Egzaminy dobiegły końca, ale rok szkolny jeszcze trwał. Do wakacji było coraz bliżej, w Howarcie w powietrzu czuć było mieszane emocje, z jednej strony wszyscy cieszyli się, że koniec nauki, że wrócą zobaczyć się ze swoimi rodzinami, a z drugiej żal było rozstać się z przyjaciółmi. Też to czułam. To samo czuł tez James, Lilly i pewnie cala nasza paczka. Nadszedł dzień zakończenia roku, naszego pierwszego roku w Howarcie. Nawet nie obejrzeliśmy się kiedy zleciało te dziesięć miesięcy. To było jak wczoraj, odjazd ze stacji King’s Cross, ceremonia przydziału, a dziś znów spakowałam swój kufer, by stąd wyjechać i wrócić za dwa miesiące. Po oficjalnym zakończeniu udaliśmy się powozami, ciągniętymi przez kościste, czarne uskrzydlone konie. Zawiozły nas i nasze bagaże na stację w słynnym Hogsmeade. Stamtąd udaliśmy się pociągiem Howart-Expresem do Londynu. Zajęliśmy sobie cały przedział, to były nasze ostatnie wspólne chwile przed wakacjami. Tak bardzo chciało mi się płakać, to było jeszcze gorsze niż rozstanie przed świętami. Miałam przez dwa długie miesiące nie widzieć prawie wszystkich przyjaciół.
-Ale będę za wami tęskniła!- powiedziałam.
-Za mną też?- spytał James.
-Nie, za tobą nie- uśmiechnęłam się.
-My tez będziemy tęsknic.- powiedział Remus, a Lilly, Syriusz i Peter z minami skazańców pokiwali głowami.
- Obiecajcie mi, że będziemy w stałym kontakcie, że będziemy pisać listy…- mówiłam.
- jasne, ze tak.- powiedział Syriusz.
- Będziemy pisać przynajmniej raz w tygodniu. Obiecujecie?
- Dobrze Auroro.- chłopcy mi przytakiwali. Lilly nic nie mówiła, siedziała cicho, aż w końcu odezwała się:
-Roruś, ja nie mogę ci tego obiecać.
- Dlaczego?- spytałam.
- Bo mówiłam ci, że nie mam sowy.
-Ale Lilly to nie jest problem. My też nie mamy swoich.- powiedział Remus.
- Moi rodzice też nie mają.- spuściła głowę, myślała, że będziemy wypytywać, ale o nic nie zapytaliśmy. Podeszłam do niej, bo siedziałam na przeciwko, pocałowałam w czubek głowy i powiedziałam:
- To nic. Będziesz pisała do nas a ja raz w tygodniu podeślę ci Dorę i ona rozniesie swoje listy. Widzisz już mamy rozwiązanie.- Podniosłam jej brodę i uśmiechnęłam się szeroko i ona się uśmiechnęła. Drzwi przedziału otworzyła staruszka.
- Chcecie słodycze dzieciaki?- spytała.
-Tak.- odpowiedziałam- sześć lasek lukrecjowych.
-Bardzo proszę 18 sykli.- wyjęłam pieniądze i zapłaciłam. Rozdałam wszystkim po jednej-to na osłodę.- dodałam i wszyscy się roześmieli.
- Widzicie już pomaga.
Niedługo potem dojechaliśmy do celu podroży. Pociąg zatrzymał się na peronie 9 ¾ . Nasze rodziny już tam czekały. Wyszliśmy z pociągu. Nie wytrzymałam kiedy ściskaliśmy się na pożegnanie, po policzku spłynęła łza, a nią druga.
-Nie płacz! Jeszcze się kiedyś zobaczymy- Syriusz śmiał się ze mnie- Napisze ci długi list, może to ci umili oczekiwane na to kiedyś.
-Obiecujesz?- pociągnęłam nosem.
- Obiecuję.- pocałował mnie w policzek- muszę lecieć.- poszedł uściskać Jamesa i Remusa. Ja podeszłam do Lilly, obie wiedziałyśmy, że to będzie gorsze pożegnanie, niż to przedświąteczne. Dlatego zostawiłyśmy je na sam koniec. Chłopaki chyba też czuli, że to będzie bardzo trudne, bo pierwsi zaczęli nas ściskać po kolei. Chwila to jednak nastała. Przytuliłyśmy się do siebie, bardzo mocno, i długo nic nie mówiłyśmy. W pewnym momencie jakaś kobieta zawołała Lilly, to pewnie była jej mama.
- Do zobaczenia.- wytarła rękawem oczy.
- Będę tęsknić.
- Ja też. Pisz, będę odpisywać.- jeszcze jeden uścisk, buziak i Lilly zniknęła mi z oczu w tłumie uczniów i ich rodziców. James czekał na mnie, chłopcy już się porozchodzili. Objął mnie ramieniem i powiedział:
- Nie płacz już! Będziemy do siebie pisać. Zobaczysz jak to szybko zleci.
-Wiem.- powiedziałam niepewnie.
- A teraz wytrzyj te łzy, bo mama gotowa pomyśleć, ze płaczesz, że musisz wracać do domu.- próbował mnie rozśmieszyć.
- Bo tak jest. – uśmiechnęłam się.
- Ty kujonie!- śmialiśmy się.
Podeszliśmy do cioci i wujka. Ciocia złapała w objęcia mnie, a wuj krzyknął:
- Witaj synu!- objął Jamesa. Po chwili nastąpiła zmiana i ciocia obcałowywała swojego synka. Nie lubił tego. Nic dziwnego, bo czasem traktowała go tak jakby wczoraj odstawiła butelkę. Po wyczekanym, przez niektórych, powitaniu udaliśmy się na lody. A potem teleportowaliśmy się do domu. To znaczy ciocia z wujkiem nas teleportowali, bo my nie mamy jeszcze licencji
Komentarze:
sylwka2311 Środa, 20 Lutego, 2008, 18:19
Powiedz Jamesowi,że niech się cieszy,że Syriusz nie widzi jak go mama traktuje. ;p
Aurora Środa, 20 Lutego, 2008, 18:22
hehe miałby sie z czego śmiać Ciotka jest kochana, ale stanowczo nadopiekuńcza
Belluśka! :P Niedziela, 02 Marca, 2008, 19:31
Ech... Już wakacje, szybko zleciało. Rozmrzyłam się, bo też chcę wakację
Luna Lovegood (Lavender i Lily) Niedziela, 09 Marca, 2008, 11:41
Też chcę już wakacje! Smutno mi się zrobiło kiedy to czytałam, też w te wakacje będę miała jeszcze gorsze pożegnanie z przyjaciółmi.