-O co mu chodzi?-zdziwił się Harry. Chodził do Hogwartu już szósty rok i co roku jego największy wróg-Malfoy miał takie pomysły, po których to on wpadał w kłopoty i musiał się z nich tłumaczyć. -Słyszałes co powiedział Malfoy- żachnęła się Hermiona.-"Będzie swietna zabawa". -Już to widzę.znowu wpadniemy w jakies tarapaty...
Hermiona miała rację, jednak nadal nie byli spokojni. O co chciał zrobić Malfoy
dowiedzieli się kilka dni póżniej. Draco Malfoy nigdy nie przejawiał
nadzwyczajnych zdolnosci, chyba ,że chodziło o zjadliwe uwagi na temat
Gryfonów. Okazało się, że nauczył się jakiegos nieobowiazkowego
zaklęcia. Dumbledore wyjechał na tydzień, a genialny Malfoy rzucił to
zaklęcie. Był to czar, który cofał w czasie. Swoja bezmyslnoscia sprowadził
siebie, Harry`ego, Rona i Hermionę dwadziescia lat wczesniej.
-Robiłes już różne głupoty, Malfoy!- wrzasnęła Hermiona.- ale teraz przeszedłes
samego siebie! Jeżeli myslisz,że to jest smieszne to się grubo mylisz. Natychmiast odwróć działanie tego zaklęcia! -Nie umiem-stwierdził spokojnie. -Będziemy tu musieli zostać przez tydzień, dopóki Dumbledore nie wróci z Londynu-powiedział Harry. -Chodżmy na górę, do wieży. Poszli. Gruba Dama nie chciała ich wpuscić. Twierdziała, że ich nie zna. Musieli zaczekać na kogos z domu.W końcu kroki... -Nienawidzę go!- powiedział jeden z czterech chłopców.- Cisgle węszy. -Zostaw go w spokoju. Może się odczepi...-usłyszeli strzępek rozmowy. Tamci chłopcy zobaczyli ich i stanęli jak wyryci.
-Kim jestescie?-zapytał wysoki chłopak o czarnych włosach podobnych do włosów
Harry`ego. Hermiona odezwała sie i zrozumiała gdzie się znależli.
-Mam na imię Hermiona,to Ron Weasley,a to Harry Potter.
-Potter?-powtórzył chłopak. -Ja też nazywam się Potter. James Potter. To Syriusz Black, Remus Lupin i Peter Pettigrew. -Co wy tu robicie?-zapytał Remus.
-Wyjasnię wam to, ale pozwolicie że zamienię słówko z moimi
przyjaciółmi-powiedziała. Odeszli na bok i skupili się w ciasna grupkę i tym razem Hermiona wyjasniła im cała sytuację: -Sadzę, że Malfoy cofnał nas w czasy gdy twoi rodzice Harry chodzili do Hogwartu. Lepiej będzie jesli nie wspomnisz, że jestes ich
synem. Dobrze?-zapytała lekko zdenerwowana. -Dobra.to co im powiesz? -Prawdę. Ale pominę ten szczegół-odparła. Wrócili do bandy Jamesa. Hermiona powoli opowiedziała czwórce przyjaciół o głupocie Malfoya i kłopotliwej sytuacji w jakiej się znależli. Powiedziała też, że profesor Dumbledore wyjechał i wróci dopiero za tydzień i musza zostać tutaj. -Wiem, że to brzmi niewiarygodnie, ale taka jest prawda. Mysłę, że cofnęlismy się jakies dwadziescia lat do tyłu-zakończyła. -To znaczy, że pochodziecie z przyszłosci? -zapytał Syriusz bez przekonania. -No tak-odpowiedziała Hermiona zniecierpliwionym głosem. -To może powiecie nam co będziemy robić w przyszłosci?-zapytali ze swiecacymi oczami. -Lepiej nie. To mogłoby skomplikować wiele spraw w naszym swiecie -odparła pospiesznie widzac, że Harry już otwierał usta. -To nas znacie? -Tak...i to nawet bardzo dobrze-powiedział tajemniczo Ron. -No dobra,ja wam wierzę-rzekł James. Reszta pokiwała głowami. Powiedzeli Grubej Damie hasło i weszli do srodka. -Musicie gdzies spać-odparł James -wy dwaj możecie w naszym dormitorium, a ty...-rzekł zwracajac się do Hermiony -Pogadam z Lily może pozwoli ci w swoim-odszedł w kierunku dziewczyny z gęstymi brazowymi włosami i zielonymi oczami.
