|
„Kryminalna bajka o miłości (???)” - Glizdogonie, zawiodłem się na tobie... - Ależ panie... Ja... wybacz... Ja... - Zamilcz! Masz szansę naprawić ten błąd... Ale o tym za chwilę... (teraz blok reklamowy, czy co?) Na razie... Crucio! Glizdogon zaczął się wić pod nogami swego mistrza. - NIEEEEEEE! Błagam... - Dobrze (już po bloku reklamowym?)... A więc... odnajdziesz jednego z moich najwierniejszych sług... - Ależ, panie... ja jestem twoim... - Zamilcz! Crucio! ********************************************************** Harry’ego obudził okropny ból blizny (skąd my to znamy :-). To nie zdarza się po raz pierwszy, pomyślał. Czyżby Voldemort... Harry zamknął oczy z powrotem, ale obraz już wyleciał mu z głowy. Nie, zaprzeczył sam siebie przekonując. Przecież Dumbledore mówił, że u Dursleyów jestem bezpieczny... Było już jasno na dworze. Ciotka Petunia zaraz się zbudzi i rozpocznie się kolejny (mugolski) dzień z Dursleyami... Harry pocieszał się tym, że już jutro o tej porze będzie razem z Ronem i Hermioną wybierać się na zakupy (to jakaś rozrywka, czy co?) na ulicę Pokątną... A już pojutrze... Pojedzie do Hogwartu... Wszystko jest w porządku. ************************************************************************ - Panie... ja... - Glizdogonie... Zmieniłem zdanie. - Och... – przestraszył się Glizdogon. - Tak. Nie nadajesz się do tak poważnego zadania. Jeszcze byś zmarnował moją ostatnią szansę... Już raz powierzyłem ci ważne zadanie... Spełniłeś je jak trzeba... - Dziękuję, panie... - ...ale nie do końca dobrze... Nie jesteś mi już potrzebny... – Voldemort uniósł różdżkę. - Nie, panie... Ja... zrobię wszystko... Nie zabijaj mnie, panie...! - Oj, Glizdogonie... Jesteś taki naiwny... Avada Kedavra! I Glizdogon osunął się na ziemię z cichym jękiem... Już był martwy. - Nnno. – rzekł ze satysfakcją Czarny Pan. - Wzywałeś mnie, panie? - Och... Witaj, Lucjuszu. Spodziewałem się ciebie trochę później... - Wybacz, panie, jeśli sprawiam ci kłopot przedwczesnym przybyciem... – rzekł Malfoy wycofując się. - Nie, nie... Zostań... Skoro już jesteś... To nawet dobrze... Misja będzie szybciej spełniona... - A więc... Co to za zadanie? - Cierpliwości, Lucjuszu... cierpliwość to... wielka cecha Zakonu Jedi... (o sorry... to chyba z innej bajki...) - Rozumiem, panie. – stwierdził Malfoy, który tak naprawdę nic nie skapował. - A zatem uważaj... – i Voldemort podjął opowieść. ************************************************************************ Rozpoczęła się uczta powitalna w Hogwarcie. Wszyscy się nażarli, Dumbledore jak zwykle wtrącił swoje trzy grosze... i wtedy... W drzwiach wielkiej sali pojawiła się zakapturzona postać. Początkowo Bliznowaty Harry pomyślał, że to dementor i odruchowo chwycił swoją różdżkę... Jednak po chwili uświadomił sobie, że postać jest za niska na dementora... - Hm... – zaczął dyrektor. – Witaj, przybyszu... - Witaj, dobry człowieku – tajemniczy przybysz przemówił dziewczęcym głosem ze śmiesznym akcentem. – Kim jesteś? Wszystkim zebranym na sali to pytanie wydało się dziwne... Przecież Dumbledore był u siebie, więc to przybyszka powinna się