprowadzili. Dzień dobry państwu.- Harry
powiedział do jej rodziców. Ukłonili się Potterowi i weszli do
ich domu.
- Wspaniale! Ale...
- Co?
- Jak się dowiedzą, że to ja mieszkam obok. To... To mogą Cię
zamknąć!
- Nie martw się. Coś się wymyśli.- Pocieszył Hermionę.
- Już wiem! Będę stosować Ulizanna to ten preparat, którego
użyłam na balu w czwartej klasie. Nie poznają mnie z prostymi
włosami. Przecież nawet ty mnie tródno poznałeś, a oni
widzieli mnie kilka razy, z daleka na stacji
- Jesteś wspaniała!- Krzynął Harry, podnosząc dziewczyne i
całując ją w policzek.
- Ale musze już iść, bo Dursleyowie mnie nigdzie nie puszczą.-
Powiedział i oddalił się w stronę domu. Nikt nawet nie
zauważył, że Harry na chwilę wyszedł. Udał się do swojego
pokoju szczęśliwy i w dobrym humorze. Czuł, że nawet Dudley
nie może mu zmienić nastroju. Po godzinie ciotka Petunia
zawołała na obiad. Jedli obiad ( dietetyczny, wiadomo
czemu :P ) jak zadzwonił dzwonek do drzwi.
- Dudziaczku otwórz drzwi.- Powiedział pieszczotliwie Wuj
Vernon. Dudley powlekł się do drzwi. Harry widział jak otwiera
drzwi i zobaczył tam Hermionę, ale w prostych włosach.
- Wygląda cudownie - Pomyślał i zobaczył, że przyjaciółka
zauważyła go. Dudley stał jak osłupiały gapiąc się na nią.
- Dudziaczku, kto to?- Zawołała ciotka Petunia i poszła do
przedpokoju. Harry usłyszał głos Hermi.
- Dzień dobry pani Dursley. Nazywam się Hermiona Granger i
jestem córką sąsiadów.
- Dzień dobry!- Krzyknęła ciotka, chcąc dobrze poznać nowych
sąsiadów.
- Nigdy Cię nie widziałam, a mieszkamy tu od dwóch miesięcy.-
Powiedziała Petunia.
- Nic dziwnego, bo dzisiaj przyjechałam ze szkoły. Moja mama
prosiła, żebym do państwa wpadła, ponieważ zabrakło nam cukru,
a sklep jest daleko - Odpowiedziała ukochana Harrego.
- Proszę, wejdź! - Rzekła ciotka, a Dudley ocknął się i
zaczerwienił. Cała trójka weszła do kuchni.
- To jest Mój syn Dudley, ma szesnaście lat, to jest mój mąż
Vernon...- Opowiadała Petunia.
- A to jest mój siostrzeniec... Harry, też ma szesnaście lat.-
Dokończyła gardzącym tonem.
- Ja też mam szesnaście lat i chodzę do szkoły z internatem w
małej wiosce na północy Anglii.- Odpowiedziała Hermi.
- Dzień dobry panie Dursley- Powiedziała, kryjąc swoją
nienawiść do niego.
- Cześć Harry- Tu ton zmieniła na wesoły i przyjacielski.
Dudley próbował coś powiedzieć, ale nie udało mu się. Spojrzał
tylko ze złością na Harrego, że to nim zainteresowała się młoda
i piękna sąsiadka. Ciotka Petunia dała jej całą cukiernicę
cukru.
- Pozdrów rodziców i przekaż im, że jak będą mieli czas
zapraszamy was na kawe.
- Dziękuję bardzo. Do widzenia państwu, do zobaczenia, Harry.-
Pożegnała Hermiona Rodzinę.
- Do zobaczenia - Upomniał się Dudley cały czerwony.
- Do zobaczenia - Odpowiedziała dziewczyna, kryjąc niechęć,
pogardę i nienawiść do Dursleyów, za to, co zrobili Harremu.