W oczach Harry`ego równie zielonych zaszkliły się łzy. Nigdy nie rozmawiał z
rodzicami, nie pamiętał ich, a teraz gdy mógł wszystko zmienić to zabroniła mu
Hermiona. Gdyby im teraz powiedział to miałby ich jakby wrócił.
-Hermiono, ja muszę im powiedzieć. To może wszystko zmienić -szepna jej na ucho.
-Nie, Harry to wszystko skomplikuje a oni i tak moga ci nie uwierzyć. I tak
cudem uwierzyli w moja opowiesć, która jak sam wiesz jest prawda-odpowiedziała
mu również szeptem, bo Syriusz wyrażnie podsłuchiwał.
-Jeżeli powiesz im wszystko pomysla że zwariowałes ty ,albo oni- wyjasniła.
-Nawet gdy przestana ufać Glizdogonowi. Sam-Wiesz-Kto ich nie zabije. Może nawet
inaczej pokieruja swoim życiem i ty im się w ogóle nie urodzisz. Tak Harry, tak
też może być. -Ale ja chcę. Nie wiesz jak to jest gdy nie masz rodziców!-wybuchnał nagle. -Masz rację. Nie wiem jak to jest-próbowała go uspokoić. -Ale na dobre ci to nie wyjdzie. Poczekaj. Powstrzymaj się! Proszę. Może ktos zauważy, że nas nie ma. Może McGonagall wysle sowę do Londynu i Dumbledore wróci wczesniej- powiedziała spokojnym głosem. Harry jednak nie mógł się pogodzić z tym faktem. Już postanowił, jak tylko będzie sam na sam z Jamesem powie mu o wszystkim. Nie obchodzi go jaka będzie jego reakcja. Po paru minutach wrócił James i powiedział, że Lily zgadza się, żeby
spała w jej dormitorium. Hermiona bała się trochę spontanicznego zachowania
Harry`ego, ale sadziła, że Ron przemówi mu do rozumu. Od szesciu lat nikt jej nie
słuchał, więc spodziewała się, że i tym razem tak będzie. Miała rację. Poszła spać
bardzo zmęczona do dormitorium Lily- matki Harry`ego. Lily wypytywała ja o te
same rzeczy co James i jego koledzy. Hermiona również miała ochotę wszystko
powiedzieć, ale równie wielkim pragnieniem było wydostanie się z tego
swiata. Poprosiła Lily, żeby nie zadawała jej pytań, ale pomyslała, że jedno jej
może powiedzieć: -Będziesz bardzo szczęsliwa. Wyjdziesz za maż i będziesz miała dziecko, które ma zielone oczy i czarne włosy...-w wyobrażni zobaczyła twarz
Harry`ego(Hermiona). Poczuła,że trochę lżej jest jej na sercu, ale nie czuła, że to wystarczyło. W drugim pokoju Harry powoli wszystko analizował i przemyslał. Doszedł do
wniosku, że Hermiona ma rację, więc powiedział Jamesowi tylko jedna rzecz, która
nic nie mogła zrobić. -Ożenisz się z kobieta, którą bardzo kochasz i będziecie mieli dziecko. Ono w naszym swiecie dobrze gra w quidditcha i jest w drużynie swojego domu-teraz wiedział, że nic więcej nie musi mówić. Położyli się spać. Na następny dzień zostali w wieży. Lily, James, Syriusz i Lupin przyniesli im po sniadaniu kanapki. -Tak własciwie to dlaczego nie możemy się uczyć? -zapytałRon. -Odbiło ci?! Ty chcesz się uczyć?! -wysmiała go Hermiona. -A ty nie chcesz? Trzeba to ogłosić :HERMIONA NIE CHCE SIĘ UCZYĆ!!!!!!!!! -odgryzł się. -Poza tym moglibysmy zwrócić na siebie uwagę- wtracił rozbawiony Harry. -Jak tak bardzo chcesz to pożycz sobie od Jamesa pelerynę- niewidkę i idż na lekcje-powiedziała Hermiona ironicznie. Harry wolał się juz nie odzywać, wiedział, że zaraz wybuchnie miezy nimi kłótnia. Uważał, że lepiej przygladać się temu z boku. Czekał aż skończa się lekcje. Czekał na ojca, który stał się jego najlepszym przyjacielem, a matka przyjaciółka. Te chwile on w pełni wykorzystywał na
poznanie rodziców, których przecież nie mógł pamiętać. Zrozumiał intencję
Hermiony i stwierdził, że czasem warto jej słuchać. -A gdyby mu cos zrobić?- zapytał znajomy głos Syriusza. -Nie. Zostaw go. Ja też go nie lubię, ale potrafię się powstrzymać-zaprotestował James. -O kim rozmawiacie?-wtracił się Harry.
-O Snape`ie -odparł Syriusz. Trójka przyjaciół zachichotała. -Nie ma się z czego smiać. On zabrał Lily Jamesowi- powiedział Peter. Harry,Ron i Hermiona przestali się smiać. -Co?!-zatkało ich. -To. Nie nawidzę go-stwierdził Syriusz. -T...-Harry już chciał powiedzieć "tato". -James musisz o nia walczyć. -No ale co ja mam robić?-zapytał chłopak. -Różne głupoty-powiedziała Hermiona i szybko wymysliła swietny plan. -Słyszałam, że jutro macie mecz quidditcha, z kim gracie?- zapytała patrzac w okno, bo własnie w nim zobaczyła Hagrida młodszego o jakies dwadziescia lat.
-Z Ravenclawem- odpowiedział. -A kto komentuje? -Ja-zgłosił się Lupin.
-Mam pomysł. Tylko muszę się znalezć wysoko w powietrzu tak, żeby nikt mnie nie
zauważył, ale z tym nie będzie problemu, bo uzyjemy twojej peleryny, James- oczy
jej rozbłysły z przejęcia. -Sksd wiesz o pelerynie?- zapytał zdziwiony.
-Póziniej ci to wyjasnię...-powiedział Harry a Hermiona wpadła mu w słowo
-W końcu jestem perfektem. Potrzebuję też miotły...Szkoda, że nie mamy
Błyskawicy... -Czego?! -zapytali równoczesnie. -Błyskawica to najlepsza miotła sportowa jaka dotad wyprodukowano. Reprezantacja Irlandii takie miała podczas finału mistrzostw swiata-wyjasnił Ron. -Jest bardzo szybka i zwrotna-dodał Harry.
-To musisz mieć bogatych starych-stwierdził Syriusz. -Nie mam rodziców, dostałem ja od ojca chrzestnego- Hermiona spojrzała na niego błagalnie wzrokiem, który mówił "nie mów nic więcej". -Załatwisz mi ta miotłę?- zapytała.
-Ale co chcesz zrobić?- zadał pytanie, na które na razie znała odpowiedż tylko
Hermiona. -Jeżeli wygracie to wyczaruję na niebie napis "TO DLA CIEBIE LILY-JAMES", a jak chcesz to mogę jeszcze dopisac "KOCHAM CIĘ". Chyba,że wymyslisz cos lepszego- odpwiedziała. Jej pomysł wywołał duże zainteresowanie. -Swietnie!-zawołał Syriusz. -A ja myslałem,że perfekci to straszni egoisci przestrzegajacy na każdym kroku regulaminu-powiedział Remus. -Widać sa wyjatki- dodał Peter.
