Startuj z namiNapisz do nasDodaj do ulubionych
   
 

"Pamiętnik Elizabeth Lestrange"
Pamiętnikiem opiekuje się Arya

[ Powrót ]

Piątek, 05 Listopada, 2010, 18:43

Wprowadzenie na "salony"

Cóż przepraszam, że nie było mnie tak długo, ale panna Beth chyba się na mnie pogniewała bo nie miałam na TO opowiadanie W OGÓLE weny oprócz ledwie zalążków pomysłu. Kiedy wreszcie mnie dopadła, długi czas upłynął no i… To teraz przejdźmy dalej:
Ok., więc mogliście się nie pokapować w ostatnim rozdziale więc piszę to teraz. Część z Łapą jest pisana około dwa lata po ucieczce Elizabeth z Hogwartu – jej dziecko ma rok i może dwa miesiące więc możecie sobie wyliczyć… Harry się jeszcze nie narodził. Obliczałam to wcześniej i nie jest tak dokładne, ale wydaje mi się, że Lily i James mieli dziecko właśnie dwa lata po ukończeniu siódmej klasy. Gdybym nie policzyła dokładnie, to nic… Ta historia nie musi być idealnie dokładna. Dalej jest opisane jedenaście lat później czyli jest to rok jedenastych urodzin Harry’ego i odrodzenia Voldemorta i nie jest w nim już nic wspomniane o teraźniejszości Elizabeth, oprócz tego, że udaje się na cmentarz znalazłszy jakiś tajemniczy nagrobek ;). To też streszczenie dla tych co nie czytali. PS: (Do Syrci): Nawet nie wiesz jak mi było żal, że nie mogłam w ostatniej notce opisać części z Syriuszem jako psem! Uwielbiam to, ale Elizabeth nie chciała mi pozwolić. Może jeszcze przyjdzie na to czas? Jestem pewna. Ona też to lubi, ale jednocześnie kocha się ze mną dręczyć, dlatego też nie miałam weny chyba przez… ho, ho… sporo czasu… nim nie napisałam tego, no i dręczy się ze mną, abym jeszcze nie pisała części z psem. Nie bójcie się nie jestem świrnięta! Każdy kto pisze opowiadanie z jakąś ważną dla niego i załóżmy stworzoną tylko przez niego postacią doskonale mnie zrozumie ;P. Ach, no i jeszcze : podobnie jak w poprzednim rozdziale * * * jest kontynuacją tego samego zdarzenia, a czcionką pogrubioną odznaczone są fragmenty, które później wydarzyły się w życiu Elizabeth. Jeszcze raz przepraszam za to jak długo czekaliście.


Przyszłość

Była cisza. Lekki mrok pokrywał powierzchnię cmentarza szarawą mgłą otulając zgubione nagrobki, tych, których już nie było. Wśród grobów kroczył wielki czarny pies o kudłatym futrze, spuszczonych po sobie uszach i ogonie. Szedł tak jakby wiedział dokładnie, gdzie powinien iść – każdy jego krok coraz bardziej zbliżał go do celu, aż wreszcie przystanął przy niewielkim, wąskim marmurowym nagrobku i zapatrzył się na niego po czym spuścił łeb. Postronny obserwator mógłby pomyśleć, że to zagubiony, samotny pies wyruszył na grób właściciela, ktoś kto jednak znałby historię mężczyzny przemienionego w psa, bo tym był w istocie, mógłby poczuć jedynie żal.
-Syriusz…
Cichy szept sprawił, że uniósł do góry swój wielki kudłaty łeb. W mroku wyłoniła się wysoka czarnowłosa dziewczyna ubrana w ciche ciemne kolory zlewające się z ponurym krajobrazem cmentarza. Pies ruszył w jej stronę powolnym krokiem, ze spuszczonym łbem, a ona wyciągnęła ręce w jego stronę opatulając go mocno swoimi ramionami.




