Shadowsil siedziała wraz z Syriuszem i Severusem w gabinecie Dumbledore'a. Nie mogli nic na to poradzić. Wszyscy mieli po 16 lat, chodzili do tej samej klasy, ale prawie się nie znali. Wszystko zaczęło się dziś w bibliotece, kiedy Severus i Syriusz pokłócili się nie wiadomo który raz. Nienawidzili się - o tym wiedziała cała szkoła. A połączyło ich jedno - w trakcie pojedynku na słowa i różdżki zwalili półkę z książkami na kotkę woźnego - zginęła na miejscu. A co tam robiła Shadowsil? Była jako świadek zajścia. Prędzej by dała się pokrajać niż zdobyć niechęć któregoś z nich. Ale nie ma rady. Wszedł dyrektor. Wyjaśnijcie mi to, proszę. Żałuję, że mnie tam nie było - uśmiechnął się - panno Croft proszę zaczynać. Shadowsil wyjaśniła wszystko - zataiła tylko, kto zabił kotkę poprzez spuszczenie jej na głowę 10 ksiąg oprawionych w skórę i atłas. -I tak się to skończyło - dokończyła. -Wszystko przez niego - warknął Syriusz, patrząc na Severusa - gdyby nie... -Mhmmm... Masz coś ciekawszego do powiedzenia? - przerwał ostro oskarżony. -Panowie, nie zachowujcie się tak w obecności kobiety! - upomniał delikatnie dyrektor. Lubił ich obu, ale chyba trochę przesadzali. Severus był złośliwym, ironicznym nastolatkiem, podobnie jak Syriusz piekielnie inteligentnym. Ten drugi miał złudnie podobny charakter, ale z domieszką jakiejś łagodności. Z kolei Shadowsil była córką jego znajomego, lorda Crofta. Miła, lecz nieśmiała, kiedy było trzeba pokazywała rogi. -Muszę was jednak ukarać jakimś szlabanem.. - zamyślił się.
Chłopcy stłumili westchnienie. Shadowsil wyglądała przez okno...
17 lat później. Lord Croft nie żyje. Zmarł na wyprawie na Islandii. Shadowsil, dziedziczka rodowej fortuny trzymała w ręku testament. Zapisywał jej wszystko, wraz z szkatułką. Czym była? Jakie tajemnice skrywała? Kobieta siedziała w salonie i wsłuchiwała się w deszcz. Jutro pojedzie do Hogwartu. Dumbledore jej pomoże. Na pewno.
Następnego dnia Shadowsil siedziała wygodnie na gryfie i leciała do Szkoły. Jak dawno tam nie była. Ale wszystko pamięta.. W wejściu prawie zderzyła się z Hagridem, gajowym.
-Och! Hagrid! Zajmij się gryfem, dobrze? -Jasne Shadowsil, miło cię widzieć - odparł olbrzym. Pobiegła na górę. Szkatułka szybowała za nią. Dotarła do gabinetu. No ładnie! Hasło.. zaraz, zaraz... -Orzechowy blok! Chimera ożyła i odskoczyła. Weszła do środka i ruszyła schodami na górę. Zapukała do drzwi i weszła. Dyrektor siedział przy biurku. -Witam, lady Croft! - uśmiechnął się na jej widok. -Dzień dobry, profesorze. Chciałam prosić o radę i pomoc w rozwiązaniu problemu.... Opowiedziała wszystko. Dumbledore posmutniał na wieść o śmierci przyjaciela, ale obiecał pomoc w sprawie szkatuły. -Postaw ją na biurku - poprosił. Shadowsil wiele razy oglądała szkatułkę. Ale teraz