Ciotka Petunia chcąc poznać sąsiadów na następny dzień
zaprosiła ich na kolacje. Harry'emu kazali siedzieć w swoim
pokoju i udając, że się źle czuje. Wuj Vernon uważał, że
Hermiona stanowiłaby świetną parę z Dudleyem. Harry na samą
myśl o tym płakał ze śmiechu. Porozumiał się przez Hedwigę z
Hermioną planując wieczór. Postanowili, że Hermi będzie się
wypytywała o niego aż w końcu spotkają się. Nareszcie zadzwonił
dzwonek u drzwi. Potter usłyszał głosy państwa Granger i słodki
( dla niego) głos Hermiony. Czekał i czekał, aż w końcu ktoś
zapukał do jego pokoju. Wszedł Dudley z młodą czarownicą.
- Harry. Jak się czujesz?- Zapytała cicho.
- Nawet dobrze. Tylko głowa mnie trochę boli - Zaczął rozmawiać
z Hermi udając, że się nie znają. Dudley był wyraźnie
zazdrosny. Nie mógł z nimi rozmawiać, bo rozmawiali tylko o
nauce, czyli kuzyna Harrego ta dziedzina wykluczała. Zauważył,
że jego sąsiadka polubiła Pottera, a o nim zapomniała. Wkrótce
usłyszeli wołanie, że mają zejść na dół. Hermiona pożegnała się
z ukochanym (uścisnęli się serdecznie, na co Dudley'owi szczęka
opadła) i zeszła na dół. Harry szczęśliwy położył się na łóżku.
Patrzał przez okno (naprzeciw było okno Hermi) kiedy
przyjaciółka przyjdzie do swojego pokoju. Nareszcie zapaliło
się światło. Harry szybko wyskrobał na kawałku pergaminu:
Spotkamy się jutro o 11:00 na skrzyżowaniu
OK?????
I podał go Hedwidze. Zaraz dostał odpowiedź ze zgodą.
Szczęśliwy poszedł spać. Nazajutrz powiedział, że idzie się
przejść po okolicy i ruszył w stronę skrzyżowania dwóch ulic.
Hermiona już tam stała. Uścisnęli się i przyjaciółka zaczęła go
oprowadzać. Harry jej nie słuchał tylko patrzał, jak słońce
odbija się w jej włosach. Przypomniał sobie ten widok w
pociągu. Było to rok temu, a on jeszcze nie wyznał jej
uczucia. Postanowił więc jutro się z nią spotkać i wyznać jej
to. Szli przez jakieś małe uliczki rozmawiając. Nagle wszystko
zaczęło wirować. Trzymali się za ręce i wylądowali przy jakimś
starym domu, który wydawał się Harremu znajomy. Stali
wystraszeni nie zauważając wysokiej postaci idącej w ich
stronę.
- Harry, Patrz!- Szepnęła Hermiona wskazując palcem na postać.
Była już blisko. Harrego nagle zapiekła blizna. Już wiedzieli,
co to znaczy. Voldemort.
- Potter widzę, że zadajesz się ze szlamą... Tak jak twój
ojciec...- Zasyczał.
- Nie nazywaj jej szlamą!!!- Krzyknął Harry dygocąc ze złości.
- Drętwota!!!- Powiedział wyjmując różdżkę i celując w
Voldemorta. Nie spodziewał się, że w wakacje Potter będzie miał
przy sobie różdżkę. Upadł na ziemie, ale ku zdziwieniu
przyjaciół za chwile się podniósł. Byli wtedy obróceni do niego
tyłem. Nagle jakiś mugol zbliżył się do nich zaskoczony i
podszedł do Sami-Wiecie-Kogo patrząc na niego dziwnie.
- Nie tu twoje miejsce... Mugolu, Avada Kedavra!- Krzyknął
Voldemoet a człowiek z szarością w oczach upadł na ziemię.
Obrócili się w tą stronę i...
