Startuj z namiNapisz do nasDodaj do ulubionych
   
 
Harry Potter i Wyrocznia Cienia - cz. 3.
Autor Anika


Harry z radością przyjął wiadomość, że pani Pomfrey ma zamiar wypuścic Saphirę jeszcze tego samego wieczora (a zazwyczaj starała się przetrzymywać chorych jak najdłużej). Zanim jednak wyszli, przyszła profesor McGonagall.
-Shadow, jak się czujesz?- zapytała na wstępie.
-Dobrze, pani dyrektor.- odpowiedziała Saphira.- Ale...
-Będziesz w Gryffindorze.- uprzedziła ją McGonagall. Harry zauważył, że Sandy odetchnęła.- Potter, mogę cię prosić na słowo?- zwróciła się do Harry`ego. Ten odszedł z nią na bok.- Proszę cię, pilnuj tej dziewczyny. W tym roku do szkoły nie wrócili Thomas i Finnigan. Niech one zajmą ich łóżka.
-Dobrze, pani dyrektor.- Harry pokiwał głową i wrócił do przyjaciół. Saphira była ślicznie uśmiechnięta.- Idziemy do wieży Gryfonów.- powiedział, patrząc z zazdrością jak Ruda bierze Kamyczek za rękę. Wyszli ze skrzydła i skierowali się ku klatce schodowej. McGonagall coś tylko powiedziała Hermionie i po chwili cała piątka szła już korytarzami. W zamku było cicho; już dawno było po kolacji.
-Woow, ten zamek jest niesamowity...- powiedziała z zachwytem Saphira, przyglądając się ruszającym się obrazom, starym zbrojom, gobelinom i posągom.
-A to nie wszystko.- odparł tajemniczo Harry, oglądając się za nią.- Ten zamek kryje w sobie wiele tajemnic i sekretów.- dodał, nie mijając się z prawdą.
-O tak.- poparł go Ron.- Przykładowo Pokój Życzeń, który pojawia się na prośbę.
-Och...- westchnęła Sandy.- Naprawdę?
-Są tu setki tajnych przejść, sekretnych komnat, duchów...- dodała Hermiona.
-Taka Jęcząca Marta na przykład.- powiedział Harry.
-Albo Irytek.- dorzucił Ron.
-Ron, Irytek to poltergeist, nie duch.- zbeształa go Hermiona.
-Co za różnica?- wzruszył ramionami Ron.
-Jest różnica.- wtrąciła z powagą Saphira.- Duch to duch, a poltergeist to złośliwa kreatura, która wszystkich wkurza.
-Wypisz wymaluj Iryt.- mruknął Ron. Harry w duchu przyznał mu rację.