najpierw przedstawić. Ale Dumbel się tym nie przejął. - Jestem Albus Dumbledore... - Proszę o wybaczenie... Nic mi nie mówi to nazwisko... - ...dyrektor tej szkoły... - A więc wreszcie jestem u celu! – dziewczyna zrzuciła kaptur ukazując swoją smagłą twarz o orientalnych rysach i duże brązowe oczy. Nie wspominając już o długich lekko falowanych ciemniackich włosach (Malfoyek ocenił ją w ten sposób: „Niezłaaa...”) Wyglądała, jakby była w wieku Harry’ego, Rona i Hermiony. – Pozwólcie, że się przedstawię... Aida Bashir... Jestem z Hannoveru... (notatka dla nieuświadomionych: to takie miasto w Niemczech) - COOOOOO? – zdziwił się na głos Ron. Hermiona zatkała mu gębę dłonią. - Cicho bądź... – powiedziała trochę głośno. – Nie wiedziałeś, że w Niemczech jest dużo Turków? Aida gwałtownie odwróciła się w ich stronę. - Masz rację. – przyznała.- Tak naprawdę, pochodzę z Turcji... Ale... nie przybywam to po to, żeby wam opowiadać o swoim pochodzeniu... - Ach, no tak... – oświecenie nastąpiło w umyśle Dumbledore’a. – Więc... miło nam ciebie powitać w tych skromnych progach... - Skromnych?! – oburzyła się Aida rozglądając się po sali. - A no tak.... Rzeczywiście... Tak więc... powiem inaczej... Miło nam powitać ciebie w tych egzotycznych angielskich progach... – poprawił się dyrektor. - Przypuszczam, że przybywasz tu, żeby... - ...uczyć się magii, oczywiście... – dokończyła za niego Niemko – Turczynka. McGonagall była kobietą czynu, toteż od razu przeszła do działania: przywlokła z powrotem starą, wyświechtaną Tiarę Przydziału, wyjaśniła szybko nowej uczennicy, co ma zrobić. Aida Bashir niepewnie nałożyła na głowę Tiarę... O, jeszcze jedna uczennica? Hmmm... Jesteś bardzo zdolna... pełna ambicji... odważna... Posiadasz wiele ciekawych umiejętności... A więc... Ravenclaw...? Nie, nie... Zaraz... Gdyby tak się zastanowić, to... Może Slytherin? Aidzie nic nie mówiła nazwa „Slytherin”, ale czuła, że to nic dobrego. Nie, proszę..., pomyślała, nie Slytherin..> Ooo... Już gdzieś to słyszałam..., zachichotała Tiara cieniutkim głosem. Turczynka czuła, że wszyscy na nią patrzą... Nie było to miłe uczucie... No... dobrze... Więc... GRYFFINDOR! Aida zdjęła kapelusz. Dały się słyszeć ciche nieśmiałe wiwaty przy stole gryfonów: „YAHOOOOOOOO...!” - A tak poza tym, to będziesz na piątym roku... – powiedział na zakończenie dyr. Znów dało się słyszeć wiwaty, ale tym razem o wiele głośniejsze. Najbardziej cieszyli się Harry, Ron i Hermiona, bo będą mogli od razu poznać nową koleżankę! I tak oto Aida wraz z gryfonami podążyła do swojego nowego domu. Po drodze zdążyła poznać drużynę marzeń z piątego roku, bliźniaków i Lee Jordana, a także Ginny Weasley, która poprosiła ją o autograf. Hermiona nie lubiła trwać w niepewności, więc natychmiast podeszła do Aidy i przedstawiła się. Turczynka ucieszyła się, że bez większych ceremonii udało się zawrzeć nową (przydatną) znajomość. Po chwili Hermiona przyprowadziła Harry’ego i Rona. - Ehm... cześć. Jestem Ron, jakby co, no nieeeeee? - A tak przy okazji, to ja jestem Harry, ale mniejsza z tym... - Harry...? – zdziwiła się Aida. - Harry