-Tylko, Harry, polecisz ze mna, bo nie utrzymam miotły gdy będę czarować. Chyba
nas nie zabijesz-zażartowała. -Dobra-odparł Harry również zachwycony.
-Może mi pokazesz jak latasz?-zaproponował James. Harry przystał na prpozycję. Poszli cała siódemka na boisko do quidditcha. James dał Harry`emu swoja miotłę.Meteor 10 był dużo wolniejszy od Błyskawicy, na której Harry przyzwyczaił się latać. Wzbił się w powietrze. Z miotły ojca wycisnał taka prędkosć jakiej James nigdy nie osiagnał.W dole słyszał okrzyki zachwytu. Wzbił się jeszcze wyżej i zanurkował. -Rozbije się!- krzyknał Peter. -Nie, patrzcie-odparł spokojnie Ron. Harry ze skupieniem na twarzy leciał w dół. Widział,że nie jest to nawet Nimbus i będzie musiał poderwać się trochę wyżej niż zwykle. Jednak zuważył, że Meteor słucha się go i reaguje na każde szarpnięcie, więc postanowił zaryzykować. Był już dziesięć stóp od ziemi... pięć stóp... trzy... dwie...szarpnał raczka i miotła wzniosła się ponownie w powietrze. Zrobił jeszcze parę pętli dookoła
boiska i wyladował. -Jak ty to robisz?- zapytał James z nieukrywanym podziwem.
-Normalnie. Po prostu musisz być pewny siebie i tego co robisz, a miotła sama do
ciebie lgnie- wyjasnił. -To może się zamienimy? Jestesmy podobni, nikt nie zauważy różnicy...Tylko te oczy...ss takie zielone jak u Lily...-Hermiona bardzo się zaniepokoiła.
-Teraz ty pokaz co potrafisz-powiedział Ron. Nagle Hermionie cos zaswitało w głowie. -Zaraz wrócę...-szepnęła. -Ale gdzie?-zapytał Ron. -Muszę zapytać się o cos Malfoya. -Malfoya?!A po co ci Malfoy?-zdziwili się. -Macie Mapę Huncwotów przy sobie? -Nie-odpowiedział James. -Accio mapa!-powiedział prawie bez zastanowienia. Usłyszeli swist. Mapa leciała ku nim. Hermiona szybkim ruchem złapała ja w powietrzu. Szukała na niej czegos lub kogos. Żaden chłopak nie wiedział o co jej
chodzi. -Mam, zaraz powinnam wrócić...-powiedziała i poleciała z mapa w ręku do zamku. Harry pobiegł za nia, a za nim Ron i cała reszta. -Malfoy! Zaczekaj!-krzyknęła za wchodzacym na schody ulizanym blondynem. -Czego chcesz Granger?
-Nie denerwuj mnie. Co to było za zaklęcie, którym nas tu cofnęłes?- zapytała.
-A po co ci to Granger?- droczył się z nia. -Malfoy, nie mam czasu na zabawę. Mów, albo zamienię cię w tchórzofretkę-zagroziła mu. Z satyfakcją zauwżyła przerażenie na jego twarzy. -To było zaklęcie Festus-powiedział. -Dzięki-rzuciła i pobiegła do bibliteki a chłpocy za nia. Szybko znalazła to co chciała. W grubej księdze pisało o tym zaklęciu, że przy jego pomocy możemy wziasć cos z przyszłosci. Należy rzucić to zaklęcie i zaklęcie przywołujsce. -Hermiono,co ty chesz...-zaczał Harry, ale ona już wypowiadała zaklęcie. -Festus! Accio! Błykawica! Przed nimi pojawiła się najszybsza miotła na swiecie. -Swietnie!-pochwalił ja Ron. -Bierz, Harry, wystarczy zmienić literki, a James nauczy się na niej latać i szybciej złapie znicza- powiedziała uradowana.