**************************************************************

Wreszcie po kilku minutach cała piątka doszła na siódme piętro, przed obraz Grubej Damy.
-Saphiro, Sandy, to jest wejście do salony Gryfonów. Trzeba tylko podać odpowiednie hasło.- objasnił Harry i nagle zwątpił. Coś sobie przypomniał.- Cholera... jakie jest hasło?- spojrzał szybko na Hermionę.
-"Śmietanka towarzyska"- odparła Hermiona z lekkim uśmiechem.- Zanim wyszlismy ze szpitala, McGonagall powiedziała mi, że jestem jednym z prefektów naczelnych!
-Świetnie!- ucieszył się Harry. Ron dyskretnie odetchnął. Na szczęście nie padło na niego.
-A kto jest drugim? Który to chłopak?- zapytał z ulgą.
-Och, nie wiem.- Hermiona wzruszyła ramionami.- Jutro muszę się z nim spotkać przed śniadaniem, bo musimy podzielić się obowiązkami. Mam nadzieję, że to McMillan.
-Wchodzicie czy nie?!- wkurzyła się wreszcie Gruba Dama. Harry dopiero sobie przypomniał, gdzie są i która to godzina.
-Tak. "Śmietanka towarzyska".- powiedział łagodnie i obraz odsłonił wejście do pokoju wspólnego. Pierwasza wskoczyła Saphira, za nią Ruda, Ron, Hermiona i na końcu Harry.
-Nie, no kurde, to jest coś...- szepnęła Ruda, rozglądając się po wnętrzu z nabożeństwem.
-Co za zasób słownictwa.- zadrwiła Saphira.- Dziewczyno, istnieje cały słownik określeń na to, jak powiedzieć, że coś ci się podoba.
-Kochanie, czyżbyś miała jakieś aluzje? Że niby to jestem nieoczytana?- obruszyła się Ruda, ale oczy jej błyszczały.- Czyżbyś sądziła, że wertowanie słownika to dla mnie abstrakcja? Masz rację, aczkolwiek staram się sprawiać wrażenie oczytanej. Moja słaba emocjonalnie wypowiedź stanowiła twój asumpt do skrytykowania mojego stanu edukacji, ale nie omieszkam ci tego kiedyś wypomnieć!
Saphira uniosła brwi. Harry, Ron i Hermiona patrzyli na Sandy ze zdumieniem. Kamyczek strzeliła śmiechem tak szaleńczym i zarazem słodkim, że aż Harry poczuł dreszcz w okolicach karku. Ruda azchichotała zabawnie i przytuliła się do niej.
-Co ja bym bez ciebie zrobiła?- powiedziała cicho Saphira, a jej głos zmiękł.
-To samo co ja bez ciebie...
Harry zerknął na zegar.
-Hekhem...- ochrząknął.- Nie chciałbym psuć chwili, ale jest prawie północ...
-Och, tak...- Saphira speszyła się nieco.- W takim razie pokażcie nam nasze sypialnie.
-Harry...właśnie...- zaniepokoiła się Hermiona. - Gdzie one mają spać? Przecież...
-Hermiono, jesteś prefektem naczelnym i nic nie wiesz?- przerwał jej zdziwiony Harry.- McGonagall powiedziała mi, że Dean i Seamus nie wrócili do szkoły. One zajmą ich łóżka.
-Co? Przecież to sypialnia chłopców!- zaczerwieniła się Hermiona. Widać było, że jest oburzona.
-Och, ale ty jakoś do nas właziłaś i było dobrze?- zaszydził Ron.- Poza tym, masz jakąś inną propozycję?
Hermiona popatrzyła na Rona nieco dziwnie i jakby z zazdrością, ale zamknęła się, bo zabrakło jej argumentów.
-Dobranoc.- mruknęła tylko i poszła do dormitorium dziewcząt. Harry wymienił spojrzenia z Ronem.
-Chodźcie.- poprowadzili dziewczyny do dormitorium chłopców, mieszczącego się na szczycie spiralnych schodków. Weszli do okrągłej sypialni, gdzie jak zwykle stało pięć łóżek z kolumienkami, czerwonymi kotarami i czerwonym baldachimem. Na pierwszym łóżku z prawej spał twardo Neville.- To Neville Longbottom.- powiedział cicho Harry, podchodząc do swojego łózka stojącego vis-a-vis wejścia.- A to łóżka Deana i Seamusa.
Saphira i Ruda popatrzyły po sobie i obie jak na komendę rzuciły się do tego najbliżej Harry`ego. Saphira dopadła posłania jako pierwsza.
-Ty mała ladacznico...- zachichotała zdyszana Sandy.
-No co...- odparła granatowowłosa, nie mogąc przestać się śmiać.
-Dobrej nocy, granatowa sprzedajko.- Ruda udała, że gryzie Kamyczek w ucho, cmoknęła ją w policzek i poszła na wyrko Deana.
-Branoc.- powiedział Ron, kładąc się na swoim, z drugiej strony Harry`ego.
Harry po niedługiej chwili usłyszał trzy równe odechy (Sandy, Rona i Neville`a). Spojrzał niepewnie na łóżko Saphiry i poczuł chęć zapytania ją o Błędnego Rycerza. Delikatnie rozsunął zasłonkę wokół jej łózka i wetknął głowę.
Usłyszał przerażony pisk i zaczerwieniony po cebulki włosów odskoczył. Trafił na moment, kiedy dziewczyna akurat ściągała sukienkę przez głowę.
-Przepraszam...- wydusił, czując się jak skończone bydlę.
-Nie szkodzi.- usłyszał słodki głos zza kotary.- Możesz zajrzeć.
Harry ponownie delikatnie odsunął zasłonkę.
-Na pewno?- upewnił się.
-Tak.
Powoli ukląkł na łóżku i zasunął kotarę za sobą. Spojrzał na Saphirę. Sukienka leżała obok, ona sama siedziała okryta kołdrą. Nieznacznie zarumienił i zatuszował to niepewnym uśmiechem.
-Jeszcze raz przepraszam...
-Nie szkodzi.- powtórzyła Saphira i odrzuciła loki z twarzy i ramion, odsłaniając tym samym białą i delikatną szyję wraz z równie bielutkim dekoltem. Harry przełknął ślinę i spojrzał jej głęboko w oczy.
-Chciałem...chciałem cię o coś zapytać...
-Pytaj.
-Czy ty kiedykolwiek jechałaś Błędnym Rycerzem?- zapytał nieściśle.
-Hmmm...nie, nawet nie wiem co to jest.- Saphira zmarszczyła brwi.
-Och...acha...- Harry`emu jakoś nie chciało się w to wierzyć, ale nic nie powiedział.