W połowie lipca – po ucieczce z Hogwartu



Mahoniowe meble tonęły w mroku rozjaśnionego jedynie drgającym już blaskiem dogasającego już ognia z kominka. Mansardowe okna przysłonięte były jasnymi falującymi na wietrze dobiegającym z uchylonych okiennic, firankami i przeżartymi na w pół przez mole zasłonami w odcieniu prawdopodobnie ciemnej śliwki, którym to wydawał się przy tym oświetleniu.
Na grubym kilkucentymetrowym dywanie zalegała gruba warstwa brudu, tylko w niektórych miejscach, niepokojących odstępach jaśniały między kurzem świeżo wygniecione ślady stóp prowadzące prosto do wielkiego skórzanego fotela, na wpół oświetlonego ogniem, a na w pół zakrytego w cieniu. Na jego środku siedziała niezwykle szczupła osoba w porozciąganych nasuniętych na ciało dresach. Jej ciemne jedwabiste pukle falowały na zimnym, zbyt zimnym jak na lipcowy wietrze, a ciało pokryte było gęsia skórką, pod cieniutkim bawełnianym ubraniem.
-Elizabeth…- ochrypłemu, zmęczonemu głosowi towarzyszył odgłos ciężkich kroków. W ciemnościach wypatrzyła twarz mężczyzny, który stanął w progu drzwi, co było niemal niemożliwe w takim oświetleniu – twarz bladą z kilkoma bliznami, okaloną ciemnymi postrzępionymi włosami.
-Czego ode mnie chcesz? Powiedziałam wyraźnie, że masz się stąd wynosić.
Westchnął z sykiem przysiadając na samej krawędzi krzesła naprzeciwko niej i z hukiem odstawił na blat do polowy pełną szklankę, a ona prawie natychmiast poczuła od niego silny zapach ognistej whisky.
-Wynosisz się rano.- powiedziała chłodno.
Jej spojrzenie prześlizgnęło się po ubrudzonych szatach brata i beznamiętnym wyrazie jego twarzy. Na jedną sekundę ciemne jak noc oczy zabłysnęły niespożytą ciekawością, jednak już chwilę później szybkim krokiem szła w stronę barku ich rodzinnej i opuszczonej rezydencji dziadków. Błyskawicznie otworzyła eleganckie drzwiczki i aż sapnęła z satysfakcji dostrzegając ponad stuletnią ognistą.
-Powiedz mi co cię tak ugryzło w dupę, braciszku… Czyżby to twoja kochana żonka? – z trzaskiem odstawiła na stół wielką szklaną butlę, jednym niecierpliwym ruchem ręki przywołując dwie chroboczące szklanki, do których za pomocą magii nalała bursztynowego płynu.
Zawsze we wszystkim miała jakiś swój interes. Tak i teraz jej czarne oczy zmrużyły się przenikliwie spoglądając na brata, a odurzenie alkoholem zupełnie wyleciało z jej głowy. Nalała następną szklaneczkę pociągając z niej wręcz skromny, mały łyk właściwie ledwo co zamoczywszy w trunku wargi, podczas, gdy Rabastan wlał w siebie ciurkiem drugą pełną szklankę i już nalewał następną.
-Wszyscy na każdym kroku wytykacie mi wszystko… Jestem jakąś cholerną czarną owcą tej przeklętej rodziny, a i jeszcze teraz… - zapatrzył się w ciemność pokoju pijąc trzecią porcję whisky wciąż tak samo łapczywie jak pierwszą i drugą.
Jej brwi wygięły się lekko, ironicznie, czarne oczy błysnęły szyderczo, usta wykrzywiły się w lekkim grymasie. Oczywista, że trzeba pomagać braciszkowi! Oczywista...
Posępny, pogardliwy uśmiech już całkiem otwarcie rozbrzmiał na jej twarzy, jednak po piątej obfitej szklaneczce (musiała przynieść drugą butelkę) brat już tego nie dostrzegał. Postanowiła czekać…
-Dostałem zadanie od Voldemorta… - powiedział nagle, gdy już chciała odejść od niego znudzona parogodzinnym czekaniem. – Mam wraz z tobą zabić Albusa Dumbledore’a.
Elizabeth zamarła w miejscu, nie zdolna do tego by opaść na swoje krzesło. Stała tak, a krwisty rumieniec wybuchł na jej policzkach, a jej twardy wzrok, nieprzenikniony jak nigdy przewiercał zakamarki posępnego salonu.