zauważyła, że jest zrobiona z masy perłowej, złota i diamentów. Na jednym z boków wyryte były jakieś znaki. Starożytne runy. Obok nich było małe wgłębienie a w środku wyciśnięte ornamenty. -Jakby klucz... -Sami tego nie rozwikłamy - mruknął Dumbledore. Z jego różdżki wyleciało coś na kształt srebrnego duszka. Zniknęło. -Przywoływacz? - zapytała. -Tak. Zaraz ktoś tu przyjdzie. Pamiętasz aferę z kotem? -A.. Tak! O, ale nam się dostało od woźnego! Do drzwi ktoś zapukał. -Proszę! Wszedł mężczyzna, ubrany na czarno, co dziwnie grało z jego wyglądem. Miał długie do ramion czarne włosy i najciemniejsze oczy, jakie kiedykolwiek widziała. Był wysoki, zbyt szczupły, i byłby całkiem przystojny, gdyby nie wiecznie niemiły wyraz twarzy. Nieznajomy zatrzymał się w drzwiach i spojrzał na nią ze zdumieniem. Nie zdziwiła się, bo przywykła do tych spojrzeń. Przerażała ją własna uroda. Miała kręcone granatowe włosy i lazurowe oczy. Do tego dołożyła jej natura pełne usta koloru polnej róży i krągłe, duże piersi. Choć nigdy nie uważała się za osobę piękną, i nic nie robiła w celu poprawienia wyglądu, inne kobiety patrzyły na nią zazdrośnie, a mężczyźni z dzikim uwielbieniem. Ten raczej krył się ze swoim zdaniem, ale coś mu w oczach świeciło nie tak jakby tego chciała.. -Poznajesz go? - zapytał dyrektor -Nie. A powinnam? - odparła zbita z tropu.
-Severusie to jest lady Croft, lady daj sobie przedstawić naszego profesora, a raczej powiedziałbym mistrza eliksirów i różnych sztuk tajemnych. Severus skinął lekko głową. Coś jej świtało, tylko, co? -MAM! Zabiliście kotkę woźnego! - olśniło ją. -Wyście? - zapytał Severus. Miał nieprzyjemny, cichy głos. -Chciałbym cię prosić o pomoc. Czy może oderwałem cię od czegoś? - spytał dyrektor. -Nie. W czym problem? - jego zachowanie uległo diametralnej zmianie, kiedy zwracał się do dyrektora. Dobrze. W takim razie, co sądzisz o tym? O tym? -Tak. -To szkatuła. Ale tu coś jest... zaraz...hmm... napisy są zatarte - zauważył -Ale ty bystry jesteś...- mruknęła Shadowsil.
-" Dar wykonany przez Magów Egipskich, dla..." zatarte.. chyba dla " druidów walijskich". Tak napisane jest na pokrywie - przeczytał cicho Snape. Shadowsil prawie na niego wlazła, żeby zobaczyć, co czyta. Tego nigdy nie widziała. Teraz uświadomiła sobie, że po raz pierwszy przytula się do jakiegoś mężczyzny. Nigdy ich w życiu nie potrzebowała. Ale było jej bardzo miło. -Co dalej??? - pytała niecierpliwie. -Tu już nic nie ma. Ale na tej ściance.. -Co??! -Zaraz. Aha. Auuu!.. zejdź z mojej nogi.. to chyba inne pismo.. -Co? -Nieważne. Hmm.. " Klucz w kształcie medalionu otworzy odkryje skarb druidów i rzuci światło na tajemnice mroku skrywane przez szamana.." kto to taki? "i na zawsze ukoi dusze zmarłych" Cooo??? To jakieś totalne bzdury.. jakich zmarłych???
