Przy śniadaniu profesor McGonagall rozdała uczniom plany zajęć. -Ron, popatrz! Na pierwszej lekcji mamy Obronę Przed Czarną Magią. Ciekawe, kto w tym roku będzie naszym nauczycielem. -Nikt nie wie. Na uczcie nie było żadnego nowego nauczyciela. -Nie słyszeliście?- wtrąciła Hermiona.- Dumbledore mówił przecież, że nowy profesor przybędzie z opóźnieniem. Podobno zatrzymały go sprawy osobiste. -Nie ważne. I tak musimy się pospieszyć, jeśli nie chcemy się spóźnić. Gdy dotarli do sali, wszyscy już byli. Wszyscy prócz nauczyciela. Z zadowoleniem stwierdzili, że w tym roku lekcje mają sami. -Żadnych Ślizgonów, zero Malfloya i tych jego osiłków. Jupie!!! Nowy profesor zjawił się dopiero po pięciu minutach. Była to kobieta. Na pierwszy rzut oka dwudziesto paro letnia. Wysoka, szczupła, po prostu piękna. Chłopcom opadły szczęki. -Dzień dobry państwu. Wybaczcie mi spóźnienie, ale dopiero przed chwilą przybyłam do Hogwartu. Miło mi was poznać. Nazywam się Emma Didler i będę was w tym roku uczyć Obrony przed Czarną Magią.- usiadła na stole, a nogi oparła na krześle. Miała na sobie obcisłe czarne, skórzane spodnie i rozłożystą, krótką pelerynę. Spod fioletowego kapelusza spływały długie brązowe włosy- Ponieważ i tak straciliśmy już sporo czasu pozwólcie, że przejdę od razu do tematu naszej lekcji. W tym roku, na prośbę dyrektora Dumbledore'a przeanalizujemy pewną postać, która miała i wciąż ma olbrzymie znaczenie w świecie czarodziejów. Jej nazwisko wszędzie wzbudza strach. Zapewne wiecie już kogo mam na myśli. To Lord Voldemort. Klasą wstrząsnął dreszcz. "Ona powiedziała imię Wiesz-Kogo" "Słyszałeś to?"... -Nie panikujcie- ciągnęła profesor Didler.- Strach przed imieniem wzmaga tylko strach przed osobą. Wracając do tematu. Voldemort, lub jak wolicie Ten- Którego- Imienia- Nie- Wolno- Wymawiać włada olbrzymią mocą. Weźmy pod uwagę chociażby fakt, że nie zginął piętnaście lat temu.- mówiąc to jej wzrok padł na Harrego- Można więc sądzić że jest on nieśmiertelny. W końcu nie zabiło go zaklęcie "Avada Kadevra". Jednak teza ta jest błędna. Na świecie jest kilka osób, których potęga może się równać z Tym- Którego- Imienia- Nie- Wolno- Wymawiać. Co ciekawe wszystkie te osoby są po naszej stronie, a ich połączone siły mają prawo wzbudzać strach zarówno wśród Śmierciożerców jak i ich Pana. Czy ktoś z państwa ma jakieś pomysły co do tożsamości tych postaci? Podpowiem, że są to tylko trzy nazwiska. W górze pojawiła się nieśmiało ręka Neavila. -Pan Longbottom? -...Może ...Potter ...??? -Zgadza się.- Didler wzniosła rękę i na ścianie z nią pojawiło się nazwisko Harrego. On sam był w szoku.- Nie dziw się chłopcze. Masz w sobie wielki potencjał i odwagę, co połączone może dać olbrzymie możliwości. Wielu już ci to mówiło, ale pozwól, że powtórzę- wdałeś się w ojca, Harry. -Znała pani mojego ojca? -Tak... Czy ktoś jeszcze może mi podać jakieś nazwisko? Harry podniósł rękę. -Pan Potter. -Albus Dumbledore. -Genialnie.- ponownie uniosła dłoń i na ścianie pojawiło się nazwisko. -Ron.- Hermiona szepnęła mu do ucha.- Zauważyłeś, że ona nie używa różdżki? -Aha... Dziwne... -Spodziewam się, że nikt nie będzie w stanie podać mi imienia trzeciej postaci, więc pozwólcie, że zrobię to sama. Osobą tą jest... -Emmo!!!- Nie wiadomo skąd rozległ się głos Dumbledore'a.- Proszę natychmiat do mojego gabinetu. -... Tak. Już idę... Wybaczcie mi na chwilę. Jako zadanie domowe zastanówcie się jakie są sposoby na to, aby się odrodzić. Do widzenia państwu. -Weź ze sobą Harrego. -Oczywiście dyrektorze. Panie Potter proszę za mną. Idąc w stronę tajnego przejścia do pokoju Dumbledore'a Harry zapytał: -Pani profesor?... Czy może mi pani powiedzieć skąd zna pani mojego tatę? -Kiedy zaczynałam naukę tu, w Hogwarcie, twój ojciec właśnie ją kończył. Na prośbę Albusa stał się w pewnym sensie moim opiekunem. Kiedy profesor był nieobecny to właśnie James się mną zajmował. Można powiedzieć, że był jakby moim starszym bratem. Jak chcesz możesz mi mówić ciociu... Dobra. Żartowałam.- jej twarz rozjaśnił szczery uśmiech. Harry cały się zarumienił. Przebywanie w towarzystwie osoby o takiej powierzchowności trochę go peszyło. -Już jesteśmy Albusie. -To dobrze. Witaj Harry.