* * *

Zwykle była blada jak śnieg. Rozchylona główka białego tulipana, niemal niemożliwego w swym istnieniu. Teraz niezdrowe rumieńce, które wybuchły na jej policzkach zaniepokoiły go. Burza jej przypominających kaszmir włosów była potargana, a w nich zanurzoną miała jedną dłoń, której łokciem podpierała się o krawędź blatu jednocześnie drugą co chwila przystawiając do ust, wypełnioną do połowy ognistym płynem szklankę. Po za nimi w barze było cicho i pusto. Opustoszałe miejsca przy gołych stołach pozbawione były swych stałych bywalców, korytarz prowadzący na pokątną był cichy, zwykle tak wiecznie zapchany przez wędrowców i wreszcie nieobecność barmana skrytego na zapleczu. To wszystko tylko przypominało i wskazywało na ich słabe i bezradne przeciwko terrorowi Voldemorta ministerstwo. I dziwne też, że w barze, który był jak najbardziej ceniony przez „zwykłych” ludzi, barze, w którym często pojawiali się członkowie zakonu feniksa i ministerstwa, na szczycie barowego stołka siedzi sobie najspokojniej w świecie śmierciożerca i usiłuje się zalać do nieprzytomności.
Kącik ust lekko mu zadrgał, gdy powolnym ruchem odsunął z przeciągłym zgrzytem drewniane krzesło, na którym siedział, nie zwracając tym w ogóle jej uwagi. Ruszył w jej stronę z oczami ciemnymi, jaśniejącymi tylko lekkim blaskiem nadziei i cierpliwości.
Jedna jej wypowiedź wstrząsnęła nim dogłębnie. Znad do połowy wychylonej szklaneczki może już szóstej, ognistej whisky powiedziała cicho, wyraźnie zapatrzona w dal przybrudzonych ścian, jakby cały czas doskonale zdawała sobie sprawę z jego obecności:
-Za jakie grzechy się ze mną zadajesz, Diggory?
Oparła głowę od drewniany filar stojący tuż przy jej stołku i utkwiła zamglony wzrok w pełen tajemniczych trunków półki.
-Jakaś dobra cecha się w tobie odezwała, Lestrange? – odpowiedział jej pytaniem na pytanie, biorąc ją mocno swymi nieprzystosowanymi do noszenia ciężarów bladymi dłońmi za pas i podźwigając do góry. Była nieźle pijana, ledwo co trzymała się na nogach, ale i tak próbowała się bronić. Gdy już poddała mu się całkowicie z jej dłońmi, które przewiesił sobie za szyję, uśmiechnęła się nagle słodko, okrutnie, pogardliwie, wyższa od niego prawie o pół głowy.
-Podobam ci się, Diggory. – wyraz cichej satysfakcji i obrzydzenia pojawił się na jej twarzy nim ta twarz nie odpłynęła uśpiona pijaczą sennością.
-Być może Beth, być może… - mruknął jeszcze w stronę śpiącej za pomocą łatwego zaklęcia pomagając sobie ją nieść i teleportował się wraz z nią w miejscu. Barman na odgłos głośnego trzasku towarzyszącego przy teleportowaniu nawet nie wyszedł ze swego zaplecza…