- Crucio! Usłyszeli szept i Hermiona legła na ziemie trzęsąc
się z bólu. Harry wściekły i przestraszony rzucił się w stronę
Voldemorta.
- Czemu krzywdzisz ją, a nie mnie?! Zostaw Hermi w spokoju!-
Krzyczał zrozpaczony Harry nie widząc jak jej pomóc.
- Po pierwsze Potter krzywdzę wszystkich. Bez wyjątku. Po
drugie krzywdząc ją ból także dociera do ciebie - Zakpił i
widząc minę Harrego zaśmiał się zimno i strasznie. Potter nie
mógł tak dalej stać. Hermiona cierpiała i musiał jej pomóc. Ale
jak? Nagle wpadła na pomysł.
- Accio błyskawica- Szepnął cicho.
- Co tam mruczysz?- Zapytał rozbawiony Voldemort. Harry chciał
odwrócić jego uwagę i wsiąść na miotle razem z Hermioną i uciec
mu. Musiał jednak dobrze to przemyśleć. Sami-Wiecie-Kto czekał
na jakikolwiek ruch Pottera. Nagle Harry rzucił się na niego,
wytrącając mu jego różdżkę z rąk i wyczarowując sznury, które
związały Voldemorta. Hermiona przestała odczuwać ból. Usłyszeli
świst błyskawicy i Harry wskoczył na nią biorąc Hermionę na jej
tył. Miotła trochę obciążona, ale leciała szybko. Hermi objęła
Harrego w pasie przytulając się do niego ze łzami w oczach.
- Ten mugol nic nie zawinił, Dlaczego go zabił? - Mówiła
Hermiona przestraszona, tym co przed chwilą się stało. Nie
wiedzieli, jak, ale dolecieli do domu. Wylądowali w odludnym
miejscu i pobiegli do domu Hermiony. Zatrzasnęli drzwi i poszli
do jej pokoju.
- On jest straszny... Zabijać niewinne osoby...- Cały czas
mówiła przez łzy. Harry przytulił ją mocno do siebie. Nie mógł
jej pocieszyć bo nie było jak. Na zewnątrz padał deszcz i w
pokoju było zimno.
- Hermiono... Połóż się... Poradził Potter i podniósł ją
niosąc do łóżka. Przykrył ją kołdrą i usiadł z boku. Też
odczuwał to, co jego przyjaciółka, ale nie chciał tego przed
nią okazywać. Zaczął głaskać jej głowę. Hermiona przesunęła się
robiąc mu miejsce. Harry oparł się o tył łóżka i wyprostował
nogi. Hermi przytulała się do niego. Leżeli tak milcząc. Nie
wiedzieli co robić. Harry podniósł się z łóżka i podszedł do
okna. Zawołał Hedwigę i napisał na kawałku pergaminu list do
Dumbledora opowiadając mu o wszystkim. Gdy sowa poleciała,
wrócił do Hermiony.
- Wiesz... Gdy uderzył w Ciebie tym zaklęciem... Myślałem, że
go zabije. Czułem ból większy od Ciebie...- Mówił, a dziewczyna
przerwała mu pocałunkiem. Trwali tak długo.
- Dziękuje Harry- Wyszeptała gładząc włosy Pottera.
- Uratowałeś nas...- Ale Harry nie dał jej mówić. Zatkał jej
usta głębokim pocałunkiem, tak jak ona poprzednio. Mimo
spotkania z Voldemortem byli szczęśliwi. Harry wrócił z
niechęcią do domu. Musiał uważać, żeby któryś z Dursleyów nie
zobaczył go z miotłą. Rzucił się na swoje łóżko czując
szczęście i jednocześnie strach. Głównie bał się o Hermionę.
Postanowił spędzać z nią jak najwięcej czasu. Zjadł szybko
obiad i bez słowa pobiegł do ukochanej.
- Jak się czujesz?- Zapytał, gdy tylko otworzyła mu drzwi.
- Nie wiem... Nie umiem określić...- Harry mocno ją do siebie
przytulił
- Wszystko będzie OK. kotku...- Pocieszał dziewczynę.