-Może chodzi o żywych zmarłych? - zapytała Shadowsil Dumbledore'a. -Chyba tak. -Kim był szaman? - spytała ponownie. -Nie wiem. Coś jeszcze jest tam napisane? -Tak. " Klucz na cmentarzu pogrzebany, wraz z ciałem ostatniego. Odszukaj o północy i otwórz szkatułę". Kim jest ten "ostatni"?? - podniósł oczy znad szkatułki. -Może chodzi o ostatniego z druidów? - podsunęła Shadowsil - ojciec trzymał to w wielkiej tajemnicy... w jakiejś księdze czytałam na ten temat: klucz to medalion z wyrytymi znakami, które są w tej dziurze. Cmentarz...cmentarz przy... zaraz.. druidzi musieli tu kiedyś być! No jasne! Przy Hogwarcie musi być jakiś cmentarz! -Ty żartujesz? - prychnął Snape - tu nie ma żadnego cmentarza. -A ten na pół rozwalony łuk tuż za Hogsmeade? Co tam było? - spytała Dumbledore'a -Za nim widać kawałek wrzosowiska, i jakiś pomnik. Hmm... Syriuszu czy tam jest jakiś cmentarz? - tu zwrócił się do psa, na którego nie zwróciła uwagi wcześniej. Ten natychmiast przemienił się w mężczyznę. Był bardzo przystojny. Czarne, lekko falujące włosy opadały mu na czoło. Miał duże brązowe oczy, wyrażające nienawiść do Snape'a. Ten, zresztą odskoczył, jak tylko zobaczył Syriusza. -Kim na Boga jesteś??! - krzyknęła -Syriusz Black, lady Croft - miał miły, niski głos. Aha. To jest tam cmentarz, czy go nie ma? - zniecierpliwiła się. Black spojrzał na dyrektora, na nią i na końcu na Snape'a i odpowiedział. -Jest. Wszyscy zamarli. -Ale nie polecam tam chodzić, zwłaszcza o północy.. EJ! Tu coś jest - zawołał Snape. Chwycił mały pergamin wystający ze szkatuły i przeczytał -" Jest to broń do pokonania Lorda Voldemorta. Tyle udało mi się ustalić. Jeśli ktokolwiek to czyta, niech przekaże wiadomość Dumbledore'owi: Czarny Pan zbiera siły do ataku na Hogwart. Nic nie jest bezpieczne. Moja córka powinna przynieść ci szkatułę. Jak najszybciej rozwiążcie zagadkę. Rozwiązanie to klucz do unicestwienia Voldemorta, zanim on unicestwi was. Wiem, że on już dowiedział się o mym odkryciu, i chce mnie wyeliminować. Jego zgraja nie czeka długo. Niedługo zginę. Widziałem ten grób. Prosto główną aleją i przy starej sośnie w prawo. Ósmy z lewej strony, liczone wspak. Należy tam iść w pełnię księżyca. Niebezpieczeństwo czyha na każdym kroku w postaci mgły i duchów wchodzących w posągi i ożywiających je, a także psy cmentarne. Uważajcie...." - cicho skończył czytać. Zaległa złowroga cisza. To, co przed chwilą usłyszeli, zatkało ich. Lord Voldemort powstał, to prawda. Ale, żeby szukać broni do pokonania go na pół-zapadłym cmentarzu?? -Nie ma rady. Zgodnie z tym, co przekazał nam stary lord Croft, tylko tam można znaleźć coś, co pokona Czarnego Pana - powiedział Dumbledore. Minę miał nie wesołą. -Kto idzie? - zapytała Shadowsil. Martwa cisza.
-Ja mogę - powiedział Syriusz. Teraz przypominał jej tego chłopaka ze szkoły, który podpalił jej włosy w 4 klasie. -Severusie? - zapytał Dumbledore. -Mogę iść. Kiedy jest pełnia? -Dziś w nocy. Zapadła noc. Księżyc wychodził zza chmur. Było chłodno i nieprzyjemnie. Shadowsil wcale się to nie podobało. Ale nie ma rady. Ojciec zostawił jej to dziedzictwo. -Daleko jeszcze? Nie lubię chodzić po nocy, zwłaszcza jak jest zimno. -Nie. I bądź ciszej, OK? -Chyba już jesteśmy - zauważył Snape. Z tonu głosu wywnioskowała, iż wolałby, żeby to było dalej. -Boicie się ? - zapytała.