Potter! - dodał z dumą w głosie Ron. - Harry Potter... zaraz... chyba coś sobie przypominam... - No wiesz. To ten Bliznowaty, co go prawie Sama – Wiesz – Kto załatwił.. - Ach, Voldemort? – upewniła się. - Yyyyyyghh... No tak... – przyznała Hermi. - Czemu „Yyyyyyghh”? Czemu „Sama – Wiesz - Kto”? Dlaczego nie nazywacie go normalnie? - Tak jakoś... – rzekł Ron, bo nie miał pojęcia, co powiedzieć. - Aaa... Już wieeem... Boicie się wymawiać jego imię, tak? - Można tak powiedzieć... w sumie... – powiedziała Hermionka. Dotarli do Wieży Gryffindoru. Hermi zaprowadziła Aidę do sypialni dziewcząt z piątego roku, gdzie stało sobie jeszcze jedno łóżko – dla przybyszki. Dziewczyny nie mogły się nagadać. Jednak w końcu obie spokojnie zasnęły, gdy Parvati i Lavender zaczęły rozwijać temat pt.: „Ale Snape wyprzystojniał...”. ************************************************************************ - Świetnie, Lucjuszu... Wszystko jest na razie jak należy... Ale mam do ciebie jeszcze jedną prośbę... - Słucham, panie. - TO SŁUCHAJ, A NIE MI PRZERYWAJ, IDIOTO! OD RAZU WIDAĆ, ŻE JESTEŚ BLONDYNEM... - Wybacz, panie, ale to tylko farba... - Dobra, dobra. Nie gadaj głupot... Więc... porozmawiasz ze swoim synem... Chyba jest już na tyle dorosły, że skapuje... Bardzo mi się przyda do realizacji mojego planu... - A tak konkretnie, to... - MOŻESZ WRESZCIE STULIĆ RYJA I MNIE POSŁUCHAĆ?! - Ehm... oczywiście... Ale pragnę tylko zwrócić uwagę na to, że... - CRUCIO! Malfoy nie był niestety przyzwyczajony do tortur swego mistrza... Zwijał się z bólu, rzucał się na wszystkie strony... Aż wreszcie, kiedy ból ustał, docenił swoje... „skromne” życie. - Tak, panie. – powiedział zadowolony z tego, że jeszcze trzyma się na nogach (ale to nie trwało długo...). - AACH, SZLAG BY CIĘ TRAFIŁ... ZAMKNIJ SIĘ WRESZCIE!... ************************************************************************ - Dzieeeeeeeń dobry bardzooooo! – ziewnęła Lavender zwalając się z wyra. - No. – zgodziła się Parvati. - A nie mówiłam? – ucieszyła się panna Brown. - Mówiłaś. – odpowiedziała bez wahania Parvati. - No. – dodała Hermiona. - Ciekawa ta konwersacja, ale możecie już wstać. – udzieliła zezwolenia Aida, która była już na nogach od pół godziny. - No. – rzekła Hermi tonem nie znoszącym sprzeciwu. – Chłopaki pewnie już czekają w pokoju wspólnym... - No to ja idę. Spotkamy się na śniadaniu. – oznajmiła Turczynka. Wzięła torbę z książkami i wyszła z sypialni. Chłopaków (czy co to wogle było) znalazła tam, gdzie przewidywała. - Hejas. – powitali ją zgodnym zaspanym chórem. - Joł. – odparła krótko. – Hermiona się grzebie. Idziemy bez niej? - No. – powiedział Harry. - Ee... – Ron zaczerwienił się. – Ja na nią zaczekam. - Okay. – Potter po raz drugi w tym dniu wysilił się, żeby wypowiedzieć aż dwie sylaby. – Przekaż jej buziaczki od nas, jakby co, hehe. – dwie sylaby, jedna, trzy, jedna, jedna, dwie, jedna, dwie... oj, ten chłopak się nie oszczędza w gadaniu, oj nie... Tak więc Aida i Harry poleźli sami (no, nooo... tylko ich dwoje... nie licząc reszty gryfonów...) na śniadaneczko. Nie chce mi się opisywać, jak je żarli, bo to