* * *
-Jasny gwint…
Żargon, który wyleciał z jej ust był cichy, brutalny, ale pełen wykwintności w nawet najgorszych słowach – arystokratyczne rysy lekko obrzękły, ale arystokratyczna duma i maniera pozostały nienaruszone.
Rozwarła opuchnięte powieki na milimetr opuszczając je zaraz, gdy ugodził ją blask jasnego światła padającego na nią z zewnątrz. Głowa upiornie bolała, tak jakby cały świat pękał z każdym jej wyrzucanym z siebie słowem. Słabo pamiętała wczorajszy wieczór… rozmowa z bratem… chyba, chyba piąta szklaneczka trunku… no w każdym razie przestała je po pewnym czasie liczyć… i zaraz, zaraz… Diggory!
Poderwała się z miejsca, w którym leżała tak gwałtownie, że wszystko w jej głowie huknęło okropnym bólem. Jęknęła mimowolnie rozwierając przypominające dwa czarne paciorki oczy, po czym rozejrzała się po pomieszczeniu. Mały, zadbany pokój na poddaszu. Jakiś tapczan, biurko, skrzynia, fotel na którym leżała… Ale gdzie był Diggory? Była pewna, że jej wizyta w tym nieznanym miejscu wiąże się z jego wczorajszą nadopiekuńczością.
-Dzień dobry, Elizabeth! – zawołał nagle pojawiając się w progu pokoju niedbale oparty o framugę drzwi. Zajęczała przyciskając białe jak u trupa ręce do twarzy.
-Ciszej, do …!
-Cieszę się, że mnie mile witasz. – powiedział już ciszej, przerywając jej z delikatnym uśmiechem. Ten irytujący facet… Niższy od niej, co było zupełnie w jej mniemaniu nie męskie, pozbawiony jakiejkolwiek muskulatury, z ciemnymi włosami, które przechodziły pasemka od słońca. I te jego oczy, brzydkie, bursztynowe jak u kota. Wzdrygnęła się. Przysiadł na łóżku naprzeciwko niej i zagapił się na nią nieodgadnionym wzrokiem. – Bo widzisz, droga Elizabeth… nigdy nie jest za późno, aby wkroczyć ze złej drogi na ścieżkę dobra. Albo raczej nie jest to za późno w twoim przypadku.
Zaraz, zaraz… Zmarszczyła czarne kocie brwi. Zdawało jej się, że już gdzieś słyszała te słowa, nim doleciał do niej ich sens. Co on gada?! Przecież ona nie ma najmniejszego zamiaru się w żaden sposób z nim bliżej zapoznawać!! Ach, zaraz. Przecież to mówiła, kiedyś Mary! Wzdrygnęła się odruchowo, wyrzucając z mózgu myśl o jedynej i najlepszej przyjaciółce.
-Mam użyć veritaserum, Imperio czy jakiegokolwiek zaklęcia lub eliksiru obezwładniającego twoją jaźń czy też zgodzisz się z nami współpracować?
Ona miałaby z nim współpracować? Parsknęła pełnym boleści śmiechem. Pomacała kieszeń szaty, i… gdzie była jej różdżka? Dostrzegł jej trwożliwy ruch i uśmiechnął się. Miał przewagę.
-W każdej chwili mogę wezwać Czarnego Pana, aby po mnie przybył! - krzyknęła na niego nie rozumiejąc jego intencji.
-Doskonale wiem, że nie masz mrocznego znaku i… - jej kark przeszły dreszcze. – Miło cię witać w naszym gronie, Elizabeth…