-Dlaczego ta Tiara zaczęła krzyczeć? Ruda została normalnie przydzielona...- tym razem to ona zadała pytanie.
-Nigdy, przynajmniej za mojej kadencji, nie było czegoś takiego.- odpowiedział Harry, odgarniając czarną, niesforną grzywkę z czoła.
-Kiedy Tiara zaczęła krzyczeć, w skroniach poczułam straszny ból i przed oczami błysnęła misylwetka jakiegoś mężczyzny.- odezwała się nagle Saphira.
-Kogo?- zainteresował się Harry.
-Nie wiem, nie zdążyłam się przyjrzeć.- wzruszyła ramionami. Harry zebrał się w sobie.
-I...chciałem przeprosić za to...za to pytanie...wtedy, przy powozach...
Saphira zesztywniała i spojrzała w bok, zaciskając usta.
-Nie szkodzi.- powtórzyła po raz trzeci, ale tym razem już bardzo zimno. Harry po raz kolejny przeklął się za obcesowość i wścibstwo. No i nieumiejętność rozmawiania z kobietami. Delikatne dłonie Saphiry spoczywały na kołdrze.- Mógłbyś już iść? Jestem trochę śpiąca.
Harry zrozumiał. Tamto wspomnienie musiało ją bardzo boleć, tak jak jego bolała śmierć Syriusza. Odważył się tylko na delikatne dotknięcie dłoni Saphiry i zszedł z łóżka, cicho zasuwając zasłonkę. Usłyszał jakiś szmer, ale szybko położył się na swoim posłaniu i zagapił się w baldachim.
Nawet nie zauważył, kiedy zasnął.
Harry wstał niedługo po Ronie. Ruda też już nie spała. Spojrzał na łóżko Saphiry i uśmiechnął się blado. Zaczął się ubierać.
-Wyspałeś się?- zagadnął go Ron.- Bo je nieeee...- ziewnął potężnie.
-Ujdzie w tłoku.- odparł Harry, zakładając spodnie.
-Poczekam na dole.- stwierdził rudzielec i wyszedł z dormitorium.
-Sandy...- zagadnął Harry.
-Mów mi Ruda.- Sandy oparła pdbródek na jego ramieniu i uśmiechnęła się do ich odbicia w lustrze. Harry odpowiedział krzywym usmieszkiem.
-Okej, Ruda. Mogłabyś obudzić Saphirę? Zaraz będzie śniadanie.- poprosił.
-Och, jasne!- rozentuzjazmowała się Ruda z szatańskim błyskiem w oczach. Szybko podeszła do łózka Saphiry i odsunęła zasłonki.
-Obudź się!- Sandy zwaliła się na nią z hukiem.
-AUA!- wrzasnęła zaatakowana i...
ŁUUP!
...brutalnie zrzuciła przyjaciółkę na podłogę.
-To bolało.- dał się słyszeć przyduszony głos Rudej.
-To miało boleć.- odparowała Saphira.
-Harry kazał cię obudzić, bo zaraz będzie śniadanie.- Ruda podniosła się z ziemi.
-A gdzie on?
-Tam, przed lustrem. Poczekam na ciebie w pokoju wspólnym.- Sandy wyszła.
Harry właśnie zakładał szatę, gdy obok niego, wciąż zaspana, stanęła Saphira, ubrana w obcisłe dżinsy z przetarciami i bezrękawniczek.
-Cześć.- mruknął, poprawiając szatę.- Dobrze się spalo?
-Róznie.- dziewczyna wzruszyła ramionami i jednym ruchem różdżki wyczarowała szczotkę, która po kilku energicznych ruchach poskromiła burzę granatowych loków, okalających twarz Saphiry. Harry mimowolnie westchął z zachwytu. Nagle zauważył jakiś ciemniejszy kształt na jej prawym ramieniu i zmarszczył brwi, wodząc za nim wzrokiem.- Co się tak patrzysz? Założyłam bluzkę na lewą stronę?- zapytała niepewnie Saphira, zauważywszy jego spojrzenie.
-Co to jest?- Harry wyciągnął rękę w kierunku jej prawego ramienia, ale nie odważył się go dotknąć, tylko powiódł po nim dłonią, jak po niewidzialnej barierce.
-Co? Och... to...- Kamyczek spojrzała w kierunku prawego ramienia. Miała na nim cos w stylu tatuażu, kształtem przywodzącego na myśl ptaka.- To znamię.
-Gdzieś już ten symbol widziałem.- Harry zmarszczył brwi.
-Fajnie. Mógłbyś przytrzymać mi w górze włosy?- Saphira uniosła bujne pukle w górę i Harry stanął za nią, przytrzymując je. Zapachniało konwaliami i chłopakowi zmiękły kolana.- Dzięki.- wyjęła z kieszonki gumkę do włosów i zaczęła je wiązać. Harry patrzył zafascynowany, ja jej białe drobne rączki z niesamowitą zwinnoscią ścisnęły loki w schludny luźny koński ogon.
-Trzeba już iść.
-Niech to diabli, w Fortyfikacie wstawało się po dziewiątej!- jęknęła rodzierająco.
-Ale tu nie Fortyfikat. Tu karcer.- zażartował Harry. Saphira zachichotała.
-Idziemy. Skoro zerwaliscie mnie tak nieludzko wcześnie, to chcę sprawdzić, czy warto było.
Zeszli na dół. W pokoju wspólnym Ron, Hermiona i Ruda zawzięcie dyskutowali o tegorocznym programie zajęć. Na widok Harry`ego i Kamyczka umilkli.
-Ej, wątek wam padł?- zapytała kąśliwie Saphira, biorąc się pod boki. Ruda zachichotała.
-Skądże znowu.
-Idziemy na to śniadanie? Głodny jestem.- Ron pomasował się po brzuchu.
-Czy ty myślisz tylko żołądkiem?- zjeżyła się Hermiona.
-Jak jestem głodny, to tak.- powiedział obronnie Ron.
Cała piątka zeszła do Wielkiej Sali. Harry widział zachwyt w oczach Saphiry. U śmiechnął się. W WS było dużo osób jak na tak "nieludzko wczesną porę". Cztery uczniowskie stoły zastawione były najprzeróżniejszymi potrawami. Podeszli do stołu Gryfonów.
-Na to czekałem.- Ron rzucił się na jedzenie.
-Mmm, wygląda tak apetycznie, że nie mogę się oprzeć. Zacznę od jajecznicy.- Ruda przyciągnęła do siebie wazę i nałożyła sobie na talerz kopiastą łychę jajka na boczku. Harry zerknął na Saphirę.
-A ty nie jesz?- zapytał zdziwiony.
-Nie, dzięki.- odparła z uśmiechem dziewczyna. Harry postanowił rochę ją zachęcić. Wziął do ręki smakowicie wyglądającą kanapkę z białym serkiem i powąchał ją.