-Hermiono, jestes genialna-stwierdził James, podsumowujsc jej dotychczsowe
poczynania. Był tak szczęsliwy,że aż pocałował Hermionę w policzek, a pozostali
pogratulowali jej ponownie pogratulowali jej dobrych pomysłów. Znowu pobiegli na
boisko. Harry dosiadł swojej miotły i wzbił się lekko w powietrze. Poczuł jakby
zaraz miał się odbyć kolejny mecz quidditcha. Wyladował na chwilę. -Wsiadaj z przodu James- zachęcił ojca. Najpierw latali we dwójkę, póżniej James sam kierował miotła. Widać,że sprawiało mu to wilka przyjemnosć. W końcu James latał na Błyskawicy prawie jak
Harry. Teraz miał większa szansę załapania znicza. Hermiona jeszcze za pomoca
czarów zmieniła litery na raczce z BŁYSKAWICY na METEOR. Na następny dzień Harry
i Hermiona wzięli miotłę Jamesa i jego pelerynę-niewidkę i tuż przed meczem
polecieli w górę. Ron siedział między Syriuszem a Peterem. Z szatni Gryfonów
wystrzeliło siedem czerwonych smug, z czego jedna z nich poruszała się o wiele
szybciej niż zwykle. Hermiona czekała na moment, w którym James złapie skrzydlata
piłkę. Po kilku minutach gry Harry dojrzał znicz, podleciał obok ojca i szepnał
mu na ucho: -Tam jest,leć po niego-i wskazał mu kierunek. -Dzięki-odparł James i ruszył w stronę piłki. W chwilę pożniej trzymał ja już w ręku, a w powietrzu pojawił się napis:
TO DLA CIEBIE LILY,KOCHAM CIĘ,JAMES
Mienił się kilkoma kolorami. Cała szkoła zaczęła klaskać. Koleżanki Lily
usmiechały się do niej, a James wział ja na miotłę. -Zostaniesz moja dziewczyna?-zapytał wysoko w górze. -Tak-odpowiedziała zarumieniona. Gdzies w dole koledzy Jamesa nasmiewali się z miny jaka zrobił Snape, który był pewien, że Lily zostanie z nim. Harry i Hermiona wyladowali obok nich i sciagnęli pelerynę. -A więc to wasza sprawa?-zapytał podejżliwie, a oni tylko usmiechnęli się szeroko. Nagle pojawiły się skads żółte iskry i Malfoy, Harry, Ron i Hermiona zniknęli im z oczu. Wyladowali w Hogwarcie przed dyrektorem, który wygladał na bardzo złego. Jednak spokojnym i opanowanym głosem zapytał: -Kto to zrobił? -Panie profesorze to Malfoy...-zaczęła Hermiona. -Panie Malfoy,czy to prawda? -Tak-odparł dziwnym głosem. -Skoro tak, proszę tu zostać, a omówimy pański szlaban, a wy możecie już isć, chyba dosc przeżyliscie...-powiedział zwracajsc sie do nich. -...A,panie Potter, pańska miotła-podał Harry`emu Błyskawicę. Między witkami był kawałek pergaminu. To był list pożegnalny o Jamesa
Drogi Harry Dziękuję Tobie i Hermionie za wszystko. Myslę,że wiem kto będzie moja ukochana kobieta. Pozdrów od nas Malfoya :), Rona i Hermionę. A propos, wy też chyba powinniscie być razem? Nie będę się rozpisywać, byłes moim prawdziwym
przyjacielem
James Harry przeczytał list od ojca na głos, nim dotarli do pokoju wspólnego Gryffindoru, Hermiona zarumieniła sie lekko. Przeszli przez dziurę za portretem Grubej Damy. Długo po tych wydarzeniach wspominali je, a Harry najbardziej. Gdy mu było smutno czytał list i myslał,że może on ma rację...