* * *

Szczęknęły otwierane drzwi i przed nimi roztoczył się liżący wycieraczkę u ich stóp ciepły, magiczny półmrok. Arthur kurtuazyjnym ruchem ręki, z nieodgadnionym uśmiechem na ustach i jeszcze bardziej nieodgadnionymi oczami przepuścił ją przed siebie, także to ona – członkini śmierciożerców, osoba przynależąca do szlachetnego i „wyznającego” Czarnego Pana, rodu Lestrangów postawiła pierwszy krok w kwaterze, która jak się domyślała należała do zakonu feniksa. Krótki uśmiech ściął jej wargi, zaraz zamknęły się za Diggory’m drzwi i poczuła jego obecność tuż przy sobie – słodki zapach, szczypta mięty, oddech owiewający jej nagi mlecznobiały kark, i już mężczyzna ją wyprzedził wołając nie kogo innego jak… dziewczynę Pottera i całą tą hałastrę. Elizabeth była nastawiona bardzo negatywnie do tego spotkania, prawdę mówiąc nie miała tu zamiaru w ogóle przyjść, ale brak możliwości ucieczki, tajemniczość tego drobnego chłopca, którą JĄ śmiał porwać, w końcu ugruntowały w jej głowie plan. Przecież ci idioci zamierzali dopuścić ją do zakonu… a więc, gdy wypuszczą ją na wolność będzie mogła powiedzieć wszystko Czarnemu Panu. Właśnie tak.
Najbardziej jednak irytującą rzeczą w tym wszystkim, rzeczą, która irytowała ją mimo świetnego planu, który sobie obmyśliła, który przysporzyłby jej awans do rangi „wyższych” stanowiskiem śmierciożerców i mroczny znak, było to, że nie mogła nawet powiedzieć, że ktokolwiek będzie jej szukać. Po ucieczce z Hogwartu i ataku na gabinet Dumbledore, Rudolf obraził się na nią twierdząc, że za bardzo rzuca się w oczy, Bellatriks natomiast… cóż być może mogłaby liczyć na „wsparcie” z jej strony, jednakże po tym jak zaczęła opuszczać spotkania śmierciożerców, sprawa z nią stała się jasna – nie pomoże jej, mimo tego, że Elizabeth wcale nie chciała tej jej pomocy. Co do Rabastana to… jej wargi wygiął krótki, jadowity uśmieszek, będzie zapijał się przez następne tygodnie, i nawet nie przyszła jej do głowy myśl, że ona przecież robi i robiła dokładnie to samo, z jakiegoś niewiadomego dla niej samej powodu.
Ale już wszystkie jej myśli urwały się wraz z nadejściem głosów – męski śmiech, jasny sopran kobiety… i już po chwili w drzwiach prowadzących do dalszych części domu, ukazały się dwie znienawidzone sylwetki. Rudowłosej kobiety o twarzy obsypanej piegami, i mężczyzny – okularnika o ciemnych rozczochranych włosach. I kiedy Elizabeth z pogardą wydęła wargi, nawet nie przypuszczała, że najgorsze dopiero przed nią – bowiem za plecami Pottera i tej jego szlamy, odezwał się nierówny stukot, a po chwili świdrujące oko Szalonookiego Moody’ego spoczęło na czarnowłosej ku jej zakłopotaniu sprawiając, że oblała się purpurą na policzkach.
-Witam, witam… - mruknął z uśmieszkiem Moody.- Zaprowadź ją do mojego gabinetu, Arthurze. Bardzo dobrze się spisałeś.
-Ale czy tak od razu… - zaciął się chłopak spoglądając na mężczyznę jakoś dziwnie, jednak Elizabeth nie zajęła temu uwagi większej niż zajęła myślami o zeszłorocznym śniegu.
-Tak. Panna Elizabeth nadaje się od razu. – uciął starzec uśmiechając się posępnie.
Lestrange wyrwała się, kiedy Diggory delikatnie położył dłonie na jej ramionach. Spojrzała na Moody’ego oczami zmrużonymi jak u jaszczurki, w sposób, który każdemu, tylko nie szalonemu starcu zmroziłby kręgosłup, poczym splunęła siarczyście pod jego stopy, co jednak w mężczyźnie wywołało tylko cichy, pogardliwy śmiech. Diggory poprowadził ją, stukając różdżką w jej plecy, a z oddali dobiegły ją jeszcze odgłosy przyjaznych, zwykłych rozmów między szlamą, zdrajcą krwi i szalonookim.
-Eliza… - chłopak otworzył przed nią drzwi do niewielkiego prawie pustego, jeśli nie licząc jednego drewnianego krzesła pokoju. Przysiadła na tym krześle sztywno, z całą godnością na jaką było ją stać, z miną pełną dumy, głową wzniesioną jak u królewskich cór. Zapatrzona pustymi oczami w ścianę, nie dostrzegła jak na twarzy chłopaka miotały się różne uczucia, jak jego pięści zaciskały się w bezsilności, jak oczy odprowadzały ją spojrzeniem. – Przepraszam.
To jedno słowo zwróciło jej uwagę na niego. Spojrzała na niego dumnymi, pełnymi godności oczami, po czym przez jej twarz przebiegł jakiś szaleńczy i szyderczy skurcz. Zaraz czekały ją przesłuchania, a z tym związane tortury. Pogardliwy uśmiech wykrzywił jej wargi.
-Za co? Przecież wprowadziłeś mnie na salony.