-Mmmm...co za zapach!- powiedział głośno, udając smakosza.- Powąchaj!
Podetknął ją Saphirze pod nos.
-Nie, dzięki.- zaczęła się śmiać.
-Może jednak?- kusił.
-Nie...
-Ale może?
Saphira smiała się tak szaleńczo, że aż wszyscy się na nich patrzyli.
-No dobra, dobra!- udało jej się wykrztusić. Harry postanowił pójść na całość.
-No to jedzie ciuchcia!- zawołał radosnie i z miną tatusia karmiącego córeczkę, przysunął jej kanapeczkę do ust.- Za mamusię...
Saphira, chichocząc jak wariatka, odgryzła kawałek. Ruda patrzyła na nich z uniesionymi brawiami, zza niej wyglądał nie mniej zdziwiony Ron, a zza niego Hermiona. Kamyczek rozbawiło to jeszcze bardziej. Spojrzała Harry`emu w oczy i uśmiechnęła się ciepło.
Podeszła do nich McGonagall.
-Plany lekcji.- powiedziała, rozdając pergaminy. Harry otrzymał dwie kartki, niepokojąco zapisane od góry do dołu. Na pierwszej był plan lekcji. Aż za dobrze wiedział, co go czeka. We wtorki i czwartki od 22:00 do 4:00 miał mieć dyżury nocne na korytarzach. Cholera, po co się zgadzałem, jęknął w duchu. Zaraz miał mieć zielarstwo. Druga kartka zawierała obiecaną listę haseł dosłownie do każdego miejsca w zamku (oprócz pokojów wspólnych). Harry schował obie kartki do kieszeni i azuważył wracającą, zdegustowaną Hermioną.
-Co się stało?- zapytał ją Ron.
-Niech to szlag!- zaklęła.- Wiecie, kto jest drugim naczelnym?
-Kto?
-Malfoy! Argh. Koszmar. I ja mam z nim patrolowac korytarze i wogóle...- jęknęła Hermiona.- Zbieramy się?- cała piątka wstała od stołu. Trzy czwarte uczniów tak zrobiło.- Wiecie co? Poczekajcie tu, w sali wejściowej, a my skoczymy na górę po książki.- powiedziała do Saphiry i Sandy.
(Przypis Autorki: tutaj muszę niestety nagiąć przepisy)
Nagle Saphira zauważyła wysokiego, diablo przystojnego chłopaka : bladolicego blondyna o cudnych stalowych oczach i zarąbistym uśmiechu. Szedł w towarzystwie dwóch chłopaków. Zauwazył ją, powiódł po niej pełnym aprobaty wzrokiem i puścił jej oczko, po czym poszedł dalej. Saphira aż się zachłysnęła powietrzem.
W tym samym czasie Harry, Ron i Hermiona zdążyli wrócić.
-Hej, co ci się stało?- Ron patrzył na granatowowłosą, która stała z szeroko otwartymi oczami.
-Ten blondyn...- wykrztusiła.
-Który? Corner?- zdumiała się Hermiona, bo akurat napatoczył się Michael Corner.
-Nie wiem jak się nazywa, ale, niech to cholera, jest śliczny...- wydukała Saphira. Harry drgnął, coś go ukłuło w serce i zrobł się zły. Ron uniósł brwi.- Jak go zobaczę, to wam pokażę.- obiecała.
Piątka przyjaciół wyszła na ciepłe błonia. Harry, Ron i Hermiona poprowadzili Saphirę i Rudą do cieplarni.
(Przypis Autorki: no i znowu muszę nagiąć przepisy)
I wtedy Saphira zobaczyła go po raz drugi. Stał, oparty o ścianę cieplarni i rozmawiał z tymi dwoma. Kiedy zauważył ją, uniósł rękę, uciszając swoich kumpli. Uśmiechnął się zabójczo i podszedł do niej, odpychając łokciem Harry`ego.
-Witaj, śliczna.- przywitał się.
Malfoy.
Harry poczerwieniał ze wściekłości i już chciał wyszarpnąć różdżkę, ale Hermiona złapała go w pore za łokieć.
-Ty jestes ta nowa? Jestem Draco Malfoy.- Draco wyciągnął rękę, kątem oka zerkajac na Harry`ego.
-Saphira Shadow.- Saphira podała mu dłoń...
...a on pocałował ją w jej wierzch.
-Wynoś się stąd, Malfoy!- warknął Ron.
-Weasley, znajdź w sobie resztkę kultury. Nie rozmawiam z tobą, szmaciarzu, tylko z damą.- odgryzł się Malfoy.
-Uważaj na słowa, GENTELMANIE, bo zginiesz smiercią tragiczną!- Harry wyrwał się z uścisku Hermiony i wyszarpnął różdżkę.
-Doprawdy?- zakpił Draco.
-Wynoś się, póki jeszcze nad soba panuję.- wycedził Harry. Malfoy chciał cos jeszcze powiedzieć, ale w tym samym momencie zadzwonił dzwon na lekcję. Chłopak uśmiechnął się drwiąco, puścił Kamyczkowi oczko i odszedł.
-Co wy do niego macie?- zapytała ostro Saphira. Harry nie wytrzymał.
-SŁUCHAM?!- zjeżył się.- Co my do niee\go mamy?! Wiesz kim był Albus Dumbledore?!
-Wiem, nie musisz na mnie wrzeszczeć!- krzyknęła Saphira.
-Skoro wiesz, to wiesz również, że Malfoy był jego POTENCJONALNYM ZABÓJCĄ!!!- wrzasnął Harry tak głośno, że Saphira aż się cofnęła.
Gdyby nie Sandy, przewróciłaby się.
Krzyknęła ostro, przenikliwie.
Upadła na kolana.
I zaczęła mówić. Harry rozpoznał ten głos. Jej oczy zamgliły się, patrzyła prosto na grobowiec Dumbledore`a.
-Ukrywasz się, ale juz niedługo. Ty powrócisz, aby zniszczyć to, co jest zagrozeniem...
Miękko osunęła się na trawę.
Harry i Ruda momentalnie do niej przypadli. Ruda zaczęła delikatnie poklepywać ją po policzkach.
-Saphira! Ocknij się!- prosiła. Harry wyciągnął z kieszeni chusteczkę do nosa i machnął różdżką, mrucząc "Aguamenti". Wilgotną chustką zaczął ocierać twarz dziewczyny. Saphira otworzya oczy i spojrzała na mocno wstrząsniętego Harry`ego.
-Kogo widziałaś?- zapytał cicho i bez ogródek. Uniosła się na łokciu. Harry już wiedział, że wybaczyła mu ten wybuch.
-Tego samego...- wykrztusiła. Harry zrozumiał.- Miał na sobie fioletową szatę...
Masz siłe iść na lekcję?- zapytała Hermiona, przestraszona na maksa.
-Tak...- odparła Saphira.
Przez całe zielarstwo Harry obserwował dziewczynę. Czuł, że niedługo czegoś się dowie....