Syriusz nie odpowiedział, a Snape tylko się na nią spojrzał z miną wyrażającą zdziwienie. -Boicie się. -Nie. Doszli do łuku. Napis głosił " Wy, którzy zakłócacie spokój zmarłych, będziecie ukarani". Ciarki przechodzą po plecach. Na cmentarzu unosiła się lekka mgiełka. I wiatr zawodził między drzewami jak wilkołak. Shadowsil dusza uciekała na ramię. Ale jej towarzysze wydawali się tylko trochę zdenerwowani. Weszli na teren i zbliżyli się do dużego grobowca - domu. -Co to..? -Tu chyba leży jakiś szlachcic, ja wiem.. -Czy to wycieczka zwiedzająca? - warknęła Shadowsil. Była zdenerwowana i bała się. -No dobra, dobra. Idziemy. Ominęli grobowiec i zauważyli alejkę - była inna - szersza i jakby...Uprzątnięta? -Ale tu nikt nie sprząta..- jęknęła Shadowsil -Nikt żywy..- odparł Syriusz wesoło. Na taki obrót sytuacji zrobiło jej się niedobrze ze strachu. Daleko jeszcze? Chyba nie. Doszli do nagrobków ozdabianych posągami płaczek i amorków. Niedaleko zauważyli majaczącą się w ciemności starą sosnę. Była dróżka w prawo. -Dobrze.. teraz musimy znaleźć ten grób. Ósmy od końca, a ile tu jest? - Syriusz liczył cicho nagrobki. -Hmm.. 14.. więc to będzie 6 od naszej strony - Severus podszedł do jednego z grobów - To chyba ten. -Ehe... - Shadowsil było słabo ze strachu. -Czy...czy to ma być w środku? -W środku, czego?
-Nnnoo.. trummnnyy...- nie panowała nad głosem -Boisz się? - spytał Syriusz nie podnosząc głowy. -Trochę. Co tu jest napisane? -Nie wiem. Dobra. Weź to coś. - wskazał na mały pojemnik stojący na płycie. Na płycie nagrobnej było małe wybrzuszenie, jakby wmurowana miska, albo coś takiego. Snape przypatrywał się tej "misce" dość długo. -Na CO się tak patrzysz? - Niecierpliwiła się Shadowsil - To, czego szukamy będzie ukryte pod tą kopułką. -Na co czekasz? Otwórz to. Chrupnęło i kopuła się poruszyła. Ale to nie to zaniepokoiło Shadowsil. Coś za łatwo im szło. Obejrzała się. Zaraz.. czy ten pomnik nie stał dalej? Jakby wyciągał ręce po nich.. Księżyc wyszedł zza chmury. Syriusz wyciągnął z kopułki zwój, pierścień i dwa naszyjniki - talizmany*. Były piękne. Shadowsil odwróciła się znowu. Rzeźba była bliżej, a może to jej wybujała wyobraźnia? Nie! Teraz zauważyła, że twarz tego czegoś jest długa..ii podobna do gada..
-Ssssyriusszzzu, obejrzyj się. -Co? -Oooobróć się. Wszyscy troje spojrzeli w danym kierunku. -Zaraz.. wydaje mi się, że tego pomnika tu nie było..- mruknął Severus. -Mnie też.. wiecie, co.. on tu chyba przyszedł. -Niby jak? Nie poruszają się przecież. -Wracamy. I to jak najszybciej - zadecydowała Shadowsil. Poszli w innym kierunku, dalej od pomnika. Już byli na alejce, gdy... -TAM!- wyszeptał Syriusz.
Potworny stróż stał przy jednym z grobów. -TO musiało tu przyjść. Kto by chciał mieć coś takiego przy nagrobku? - zapytał Snape. -Nie wiem. Jak to ominiemy?