Komentarze:


Syrcia
Piątek, 05 Listopada, 2010, 21:08

...Napisałabym dłużej, ale właśnie sie wkurzyłam na komputer.prawie skończyłam konstruować swojego tasiemca-komenta, a mi stronę cofnęło : P
Gr...
Więc... Notkę czytało się szybko i przyjemnie. Tylko nastrój jakiś taki ponurkowaty...
Gdzie Łapcia?!... :D ja chcę Sera, ja chcę Sera! Najlepiej z Remim pod prysznicem, wrrrrau...
Dzięki za komentarz u mnie! ^ ^ Zapraszam cię jeszcze do pamiętnika Remusa, ot co. Czekam jeszcze tam na Twoją opinię:D
Pozdrawiam i mam nadzieję, że na notkę znów nie będę musiała długo czekać.
WENY!!!:D

 


Syrcia
Środa, 17 Listopada, 2010, 15:53

Zapraszam do Huncwotów.

 


Ethanael
Niedziela, 18 Grudnia, 2011, 21:10

Time to face the music armed with this great ifnormaiton.

 


Ethanael
Niedziela, 18 Grudnia, 2011, 21:10

Time to face the music armed with this great ifnormaiton.

 


zsaauztj
Poniedziałek, 19 Grudnia, 2011, 09:11

spd4JP <a href="http://trrqmlhwmvqh.com/">trrqmlhwmvqh</a>

 


zsaauztj
Poniedziałek, 19 Grudnia, 2011, 09:11

spd4JP <a href="http://trrqmlhwmvqh.com/">trrqmlhwmvqh</a>

 


uxdmzjbp
Poniedziałek, 19 Grudnia, 2011, 20:16

ocmJ62 , ssokkmtrlyxj, rwtrqerxhhmv, http://vsrjodbczcax.com/

 


uxdmzjbp
Poniedziałek, 19 Grudnia, 2011, 20:16

ocmJ62 , ssokkmtrlyxj, rwtrqerxhhmv, http://vsrjodbczcax.com/

 


Melia
Środa, 14 Marca, 2012, 16:12

car insurance 355 car insurance rates 367 cheap auto insurance online %DD

 


Melia
Środa, 14 Marca, 2012, 16:12

car insurance 355 car insurance rates 367 cheap auto insurance online %DD

 


Jaelyn
Piątek, 23 Marca, 2012, 11:14

cheap health insurance plans gukv auto insurance quotes 083 life insurance policies =-)))

 


Jaelyn
Piątek, 23 Marca, 2012, 11:14

cheap health insurance plans gukv auto insurance quotes 083 life insurance policies =-)))

 


Darence
Środa, 04 Kwietnia, 2012, 06:50

free car insurance quotes %] auto insurance hwtrf auto insurance rmexzg

 


Darence
Środa, 04 Kwietnia, 2012, 06:50

free car insurance quotes %] auto insurance hwtrf auto insurance rmexzg

 