Harry nie czuł się zbyt pewnie. Gdy zielarstwo dobiegło końca, uprzytomnił sobie, że zaraz ma się rozpocząć jego pierwsza lekcja w roli nauczyciela. Pierwsza lekcja z jego klasą. Zrobiło mu się trochę niedobrze na myśl, że bedzie patrzeć na niego Neville, Ron, Hermiona, Ruda, Saphira... Zwłaszcza Saphira.
Ledwie przebrzmiał dzwon na przerwę, szybko poszedł samotnie do zamku.
W tym samym czasie Saphira wychodziła razem z resztą z cieplarni. Dziewczyna wyglądała źle. Czuła się niemal wyprana z uczuć. Spuściwszy głowę, szła w kierunku zamku. Wyraźnie coś ją dręczyło.
-Kochanie, co ci jest?- azpytała ją cicho Ruda.
-Ruda, co się ze mną dzieje?- odpowiedziała pytaniem na pytanie Kamyczek. Głos jej drżał.- Nagle czuję się powiązana z tym miejscem, mdleję, widzę dziwne rzeczy...
-Saphira, nie zadręczaj się. Pamietaj, że zawsze masz mnie. Ja nigdy cię nie opuszczę.- powiedziała Sandy wilgotnym tonem.
-Wiem, ja ciebie też...
Objęły się. Po chwili dogoniły Rona i Hrmionę.
-Hej, a gdzie Harry?- zapytała Saphira.
-Musiał gdzieś pójść.- powiedział wymijająco Ron.
-Usiądziecie razem z nami na lekcji?- zaproponowała Hermiona.
-Pewnie!- odparła Ruda.
-Ten Malfoy...skoro to ten słynny...to co on robi tu, w Hogwarcie?- zamysliła się Saphira. Nie otrzymała odpowiedzi.