- Wysłałem Hedwigę do Dumbledora. Na pewno coś zrobi.
- Wiem... Ale nie mogę zapomnieć tego bólu, Tego widoku jak
zabija tego mężczyznę
- Hermiono boje się o Ciebie, że on porwie Cię... Albo coś
takiego, Wie, że kocham Cię najbardziej na świecie, że jesteś mi
najdroższa i on chce, żebym cierpiał...Postaram się spędzać z
tobą jak najwięcej czasu... I nie musisz się bawić w to
prostowanie włosów, bo po pierwsze bardziej mi się podobasz w
twojej naturalnej fryzurze, a po drugie nie będziemy ukrywać
przed Dursleyami, że to ty jesteś ich sąsiadką.
- Ale... Harry zamkną Cię w domu i nie pozwolą Ci wychodzić...
- Nie martw się. Jak mnie zamkną ucieknę
- A ja Ci w tym pomogę!- Powiedziała i przytuliła się do niego.
Było im ciepło. Udali się do pokoju Hermiony i położyli na
łóżku (nic złego nie robili!!! 0% sexu!!!). Nie wiedzieli, że
Voldemort jeszcze się nie uwolnił. Nie wiedzieli, że Dumbledore
już skończył czytać list i właśnie wybierał się w tamto
miejsce. Nie wiedzieli również, że za chwile nie będzie już zła
i, że Voldemort za chwilę zginie i już nigdy nie powróci.
Byli razem szczęśliwi. Było już późno i Harry musiał wracać. Umówili się
na następny dzień. Potter powlekł się do domu. Wskoczył pod
prysznic, a potem poszedł do łóżka. Pomyślał, że dobrze by było
wysłać Hedwigę do Rona. Zasnął myśląc o Hermionie. Następnego
dnia po śniadaniu Hermiona zadzwoniła do drzwi. Otworzyła
ciotka Petunia. Na początku nie poznała sąsiadki, ale kiedy
przywitała się
- Dzień dobry pani Dursley!- Poznała ją.
- Proszę wejdź do środka!- Zaprosiła ją ciotka.
- Nie dziękuje. Chciałam tylko na chwilę poprosić tutaj Harrego-
Gdy pani Dursley usłyszała to imię zrobiła kwaśną minę.
- Już - Harry, pozwól tu na chwilkę!- Harry szczęśliwy pobiegł do
drzwi. Hermiona nie zwracając uwagi na swoją sąsiadkę rzuciła
mu się na szyje. Ciotka Petunia popatrzała na nich z wielkim
zdziwieniem i o mało co nie zemdlała z wrażenia. Zaczęła dyszeć
ciężko, a wuj Vernon wraz z Dudleyem popędzili do niej słysząc,
że się dławi. Na początku nie wiedzieli, co robić. Wuj Vernon
od razu rozpoznał w swojej sąsiadce przyjaciółkę Harrego z
Hogwartu.
- Ty...- Dyszał.
- Ty... Jesteś czarownicą!!! Jak śmieliście nas kłamać... A
ty...- Wskazał na Harrego.
- Wynoś się!!! Bierz swoje rzeczy i wynocha!!!
- Zamieszkasz u mnie- Powiedziała Hermiona, a Harry popędził po
swoje rzeczy. Od tego czasu już nigdy nie przekroczył progu
domu Dursleyów. Mieszkał u swojej dziewczyny do końca wakacji.
Wakacje szybko minęły i znów pędzili w pociągu Londyn -
Hogwart. Te dwa lata nauki minęły szybko. Po ukończeniu szkoły
pobrali się i zamieszkali wraz z Syriuszem (o mamo!!!
Zapomniałam o nim!!! Uniewinnili go kiedy Harry był w szóstej
klasie) w Dolinie Godrika. Rok po ślubie mieli już bliźniaki i
żyli dłuuuuuuugo. (Koniec trochę głupi, ale walić to:P)