nieistotne. Przejdźmy do BARDZIEJ drastycznych wydarzeń... A więc... ELIKSIRY. - No, no... co powiecie, kochane dzieciaczkiiiii? Jak tam śniadankooooo? Smakowałooo? – zapytał na wstępie Snape. – No, no, nooo... tiu, tiu... (spróbujcie powiedzieć, że niedobre było...!!!) - Ojejku... Jak dalej tak będzie chrzanić, to naprawdę zobaczy, co jadłem... – skomentował Ron. - To była groźba, jeśli cię dobrze zrozumiałem, Weasley? – upewnił się Snape i odjął Gryffindorowi pięć punktów. - DOOOBRA! PRZEJDŹMY DO LEKCYJI. A więc na samym początku, panna Bashir zamieni się miejscem z panem Goylem. Aida spełniła bez gadania polecenie Snape’a, chociaż najchętniej by mu przyłożyła z mordę. Spojrzała na swojego sąsiada z prawej strony – jakiś debil: nażelowany blondyn. Włosy mu sterczały na wszystkie strony i jeszcze szczerzył zęby. „Czubek jakiś” – pomyślała. Z lewej strony siedziała jakaś dziewczyna o pysku mopsa (nie mopa!) „Co za makabra... Gdzie ja trafiłam?” – Aida przeżyła drobne załamanie, ale zaraz o tym zapomniała, bo zaczęli przyrządzać eliksir. A to Aidy (i tygłyski) lubią najbałdziej. Była w połowie eliksiru, gdy zabrakło jej siekanych glizd (dżdżownic) - O, fuck... – stwierdziła na myśl o tym, że będzie musiała jednak nawiązać kontakt z sąsiadem. – Ej... sorry... Jarzysz (tzn. kontaktujesz)? – zamachała blondynowi przed oczami. Mrugnął. - Co? No... – wyszczerzył zęby w makabrycznym uśmiechu. Pewnie wydawało mu się, że jest pociągający. Ale tak nie było. - Pożycz mi trochę tych jeba... siekanych glizd, okay? - Ależ proszę. Śmiało. Częstuj się. – podsunął jej przed oczy to, o co prosiła. – No... nie krępuj się... (smaczneeego...) - Ehm... Dzięki... (Na razie nie mam ochoty na przekąskę, wolę wrzucić to świństwo do eliksiru...) „A więc rzeczywiście: czubek” – pomyślała Aida. W ostatniej chwili przypomniała sobie o dobrych manierach. – A tak właściwie, to jak masz na imię? - Draco Malfoy. - Ee... No dobra. (Ewentualnie mogę powiedzieć, że miło mi się poznać, chociaż to nieprawda...) - A tyyyy? „Allahu... wyciągnij mnie stąd...” – pomyślała Aida - Aida Bashir. Nie wiem, czy zauważyłeś, ale jestem tu nowa. - Naprawdę? – okazało się, że Malfoy był jeszcze bardziej ułomny, niż myślała. – Mogę cię oprowadzić po Hogwarcie, jeśli chcesz... - Ehm... Nie, naprawdę nie trzeba (i tak będę się co chwila gubić). Aida przez resztę lekcji była skazana na towarzystwo podlizującego się do niej ślizgona. Kiedy nagle oznajmił jej, że „pragnie się z nią zaprzyjaźnić”, poczęstowała go cukierkami zaklejającymi mordę i miała spokój na następne pół godziny... ************************************************************************ - No i jak tam, Lucek? – spytał już całkiem wyluzowany Voldi. Miał niezły humorek. Czuł, że odzyskuje moc. Wiedział, że już niedługo dostanie w swoje ręce tego okropnego Pottera... - Wszystko idzie zgodnie z planem, panie. - No to zaje... fajnie. Czy twój syneczek już wyleczył się z kleptomanii? - Ee... Jeszcze nie, mistrzuniu... Ostatnio gwizdnął Potterowi dziewczynę... - Och... Biedactwo... - Kto? Mój syn? - NIE! POTTER, IDIOTO! - Aha. - JEŚLI TO JEST TA