**************************************************************

Harry przełknął ślinę.
Właśnie stał przed pokojem nauczycielskim. Po raz pierwszy miał do niego wejść nie jako uczeń, a nauczyciel. Do tej pory był w nim tylko trzy razy. Raz, w pierwszej klasie zobaczył tu Snape`a z pokrwawioną przez Puszka nogą. Drugi raz, w drugiej klasie razem z Ronem podsłuchiwał w szafie krytyczną rozmowę nauczycieli, kiedy to Riddle porwał Ginny do Komnaty Tajemnic. Trzeci raz, w trzeciej klasie miał tu pamiętną lekcję z Lupinem o boginach.
Teraz stał, czując jak wstrząsa nim dreszcz. Już chciał zawrócić, gdy nagle usłyszał czyjeś kroki. Nie zdążył wykonać żadnego ruchu, bo zza węgła wyłoniła się profesor McGonagall.
-Och, Potter! Cieszę się, że cię widzę!- uśmiechnęła się na jego widok.
-Ja też...- wyjąkał Harry.
-Wchodź, trzeba cie przedstawić nauczycielom.- McGonagall zdecydowanym ruchem otworzyła drzwi do jaskinii profesorów i wepchnęła chłopaka do środka. Harry`emu zdawało się, że usłyszał, jak dwie kamienne chimery pilnujące wejścia chichoczą cicho.
Pokój nauczycielski wcale się nie zmienił. Stały tu te same stoliki, ta sama szafa, ten sam kominek. Wisiały te same obrazy.
Wszyscy obecni w pokoju profesorowie umilkli na widok McGonagall i Harry`ego. Profesor Flitwick zamarł z samonotującym piórem zawieszonym nad pergaminem, profesor Sinistra akurat popijała kawę z wielkiego kubka. Pani Hooch uniosła brwi, przerwawszy rozmowe z profesorem Slughornem.
McGonagall odkaszlnęła.
-Koledzy.- zaczęła.- Pragnę wam przedstawić Harry`ego Pottera, nowego nauczyciela obrony przed czarną magią.
Co wrażliwszym opadły szczęki. Profesor Sinistra z wrażenia zakrztusiła się, kubek wypadł jej z ręki.
Harry poczuł się jak idota. Co oni sobie teraz o nim myślą? Co ON sobie myslał, zgadzając się na ten wakat?
-S...słucham?- pierwszy otrząsnął się z szoku Slughorn.- Harry? Nowym... to dowcip, tak, Minerwo?
-Ależ skąd, Horacy.- odpowiedziała swoim dawnym, surowym tonem.- Czy wyglądam na dowcipnisia?
-Przecież Harry jest za młody...- zaoponowała pani Hooch, naprawiając kubek Sinistry i oddając go jej zaklęciem lewitacji.
-A znacie kogoś lepszego na to stanowisko?- profesor Flitwick niespodziewnie poparł McGonagall.- Harry swietnie sobie radził przez te sześć lat, tyle razy zmierzył się z Sami-Wiecie-Kim, a ostatnio ocalił szkołe przed ruiną!
-Dziekuję za poparcie, Filiusie.- podziękowała mu McGonagall.- Poza tym, już rozmowiłam się z poprzednimi dyrektorami Hogwartu. Poparli mnie prawie wszyscy, oprócz...
Harry już wiedział, kto go nie poparł.
-Oprócz Fineasa Nigellusa.- skończył niespodziewanie. McGonagall nie była zdziwiona.
-Tak, ale został przegłosowany.
-A co na to Ministerstwo?- zapytał niepewnie Slughorn.
-Ministerstwo nie musi o niczym wiedzieć.- fuknęła McGonall.-Chociaż bardzo bym chciała zobaczyć minę Dolores Umbridge....
Wszyscy nauczyciele (ku zdziwieniu Harry`ego) zaśmiali się.
-Tak więc Harry, witaj w gronie belfrów!- Slughorn jowialnie uścisnął Harry`ego, któremu omal nie spadły z nosa okulary. Po kolei wszyscy nauczyciele ściskali mu dłonie, przedstawiając się z imienia. Harry był zaskoczony i nieco zawstydzony.
Gdy przbrzmiał dzwon na lekcję, Harry, zdenerwowany, wziął dziennik swojej klasy i pocieszony dodającymi otuchy okrzykami nauczycieli, wyszedł z pokoju nauczycielskiego. Na sztywnych nogach przemierzał korytarze, czując na sobie zdziwione spojrzenia uczniów. Do tej pory dzienniki nosili wyłącznie profesorowie, a tu taka niespodzianka...
Właśnie doszedł do załomu dzielącego go od pracowni obrony przed czarną magią, gdy usłyszał rozmowę czekających.
-Ciekawe, co za ofiarę nam teraz dadzą?- dumał Malfoy niebywale głośnie. Drań wiedział, że Harry jest nauczycielem.
-Zamknij się, Malfoy!- warknął Ron.
-Och, znowu podróżowałeś pociągiem z jakąś niemotą, Weasley?- zadrwił Draco.
-Malfoy!- zganiła go Hermiona. Była diablo wściekła.- Jesteś prefektem naczelnym...
-...czysty przypadek...
-...i musisz dawać przykład i robić dobre wrażenie!
-Doprawdy? No co ty nie powiesz.
Harry wziął głeboki oddech i wyszedł zza załomu. Minął Malfoy`a i zaklęciem Alohomora otworzył drzwi klasy. Ludzie wszypali się do środka, myśląc, że nowy profesor zaraz przyjdzie. Toczyła się gorąca dyskusja na jego temat.
-Mówię ci, będzie przystojny i utalentowany.- twierdziła twardo Padma Patil.
-Och, wolałabym brzydkiego, ale inteligentnego.- odparła jej siostra bliźniaczka Parvati.
-A skąd wogóle wiecie, że to nie kobieta?- wciął się Ernie McMillan.
-Mam nadzieję, że czegokolwiek nas nauczy. Po Lokharcie mam dość mężczyzn na tym stanowisku.- żaliła się Lavender.
Harry czul jak serce podjeżdża mu do gardła. Ron, przechodząc obok niego, dyskretnie klepnął go i mruknął: "Poradzisz sobie". On, Hermiona, Ruda i Saphira usiedli w przedostatniej ławce pod oknem.
Harry stał pośrodku, czując na sobie wzrok wszystkich.
-Hej, Harry, kiedy przyjdzie nowy profesor?- zapytał Justyn Finch-Fletchey.
-No właśnie..- poparł go Neville. Harry skonstatował, że wiekszość z nich była kiedyś członkami GD.
-Eeee...- Harry zaciął się z lekka.- No więc tak...ja jestem nowym nauczycielem obrony przed czarną magią.- wypalił nagle. Wszyscy popatrzyli na niego jak na fiksata.
-Co?- wyrwało się Justynowi.- Ty...
-Tak, ja.- Harry podszedł do biurka nauczycielskiego, przy którym niegdyś siedzieli Ouirrel, Lockhart, Lupin, Moody, Umbridge i Snape. Czuł się dziwnie, kiedy usiadł na krzesle. Wiedział, że wszyscy patrzą na niego jak na zjawisko.
-Wiem, że brzmi to głupio, ale przyjąłem tę posadę ze względu na dawne GD.- powiedział szybko, błagalnie patrząc po klasie.- Wiedziałem, że będzie niewypał...- dodał ciszej i spuścił głowę.
I wtedy stało się coś nieoczekiwanego.
Z ławki podniósł się Ernie i zaczął klaskać. Za nim zrobił to samo Justyn, Susan Bones i już po chwili cała klasa (oprócz zniesmaczonych Ślizgonów) wykonywała owacje na stojąco.
To było coś niesamowitego. Harry momentalnie poczuł się lepiej.
I już wiedział, że jakoś sobie poradzi.

Harry nie czuł się zbyt pewnie. Gdy zielarstwo dobiegło końca, uprzytomnił sobie, że zaraz ma się rozpocząć jego pierwsza lekcja w roli nauczyciela. Pierwsza lekcja z jego klasą. Zrobiło mu się trochę niedobrze na myśl, że bedzie patrzeć na niego Neville, Ron, Hermiona, Ruda, Saphira... Zwłaszcza Saphira.
Ledwie przebrzmiał dzwon na przerwę, szybko poszedł samotnie do zamku.
W tym samym czasie Saphira wychodziła razem z resztą z cieplarni. Dziewczyna wyglądała źle. Czuła się niemal wyprana z uczuć. Spuściwszy głowę, szła w kierunku zamku. Wyraźnie coś ją dręczyło.
-Kochanie, co ci jest?- azpytała ją cicho Ruda.
-Ruda, co się ze mną dzieje?- odpowiedziała pytaniem na pytanie Kamyczek. Głos jej drżał.- Nagle czuję się powiązana z tym miejscem, mdleję, widzę dziwne rzeczy...
-Saphira, nie zadręczaj się. Pamietaj, że zawsze masz mnie. Ja nigdy cię nie opuszczę.- powiedziała Sandy wilgotnym tonem.
-Wiem, ja ciebie też...
Objęły się. Po chwili dogoniły Rona i Hrmionę.
-Hej, a gdzie Harry?- zapytała Saphira.
-Musiał gdzieś pójść.- powiedział wymijająco Ron.
-Usiądziecie razem z nami na lekcji?- zaproponowała Hermiona.
-Pewnie!- odparła Ruda.
-Ten Malfoy...skoro to ten słynny...to co on robi tu, w Hogwarcie?- zamysliła się Saphira. Nie otrzymała odpowiedzi.