- Dumbledore siedział przy biurku zatopiony w papierach. -W jakim celu nas wezwałeś? -Powinienem ci udzielić reprymendy, Emmo. Informacja o ... tej trzeciej osobie powinna być zatajona. -Nie sądzisz, że to ja powinnam o tym decydować! -Zrozum, że gdyby dostało się to w niepowołane ręce mogło by dojść do Voldemorta, a to mogłoby zagrozić życiu wielu osób.- Dyrektor sprawiał wrażenie niezwykle zdenerwowanego. Harry nigdy nie widział go takiego. Zapadła chwila ciszy. W końcu Dumbledore zauważył obecność chłopca. -Harry. Wezwałem cię tutaj, gdyż uznałem, że jesteś osobą, która jako jedyna powinna poznać tę tajemnicę. Tylko obiecaj mi, że nikomu o tym nie powiesz. Nawet Ronowi i Hermionie. -... Dobrze, ...obiecuję. -Usiądźcie proszę. Emmo, możesz? -Oczywiście Albusie. Trzecią osobą, której moc może zmierzyć się z Voldemortem jest jego siostra. Nazywa się Meg Elisabeth Riddle. Tom nic o niej nie wie. Urodziła się tuż przed tym, gdy zabił ich rodziców. Dyrektor wiedział o planach Riddle'a i ostrzegł ich. Prosił, żeby się ukryli, jednak nie zgodzili się na to. Wiedzieli, że i tak będzie ich szukał. Jednak oddali mu Meg z prośbą, żeby się nią zajął. Tom nic nie wiedział, ponieważ siostra miała być dla niego swego rodzaju niespodzianką. Dumbledore zabrał ją, ale nadal bał się, że Voldemort w jakiś sposób się o niej dowie. Ukrył ją w lesie i... zamroził. Nie pozwolił jej żyć w świecie opanowanym przez zło. Wiele lat później, kiedy potęga Riddle'a wzrosła do tego stopnia, że wszyscy bali się nawet wymówić jego imię ni stąd ni zowąd pojawił się w okolicy owego lasu. Przestraszył się, co było naprawdę nie do pomyślenia dla "największego czarodzieja wszechczasów". Zaczął szukać. Kiedy Albus się o tym do wiedział pospiesznie dostał się do lasu i... odmroził małą. Zabrał ją stamtąd. Nie mógł jednak powtórzyć zabiegu sprzed lat, gdyż byłoby to niebezpieczne dla jej życia. Oddał ją więc na wychowanie do jednej z rodzin czarodziejów. Mieszkała u nich przez 11 lat. Potem trafiła tutaj, pod opiekę Dumbledore'a. Gdy skończyła szkołę wysłał ją do Chin, byleby tylko jak najdalej od jej "kochanego braciszka". Tam zamieszkała. Wróciła dopiero teraz, kilka miesięcy temu, na wyraźną prośbę dyrektora. Harry. Szykujemy się do- mamy nadzieję, ostatecznej bitwy z Voldemortem i każdy czarodziej jest mile widziany w naszym gronie. Meg ma olbrzymie możliwości. W jej żyłach płynie krew Pana Ciemności, pobierała nauki od najlepszych- zarówno tu, w Hogwarcie, jak i w Chinach, a w dodatku z jej pochodzeniem wiąże się pewien specjalny dar. Ponieważ Tom nigdy jej nie dotknął, nie może jej teraz nic zrobić. Jego zaklęcia nie mają na nią najmniejszego wpływu. Niestety, działa to w obie strony. Mimo wszystko to, że przez dwadzieścia trzy lata leżała zamrożona umocniła jej moc. Gdyby nie to, wystarczyłoby, żeby Voldemort dotknął jej i wypowiedział zaklęcie, a ów dar prysłby. Teraz Meg jest naszym sprzymierzeńcem i pokładamy w tym ogromne nadzieje. To chyba wszystko. -Niezupełnie Emmo... -Ah! Racja, zapomniałam o najważniejszym.-to mówiąc napisała palcem w powietrzu litery swego nazwiska: "DIDLER" Machnęła ręką i zaczęły się przemieszczać. Pojawiło się słowo, które spowodowało, że Harry zerwał się z krzesła i stanął jak wryty. Miał przed sobą nazwisko.: "RIDDLE" -Tak chłopcze. Nazywam się Meg Elisabeth Riddle. -Mój tata opiekował się... siostrą Voldemorta?! -Dokładnie mój drogi. -To już chyba wszystko.- odezwał się Dumbledore.- Chyba, że ktoś ma jeszcze jakieś pytania. -Ja mam.- wtrącił Harry.- Jedno. -Więc słucham. -Dlaczego pani nie używa różdżki? Twarz profesor Didler rozjaśnił uśmiech: -Ponieważ żadna mi nie pasuje. Pan Olivander był na mnie wściekły, gdy robiłam u niego zakupy. Próbowałam wszystkich, która miał w sklepie, ale nie znalazłam nic odpowiedniego. Później w szkole nauczyłam się czarować bez niej, a chińscy czarodzieje pomogli mi to udoskonalić. Teraz podstawowych zaklęć nie muszę nawet wypowiadać. Wystarczy, że odpowiednio ułożę rękę. Mimo wszystko nadal nie wiem, dlaczego nie mogę korzystać z różdżek.