Eddi
Piątek, 10 Sierpnia, 2012, 21:38

cheapest auto insurance qvci order viagra 63631 buy car insurance online >:-(

 


Torn
Sobota, 25 Sierpnia, 2012, 14:19

auto insurance quotes 82741 cheap auto insurance 13202 to buy propecia %-[

 


Torn
Sobota, 25 Sierpnia, 2012, 14:19

auto insurance quotes 82741 cheap auto insurance 13202 to buy propecia %-[

 


Brysen
Poniedziałek, 27 Sierpnia, 2012, 22:49

insurance auto 943338 auto insurance 4736 car insurance xyg

 


Brysen
Poniedziałek, 27 Sierpnia, 2012, 22:49

insurance auto 943338 auto insurance 4736 car insurance xyg

 


Jennica
Wtorek, 11 Września, 2012, 08:21

buy cialis generic =-((( viagra propecia buy online 917 purchasing tramadol >:(((

1 2 3 4 »

Twój komentarz:
Nick: E-mail lub strona www:  

| Script by Alex

 





  
Kolonie Harry Potter:
Kolonie Travelkids
  
Konkursy-archiwum

  

ŻONGLER
KSIĘGA HOGWARTU

Nasza strona JK Rowling
Nowości na stronie JKR!

Związek Krytyków ...!
Pamiętnik Miesiąca!
Konkurs ZKP

PAMIĘTNIKI : KANON


Albus Severus Potter
Nowa Księga Huncwotów
Lily i James Potter
Nowa Księga Huncwotów
Pamiętnik W. Kruma!
Pamiętnik R. Lupina!
Pamiętnik N. Tonks!
Elizabeth Rosemond

Pamiętnik Bellatrix Black
Pamiętnik Freda i Georga
Pamiętnik Hannah Abbott
Pamiętnik Harrego!
James Potter Junior!
Pamiętnik Lily Potter!
Pamiętnik Voldemorta
Pamiętnik Malfoy'a!
Lucius Malfoy
Pamiętnik Luny!
Pamiętnik Padmy Patil
Pamiętnik Petunii Ewans!
Pamiętnik Hagrida!
Pamiętnik Romildy Vane
Syriusz Black'a!
Pamiętnik Toma Riddle'a
Pamiętnik Lavender

PAMIĘTNIKI : FIKCJA

Aurora Silverstone
Mary Ann Lupin!
Elizabeth Lastrange
Nowa Julia Darkness!

Joanne Carter (Black)
Pamiętnik Laury Diggory
Pamiętnik Marty Pears
Madeleine Halliwell
Roxanne Weasley
Pamiętnik Wiktorii Fynn
Pamiętnik Dorcas Burska
Natasha Potter
Pamiętnik Jasminy!

INKUBATOR
Alicja Spinnet!
Pamiętnik J. Pottera
Cedrik Diggory
Pamiętnik Sarah Potter
Valerie & Charlotte
Pamiętnik Leiry Sanford
Neville Longbottom
Pamiętnik Fleur
Pamiętnik Cho
Pamiętnik Rona!

Pamiętniki do przejęcia

Pamiętniki archiwalne

  

CIEKAWE DZIAŁY
(Niektóre do przejęcia!)
>>Księgi Magii<<
Bestiarium HP!
Biografie HP!
Madame Malkin
W.E.S.Z.
Wmigurok
OPCM
Artykuły o HP
Chatka Hagrida!
Plotki z kuchni Hogwartu
Lekcje transmutacji
Lekcje: eliksiry
Kącik Cedrica
Nasze Gadżety
Poznaj sw�j HOROSKOP!
Zakon Feniksa


  
Co sądzisz o o zakończeniu sagi?
Rewelacyjne, jestem zachwycony/a!
Dobre, ale bez zachwytu
Średnie, mogłoby być lepsze
Kiepskie, bez wyrazu
Beznadziejne- nie dało się czytać!
  

 
© General Informatics - Wszystkie prawa zastrzeżone
linki