Poszli inną drogą. Już prawie byli przy grobowcu, ale nie. -Uwaga. Na dachu tego budynku. Kamienny sługa czaił się na dachu budynku. Miał długie pazury i wielkie kły. W niczym nie przypominał płaczki. -Jeezuu... -No jasne! Musimy się rozdzielić. Tam, jest druga alejka. To porusza się tylko wtedy, gdy go nie widzimy. Idź do końca tej ścieżki i obserwuj tego gada - mruknął Snape do Shadowsil. -M-mmh..hhmm - wyartykułowała roztrzęsiona. -No to idź. -Powlokła się alejką, wgapiając się stwora na dachu. Szła i trzęsła się ze strachu. Stanęła. -I? - Nie poruszył się. -Dobrze.
Dwaj mężczyźni podeszli do niej nie spuszczając oka ze zjawy. -Stąd widać już wyjście. Jest jakieś 20 metrów od nas. -Tak. -Co tak? -Nic. -Dobra.
Syriusz patrzył się na ruchomy pomnik. Ten jednak nie poruszył się ani o centymetr.
-Dotrzemy do Hogwartu tylko wtedy, gdy to nas nie dorwie. Musimy pobiec do bramy.
-Po co biegać? Nie można się zdeportować??? -Można. Nie pomyślałem o tym.
-No właśnie. -Jak przestaniecie się kłócić, to mi powiedzcie - zdenerwowała się Shadowsil. -Jasne. Już przestaliśmy - Syriusz uśmiechnął się do niej łobuzersko. Snape patrzył tylko na niego w tej chwili jak na największego wroga. -Na trzy. -Ok. -Raz, dwa, trzy! -Księżyc zaszedł za chmurę. W tym momencie potwór ruszył na nich.
-TERAZ!! Poznikali. Shadowsil obudziła się na błoniach Hogwartu. Obok leżał Syriusz. Z jej drugiej strony Snape. Obaj byli nieprzytomni. Jeszcze dwie godziny do świtu. To najdłuższa noc, jaką kiedykolwiek przeżyła. Za dużo się dziś zdarzyło.
Severus poruszył się lekko. Aż podskoczyła. -Co ci jest? -Nie, nic. Przestraszyłeś mnie. -Przepraszam -Nie ma, za co. Syriusz powoli doszedł do siebie. -Co jest? -Wróciliśmy. -Tak. Nagle za ich plecami coś okropnie zawyło. Poderwali się biegiem. -Do Hogwartu, dopóki jest jeszcze daleko od nas - rozkazał Snape. Pobiegli szybko. Drzwi się za nimi zatrzasnęły, w progu stał Dumbledore. -Co to było? Co to za Wyjec? -Nie wiem. Goni nas od samego cmentarza. -Godzina duchów minęła. A macie te tzw. Skarby? -T-tak.
Syriusz usiadł na schodach obok Snape'a. -Ale jestem skonany. -Co ty nie powiesz? - mruknął Snape. Shadowsil podeszła do nich. -Spaaać...
-Dobrze ci. Ja teraz nie zasnę ze strachu..- burknęła
Na to cała trójka wybuchnęła śmiechem. Zdobyli skarby z krypty, mieli rzekomą broń do pokonania Voldemorta. -Zobaczycie, jeszcze kiedyś uratujemy świat..- mruknęła cicho.
Obydwaj zachichotali. -Taak, ale może jutro, co? -Tak na marginesie. Już jest jutro. Severus wyglądał jakby dostał napadu histerycznego śmiechu. -Co ci jest?
-N-nie w-ww-iem..- wyksztusił.
Są takie wydarzenia, które zmieniają ludzi. Są też tacy, którzy pomagają innym się zmienić. Różne przygody przeżyte razem mają wpływ na charakter ludzi. Jednak ucieczka przed złym strażnikiem zmarłych jest wydarzeniem, które nawet z największych wrogów zrobi serdecznych przyjaciół.