DZIEWCZYNA, O KTÓREJ MYŚLĘ, TO TWÓJ SYN MA U MNIE PRZERĄBANE!!! - A... o której dziewczynie myślisz, panie? – zainteresował się Lucjusz Malfoy. - (CHOLERA!...WEŹCIE GO STĄD!) TWOJA GŁUPOTA JEST DOBIJAJĄCA, LUCKU! OCZYWIŚCIE, ŻE CHODZI O AIDĘ BASHIR! - Oo... To ty ją znasz, panie? - NO ZLITUJ SIĘ, CZŁOWIEKU!!! – Voldemort prawie się poryczał. – W KOŃCU JEST ŚMIERCIOŻERCĄ, WIĘC MUSZĘ JĄ ZNAĆ! POMYŚL CHWILĘ, ZANIM PALNIESZ JAKIEŚ GŁUPSTWO!!! JUŻ GLIZDOGON BYŁ BARDZIEJ INTELIGENTNY!!! - T... t... tak... panie... - ...A WRACAJĄC DO TEMATU! JAKBYŚ NIE ZAUWAŻYŁ, TO AIDA MA MIEĆ KONTAKT Z TYM TWOIM, JAKMUTAM... - Draconem, panie... - ...WŁAŚNIE, Z DRACONEM (CO ZA OBRZYDLIWE IMIĘ), ALE TO POTTER MA BYĆ MOJĄ OFIARĄ! A TERAZ ZEJDŹ MI Z OCZU, DOSTAJĘ ZAWAŁU, JAK WIDZĘ TWOJĄ PIERDOŁOWATOŚĆ! I NIE OBGRYZAJ PAZNOKCI, DURNIU!!! ************************************************************************ Mijały dni i tygodnie... nie wspominając już o miesiącach. Harry nadal nie podejrzewał o nic swojej... hm... dziewczyny (???), znaczy Aidy... Bo tak przy okazji, trzeba wspomnieć, że z nią chodził (do biblioteki i nie tylko). Dzięki niej, poprawił się znacznie z eliksirów (czego Snape nie mógł nie zauważyć) i z transmutacji (raz nawet się zdarzyło, że McGonagall dała dziesięć punktów Gryffindorowi za jego zadanko domowe). Pewnego niezbyt pięknego dnia, a była to sobota – dzień wolny od pracy... w tym przypadku nauki – Aida i Harry wybrali się na błonia, żeby nie przeszkadzać Ronowi i Hermionie... Po prostu nie mogli opanować chamskiego brechtu na widok Hermi, która dawała Ronowi spokojnie zwalać od siebie pracę z historyji magii (A CO MYŚLELIŚCIE?!). Dobra, a więc dwoje gryfonów (znaczy Potter i panna Bashir) łazili se po błoniach. W pewnej chwili Harry wymyślił sobie, że pocałuje Aidę (biedna dziewczyna). Jak postanowił, tak uczynił. Aida pod jego nieuwagę machnęła różdżką zostawiając w powietrzu skomplikowane esy – floresy, które zaraz potem ułożyły się z Mroczny Znak (hje – hje... robi się wesoło)... Potem dało się słyszeć obleśny... znaczy... okropniasty śmiech Voldemorta. Dopiero wtedy Harry się odwrócił... Zobaczył, że nie jest już na bezpiecznych błoniach Hogwartu, lecz w starym domu Riddle’ów. Już miał zwiać, żeby naskarżyć Dumbledore’owi, kiedy Aida go przytrzymała unosząc rękę (co za moc... Aida kiedyś należała do Zakonu Jedi, ale ją wywalono za to, że rozpaliła ognisko na korytarzu Akademii)... - A więc nareszcie jesteście... Kochane dzieciaki... Zawsze mogę na was liczyć... – zaczął zacieszać Voldemort. – Może masz jeszcze ochotę chwilę pogawędzić, zanim cię zabiję, Harry? - Ehm... No cóż... Czy ja wiem... – zastanowił się Potter. Powiedz, że nie chcesz, odezwał się jakiś głos we łbie Pottera. To Aida wykorzystywała sztukę telepatii. Harry zaczął gorączkowo rozważać: Aida jest wrogiem. Jeśli jej posłucham, będzie źle. Jeśli jej nie posłucham, będzie dobrze... - Chcę. – powiedział na głos Harry. Aida odetchnęła z ulgą. Znała logikę kolegi, więc wykorzystała to. Tak naprawdę, to nie była wrogiem Harry’ego. Już nie. Chciała go uratować przed Voldemortem... Ale