**************************************************************

Harry przełknął ślinę.
Właśnie stał przed pokojem nauczycielskim. Po raz pierwszy miał do niego wejść nie jako uczeń, a nauczyciel. Do tej pory był w nim tylko trzy razy. Raz, w pierwszej klasie zobaczył tu Snape`a z pokrwawioną przez Puszka nogą. Drugi raz, w drugiej klasie razem z Ronem podsłuchiwał w szafie krytyczną rozmowę nauczycieli, kiedy to Riddle porwał Ginny do Komnaty Tajemnic. Trzeci raz, w trzeciej klasie miał tu pamiętną lekcję z Lupinem o boginach.
Teraz stał, czując jak wstrząsa nim dreszcz. Już chciał zawrócić, gdy nagle usłyszał czyjeś kroki. Nie zdążył wykonać żadnego ruchu, bo zza węgła wyłoniła się profesor McGonagall.
-Och, Potter! Cieszę się, że cię widzę!- uśmiechnęła się na jego widok.
-Ja też...- wyjąkał Harry.
-Wchodź, trzeba cie przedstawić nauczycielom.- McGonagall zdecydowanym ruchem otworzyła drzwi do jaskinii profesorów i wepchnęła chłopaka do środka. Harry`emu zdawało się, że usłyszał, jak dwie kamienne chimery pilnujące wejścia chichoczą cicho.
Pokój nauczycielski wcale się nie zmienił. Stały tu te same stoliki, ta sama szafa, ten sam kominek. Wisiały te same obrazy.
Wszyscy obecni w pokoju profesorowie umilkli na widok McGonagall i Harry`ego. Profesor Flitwick zamarł z samonotującym piórem zawieszonym nad pergaminem, profesor Sinistra akurat popijała kawę z wielkiego kubka. Pani Hooch uniosła brwi, przerwawszy rozmowe z profesorem Slughornem.
McGonagall odkaszlnęła.
-Koledzy.- zaczęła.- Pragnę wam przedstawić Harry`ego Pottera, nowego nauczyciela obrony przed czarną magią.
Co wrażliwszym opadły szczęki. Profesor Sinistra z wrażenia zakrztusiła się, kubek wypadł jej z ręki.
Harry poczuł się jak idota. Co oni sobie teraz o nim myślą? Co ON sobie myslał, zgadzając się na ten wakat?
-S...słucham?- pierwszy otrząsnął się z szoku Slughorn.- Harry? Nowym... to dowcip, tak, Minerwo?
-Ależ skąd, Horacy.- odpowiedziała swoim dawnym, surowym tonem.- Czy wyglądam na dowcipnisia?
-Przecież Harry jest za młody...- zaoponowała pani Hooch, naprawiając kubek Sinistry i oddając go jej zaklęciem lewitacji.
-A znacie kogoś lepszego na to stanowisko?- profesor Flitwick niespodziewnie poparł McGonagall.- Harry swietnie sobie radził przez te sześć lat, tyle razy zmierzył się z Sami-Wiecie-Kim, a ostatnio ocalił szkołe przed ruiną!
-Dziekuję za poparcie, Filiusie.- podziękowała mu McGonagall.- Poza tym, już rozmowiłam się z poprzednimi dyrektorami Hogwartu. Poparli mnie prawie wszyscy, oprócz...
Harry już wiedział, kto go nie poparł.
-Oprócz Fineasa Nigellusa.- skończył niespodziewanie. McGonagall nie była zdziwiona.
-Tak, ale został przegłosowany.
-A co na to Ministerstwo?- zapytał niepewnie Slughorn.
-Ministerstwo nie musi o niczym wiedzieć.- fuknęła McGonall.-Chociaż bardzo bym chciała zobaczyć minę Dolores Umbridge....
Wszyscy nauczyciele (ku zdziwieniu Harry`ego) zaśmiali się.
-Tak więc Harry, witaj w gronie belfrów!- Slughorn jowialnie uścisnął Harry`ego, któremu omal nie spadły z nosa okulary. Po kolei wszyscy nauczyciele ściskali mu dłonie, przedstawiając się z imienia. Harry był zaskoczony i nieco zawstydzony.
Gdy przbrzmiał dzwon na lekcję, Harry, zdenerwowany, wziął dziennik swojej klasy i pocieszony dodającymi otuchy okrzykami nauczycieli, wyszedł z pokoju nauczycielskiego. Na sztywnych nogach przemierzał korytarze, czując na sobie zdziwione spojrzenia uczniów. Do tej pory dzienniki nosili wyłącznie profesorowie, a tu taka niespodzianka...
Właśnie doszedł do załomu dzielącego go od pracowni obrony przed czarną magią, gdy usłyszał rozmowę czekających.
-Ciekawe, co za ofiarę nam teraz dadzą?- dumał Malfoy niebywale głośnie. Drań wiedział, że Harry jest nauczycielem.
-Zamknij się, Malfoy!- warknął Ron.
-Och, znowu podróżowałeś pociągiem z jakąś niemotą, Weasley?- zadrwił Draco.
-Malfoy!- zganiła go Hermiona. Była diablo wściekła.- Jesteś prefektem naczelnym...
-...czysty przypadek...
-...i musisz dawać przykład i robić dobre wrażenie!
-Doprawdy? No co ty nie powiesz.
Harry wziął głeboki oddech i wyszedł zza załomu. Minął Malfoy`a i zaklęciem Alohomora otworzył drzwi klasy. Ludzie wszypali się do środka, myśląc, że nowy profesor zaraz przyjdzie. Toczyła się gorąca dyskusja na jego temat.
-Mówię ci, będzie przystojny i utalentowany.- twierdziła twardo Padma Patil.
-Och, wolałabym brzydkiego, ale inteligentnego.- odparła jej siostra bliźniaczka Parvati.
-A skąd wogóle wiecie, że to nie kobieta?- wciął się Ernie McMillan.
-Mam nadzieję, że czegokolwiek nas nauczy. Po Lokharcie mam dość mężczyzn na tym stanowisku.- żaliła się Lavender.
Harry czul jak serce podjeżdża mu do gardła. Ron, przechodząc obok niego, dyskretnie klepnął go i mruknął: "Poradzisz sobie". On, Hermiona, Ruda i Saphira usiedli w przedostatniej ławce pod oknem.
Harry stał pośrodku, czując na sobie wzrok wszystkich.
-Hej, Harry, kiedy przyjdzie nowy profesor?- zapytał Justyn Finch-Fletchey.
-No właśnie..- poparł go Neville. Harry skonstatował, że wiekszość z nich była kiedyś członkami GD.
-Eeee...- Harry zaciął się z lekka.- No więc tak...ja jestem nowym nauczycielem obrony przed czarną magią.- wypalił nagle. Wszyscy popatrzyli na niego jak na fiksata.
-Co?- wyrwało się Justynowi.- Ty...
-Tak, ja.- Harry podszedł do biurka nauczycielskiego, przy którym niegdyś siedzieli Ouirrel, Lockhart, Lupin, Moody, Umbridge i Snape. Czuł się dziwnie, kiedy usiadł na krzesle. Wiedział, że wszyscy patrzą na niego jak na zjawisko.
-Wiem, że brzmi to głupio, ale przyjąłem tę posadę ze względu na dawne GD.- powiedział szybko, błagalnie patrząc po klasie.- Wiedziałem, że będzie niewypał...- dodał ciszej i spuścił głowę.
I wtedy stało się coś nieoczekiwanego.
Z ławki podniósł się Ernie i zaczął klaskać. Za nim zrobił to samo Justyn, Susan Bones i już po chwili cała klasa (oprócz zniesmaczonych Ślizgonów) wykonywała owacje na stojąco.
To było coś niesamowitego. Harry momentalnie poczuł się lepiej.
I już wiedział, że jakoś sobie poradzi.
 





  
Kolonie Harry Potter:
Kolonie Travelkids
  
Konkursy-archiwum

  

ŻONGLER
KSIĘGA HOGWARTU

Nasza strona JK Rowling
Nowości na stronie JKR!

Związek Krytyków ...!
Pamiętnik Miesiąca!
Konkurs ZKP

PAMIĘTNIKI : KANON


Albus Severus Potter
Nowa Księga Huncwotów
Lily i James Potter
Nowa Księga Huncwotów
Pamiętnik W. Kruma!
Pamiętnik R. Lupina!
Pamiętnik N. Tonks!
Elizabeth Rosemond

Pamiętnik Bellatrix Black
Pamiętnik Freda i Georga
Pamiętnik Hannah Abbott
Pamiętnik Harrego!
James Potter Junior!
Pamiętnik Lily Potter!
Pamiętnik Voldemorta
Pamiętnik Malfoy'a!
Lucius Malfoy
Pamiętnik Luny!
Pamiętnik Padmy Patil
Pamiętnik Petunii Ewans!
Pamiętnik Hagrida!
Pamiętnik Romildy Vane
Syriusz Black'a!
Pamiętnik Toma Riddle'a
Pamiętnik Lavender

PAMIĘTNIKI : FIKCJA

Aurora Silverstone
Mary Ann Lupin!
Elizabeth Lastrange
Nowa Julia Darkness!

Joanne Carter (Black)
Pamiętnik Laury Diggory
Pamiętnik Marty Pears
Madeleine Halliwell
Roxanne Weasley
Pamiętnik Wiktorii Fynn
Pamiętnik Dorcas Burska
Natasha Potter
Pamiętnik Jasminy!

INKUBATOR
Alicja Spinnet!
Pamiętnik J. Pottera
Cedrik Diggory
Pamiętnik Sarah Potter
Valerie & Charlotte
Pamiętnik Leiry Sanford
Neville Longbottom
Pamiętnik Fleur
Pamiętnik Cho
Pamiętnik Rona!

Pamiętniki do przejęcia

Pamiętniki archiwalne

  

CIEKAWE DZIAŁY
(Niektóre do przejęcia!)
>>Księgi Magii<<
Bestiarium HP!
Biografie HP!
Madame Malkin
W.E.S.Z.
Wmigurok
OPCM
Artykuły o HP
Chatka Hagrida!
Plotki z kuchni Hogwartu
Lekcje transmutacji
Lekcje: eliksiry
Kącik Cedrica
Nasze Gadżety
Poznaj sw�j HOROSKOP!
Zakon Feniksa


  
Co sądzisz o o zakończeniu sagi?
Rewelacyjne, jestem zachwycony/a!
Dobre, ale bez zachwytu
Średnie, mogłoby być lepsze
Kiepskie, bez wyrazu
Beznadziejne- nie dało się czytać!
  

 
© General Informatics - Wszystkie prawa zastrzeżone
linki