zawsze dotrzymywała słowa, więc najpierw musiała odwalić chałturę dla swojego pana i mistrza, bo niby była jego sługusem. - Fajnie. – rzekł Voldi. – Więc masz może jakieś pytanka? - Mam. – Potter pomyślał, że całkiem sympatyczny gościu z tego Lorda Voldemorta. - A więc słucham... Nastała chwila krępującej ciszy, jak to zawsze bywa w sztywniackim towarzystwie... - Dlaczego zamienił się pan w Voldemorta, panie profesorze? – zadał absurdalne pytanie Harry. Aida nie uwierzyła w to, co zobaczyła. Jej wielki mistrzu zamieniał się w szalonego profesorka.. znaczy w Dumbledore’a! - No cóż... – powiedział Dumbel. – Coś koło godziny temu przybyłem, zobaczyłem i zwyciężyłem Lorda Voldemorta... Wypiłem odrobinę Eliksiru Wielosokowego, zamieniłem się w niego (znaczy w Voldemorta), żeby było weselej... Możemy już wracać do zamku? - Oczywiście, panie profesorze – wyrecytowali równocześnie Harry i Aida. - Jakby co, to nie zabiłem Voldemorta, tylko rzuciłem na niego Zaklęcie Zapomnienia... Pomyślałem, że będzie świetnym kandydatem na nauczyciela obrony przed czarną magią... - ALE FAJNIE!!! – ucieszyła się Aida i przybiła piątkę Harry’emu. Dumbledore znalazł Voldiego pod fotelem jego, rzucił zaklęcie lewitacji i wszyscy razem wyruszyli w drogę powrotną do Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Zamku Hogwart... KUNIEC BAJKI I BOMBA, KTO NIE SŁUCHAŁ, TEN TROMBA, DWIE DZIURKI W NOSIE I SKOŃCZY... ŁOSIE! Aida | ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() ![]() Kolonie Harry Potter: Kolonie Travelkids ![]() ![]() ![]() Konkursy-archiwum ![]() ![]() ![]() ŻONGLER KSIĘGA HOGWARTU Nasza strona JK Rowling Nowości na stronie JKR! ![]() Pamiętnik Miesiąca! Konkurs ZKP PAMIĘTNIKI : KANON Albus Severus Potter Nowa Księga Huncwotów Lily i James Potter Nowa Księga Huncwotów Pamiętnik W. Kruma! Pamiętnik R. Lupina! Pamiętnik N. Tonks! Elizabeth Rosemond Pamiętnik Bellatrix Black Pamiętnik Freda i Georga Pamiętnik Hannah Abbott Pamiętnik Harrego! James Potter Junior! Pamiętnik Lily Potter! Pamiętnik Voldemorta Pamiętnik Malfoy'a! Lucius Malfoy Pamiętnik Luny! Pamiętnik Padmy Patil Pamiętnik Petunii Ewans! Pamiętnik Hagrida! Pamiętnik Romildy Vane Syriusz Black'a! Pamiętnik Toma Riddle'a Pamiętnik Lavender PAMIĘTNIKI : FIKCJA Aurora Silverstone Mary Ann Lupin! Elizabeth Lastrange Nowa Julia Darkness! Joanne Carter (Black) Pamiętnik Laury Diggory Pamiętnik Marty Pears Madeleine Halliwell Roxanne Weasley Pamiętnik Wiktorii Fynn Pamiętnik Dorcas Burska Natasha Potter Pamiętnik Jasminy! INKUBATOR Alicja Spinnet! Pamiętnik J. Pottera Cedrik Diggory Pamiętnik Sarah Potter Valerie & Charlotte Pamiętnik Leiry Sanford Neville Longbottom Pamiętnik Fleur Pamiętnik Cho Pamiętnik Rona! Pamiętniki do przejęcia Pamiętniki archiwalne ![]() ![]() ![]() CIEKAWE DZIAŁY (Niektóre do przejęcia!) >>Księgi Magii<< Bestiarium HP! Biografie HP! Madame Malkin W.E.S.Z. Wmigurok OPCM Artykuły o HP Chatka Hagrida! Plotki z kuchni Hogwartu Lekcje transmutacji Lekcje: eliksiry Kącik Cedrica Nasze Gadżety Poznaj sw�j HOROSKOP! Zakon Feniksa ![]() ![]() ![]()
![]() ![]() ![]() | ||||||
linki |